Komentarze dnia
Like

Po „Noworosji” „Małoruś”

28/07/2017
2016 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
Po „Noworosji” „Małoruś”

Rosja najwyraźniej kontynuuje patent na tworzenie wianuszka pseudopaństewek otaczających formalną federację rosyjską.

0


Po Zadniestrzu, Południowej Osetii, Abchazji, Krymie czas nastąpił czas na wschodnią Ukrainę.

Początkowo zamierzano wskrzesić powołaną przez Katarzynę II „Noworosję”, ale to nie wypaliło, a ponadto miało w sobie coś co nie najlepiej kojarzy się historycznie i nie zapowiada perspektyw rozwojowych.

„Małoruś” brzmi lepiej, ma lepsze konotacje historyczne, a ponadto stwarza perspektywy na objęcie praktycznie całej Ukrainy jako że w carskiej Rosji tą nazwą obdarzano coraz to nowe obszary przyłączane chociażby na krótko do macierzy ruskiej, czyli Wielkorusi.

Za moich czasów żyli ludzie, którzy pamiętali wielką uroczystość „powrotu” do Rosji Lwowa i Galicji po zwycięskiej ofensywie Brusiłowa i Ruzskiego w 1914 roku.

Na ten fakt powołał się zresztą Stalin w rozmowie z Rooseveltem, który zwrócił mu uwagę, że Lwów to przecież miasto polskie. Stalin wówczas przypomniał decyzję cara z 1914 roku włączającą Lwów do Rosji, jako Gruzin z pochodzenia zostałby potępiony przez rosyjskich patriotów, a Rosjanie przecież walczą z Niemcami.

Oczywiście nie było mowy o żadnej Ukrainie tylko o Rosji i granicy polsko rosyjskiej.

Sprawa „rosyjskiego” Lwowa w I wojnie światowej rychło padła i już do niej nie powracano, ale pretensje do Małopolski ze Lwowem odziedziczyły różne formy państwa ukraińskiego.

Pierwsza była republika Zachodniej Ukrainy powstała z pomysłu i realizacji austriackiej, w Austrii bowiem od dość dawna istniała idea ratowania państwa przez formułę federacyjną. Została ta formuła potwierdzona powodzeniem Austro – Węgier, co zrodziło ideę zastosowania podobnego rozwiązania w stosunku do austriackiej części zaboru Polski. Głównym oponentem były Węgry, które nie chciały mieć żadnej konkurencji w ich pozycji w relacji do cesarskiej części imperium.

Nie ulega wątpliwości, że takie rozwiązanie stanowiłoby antagonizm w stosunku do zaboru rosyjskiego i pruskiego, a w czasie wojny stało się nieaktualne ze względu na dominację niemiecką i ambicje Polaków wybicia się na całkowitą niepodległość.

Posłużono się więc rozwiązaniem zastępczym tworząc quasi państewko „zachodniej Ukrainy”, której siłą militarną dowodzoną przez Austriaków były austriackie pułki złożone z ukraińskich poborowych, głównie z Bukowiny.

Cel tego zamierzenia był oczywisty – włączenie tego tworu do korony austriackiej.

Nawiasem mówiąc byłoby to rozwiązanie dla sprawy ukraińskiej najlepsze ze wszystkich jakie się wówczas rysowały. Pozwoliłoby bowiem na stworzenie ukraińskiego Piemontu z nadzieją na dalszy rozwój w miarę pomyślnych koniunktur dziejowych.

Ale sama Austria nie zdołała wyjść obronną ręką z klęski wojennej i pomysł padł na skutek powstania ludności polskiej Lwowa przeciwko ukraińskiej okupacji i wsparcia udzielonego jej przez odradzające się państwo polskie.

Próby tworzenia państwa ukraińskiego na obszarze właściwej historycznie Ukrainy z Kijowem jako stolicą okazały się równie efemeryczne.

