Poruszony z racji setnej rocznicy rozpoczęcia obrad nad traktatem wersalskim temat skutków I wojny światowej nastręcza okazji do uwag dotyczących udziału Polski w tym akcie. Dostarcza też jeszcze jednej refleksji w odniesieniu do polskiej specjalności – wygrywania wojen i przegrywania pokoju. Dotyczyło to naszych wieloletnich wojen ze Szwecją i Rosją, mimo wielu świetnych zwycięstw w bitwach, a nawet w całych wojnach nie zawarliśmy z tymi krajami ani jednego pokoju pozwalającego na wieloletnie zapewnienie bezpieczeństwa naszemu krajowi. Nie wykorzystaliśmy okazji „dymitriady” do skutecznego osłabienia Moskwy chociażby przez przywrócenie niezależności Nowogrodu, a za carskie ambicje Zygmunta III Wazy zapłaciliśmy niepomiernie wysoką cenę. I działo się to mimo potężnego sprzeciwu polskiego społeczeństwa i potęgi sejmu, który mógł wymusić na królu odpowiednie rozegranie polityki […]
Poruszony z racji setnej rocznicy rozpoczęcia obrad nad traktatem wersalskim temat skutków I wojny światowej nastręcza okazji do uwag dotyczących udziału Polski w tym akcie.
Dostarcza też jeszcze jednej refleksji w odniesieniu do polskiej specjalności – wygrywania wojen i przegrywania pokoju.
Dotyczyło to naszych wieloletnich wojen ze Szwecją i Rosją, mimo wielu świetnych zwycięstw w bitwach, a nawet w całych wojnach nie zawarliśmy z tymi krajami ani jednego pokoju pozwalającego na wieloletnie zapewnienie bezpieczeństwa naszemu krajowi.
Nie wykorzystaliśmy okazji „dymitriady” do skutecznego osłabienia Moskwy chociażby przez przywrócenie niezależności Nowogrodu, a za carskie ambicje Zygmunta III Wazy zapłaciliśmy niepomiernie wysoką cenę.
I działo się to mimo potężnego sprzeciwu polskiego społeczeństwa i potęgi sejmu, który mógł wymusić na królu odpowiednie rozegranie polityki wschodniej.
Najzabawniejsze jest to, że traktat polanowski obowiązuje do dnia dzisiejszego gdyż był „wieczystym”.
Podobnie z Turcją, najświetniejsze zwycięstwo chocimskie Sobieskiego dało mu w efekcie tron polski, ale nie doprowadziło do odzyskania Kamieńca Podolskiego z powodu, którego przeżywaliśmy żałobę narodową.
Jedynym sukcesem Polski przy stole obrad pokojowych był pokój karłowicki, w którym mimo mizernego naszego udziału w wojnie odzyskaliśmy po prawie trzydziestu latach Kamieniec i Podole i był to sukces największego wroga Polski na naszym tronie Augusta Mocnego, a nie bohatera spod Wiednia.
Dla kontrastu można przytoczyć, że niezbyt chwalebne zwycięstwo moskiewskie w wojnie z Polską zakończone rzezią niewinnych mieszkańców Pragi dało Rosji w efekcie zabór Polski.
W najnowszej historii nie rzadko uznaje się za wielki sukces przyznanie przez traktat wersalski Polsce niepodległości i określenia jej zachodnich granic.
Po pierwsze ta „wersalska” niepodległość była wyraźnie gorszej kategorii z narzuconym, godzącym w suwerenność traktatem mniejszościowym, a po drugie większość zachodnich granic została zdobyta zbrojnie przez Polskę, a zdradziecki zabór Zaolzia przez Czechów zatwierdzony przez naszych sprzymierzeńców.
Już całkowitą kpiną z Polski było przyznanie „dostępu do morza” w Pucku, mimo że odwieczny polski port w Gdańsku został zagrabiony przez Prusy dopiero w trzecim rozbiorze wbrew woli samych gdańszczan.
