Publikacja w „salonie 24” pt. „Rocznica Reformacji i poprawność polityczna” wywołała dość obfitą polemikę, z której może bezpośrednio niewiele wynika, ale która daje dużo do myślenia.
Skrajne wnioski były takie, że z jednej strony uznano, że Reformacja miała bezpośredni wpływ na rozwój Europy, postęp nauki, demokratyzację życia społecznego, a przede wszystkim powszechne wzbogacenie się tych narodów, które przyjęły protestantyzm.
Z drugiej strony wskazano, że Reformacja okazała się pułapką, w której religia wpadła w sidła władzy świeckiej „cuius regio eius religio”, co doprowadziło do katastrofalnych skutków na przykładzie Niemiec i Rosji.
Przy takich skrótach myślowych nie trudno o pomyłkę, kraje europejskie rozwijały się niezależnie od tego czy przyjęły reformację czy nie, katolicka część Flandrii osiągnęła ten sam poziom wszechstronnego rozwoju co ewangelicka, a dobrobyt nawet wyższy. Prześladowania religijne funkcjonowały na obszarze obu wyznań i ich głównym sprawcą nie były władze kościelne, ale świeckie.
Jest natomiast faktem bezspornym, że z protestantyzmu skorzystali królowie i książęta zagrabiając dobra kościelne i tępiąc swoich przeciwników.
Mianowanie się przez nich „głowami kościołów” wzmocniło władzę świecką, ale obniżyło autorytet władzy kościelnej do tego stopnia, że stała się ona bezbronna wobec wroga zewnętrznego.
Uniezależnienie się kościołów protestanckich od papieża spowodowało ich rozproszenie, wzajemne zwalczanie i osłabienie wpływów zarówno na gruncie religijnym jak też i moralnym.
Przejęcie władzy nad kościołem przez władców świeckich tak się spodobało carowi Piotrowi I że pozbawił przewodnictwa moskiewskiej cerkwi prawosławnej patriarchatowi, a sam się ogłosił jego głową, dopiero jak cara zabrakło po rewolucji w 1917 roku patriarchat został restaurowany. Efektem zależności od cara była tak słaba pozycja kościoła prawosławnego w Rosji, że bolszewicy nie mieli żadnych trudności z jego likwidacją.
Kościół ewangelicki, poza nielicznymi wyjątkami izolowanych zbiorowisk, poszedł po równi pochyłej coraz większych ustępstw na rzecz antyreligijnych nacisków sił nihilistycznych występujących pod różnymi hasłami, ale zawsze przeciwko chrześcijaństwu.
Jest to zrozumiałe gdyż tylko postawa chrześcijańska czyni człowieka odpornym na szatańskie sztuczki zmierzające do przekształcenia ludzi w bezkształtną masę podatną na wszelkiego rodzaju manipulacje.
Bunt Lutra przeciwko symonii nie musiał oznaczać zerwania z kościołem powszechnym, podobnych buntowników w kościele rzymskim było wielu, jak choćby św. Franciszek z Asyżu, ale nie oznaczało to konieczności wypowiedzenia posłuszeństwa papieżowi.
Ten akt Lutra został wykorzystany przez wielu władców w ich egoistycznym interesie, ale w efekcie przyniósł rozczłonkowanie świata chrześcijańskiego i pogrążył we wzajemnych walkach.
Państwa katolickie też prowadziły między sobą wojny, ale nie były tak wyniszczające i nie prowadziły do zniewolenia przeciwnika, lub jego eksterminacji.
Największe w dziejach ludzkości zbrodnie i ludobójstwo były dokonane przez siły antychrześcijańskie głównie na chrześcijanach.
Narastające obecnie zjawiska wskazują, że ten trend wcale się nie skończył i możemy spodziewać się nowej fali masowych mordów
To, że taka groźba narasta nie jest niczym zaskakującym ani nowym, gorsze jest to, że świat chrześcijański staje się coraz bardziej bezbronny za sprawą własnej wewnętrznej dywersji zapewne stymulowanej celowo z zewnątrz.
Jedynym remedium jest zjednoczenie tego świata w obronie zarówno wiary jak i wytworzonej przez chrześcijaństwo kultury.
Od strony religijnej to wymaga stworzenie „jednej owczarni i jednego pasterza” według wskazań Chrystusa, jest to jednak proces długotrwały, chociaż nie beznadziejny przy wsparciu Ducha Świętego zgodnie z apelem św. Jana Pawła.
Wymaga to przede wszystkim od ojców kościoła postawy prawdziwie misyjnej „idźcie w świat i nauczajcie wszystkie narody chrzcząc je w imię Ojca, Syna i Ducha Św. /Mt. 28;19/, a nie ulegania swoistemu gleichschaltungowi religijnemu zmierzającemu de facto do likwidacji religii.
Na dzień dzisiejszy potrzebne jest natomiast zjednoczenie w celu obrony najszerzej pojętej chrześcijańskiej kultury.
Przestrzeganie tej kultury umożliwi współżycie między narodami, a dla Europy jest warunkiem przetrwania.