BIZNES
Like

Andrzej Zybertowicz czyli wolność słowa

12/02/2018
1585 Wyświetlenia
0 Komentarze
38 minut czytania
Andrzej Zybertowicz czyli wolność słowa

„Wolność słowa” to abstrakcyjne pojęcie istniejące tylko po to, by Izrael mógł innym zarzucać jej łamanie.

0


Wywiad Agatona Kozińskiego (9 luty 2018) z prezydenckim doradcą prof. Andrzejem Zybertowiczem poruszył szereg opiniotwórczych osób na całym świecie.

 

Powodem są te oto słowa:

 

Z drugiej strony pamięć o żołnierzach wyklętych, Józefie Piłsudskim, rządzie londyńskim komuniści też próbowali zatrzeć – ale im się nie udało. Tymczasem w kwestii Żydów okazali się skuteczni.

 

Nie wykluczam, że wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy jest poczucie winy.

 

 

Kogo?

 

Polaków wobec Żydów – choćby związane z wydarzeniami z marca 1968 r. Gdzieś w podświadomości to poczucie winy pozostało – dlatego w rodzinach pielęgnowana była pamięć o Powstaniu Warszawskim i Żołnierzach Wyklętych, ale o pamięć o Żydach nie dbano. Ale jeśli podejmujemy interpretacje z obszaru psychologii społecznej, to trzeba spytać także, skąd się bierze antypolonizm w Izraelu.

 

 

Jak Pan to rozumie?

 

Z poczucia wstydu.

 

 

Za co?

 

 

Za bierność w czasie Holokaustu. Niektórzy tłumaczą, że brutalne rozprawianie się z Palestyńczykami, czy Hezbollahem to także forma odreagowywania. Powtarzanie samym sobie: już nigdy nie pójdziemy jak owce na rzeź. Holokaust poza wszystkim to również potworne upokorzenie – że nie walczyli, nie stawili oporu.

.

http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiady/a/prof-andrzej-zybertowicz-antypolonizm-w-izraelu-bierze-sie-z-poczucia-wstydu-za-biernosc-zydow-w-czasie-holokaustu-to-forma,12920030/2/

 

 

Eli Barbur:

 

TELAWIW OnLine: Doradca PAD Zybertowicz wypowiedział się głupio, kłamliwie i obraźliwie wobec Izraela i Żydów w diasporach. Z racji pełnionych funkcji trudno traktować go jako prywatnego człowieka – dlatego zgadzam się całkowicie z opinią prorządowej gazety izraelskiej „Israel Hayom”, że pogłębił się wskutek tego jeszcze bardziej kryzys polsko-izraelski.
.

http://telawiwonline.com/efekt-zybertowicz/

 

 

Wypowiedzi podobne w tonie obiegły zachodnie media.

 

Warto więc przypomnieć słowa, jakie 6 lat temu padły z ust izraelskiego historyka i dziennikarza Toma Segev’a:

 

 

7 milion– Co znaczy po hebrajsku słowo „sabon”?

 

– Mydło. Słowem tym po II wojnie światowej w Palestynie, a później w Izraelu, nazywano ocalałych z Holocaustu.

 

– Kto ich tak nazywał? Arabowie?

 

– Nie, inni Żydzi. Ci, którzy wojnę spędzili na Bliskim Wschodzie. Trudno dziś znaleźć słowa, które mogłyby w odpowiedni sposób nazwać to, w jaki haniebny sposób byli traktowani ocalali z Holocaustu w Izraelu po wojnie.

 

– Co miał na myśli sabra – Żyd urodzony w Palestynie – gdy mówił do byłego więźnia Auschwitz: „Mydło”?

 

– Chciał w ten sposób okazać mu swoją pogardę. Swoją wyższość i wstyd, jaki odczuwał, gdy patrzył na tego człowieka. Dostrzegał w nim cechy, które widział również w sobie, ale które starał się przezwyciężyć i których nienawidził. Żydzi z europejskiej diaspory byli według niego Żydami słabymi. O mentalności ofiary. Dlatego dali się wymordować Niemcom, w drodze do komór gazowych byli potulni jak jagnięta prowadzone na rzeź. Dla syjonistów, którzy tworzyli w Palestynie nowego żydowskiego człowieka – odważnego Żyda wojownika, podobna postawa była czymś godnym pożałowania.