Nawet Litwie, krajowi niespełna dwumilionowemu przyznano niemiecki Memel, chociaż do Litwy nigdy nie należał, a dwudziestoparo milionowy naród polski został pozbawiony swojego portu, co natychmiast odbiło się negatywnym skutkiem w czasie wojny z bolszewikami prowadzonej między innymi w interesie aliantów z Francją na czele.
Przeciwnicy Piłsudskiego uznali, że walka jego Legionów po stronie państw centralnych spowodowała złe potraktowanie Polski ze strony aliantów.
Nic bardziej mylnego, przede wszystkim nie było żadnych „legionów” Piłsudskiego, który w 1914 stworzył zalążek wojska polskiego podporządkowanego polskiemu rządowi narodowemu, który sam wymyślił na wzór powstania styczniowego.
Wbrew pozytywistycznej opinii jego rówieśników był zagorzałym admiratorem tego powstania i usiłował naśladować zarówno idee jak i formy działań zastosowanych w tym powstaniu.
Fakt, że polskie siły zbrojne mogły zaistnieć wyłącznie w zaborze austriackim okazał się znakomitym pociągnięciem politycznym, bowiem Francuzi przerażeni wizją milionowej armii polskiej na froncie wschodnim pośpieszyli z uznaniem polskiego komitetu narodowego i podjęli się organizacji armii polskiej we Francji i to wbrew zobowiązaniom wobec Rosji.
Byliśmy zatem pełnoprawnym sojusznikiem posiadającym własną armię wchodzącą w skład wojsk alianckich, a przecież niepodległość otrzymały kraje, które nie kiwnęły palcem w walce o jej uzyskanie. Najlepszym przykładem kraje bałtyckie i Finlandia, a Czesi mieli swoich wojaków na Syberii zajętych głównie pilnowaniem zagrabionego carskiego złota w dość znacznej ilości przeszło 400 ton.
Największą klęską Wersalu był brak jakiejkolwiek twórczej koncepcji ułożenia stosunków w powojennej Europie zapewniającej pokój na długie lata.
Obciąża to szczególnie Francję, która poniosła największy ciężar wojny.
Podstawowym zadaniem było pozbawienie Niemiec agresywnego charakteru, który nadawała im hegemonia Prus. Pruskie cesarstwo w Niemczech miało w chwili zakończenia wojny niespełna pół wieku egzystencji, nie wygasły jeszcze tendencje do uwolnienia się od zaboru pruskiego, szczególnie w katolickiej Bawarii.
Ale zagorzałemu antykatolikowi Clemenceau nie przyszło do głowy, że można katolickiemu krajowi zaoferować niezależność.
Cala polityka francuska była oparta na schemacie przygotowanym przed wojną, a polegającym na ograniczeniu się do obrony przed niemiecką inwazją i powierzenie zadań ofensywnych Rosji.
Z takim nastawieniem Francuzów – Polska, która nieoczekiwanie znalazła się na miejscu przeznaczonym dla Rosji, była darem dość kłopotliwym.
Spełniła swoją rolę odmawiając Niemcom stworzenia armii przeciwrosyjskiej i powinna była spełnić następne zadanie – odzyskania Rosji, jako francuskiego sojusznika przez udzielenie pomocy „białym Rosjanom”.
Polska tego zadania nie mogła się podjąć gdyż to oznaczało likwidację niezawisłego państwa polskiego, była zatem traktowana przez Francję jako tymczasowy sojusznik do czasu spodziewanego odzyskania Rosji.
Nie otrzymaliśmy spodziewanego wsparcia Francji ani w sprawie Śląska, ani pełnego odzyskania Wielkopolski, ani Warmii i Mazur, a przede wszystkim w sprawie Gdańska.
We wszystkich tych sprawach, w których Francuzi nas wsparli kierowali się swoim własnym interesem, zresztą bardzo wąsko ujętym, nie zdobyli się bowiem na żadną koncepcję trwałego układu europejskiego, a szczególnie nie umieli właściwie ustosunkować się do konsekwencji wojennych w postaci bolszewizmu i nieuchronności narastania niemieckiego rewanżyzmu.
