Korupcja to coś czego NIENAWIDZE. Niezależnie od skali i rozmachu, czy to u „pani w dziekanacie”, u lekarza, przy przetargu, w biznesie czy polityce niszczy państwo i jego obywateli. Niszczy gospodarkę i te zręby wolnego rynku, które jeszcze istnieją. Odkąd interesuje się polityką zawsze sprawdzam, co partie mają w tej kwestii do powiedzenia czy zaoferowania w swoim programie, co zrobiły (lub nie zrobiły) jeśli miały okazję. Dlatego bardzo zbulwersowało mnie dzisiejsze doniesienie prasowe w „Rz”: „Sąd pyta o tarczę” [1]. Przypomnijmy sobie rok 2007. Donald Tusk tuż przed wyborami osobiście podpisał deklarację zobowiązań [2] wśród których punkt 10 brzmiał: Podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją. Sama deklaracja to jest temat na oddzielny wpis. Samo podjęcie tego tematu przez główne media […]
Korupcja to coś czego NIENAWIDZE. Niezależnie od skali i rozmachu, czy to u „pani w dziekanacie”, u lekarza, przy przetargu, w biznesie czy polityce niszczy państwo i jego obywateli. Niszczy gospodarkę i te zręby wolnego rynku, które jeszcze istnieją. Odkąd interesuje się polityką zawsze sprawdzam, co partie mają w tej kwestii do powiedzenia czy zaoferowania w swoim programie, co zrobiły (lub nie zrobiły) jeśli miały okazję. Dlatego bardzo zbulwersowało mnie dzisiejsze doniesienie prasowe w „Rz”: „Sąd pyta o tarczę” [1].
Przypomnijmy sobie rok 2007. Donald Tusk tuż przed wyborami osobiście podpisał deklarację zobowiązań [2] wśród których punkt 10 brzmiał:
Podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją.
Sama deklaracja to jest temat na oddzielny wpis. Samo podjęcie tego tematu przez główne media powinno skutkować druzgocącymi dla poparcia partii Tuska konsekwencjami. Tym nie mniej w tej chwili chciałbym zwrócić uwagę na ten punkt związany z korupcją. Propaganda Tuska wymyśliła ten punkt żeby spróbować podgryźć pole walki z korupcją, na której bezkonkurencyjny wśród innych partii był rządzący wówczas PIS. Jak przypuszczam, Tusk chciał zasugerować opinii publicznej, że PIS (za którego rządów powstało min.: Centralne Biuro Antykorupcyjne) nie walczyło realnie z korupcją, a dopiero on do tego doprowadzi. Objawić to się miało w koncepcji tzw. tarczy antykorupcyjnej [3]. Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że słowa wyrzuconego bezprawnie przez Tuska (za próbę przeciwdziałania aferze hazardowej w szeregach rządu i PO) szefa CBA Mariusza Kamińskiego, iż tarcza antykorupcyjna to tylko puste hasło były prawdziwe. Po raz kolejny opinia publiczna została przez premiera Tuska wprowadzona z premedytacją w błąd, po prostu została okłamana. Można by humorystycznie (gdyby nie to, że ogólnie jest to smutne) skonstatować, że tarcza antykorupcyjna zaistniała w Polsce tak jak tarcza antyrakietowa (również dzięki „operatywności” rządu Tuska), a rzeczywista walka z korupcją w wykonaniu Tuska jest rzeczywista jak powołujący ją dokument prawny. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie czy rząd Tuska do upadłego, wbrew sądowi będzie chciał sprawę zatuszować klauzulą tajności. Tym nie mniej dodając do tego wszystkie korupcyjne kwestie w jakie uwikłana była ta władza od 2007 r. czy to poprzez prokuratorskie postępowania wobec jej członków, przez niezbadane doniesienia medialne po brutalne ukręcenia sprawom łbów jak choćby w komisji śledczej hazardowej ewidentnie widać że Platformie Obywatelskiej nigdy nie zależało na rzeczywistej walce z korupcją. A bez tego nasz kraj nigdy nie wejdzie na ścieżkę modernizacji i szybkiego rozwoju gospodarczego. Warto o tym pamiętać.