 

(…)

 

– Tu chodziło o wykreowany przez sabrów własny wizerunek: gdybyśmy to my byli na waszym miejscu, do Holocaustu by nie doszło. My byśmy się nie dali. Powtarzanie podobnych niedorzeczności miało nie tylko upokorzyć ocalałych, ale przede wszystkim dowartościowywać sabrów. Często mieli oni wręcz żal do ocalałych, że przetrwali. Przecież niemal wszyscy bojownicy z getta warszawskiego zapłacili życiem za swój bezprecedensowy akt oporu. Oni zginęli, ale pozostawili nam legendę o żydowskim heroizmie.

 

(…)

 

– Syjonistyczny przywódca, założyciel i pierwszy premier państwa Izrael Dawid Ben Gurion powiedział kiedyś, że ci, którzy ocaleli, przetrwali kosztem innych. Z definicji są więc złymi ludźmi.

 

– Szokujące.

 

– Pisząc swoją książkę „Siódmy milion” także byłem zszokowany. Gdy po raz pierwszy słyszałem o podobnym nastawieniu od ocalałych – którzy dziś w Izraelu mają status świętych – myślałem, że to był zupełny margines. Im bardziej jednak zagłębiałem się w materiał źródłowy, tym mocniej przekonywałem się, że poglądy takie były niezwykle rozpowszechnione. Niemal każdego, który przyjechał do Palestyny, spotkały upokorzenia.

 

(…)

 

– Aby żyć w Palestynie obok sabrów, ocaleli z Holocaustu musieli milczeć. (…) Bycie ocalałym stało się czymś wstydliwym. Pod koniec lat 40. i w latach 50. w Izraelu mówiono tylko o dwóch kwestiach związanych z zagładą – żydowskim heroizmie (powstaniu w getcie i partyzantach) oraz o żydowskich kolaborantach, kapo, policjantach z gett czy Judenratach. (…)

O losie wymordowanych w obozach i w czasie masowych egzekucji większości po prostu nie mówiono.

 

(…)

 

– Często spotykałem się w Izraelu z opinią, że gdyby ten kraj powstał przed wojną, do Holokaustu by nie doszło.

 

– Tak, to jest w kółko powtarzane. Pamięta pan pewnie, jak izraelskie myśliwce przeleciały nad Auschwitz, a odwiedzający były obóz Ehud Barak powiedział: „Niestety, przybyliśmy za późno”. To pogląd dziecinny i demagogiczny. Wehrmacht to nie była armia Egiptu, Jordanii czy Syrii. Połączonym siłom Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Związku Sowieckiego i tuzina innych państw jego pokonanie zajęło kilka lat. Abstrahując już od tego, jak niby Izrael miałby wojować z odległą III Rzeszą, jego szanse na zwycięstwo i uratowanie Żydów z Europy byłyby równe zeru.

 

– Mógłby jednak przyjąć Żydów do siebie.

 

– Sześć milionów? Do dziś do Izraela nie przyjechało tylu Żydów, choć państwo to istnieje od 64 lat. Nawet gdyby Izrael powstał w 1938 czy 1939, kraj zamieszkały przez kilkaset tysięcy Żydów nie byłby w stanie sprowadzić i zaabsorbować kilku milionów nowych przybyszów. To było niewykonalne.

 

(…)

 

– W latach 60., gdy w Jerozolimie rozpoczął się proces Adolfa Eichmanna. Nagle Holocaust stał się tematem numer jeden. (…) To był raptowny i całkowity przełom. Proces Eichmanna był terapią dla całego społeczeństwa. Od tego momentu Holocaust stał się centralnym punktem izraelskiej tożsamości.

  

(…)

  

– To kolejna sprzeczność ideologii syjonistycznej. Cały czas słyszymy, że Izrael jest jedynym państwem na świecie, które przy pomocy swojej armii może zagwarantować Żydom bezpieczeństwo – to, że nie będzie drugiego Holocaustu. A jednocześnie ci sami ludzie mówią, że Iran pracuje nad bronią atomową, aby zmieść Izrael z powierzchni ziemi i zamordować jego mieszkańców.