Polskę traktowali jako „mały departament przeniesiony z nad Sekwany nad Wisłę”.
Żądali od Polski odzyskania dla Francji Rosji, a w zamian Polska powinna była oddać jej Kresy ze Lwowem i Wilnem i przyjąć rosyjskie gwarancje istnienia jako państwo stanowiące rosyjską forpocztę przeciwko Niemcom.
Traktat wersalski operował hasłem ograniczenia liczebności Niemców w Polsce, był to między innymi argument przeciwko przyznaniu Polsce całego Górnego Śląska, Gdańska i Mazur, bo to groziło ponad milionową masą Niemców.
Tylko że Czechom oddano Sudety z czteromilionową ludnością niemiecką i to nie stanowiło zagrożenia dla kraju z ludnością o połowę mniejszą niż Polska, nie mówiąc już o tym, że Czesi we własnym kraju stanowili mniejszość.
Podobnie było z Rumunią i serbską Jugosławią, w tych krajach wielki udział innych narodowości nie budził zastrzeżeń, tylko w Polsce, mimo że właśnie Polska miała historyczne osiągnięcia w tworzeniu państwa wielonarodowego.
Co było przyczyną tak negatywnego stosunku do Polski ze strony decydentów wersalskich?
Ze strony Anglików niewątpliwie chęć ratowania Niemiec, jako przeciwwagi dla hegemonii francuskiej na kontynencie europejskim. Te uprzedzenia sięgały jeszcze do czasów napoleońskich, do tego dochodziła jeszcze niechęć do kraju katolickiego, wykorzystano przy tym rzekomy antysemityzm Polaków, czego jaskrawym dowodem był udział w polskiej delegacji endeka Dmowskiego. Zostało to rozdmuchane do wielkiego problemu i nie pomogło nawet przyznanie przez Piłsudskiego prawie milionowej masie Litwaków polskiego obywatelstwa.
Nota bene bez sensu, bo należało jedynie obiecać pod określonymi warunkami, a ogólnie to wystąpienia naszej delegacji przygotowane znakomicie merytorycznie nie miały żadnego znaczenia na tym targowisku, gdzie w wielu sprawach decydowały zakulisowe kombinacje i zwykle przekupstwa, a do tego poziomu nasi delegaci nie chcieli się zniżyć.
Generalnie uznano jednak, że Polska nie bardzo pasuje do lewoskrętnej Europy, jaką szykowano już wówczas, a jaką realizuje się zawzięcie obecnie.
W sumie traktat wersalski należy traktować jako otwarcie puszki Pandory /z Pandorą jakby powiedział to klasyk/ od niego bowiem zaczęły się wszystkie nieszczęścia Europy i świata, a ich skutki przeżywamy do dziś.
Używany często fałszywy argument, że Wersal dał nam niepodległe państwo jest sprzeczny ze stanem faktycznym, gdyż w 1919 roku już mieliśmy własne suwerenne państwo zdobyte naszym wysiłkiem zbrojnym i nie potrzebowało ono obcych decyzji a jedynie należnego uznania istniejącego stanu.
Polska mimo uczestnictwa w zwycięskiej koalicji nie wygrała wówczas pokoju jej usytuowanie było zapowiedzią nieszczęść II wojny światowej, ale był to tylko przedsmak tego, co zwycięska Polska doznała po tej wojnie, mimo że była inspiracją dla stworzenia koalicji /natchnieniem świata jak powiedział Roosevelt/ i jako jedyna wytrwała w wierności sojuszniczej od pierwszego do ostatniego dnia wojny.
Takiej klęski nie poniósł żaden zwycięski kraj w historii ludzkości.
Zamykanie tych uwag morałem w stylu „pilnowania własnego interesu”, a nie zbawiania ludzkości nie ma sensu, należy jednak gromadzić siły i bronić naszej rodzimej kultury.
Jeden komentarz