Ukraina hetmana Skoropadzkiego utworzona przez Niemców padła wraz z klęską niemiecką. Jej następczyni Ludowa Republika Ukrainy pod wodzą Semena Pelury, przyjęła polskie wsparcie wyrzekając się pretensji do „zachodniej Ukrainy”, nie potrafiła jednak obronić przed bolszewikami zdobytego dla niej przez Polaków Kijowa wystawiając zamiast potrzebnej 300 tysięcznej armii zaledwie niecałe 30 tys.

Przypomniała się klęska pod Połtawą, która nastąpiła na skutek przyprowadzenia do bitwy przez Mazepę 1.500 kozaków zamiast spodziewanych przez Karola XII 15 tys.

Niezdolność różnych państwowych tworów ukraińskich do stworzenia realnej siły militarnej zadecydowała o losach tego kraju.

Sowiecka Ukraina mimo swojej uprzywilejowanej pozycji w całych Sowietach nie miała nic wspólnego z państwem ukraińskim, nawet kolejni wielkorządcy z ramienia Moskwy nie byli Ukraińcami i nie posługiwali się językiem ukraińskim. W odróżnieniu od carskiej Rosji istniały fasadowe instytucje rzekomo ukraińskie, ale obok tego nastąpiło niepomiernie większe osadnictwo Rosjan na obszarze Ukrainy, a wszystkie dziedziny życia były zorganizowane w zależności od rosyjskich centrali.

Współczesna Ukraina powstała bez jakiejkolwiek inicjatywy ukraińskiej w wyniku podziału Sowietów przez poszczególnych satrapów, którzy nagle poczuli się samodzielni w wyniku upadku centralnej władzy i powstania państwa rosyjskiego.

Stopień rusyfikacji i zależność gospodarcza od Rosji miały stanowić dostateczny powód do pozostawienie nowopowstałego państwa w sferze dominacji rosyjskiej. Było to zresztą zawarowane w porozumieniu moskiewskim kreującym nowy układ sił w Europie.

Stąd celowo w granicach Ukrainy, państwa obszarowo drugiego po Rosji w Europie, pozostawiono terytoria zamieszkałe przez ludność uważającą siebie za Rosjan.

Nikt nie pytał też czy do Ukrainy chcą należeć zdobycze stalinowskie takie jak Ruś Zakarpacka, Bukowina, a nawet „zachodnia Ukraina” czy według nomenklatury polskiej „wschodnia Małopolska”, nie mówiąc już o darze Chruszczowa na rzecz Ukrainy – Krymie.

W praktyce te „dobrodziejstwa” stały się dla Ukrainy powodem zasadniczych kłopotów w rezultacie wyraźnie zarysowanych tęsknot ludności tego kraju do zachodniej Europy.

Ujawnienie mirażu przynależności do UE i życia w innym świecie było tym silniejsze im bardziej Ukraina pogrążała się w chaosie gospodarczym i biedzie.

Groźba wypadnięcia Ukrainy z obszaru dominacji rosyjskiej była dostatecznym powodem do interwencji rosyjskiej.

Zastosowano jednak niezbyt fortunny sposób aneksji militarnej i rebelii wewnętrznej w wyniku których Rosja i Ukraina mają tylko kłopoty i żadnych korzyści.

Ze względu na większe ambicje ukraińskie nie można było posłużyć się prymitywnym modelem białoruskim, a rządy jawnie prorosyjskie same się skompromitowały swoją nieudolnością.

Trzeba stwierdzić, że warstwa kierownicza na Ukrainie ma przeważnie ten san rodowód, co w Rosji, jest to oligarchia finansowa wywodząca się z kagebowskiej nominacji i niezależnie od hierarchii służbowej posługuje się tymi samymi metodami i tym samym językiem.

Jej zachowanie wskazuje dość wyraźnie na lawirowanie pomiędzy wpływami zachodnimi a naciskiem rosyjskim.

