Mam wrażenie, że od XVIII wieku, a właściwie końca XVII wieku i wejścia na tron Augusta II Mocnego (czy raczej słabego?), polska polityka wyszła ze sfery realności i zamieniła się w spektakl nieprzewidywalności i życzeniowości.
Upadek potęgi habsburskiej wcale niekoniecznie musiał się okazać gwoździem do trumny – Rzeczypospolitej. Tak samo jak eksperyment z władcą niemieckim na polskim tronie, który nie tylko okazał się wraz ze swym synem grabarzem niepodległego państwa Lachów, ale także rodzimej Saksonii. Wprawdzie to prawda, jak twierdzą przedstawiciele „pewnych szkół ekonomicznych”, że z powodu braku silnej władzy centralnej w niektórych regionach w tym okresie polska gospodarka rosła, ale jak pokazuje historia, w życiowej praktyce brutalna siła państwowa bierze górę nad wolnym rynkiem. Przemarsze obcych armii, bezkarne zagrabianie polskich terytoriów i nawet zagarnięcie poddanych Korony czy powolny upadek Gdańska, są tego najlepszym dowodem. W efekcie zarówno Rzeczypospolita jak i Saksonia ulegały stopniowo tej niszczycielskiej mocy, które ukazywały kolejno Szwecja, a potem Prusy, Austria i Rosja. Oczywiście, od czasu do czasu, pojawiały się przebłyski nawrotu do trzeźwego interestu, ale przykładowo król Stanisław Leszczyński z powodu niezrozumiałej nieroztropności Karola XII nie miał na kim się oprzeć. A pokazał, że pomimo miękkości charakteru, potrafił majątkiem państwowym zarządzać bardzo rozsądnie, przy dość nikłych środkach, którymi dysponował przecież w Lotaryngii (z powodu francuskiego protektora). I tak potencjałowo jeden z najprzedniejszych krajów Europy, nie był w stanie wystawić solidnej armii przeciwko agresorom. Być może urażę tym zwolenników wolnego rynku i jak największej decentralizacji państwa, ale Rzeczpospolita jest najlepszym przykładem tego, że w rzeczywistości „zwierzęcej” konkurencji model wolnorynkowy niekoniecznie musi się sprawdzać jako typ idealny. Dodam więcej, w takiej wizji ekonomiczno-społecznej Polska i Polacy zostali zgwałceni, w sensie prawnym i czysto ludzkim. Mimo wszystko, nie zabrakło następnych okazji i szans na odkupienie win czy odrobienie zaległości z przeszłości, ale z różnych przyczyn nie udawało się. Dlatego warto zadać sobie pytanie, jakie są przyczyny tych porażek albo czy na obecnym etapie dziejów Polakom pozostaje już tylko myślenie życzeniowe?
Jak co roku niezwykle popularne są audycje, a także teksty, poświęcone podsumowaniom roku w obszarach funkcjonowania wielkich społeczności ludzkich, jak polityka, ekonomia, kultura, etc. Swoje opinie wygłosił również, dr Targalski, którego skądinąd cenię. Wprawdzie pisał o „resortowych dzieciach”, chociaż sam przecież również wywodzi się z tego środowiska, ale to nieważne. W końcu nie on jedyny w partii, sprawującej aktualnie władzę w Polsce. Bardziej zastanawia mnie, dlaczego dr Targalski jest zdania, że „Niemcy czy Rosja próbują wykorzystać sprawę ukraińską przeciwko Polsce, aby przez to nas osłabić”. Być może mój wniosek logiczny jest błędny, ale jeśli życzeniem dr Targalskiego jest odpuścić Ukrainie, bo taki jest cel polityki niemieckiej, to dla mnie jest to niezrozumiałe. Niekoniecznie muszę mieć rację, ale jeśli faktycznie Niemcy albo Rosja, czy też jeszcze lepiej wspólnie, spróbują zagrać kartą ukraińską, to żadne podpowiedzi, analizy czy