Zdecydowanie największych długów narobił w latach 70-tych Edward Gierek – z takim stwierdzeniem spotykamy się najczęściej. Sęk w tym, że ówczesne zadłużenie Polski było tak naprawdę niczym, w porówaniu z tym, co mamy dzisiaj – twierdzą ekonomiści.
Nasz oficjalny dług publiczny przekroczył już 900 miliardów złotych. Oznacza to, że na każdego Polaka, począwszy od niemowlaków, a skończywszy na stulatkach, przypada blisko 25 tys. zł – mówi w rozmowie z "Gazetą Pomorską" Maciej Rapkiewicz, ekspert ekonomiczny Instytutu Sobieskiego.
Podkreśla, że rocznie od każdego obywatela płacimy już ponad tysiąc złotych odsetek. Co to właściwie znaczy "dług publiczny"? Kto jest u kogo zadłużony? – Chodzi o szeroko rozumiane instytucje państwowe, przede wszystkim skarb państwa, ale i samorządy, szpitale itp. – odpowiada Maciej Rapkiewicz.
Zwraca uwagę, że skarb państwa czy samorządy korzystają nie tylko z kredytów, ale również mogą wypuścić obligacje, za sprawą których pożyczyć może mu każdy, kto ufa państwu, w tym obywatele.
Czy spirala zadłużania kiedyś wreszcie się skończy? Ekspert odpowiada, że jest światełko w tunelu, bo według prognoz Ministerstwa Finansów nasz dług mierzony w stosunku do PKB niebawem zatrzyma się, a nawet zacznie spadać.
Nie wiem, jak Państwo /Czytelnicy/, ale ja niczego od nikogo NIE POŻYCZAŁAM!!! A moje dziecko – tym bardziej.