W narodzie ukraińskim brakuje ciągle jedności i determinacji w obronie stanu posiadania. Ten stan może się pogłębić przez zwiększoną emigrację korzystającą z dobrodziejstwa bezwizowego wjazdu do zachodniej Europy.

W ten sposób ci wszyscy, którzy chcieliby widzieć Ukrainę wśród krajów unijnych lub przynajmniej sprzymierzonych mogą srodze zawieźć się na tym „dobrodziejstwie”. Pomijając kłopotliwe najście masy ludzi szukających nie kontaktów turystycznych, ale zarobków, sama Ukraina zostanie pozbawiona ludności zdolnej do pracy i nastawionej prozachodnio.

Realizacja przez Rosję „Małorusi” będzie wówczas ułatwiona, pod warunkiem oczywiście, że sama Rosja będzie w stanie taką operację przeprowadzić.

Jeżeli ceny ropy i gazu będą spadać i pojawią się możliwości zaopatrzenia Europy z innych źródeł to sama obecna Rosja stanie wobec wewnętrznych, a niewykluczone, że i zewnętrznych zagrożeń swego bytu.

Dla Ukrainy tonącej w narastającym chaosie kłopoty Rosji mogą się okazać niewielkim pocieszeniem, jeżeli nie zdoła ona w porę stworzyć nowej koncepcji ratowania państwa, a przede wszystkim wydobycia społeczeństwa ze stanu przerażającej biedy.

To wszystko Ukrainie, a co z tego dla Polski?

Trzeba stwierdzić na wstępie, że z samej Ukrainy Polska niewiele może się spodziewać, współpraca gospodarcza jest mikroskopijna i nic nie wskazuje na perspektywy jej rozwoju w najbliższym czasie, polityczne znaczenie Ukrainy jest mniej więcej na tym samym poziomie. Nadzieje na wejście Ukrainy do UE i NATO skurczyły się do zera, a dla Polski oznaczało to przeniesienie europejskiej skrajnej flanki dalej na wschód, pod warunkiem oczywiście, że i Białoruś byłaby tym programem objęta.

Ostatecznie jednak nawet podtrzymywanie obecnego statusu Ukrainy i Białorusi jest lepszym rozwiązaniem niż oddanie ich we władanie współczesnej Rosji.

Praktycznie dla Polski najważniejsza jest enklawa królewiecka dopóki funkcjonuje ona, jako baza wypadowa na Polskę

W swoim czasie Jelcyn szukając wsparcia Polski był gotów na przekazanie jej Polscem, ale nikt tego tematu nie podjął, problem bowiem nie leży w formalnej przynależności Królewca, ale w stopniu zagrożenia płynącego z faktu istnienia na jego terenie bazy militarnej.

Celem polskiej polityki powinno być skuteczne zlikwidowanie tej bazy, gdyż nasze wysiłki w kierunku zabezpieczenia od strony Ukrainy i Białorusi okażą się daremne wobec możliwości wykorzystania królewieckiej enklawy.

Żyjemy w okresie kształtowania się nowego oblicza Europy i musimy zrobić wszystko co tylko możliwe, a nawet i więcej – jak powiada klasyk, żeby w tym regionie powstała po raz pierwszy w dziejach strefa bezpieczeństwa.

Na to jednak potrzebna jest silna Polska, a takiej ciągle nie mamy za sprawą naszych sąsiadów, których jeżeli nie wprost okupacji to przynajmniej nadzoru nie możemy się pozbyć.

Na układ stosunków międzynarodowych mamy wpływ ograniczony, ale przynajmniej powinniśmy starać o stworzenie sprzyjającego nam i większości europejskich narodów.

W pierwszej kolejności musimy odzyskać możliwość tworzenia własnej siły gospodarczej i politycznej nie zważając na protesty, wrzaski i sabotaże najmitów wrogich nam sił. Najlepszym gwarantem sukcesu politycznego jest własna siła.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758