przeciwdziałania ze strony Polski im w tym nie przeszkodzą. Siła potencjałów miltarno-gospodarczych pokazuje, że zarówno oddzielnie czy tym bardziej w spółce, Niemcy i Rosja są dużo mocniejsze. Historycznie także udało im się już zrobić wystarczająco dla zaognienia polsko-ukraińskich stosunków. To prawda, jak dr Targalski ocenia, że: „potrzebna jest twarda interwencja Stanów Zjednoczonych”, ale co oni właściwie mogą? Dla Niemiec i Rosji sprawa ma rangę tych decydujących o życiu i śmierci, więc są gotowi do użycia wszelkich środków. To, że zagrają przeciw Polsce kwestią ukraińską, i to skutecznie, jest więcej niż pewne. Tym bardziej, iż nie ma wątpliwości, że naszym wschodnim sąsiadem ze stolicą w Kijowie zarządza banda psychopatów, prostytutek i oszołomów. Jedyne, co możemy uczynić, to odwlec jak najdłużej w czasie upadek „nekrofilskich” przyjaciół zza Zbrucza. To pierwsze życzenie. Jakie może być następne? Trójmorze. Piękny projekt, który faktycznie pod amerykańską kuratelą ma szansę się rozwinąć. Problem polega na tym, że ostatni tego typu ruch i związany z tym „układ heksagolnalny” zakończył się upadkiem Jugosławii, przy intensywnej pomocy Niemiec. Dzisiaj inwestować w Chorwację żyjąc złudzeniami, że Niemcy nie posiadają w Chorwacji swojej partii, to udana próba narażenia się na śmieszność. Zachowanie tak samo lekkomyślne, jak przygoda z mojego noworocznego poranka. Kiedy wychodziłem do pracy, powitał mnie głos bezdomnego, wykorzystującego schodek prowadzący do drzwi sąsiada, z wyraźnym – „Happy New Year” i strzałem strzykawki w rękę. Odpowiedziałem, z uśmiechem politowania – „Happy New Year”. Inny ceniony publicysta, redaktor Michałkiewicz, wskazał na niebezpieczne ustawodawstwo amerykańskiego Kongresu, który chce wysuwać żądania wobec Polski do płacenia ogólnych odszkodowań dla organizacji żydowskich za to, że Holocaust dokonał się na aktualnym terytorium Polski, a majątek bliżej nieokreślonych ofiar jest własnością wspólnoty żydowskiej de iure. Jeśli faktycznie tak nam przygrywają, to moim „życzeniem noworocznym” jest, aby polskie władzy porozumiały się wcześniej, że ewentualne wypłaty, owszem zostaną dokonane, ale zaraz po tym, jak nasi żydowscy przyjaciele poprą nas skutecznie (kiedy tylko reparacje z Niemiec dla Polski rozpoczną się) w kwestii realnych odszkodowań za całą awanturę w Polsce podczas II wojny. Tylko proszę nie tłumaczyć, że sytuacja ta stanowi zagrożenie dla polskich interesów z powodu konsekwencji prawnych, jak wyjaśnia słynny redaktor Michałkiewicz. Prawdopodobnie, ale w innym świecie. Kongres USA daje podstawę prawną Żydom, nie respektuje nawet niekorzystnych dla nas porozumień jałtańskich, teherańskich czy poczdamskich, przyzwala na drukowanie „pustych pieniędzy”, więc de facto jest w stanie zmusić także Niemców do zapłacenia Grekom, Polakom, czy innym narodom. Pod warunkiem, że podzielimy się z nimi. Dlatego nie ma sensu kłócić się z Niemcami. Ukraina i Chorwacja to ich teren. Za to Polska może zadowolić się Słowacją, na dobry początek. Ważne, aby Niemcy przy tej okazji liczyły się z amerykańską opinią, mając na uwadze swój los w okresie II wojny światowej. Czy nam to się podoba, czy nie, bez Niemców Polska również nie zbuduje żadnego nowego ładu europejskiego. Jeśli sądzimy inaczej, to życzę Polsce – Happy New Year!.