Nasi patomorfolodzy i genetycy mieli “ramię w ramię” przeprowadzać z Rosjanami sekcje zwłok ofiar smoleńskich. Ziemia miała być przekopana i przesiana na metr głębokości; wszystkie szczątki ludzkie zabezpieczone. Pani marszałek Kopacz mówiła nawet, że była obecna w momencie wkładania zwłok ofiar katastrofy do trumien i identyfikacji ciał. Dzisiaj zaprzecza niemal każdemu wypowiedzianemu przez siebie zdaniu.
LISTA KŁAMSTW EWY KOPACZ
“Nasza Polska” przeanalizowała ewolucję kłamstw byłej minister zdrowia
Okazuje się, że Kopacz była w Smoleńsku głównie jako “doktor Ewa”; na miejscu panował chaos; na sekcję zwłok polska grupa specjalistów z panią Kopacz po prostu się spóźniła, a przy identyfikacji ciał byłej minister zdrowia nie było… Zresztą o tym ostatnim dowiedzieliśmy się od Ewy Kopacz dopiero po ujawnieniu, że w grobie Anny Walentynowicz spoczywa inna osoba. “Nie byłam przy identyfikacji, ani nie towarzyszyłam, ani nie identyfikowałam zwłok Anny Walentynowicz” – szybko odcina się od skandalu marszałek Kopacz. Dotąd jednak dowiadywaliśmy się, że wszędzie była, Polacy wszystko robili, a współpraca polsko-rosyjska była wręcz zdumiewająco dobra. “Nasza Polska” postanowiła odsłuchać najważniejsze wystąpienia Ewy Kopacz od czasu katastrofy smoleńskiej i pokazać ewolucję kłamstwa byłej minister zdrowia.
13 kwietnia 2010 r. – Ewa Kopacz przekonuje media, że polscy i rosyjscy patomorfolodzy wspólnie identyfikowali ciała. Współpraca przebiegać miała w sposób niemalże idealny. W rzeczywistości polskich patomorfologów nie było nawet podczas sekcji zwłok…
“Wszyscy, jak tu siedzimy, wiemy dokładnie, jak wyglądają ofiary takich wypadków (…). Stąd identyfikacja i potwierdzenie tożsamości to wielka sztuka. To wynik pracy nie tylko polskich patomorfologów, ale przede wszystkim rosyjskich. Pracujemy jak jedna wspólna rodzina. I powiem szczerze – po raz pierwszy jestem świadkiem tak dobrej współpracy i uzupełniania się w tej pracy nawzajem”.
16 kwietnia 2010 r. – W wypowiedzi dla mediów Ewa Kopacz brnie dalej w kłamstwo o dobrej współpracy polskich patomorfologów z rosyjskimi specjalistami.
“Druga grupa to jest oczywiście grupa ta medyczna, która tam się opiekowała naszymi przyjeżdżającymi. Czyli mieliśmy tam ze sobą lekarzy i ratowników. Mieliśmy księży. Mieliśmy psychologów. To wszystko zabraliśmy z Polski. Ponadto polskich patomorfologów, z którymi tam pracowaliśmy. I oni pracowali ręka w rękę z patomorfologami rosyjskimi”.
29 kwietnia 2010 r. – Podczas wystąpienia w Sejmie Ewa Kopacz mówi o dokładnej identyfikacji zwłok przez polskich patomorfologów i genetyków. Zapewnia, że żaden skrawek ciała nie został w ziemi smoleńskiej, a ziemia przekopana została na głębokości 1 metra… Niedługo potem polscy pielgrzymi znaleźli w miejscu katastrofy, na powierzchni ziemi, szczątki ludzkie… Okazało się też, że teren katastrofy był przeszukany, ale przez rosyjskich “łowców pamiątek”, którzy później próbowali sprzedawać Polakom rzeczy osobiste ofiar.
“Pojechałam do Moskwy, mając za współpracowników – ale było to też wsparcie merytoryczne – przede wszystkim 11 patomorfologów, w tym patomorfologów ze specjalizacją z antropologii. Pojechałam do Moskwy z technikami kryminalistyki, z psychologami, a także z lekarzami udzielającymi pomocy rodzinom, osobom, które jednak mimo wszystko traciły zdrowie, a niekiedy ich choroby przewlekłe, w Polsce niedające o sobie znać, podczas tego wstrząsu i tej tragedii nagle się odzywały. A więc byli lekarze opiekujący się również tymi rodzinami. Pojechali z nami także kapłani chcący oddać ostatnią posługę tym, którzy w tej katastrofie zginęli.
