Tata Łukaszka z trudem wstał od świątecznego stołu i poluzował uciskające brzuch spodnie.
– Jak już wstałeś, to idź wynieś śmieci – poprosiła mama Łukaszka znużonym od jedzenia głosem.
Tata Łukaszka z trudem wstał od świątecznego stołu i poluzował uciskające brzuch spodnie.
– Jak już wstałeś, to idź wynieś śmieci – poprosiła mama Łukaszka znużonym od jedzenia głosem.
– Cz! – prychnął zirytowany tata Łukaszka, ale posłusznie wziął siatkę ze śmieciami i poczłapał do windy. Zjechał na dół, wyszedł przed blok i pomaszerował w kierunku śmietnika.
Kubły stały pod niewielką wiatą, obudowaną siatką z drzwiczkami zamykanymi na klucz. Ku jego zaskoczeniu drzwiczki były otwarte.
– Złodzieje! – pomyślał tata Łukaszka, ale zaraz przez umysł przemknęły mu dwie myśli. Po pierwsze, kto kradłby śmieci, po drugie, ten ktoś musiał mieć klucz. Koło śmietnika stał jakiś długi, drewniany trzonek.
– Grabie ktoś wywalił? – wzruszył ramionami tata Łukaszka, po czym wstawił ów tajemniczy przedmiot pod wiatę i wszedł do wewnątrz. Wszedł i zamarł. W kubłach grzebała odziana w habit zakonny Śmierć.
– A, to ty, Hiobowski – powiedziała Śmierć odwracając kościotrupią twarz. – Świętujemy, co?
– Świętujemy – odparł rozpaczliwie hardo
tata Łukaszka. – Widzę, kryzys, skoro Śmierć po śmietnikach…
– Milcz, ty durniu, to nie tak! Ja szukam gazety! Drzwi był otwarte, więc skorzystałam z okazji. A tak a propos, jaki dziś dzień?
– Boże Narodzenie…
– Coś takiego! – Śmierć wyciągnęła jakiś papier i zaczęła się triumfująco śmiać. – Boże Narodzenie! To wczoraj powinna być wigilia Bożego Narodzenia, tak?
– Tak…
– A ja słyszałam rozmowę dwóch nastolatek, jak umawiały się na spotkanie w internecie. Wiesz kiedy? Po karpiu. One tego dnia "miały karpia". Nic więcej. Dzień karpia! – Śmierć znów zaczęła się hałaśliwie śmiać.
Tata Łukaszka oblizał spierzchnięte wargi i rzekł:
– Dwójka dzieciaków to nie jest…
– …odpowiednia próbka, wiem. Dobrze, bardzo dobrze. Ale… – Śmierć rozprostowała papier. – Tego szukałam. Otóż zaledwie jedna czwarta Polaków wierzy w Boże Narodzenie. Dla reszty to jest dzień karpia czy cholera wie czego, na pewno nie narodzin tego, który pokonał śmierć… No i powiedz mi, co to za zwycięstwo, o którym nikt nie słyszał!
Tata Łukaszka z kamienną twarzą przeczekał mowy atak śmiechu. Wyrzucił siatkę do kubła i oświadczył:
– Zwycięstwo to zwycięstwo. Liczy się wynik. Przegrani zazwyczaj próbują się jakoś pocieszać…
Po czym wyszedł spod wiaty, zamknął drzwiczki na klucz i powędrował w stronę bloku. Gdy doszedł do drzwi uderzyły go trzy myśli. Pierwsza, że zamknął Śmierć w śmietniku. Druga, że jest chyba jedynym człowiekiem w historii, który dokonał czegoś takiego. I trzecia, że zapewne gorzko tego pożałuje.
Wrócił szybkim truchtem.
Śmierć stała już obok śmietnika. Drzwiczki nadal był zamknięte.
– Jak widzisz, poradziłam sobie – burknęła Śmierć. – Ale dobrze, że wróciłeś. Będzie ci to policzone, jak będziesz umierał.
– Dzięki – odparł gorzko tata Łukaszka i zawrócił w stronę bloku.
– Zaraz, moment, tu gdzieś stała moja kosa. Ej, Hiobowski, nie widziałeś jej?! Moja kosa!!
Tata Łukaszka przyspieszył kroku.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!