***
Chciałbym jeszcze tak trochę ad rem poruszyć kwestię Prokuratury Generalnej, której rozdzielenie od funkcji ministra sprawiedliwości rząd PO-PSL przypisuje sobie jako wielki sukces. Nie twierdzę, że sama idea jest zła, jest to pewien eksperyment na próbę. Prokuratura pod wpływem i nadzorem polityki może działać nie do końca prawidłowo, z tym się zgadzam i to w przeszłości się wielokrotnie zdarzało (zwłaszcza za rządów SLD – np.: kwestia zabójstwa Papały i wypuszczenie Mazura, sprawa zabójstwa i porwania Olewnika, zatrzymanie szefa Orlenu, szefów Stoczni Gdynia, prowokacje wobec Artura Balazsa). Jednakże według mnie katastrofa smoleńska dość szybko objawiła braki nowego systemu. Andrzej Seremet sprawia wrażenie przestraszonego sytuacją jaka na niego spadła (w przeszłości był sędzią), ale to według mnie solidny i uczciwy urzędnik (na pewno lepszy od jedynego kontrkandydata PRL-owskiego prokuratora oskarżonego o tortury wobec przesłuchiwanych Edwarda Zalewskiego; spośród których śp. prezydent Lecha Kaczyński został zmuszony dokonać wyboru). W przypadku katastrofy smoleńskiej, sprawy de facto międzynarodowej, kluczową rolę odgrywają jednak czynniki i kontakty państwowe (rządowe) i sam prokurator generalny nie wiele może wskórać. Rząd Tuska z kolei lubi używać wygodnej wymówki, że w razie czego to on w zasadzie niewiele może bo prokuratura jest niezależna. Ten przypadek „bezbronności i imposibilizmu” rządowego może zresztą dość szybko zostać przeniesiony na grunt wewnętrzny, co byłoby już zjawiskiem wielce niebezpiecznym. Kolejne zagrożenie nowego systemu to monopolizacja i korporacjonizm aparatu ścigania. Jedno i drugie jest bardzo niekorzystne. Nie twierdzę, że od razu musi się to objawić taką patologią jak we Włoszech (gdzie mamy do czynienia z nowym, niekontrolowanym filarem władzy, całkowitym złamaniem zasady Monteskiusza – proszę tylko nie stwierdzać, że chcę wybielać Berlusconiego, bo on akurat to sobie zasłużył na to co teraz ma), na straży mogłoby stać np.: CBA. Tym nie mniej wskazane przez mnie problemy sprawiają, że negatywnie oceniam rezygnację/wycofanie się przez rząd z prowadzenia polityki karnej. Niech ten system działa do nowych wyborów, ale potem sprawa powinna wrócić i być na nowo przedyskutowana. Moja propozycja: przywróćmy ministrowi sprawiedliwości funkcję prokuratora generalnego(a za tym zwiększmy budżet tego ministerstwa) i powołajmy urząd niezależnego prokuratora obywatelskiego. Niech będzie powoływany tak jak dziś przez prezydenta (ja bym rozważył nawet bezpośrednie wybory), niech ma wszystkie kompetencje do wszczynania śledztw. Finansowany niech będzie w części z budżetu, a w pozostałej części ze zbiórek, wpłat instytucji pozarządowych, pożytku publicznego itp. W końcu to od nas samych, nacisku opinii medialnej, publicznej będzie zależało jak działa i kogo oskarża czy ściga. Rząd realizowałby swoją politykę, ale nie byłby panem sytuacji, jakby pojawiły się podejrzenia, że jakieś śledztwo jest ręcznie sterowane na polityczne zamówienie lub zamiatane pod dywan do gry wkraczałby ów niezależny prokurator obywatelski. Liczę na dyskusję w tej kwestii także tu w internecie i na blogach.
[1] http://www.rp.pl/artykul/11,618345.html
[2] http://www.platforma.org/pl/aktualnosci/newsy/art108.html
"Ktos mnie okreslil jako MWzWM tylko "po drugiej stronie barykady", to nie jest prawda, jestem jak: przeciwienstwo, odwrócenie ideowo-mentalne MWzWM"