 

– Jak pan wie, ambasady państw europejskich w Tel Avivie przeżywają prawdziwe oblężenie. Na czele z ambasadą Polski. Izraelczycy, którzy mają jakiekolwiek europejski korzenie na gwałt występują o obywatelstwo tych państw i wyrabiają sobie ich paszporty. Oficjalnie po to, żeby studiować i podróżować swobodnie po świecie. Ale każdy wie, że ma to być polisa ubezpieczeniowa. Jakby Izrael zaczął się walić, będzie dokąd uciekać. To stare żydowskie przekonanie: im więcej  masz paszportów, tym jesteś bezpieczniejszy.

 

(…)

 

Oficjalna propaganda głosi, że Izrael jest azylem i schronieniem dla wszystkich Żydów. Że świat pełen jest antysemitów i tylko w Izraelu Żydzi mogą być bezpieczni. Ale ludzie wiedzą swoje. Widzą przecież, w jakim regionie kraj ten się znajduje. Widzą, że w Ameryce czy Europie można żyć bezpieczniej niż na Bliskim Wschodzie.

 

 

(„Uważam Rze. Historia” nr 2, maj 2012, str. 48 i n.)

 

 

 

 

Dr Norman G. Finkelstein również wygłasza antysemickie poglądy. Oto wywiad, jakiego udzielił polskiemu dziennikarzowi Janowi M. Fijorowi w 2000 roku.

 

 

przedsiebiorstwo_holokaust1– Panie profesorze, jakie związki łączą Pana z Polską?

– Moi przodkowie byli polskimi Żydami, w Polsce urodzili się moi rodzice, mieszkali w Warszawie, ich ostatnim miejscem zamieszkania do 1943 roku, czyli do czasu przymusowego przeniesienia do getta, był ich własny dom przy ulicy Miłej, pod dziewiętnastym. Moja mama była absolwentką wydziału matematycznego Uniwersytetu Warszawskiego, ojciec zajmował się interesami. Posiadali w Polsce jakieś sklepy, manufakturę, nieruchomości… W czasie wojny wszystko to stracili. Holokaust przeżyli, lecz z Polski wyemigrowali, ja już urodziłem się w Stanach Zjednoczonych… Nigdy jeszcze w Polsce nie byłem.

 

– Czy Pan, Pańska rodzina, rościcie sobie pretensje do majątku pozostawionego w Polsce?

 

– Absolutnie nie…

 

– Dlaczego? Przecież to był wasz legalny majątek, Pan byłby jego spadkobiercą… Nieruchomość w centrum Warszawy to dzisiaj duże pieniądze.

 

– Takie roszczenia nie mają sensu. Większość majątku należącego niegdyś do mojej rodziny uległa w czasie wojny zniszczeniu. Wprawdzie po wojnie został on częściowo odtworzony, lecz myśmy w tej restauracji nie brali udziału. Trudno więc ocenić nasz rzeczywisty w nim udział. Nie płaciliśmy podatków, nie konserwowaliśmy tego majątku… Sprawa uległa przedawnieniu…

 

– To jest słaby argument. Władza ludowa wam majątek skonfiskowała, więc o zaległościach podatkowych nie ma mowy. Co prawda zaraz po upaństwowieniu, po konfiskacie majątku, należało decyzje komunistów zaskarżyć w sądzie, ale nawet gdybyście polski rząd wzięli do sądu, to i tak własność nie zostałaby wam przywrócona… W takiej sytuacji trudno mówić także o przedawnieniu. Moim zdaniem, nawet średnio zdolny adwokat jest w stanie udowodnić pańskie prawo do roszczeń majątkowych wobec władz Polski…

 

– Ale ja tego nie chcę. Nie tylko ja, znakomita większość ofiar holokaustu nie zamierza ani doprowadzać Polski do gospodarczej ruiny, ani tym bardziej pozbawiać polskie dzieci przedszkoli, szkół czy parków. Bo do tego sprowadziłaby się restytucja naszego mienia.

– Skoro tak, na jakiej podstawie Światowy Kongres Żydowski (WJC) skierował w początkach grudnia do sądu w Nowym Jorku pozew przeciwko państwu polskiemu o odszkodowanie za majątek utracony przez Żydów, ofiary holokaustu w Polsce?

 

– Takiej podstawy nie ma. Nikt im nie dał prawa do reprezentowania ofiar holokaustu. Jeśli ja nie chcę się o ten majątek upominać, to tym bardziej nie chcę, aby robił to ktoś rzekomo w moim imieniu.

 

– Czy WJC działa z upoważnienia ofiar holokaustu?

 

– Skądże! To jest czysta uzurpacja! Hucpa! Gdyby Kongres reprezentował ofiary holokaustu, odzyskane mienie czy odszkodowania zostałyby przekazane właśnie im. Tymczasem wiadomo, że do ofiar holokaustu dociera zaledwie ułamek tego, co Kongres Żydowski dotychczas uzyskał.

 

odszkodowania-za-holo– Kilka dni temu prasa doniosła jednak, że sąd federalny w Nowym Jorku zatwierdził sposób wypłaty odszkodowań dla tych wszystkich, którzy ucierpieli z powodu przymusowej pracy w niemieckich fabrykach, będących własnością Szwajcarów, lub zostali oszukani przez szwajcarskich bankierów. Wynika z niego, że gros funduszy z odszkodowań przekazanych zostanie jednak ofiarom holokaustu…

 

– To nieprawda! Posiadam dokumenty świadczące o tym, że do ofiar holokaustu dotrze, w najlepszym razie, może 3 do 5 proc. z wymuszonych na Szwajcarach, prawie 1,5 mld dol. Ponadto pieniądze te wypłaca się w takim tempie, że wielu ich adresatów do wypłaty nie dożyje. Przecież to są w większości ludzie w podeszłym wieku.

 

– A pozostałe 95 proc., co się stanie z resztą pieniędzy?

– Znajdą się na dziwnych kontach dziwnych fundacji, czyli praktycznie w kieszeniach aktywistów Kongresu Żydowskiego. Ta cała akcja odszkodowań dla Żydów to jeden wielki rabunek!

 

– Nie powie mi Pan, że ludzie tego nie wiedzą. Jeśli jest tak, jak Pan pisze w „Holocaust Industry”, to dlaczego w środowisku żydowskim nie wrze? Nie uwierzę, żeby Żydzi, naród mądry, wykształcony i tak ciężko doświadczony, godzili się tak łatwo na ten rabunek!

 

– Większość jest niezorientowana, nie wiedzą, o co toczy się gra. Inni udają, że nie wiedzą. Jeszcze innych to nie interesuje albo uważają, że nie ma po co wyważać drzwi. W końcu Niemcom się to należało, bo naziści tę wojnę rozpętali, Szwajcarzy na krzywdę żydowską nie reagowali, zaś Polacy to naród antysemitów, nie lubią Żydów, więc nie ma sensu ich żałować. Dużą rolę odgrywa żydowski szowinizm, solidarność etniczna, narodowa. W końcu to Żydzi cierpieli, nikt inny. Nam się te pieniądze należą. Jeśli więc pozostają w rękach żydowskich, o co kruszyć kopie? Zresztą gdyby nawet ktoś chciał zaprotestować, w walce ze Światowym Kongresem Żydowskim nie ma szans. Ich wspiera prasa, telewizja, życzliwa jest im administracja Clintona, bankierzy, sądy – to jest ogromna siła, która może złamać każdego. Ludzie się ich boją.

 

– Jaka była reakcja środowiska żydowskiego na Pańską książkę?

 

– Kierownictwo WJC ją zignorowało, nabrali wody w usta, wysyłając gdzieniegdzie sygnały, że to, co napisałem, to nieprawda. Starają się przylepić książce etykietkę „antyżydowskiej” albo przeznaczonej dla środowisk… antysemickich. Jednakże dla 90 proc. czytelników żydowskich książka była szokiem. Widać to choćby po listach, jakie od nich otrzymuję. Spotykam się co prawda z opiniami negatywnymi, że kalam własne gniazdo, że jestem pieniaczem, ale generalnie komentarze są mi życzliwe i przyjazne. W oczach znakomitej większości czytelników żydowskich, w tym w oczach ofiar holokaustu, książka spotkała się z uznaniem; wielu piszących do mnie Żydów prosi, abym więcej na temat holokaustu publikował.

 

– Czy dostaje Pan listy z pogróżkami?

 

– Niewiele, i co ciekawe, nie są to listy od Żydów, ich autorami są przeważnie niemieccy neonaziści.

 

– Jak się książka sprzedaje?

 

– W Europie, a szczególnie w Niemczech, dość dobrze. W Stanach Zjednoczonych jest nieco gorzej, ale sprzedaż rośnie. Na pewno nie jest to bestseller…

 

– Czy „Holocaust Industry” jest bojkotowana?

 

– Może należałoby powiedzieć: przemilczana lub zignorowana, zwłaszcza przez takie opiniotwórcze tytuły, jak „New York Times”, „Washington Post”. Trudno się jednak dziwić, skoro i one są częścią spisku, który ja nazwałem Holokaustowym biznesem („Holocaust Industry”), a który na tragedii Żydów robi dzisiaj ogromne pieniądze.

 

– Panie Profesorze, ile ofiar holokaustu żyje do dzisiaj?

– Moim zdaniem ok. 25 tysięcy, choć Kongres Żydowski twierdzi, że jest ich ponad milion. Na potrzeby „holokaustowego biznesu” sfabrykowano dokumenty dowodzące rzekomo takiej liczby, ale jest ona wyssana z palca. Dla uzasadnienia nacisków na Szwajcarię, Niemcy, a teraz Polskę, skromne „25 tysięcy” brzmiałoby śmiesznie. Aby uzasadnić grabież miliardów dolarów, potrzebne były wielkie liczby.

 

– Przed sądem trzeba to było jednak jakoś udokumentować…

 

– W tym celu przyjęto wyjątkowo „elastyczną” definicję „ofiary holokaustu”. Jest nią – według działaczy WJC – każdy Żyd, który przeżył II wojnę światową. Ofiarą holokaustu jest więc nie tylko więzień Auschwitz czy Majdanka, lecz także żydowski oficer Armii Czerwonej lub NKWD czy nawet legitymujący się żydowskim pochodzeniem – byli tacy – oficer Wehrmachtu, pod warunkiem, że przeżyli oni wojnę. Gdyby Kaganowicz dożył do naszych czasów, też byłby ofiarą holokaustu!

 

– Kto, poza działaczami Kongresu, ma kontrolę nad wydatkowaniem pieniędzy pochodzących z odszkodowań?

 

– Nikt, choć mnie się na przykład udało dotrzeć do dokumentów, do prawdziwych liczb. Opublikowałem je w Holocaust Industry…

 

– Panowie Bronfman, Singer czy Sultanik mogą się o to na pana gniewać, muszą jednak w jakiś sposób kwoty te wytłumaczyć. Pieniądze nie mogą ot, tak sobie, zniknąć…

 

– Zniknąć nie, ale można je odłożyć „na inny cel”. Utworzono przy Kongresie tzw. fundusz medyczny dla ofiar holokaustu, który ma finansować ich leczenie, pomoc medyczną w latach… 2030-2035. Komu ta rezerwa służy? Przyszłym pokoleniom ofiar holokaustu? Przecież to absurd zakładać, że w 90 lat po wojnie będą jeszcze żyły jej ofiary! Tworzy się więc fikcję, która ma uzasadnić rabunek. A przy okazji jest argument wobec tych nielicznych, którzy odważyli się Światowy Kongres Żydowski z odszkodowań rozliczyć. Dlaczego wypłacono ofiarom tak mało? Ponieważ stworzono „fundusze rezerwowe” na ich rzecz. Tymczasem tu o żadne ofiary nie chodzi. Liczą się jedynie korzyści osobiste aktywistów WJC! Tej bandzie zachłannych cyników nie zależy ani na prawdzie historycznej, ani na pomocy ofiarom, im chodzi tylko o pieniądze! Dla nich nie cofną się przed żadnym trickiem, łgarstwem czy fałszerstwem.

 

– Czy na nich nie ma jednak prawa? Czy nie można im dowieść defraudacji?

 

– To są wszystko procesy cywilne, skoro druga strona się zgodziła zapłacić, to jej problem. Strona atakująca jest grupą wyjątkowo przebiegłych ludzi, którzy wykorzystując bezprecedensową tragedię narodu, naginają prawo do własnych celów. Po swojej stronie mają skorumpowane media, najlepszych adwokatów, sądy, przekupnych polityków. To szczwane lisy. Nie udało się z nimi wygrać Szwajcarom, nie udało się Niemcom… Szwajcarzy walczyli o sprawiedliwość trzy lata, próbowali protestować, argumentować, negocjować i co? Poddali się! Wypłacili łobuzom z World Jewish Congress lekką ręką prawie 1,5 mld dol.

 

– A ile, Pana zdaniem, Żydom się należało?

 

– Co najwyżej 100-150 mln dol.!

 

– Plus odsetki za 50 lat…

 

– Nie, to już jest razem z odsetkami! Pamiętajmy, że większość wschodnioeuropejskich Żydów przed wojną to byli ludzie ubodzy. W latach 30. prawie jedna trzecia z nich nie zarabiała więcej niż 100 dol. rocznie. Wielu nie posiadało kont bankowych w krajach zamieszkania, a co dopiero w Szwajcarii. Prawie 25 proc. Żydów żyło na skraju nędzy, od głodu ratowały ich tylko amerykańskie organizacje charytatywne…

 

– A mimo to Szwajcarzy zapłacili?

 

– Co mieli robić? WJC to groźny przeciwnik, wystraszyli się.

 

– A Niemcy?

 

– Niemcy poddali się znacznie szybciej, bo już po roku wysupłali ponad 6 mld.

 

– Niemcy dopuścili się straszliwej zbrodni, ja ich nie żałuję!

 

– Ile razy można odpowiadać za to samo przestępstwo? Niemcy płacą Żydom od 1952 roku, łącznie więc wypłacili już 50 mld dol.

 

– Następna na liście Kongresu Żydowskiego jest Polska. Czy wie Pan, czego się od nas WJC domaga?

 

– Oficjalnie dowiemy się tego 14 grudnia w Nowym Jorku, podczas pierwszego przesłuchania świadków. Domyślam się jednak, że World Jewish Congress skarżyć będzie Polskę o ok. 65 mld dol.! Na tyle szacują oni wartość mienia, które po wojnie pozostało po polskich Żydach.

 

– Polski na takie odszkodowanie nie stać.

 

– Tych ludzi to nie obchodzi. Wiedzą wprawdzie, że w przypadku Polski będzie im nieco trudniej, bo biedna, ale i tak swoje dostaną…

 

– A jeśli Polacy im nie dadzą?

 

– To ich do tego przymusza!

 

– W jaki sposób?

 

– Bojkot ekonomiczny Polski i Polaków, konfiskata polskiego majątku za granicą, a zwłaszcza naciski na niektóre kraje Unii Europejskiej – głownie Anglię i Niemcy – aby nie zgadzały się na przyjęcie Polski do wspólnoty.

 

– Dlaczego wytoczono Polsce proces w Nowym Jorku?

 

– Bo tutaj łatwiej wygrać; swój sąd, swoi sędziowie, adwokaci…

 

– Kongres nie ma upoważnienia prawowitych właścicieli do występowania w ich imieniu. Poza tym, co to znaczy „własność żydowska”? Nie ma takiej własności. Nie ma też własności plemiennej! Właścicielem mógł być Rosenkrantz, Bauman, Somer, obywatele polscy, Polacy, a nie wszyscy Żydzi.

 

– To naiwność myśleć w ten sposób. Jeśli będzie trzeba, to ci złodzieje są gotowi sprowadzić do sądu Eastern District w Nowym Jorku tłumy ludzi, którzy przysięgną, że właśnie tak ma być, że upoważnili Kongres do takiego działania. Polacy to przecież znani antysemici, każdy sąd stanie po stronie rzekomych ofiar holokaustu. Konfrontacja jedynie sytuacje pogorszy.

 

– Czy zatem Polska ma zbankrutować?

 

– Absolutnie nie! Mówiłem już o tym w wywiadzie dla innej polskiej gazety. Z chwilą, gdy „banda Bronfmana” ruszy do ataku, Polacy powinni zebrać grupę kilkudziesięciu życzliwych Polsce Żydów, ofiar holokaustu, którzy podpiszą się pod całostronnicowym ogłoszeniem w „New York Times”, iż rezygnują z jakichkolwiek roszczeń majątkowych wobec Polski. Takich ludzi nie brakuje, sam pomogę w ich znalezieniu, sam się pod tym ogłoszeniem podpiszę. W Izraelu mieszka wielu polskich Żydów, duża ich część myśli tak jak ja. Jest tam prof. Izrael Szahak, dla którego prawda historyczna ma wartość większą niż pieniądze. Takich ludzi trzeba zmobilizować do walki z łotrami spod znaku WJC. Pokazanie światu, że roszczenia WJC są bezzasadne, że nawet ofiary się ich zrzekają, że Kongres żydowski jest uzurpatorem, że działa bez upoważnienia ze strony ofiar – to ich obezwładni. Innego wyjścia dla Polski nie ma. Traktowanie ich jak partnerów, rozpoczęcie dialogu będzie równoznaczne z przegraną.

.

Równocześnie Polacy muszą zacząć negocjować z polskimi gminami żydowskimi, które są spadkobierczyniami majątku znajdującego się przed wojną w rękach żydowskich instytucji religijnych. Jeśli komuś należy się odszkodowanie, to właśnie im, a nie Światowemu Kongresowi Żydów! Na tyle, na ile Polaków stać, trzeba tym gminom i ich członkom, których jest dzisiaj niewiele ponad trzy tysiące, pomóc. Tak, aby pokazać światu, że Polacy starają się zadośćuczynić cierpieniom czy stratom swoich obywateli. W miejsce 3 mln nieruchomości, o które upomina się WJC, stworzona zostanie symboliczna rekompensata. To nie jest trudne czy niemożliwe. Chciałbym, aby Polacy wiedzieli, że porządni, prawdziwi Żydzi nie chcą Polski rujnować, nie chcą mieć także nic wspólnego z grupą szantażystów i awanturników…

 

– Boję się jednak, że pośród amerykańskich Żydów ludzie, tacy jak Pan, stanowią wyjątek.

 

– Jest ich więcej niż się panu wydaje. W opublikowanej w ostatnim numerze „First Things” recenzji mojej książki wybitny historyk żydowski prof. William D. Rubinstein przestrzega przed utożsamianiem faktu lokalizacji obozów koncentracyjnych na terenie Polski, z uprawianiem przez Polaków ludobójstwa. Rubinstein przypomina, że z tego samego powodu, niższości rasowej, Niemcy mordowali zarówno Żydów, jak i Polaków. W odniesieniu zaś do zgłaszanych przez WJC roszczeń majątkowych pisze, że wprawdzie polscy komuniści konfiskowali majątek Żydom, robili to jednak nie dlatego, że byli oni Żydami, lecz dlatego, że byli kapitalistami. Z tego samego powodu konfiskowano majątek gojów – kapitalistów. Rubinstein pisze wyraźnie, iż nie widzi najmniejszego powodu, aby polski rząd miał wypłacić komukolwiek choćby jednego centa.

 

– Nie przeszkadza to nowojorskiemu radnemu, p. Dov Hikindowi, Żydowi z Brooklynu, rozgłaszać zmyślenia na temat rozboju, jakiego ofiarą stali się w Polsce Żydzi. Jak takie argumenty obalać?

 

– Trzeba się spytać p. Hikinda czy równie energicznie domagać się będzie restytucji majątku palestyńskiego w Izraelu? Jeśli domaga się, aby Polacy płacili „martwym”, to przecież tym bardziej powinien ulitować się nad losem „żywych” Palestyńczyków, których Izrael wyeksmitował z ich własnej ziemi. Pan Hikind nie może stosować innego standardu wobec Polaków, a innego wobec Żydów.

 

– Pan Hikind nie jest wyjątkiem. W tym samym mniej więcej czasie „akademik”, z uniwersytetu w Honolulu, prof. R. Rummel, stwierdził, iż Polacy są narodem „metamorderców”, że mamy na sumieniu prawie 2 mln zamordowanych w latach 1945-1949, Niemców, Żydów i Ukraińców. Co Pan na ten temat sądzi?

 

– Uważam, że to nieprawda, ale gdyby nawet tak było, to co? Niech mi prof. Rummel pokaże naród, który w sytuacjach zagrożeń, w sytuacjach ekstremalnych nie zabijał. Ilu Indian zginęło podczas kolonizacji Ameryki? Ile istnień ludzkich mają na sumieniu Brytyjczycy? Albo Francuzi? Ilu Irlandczyków zginęło z rąk Anglików, i odwrotnie? Nie oskarżajmy innych, spójrzmy na siebie. A ilu Palestyńczyków wymordowali Izraelczycy? Co się dzieje w Izraelu? Izraelscy żołnierze strzelają w oczy palestyńskim chłopcom, mordują dzieci, eksterminują naród za to tylko, że domaga się godnego traktowania. Nie zapominajmy, że to Żydzi są w Palestynie gośćmi; Palestyńczycy są u siebie…

 

– A Judea, Galilea, Jerozolima – to nie są ziemie żydowskie?

 

– Nie można dzisiaj posługiwać się geografią sprzed dwóch czy trzech tysięcy lat. Biblia nie może być traktowana jak załącznik do traktatu terytorialnego. Współczesne konflikty ekonomiczne czy polityczne muszą być rozwiązywane przy użyciu współczesnych metod czy narzędzi. Status quo sprzed 2 tys. lat się nie liczy. Przecież, rozumując w taki sposób, Żydzi mogliby sobie rościć pretensje do Afryki Wschodniej skąd się etnicznie wywodzą. Tymczasem mają oni do Palestyny nie więcej praw niż ja mam w stosunku do Stanów Zjednoczonych. To, co robi dzisiaj Izrael, jest godne napiętnowania. Z tym, że jakiekolwiek głosy potępienia izraelskiego ludobójstwa traktowane są jako przejaw antysemityzmu. Dużo mógłby na ten temat powiedzieć prof. Izrael Szahak.

 

(…)

 

http://www.bibula.com/?p=23891

 

 

 

Ktoś kiedyś w żartach powiedział, że gdyby uznać za prawdę wszystkie opowieści o mieniu pozostawionym na Wschodzie przez tzw. zabużan taki Lwów musiałby się składać z samych domków jednorodzinnych ze sporymi ogrodami tak, że powierzchnią sięgałby przynajmniej 50 wiorst poza Kijów.

 

 Podobnie rozbuchane są roszczenia zgłaszane w imieniu wschodnioeuropejskich Żydów. Norman Finkelstein podkreśla, że większość wschodnioeuropejskich Żydów przed wojną to byli ludzie ubodzy. W latach 30. prawie jedna trzecia z nich nie zarabiała więcej niż 100 dol. rocznie. Wielu nie posiadało kont bankowych w krajach zamieszkania, a co dopiero w Szwajcarii. Prawie 25 proc. Żydów żyło na skraju nędzy, od głodu ratowały ich tylko amerykańskie organizacje charytatywne…

 

Stąd przecież brało się to wyjątkowe poparcie dla stalinowskich watah najeżdżających Polskę we wrześniu 1939 roku i późniejsza nadaktywność w stalinowskim aparacie.

 

Dzisiaj, podobnie jak ongiś tzw. repatrianci, opowieści o żydowskich majątkach na Wschodzie ocierają się o legendy. Przecież gdyby traktować poważnie roszczenia Światowego Kongresu Żydów (WJC) mogłoby się okazać, ze poza żydowską nie istniała w II RP żadna inna własność.

 

3 miliony właścicieli ziemskich, lekarzy i adwokatów pochodzenia żydowskiego w antysemickim kraju – tak za chwilę będzie brzmiała narracja o międzywojennej Polsce.

 

Wg WJC trzeba zatem zwrócić równowartość utraconych kancelarii, zakładów, domów, lasów, jezior, pałaców, zamków (Wawel?) pól, gór i Pustyni Błędowskiej.

 

Na otarcie łez będziemy mogli sobie zostawić część Bieszczadów, o ile nie wysunie wobec nich roszczeń Ukraina.

 

I jeszcze jedno.

 

Dzisiaj widzimy już dokładnie, dokąd doprowadziło nas chrześcijańskie bratanie się ze wszystkimi wokół.

 

Ze słów „wybaczamy i prosimy o przebaczenie” postarano się usłyszeć tylko drugą część wypowiedzi.

 

I zapamiętać.

 

Późniejsze zrobienie  z nas antysemitów, antyukraińców itp. było już o wiele prostsze.

 

 

Pamiętajmy o tym.

 

 

 

12.02 2018

 

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758