Z wielką uwagą obserwowałam pracę naszych patomorfologów przez pierwsze godziny. Pierwsze godziny nie były łatwe i to państwo musicie wiedzieć. Przez moment nasi polscy lekarze byli traktowani jako obserwatorzy tego, co się dzieje. To trwało może kilkanaście minut. A potem, kiedy założyli fartuchy i stanęli do pracy razem z lekarzami rosyjskimi, nie musieli do siebie nic mówić. Wykonywali jak fachowcy swoją pracę, z wielkim poszanowaniem ofiar tej katastrofy. (…)
Złożyłam deklarację wtedy, kiedy wylatywałam do Moskwy. Powiedziałam: ani jedno polskie ciało nie zostanie w obcym kraju i wszystkie wrócą do Polski. Dlatego też wręcz z optymizmem mówiłam, że oprócz oględzin, które stanowią według polskiego prawa metodę do rozpoznania najbliższej osoby, badania genetyczne są rzeczą bardzo ważną i należy je przeprowadzić ze szczególną starannością i troską. Badania, które odbywały się w Moskwie, nie były wyłącznie prowadzone przez specjalistów rosyjskich. Nasi polscy genetycy uczestniczyli w tych pracach i spędzali tam po kilkanaście godzin dziennie. Byli tam zarówno wtedy, kiedy od rodzin pobierano materiał porównawczy do badań genetycznych, jak i wtedy, kiedy te badania analizowano. Dziś wiem, że dotrzymaliśmy słowa. Dotyczy to nie tylko sprawy ciał, które trafiły, jak państwo wiecie, jako ostatnie na nasze lotnisko w liczbie 21 bodajże w piątek, bo najmniejszy skrawek został przebadany. Najmniejszy skrawek, który został przebadany, najmniejszy szczątek, który został znaleziony na miejscu katastrofy – wtedy kiedy przekopywano z całą starannością ziemię na miejscu tego wypadku na głębokości ponad 1 metra i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny – każdy znaleziony skrawek został przebadany genetycznie”. Dlatego jest ta dzisiejsza informacja i to, co się dzieje na tej sali – szczera rozmowa z państwem. Szczególnie wam, bo wy prosiliście o tę informację, chcielibyśmy przekazać, że z pełną rzetelnością zabezpieczyliśmy wszystkie szczątki, które znaleziono na miejscu wypadku. (…) Wszystkie zabezpieczone szczątki osób, które zginęły w katastrofie, trafiły do Polski, a osoby zainteresowane o konkretnych nazwiskach tych, których szczątki jeszcze odnaleziono, poinformowano (…).”
3 stycznia 2012 r. – Podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej jego szef, Antonii Macierewicz, stwierdził, że poinformuje prokuraturę o niezgodności sejmowego stenogramu wystąpienia Ewy Kopacz z 29 kwietnia 2010 r. z tym, co minister zdrowia wówczas mówiła. Okazało się bowiem, że zapis wystąpienia Kopacz został na stronie sejmowej sfałszowany, a zwłaszcza najbardziej kompromitujące zdanie o przekopywaniu ziemi na 1 metr w głąb i przesiewaniu tej ziemi z dużą starannością. Za próbę ukrycia kompromitacji obecnej marszałek Sejmu nikt do dzisiaj nie odpowiedział.
AUTENTYCZNA WYPOWIEDŹ EWY KOPACZ
“Najmniejszy skrawek, który został przebadany, najmniejszy szczątek, który został znaleziony na miejscu katastrofy – wtedy kiedy przekopywano z całą starannością ziemię na miejscu tego wypadku na głębokości ponad 1 metra i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny – każdy znaleziony skrawek został przebadany genetycznie”.
Sfałszowany zapis wypowiedzi na stronie sejmowej:
“Gdy znaleziono najmniejszy szczątek na miejscu katastrofy, wtedy przekopywano z całą starannością ziemię na głębokości ponad 1 m i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny. Każdy znaleziony skrawek został przebadany genetycznie”.
17 maja 2010 r. – Ewa Kopacz tłumaczy swoją misję w Smoleńsku w programie Moniki Olejnik w TVN. To ta dziennikarka będzie najczęściej zapraszać byłą panią minister przy każdych zarzutach prasowych. Tym razem Ewa Kopacz zapewnia, że polscy lekarze pilnowali rosyjskich biegłych…
“Już kilkakrotnie starałam się zwrócić na to uwagę, że tam pojechało 11 naszych lekarzy, patomorfologów, lekarzy sądowych, techników, kryminalistyki, ale tam na miejscu była grupa blisko 30 lekarzy. Gdyby oni nie robili sekcji zwłok, no to jaka ich tam byłaby rola, prawda? Tam byli również polscy lekarze, którzy wespół z lekarzami rosyjskimi dokonywali pewnych czynności, a jeśli komuś to bardziej odpowiada, cały czas mieli oko na to, co robią rosyjscy lekarze”.
3 listopada 2010 r. – Pojawiają się informacje, że na miejscu nie było polskich patomorfologów. Ewa Kopacz zaczyna zmieniać wersję… Broni się przed zarzutami zaproszona jak zwykle do TVN przez Monikę Olejnik. W programie “Kropka nad i” przyznaje, że polscy lekarze przybyli, kiedy czynności już trwały. Mówi, że polscy specjaliści przybyli już po sekcjach…
“Myśmy tam byli jedenastego (kwietnia). Czyli byliśmy dokładnie w kilka godzin już po (sekcjach). Myśmy wylecieli jedenastego, w niedzielę pomiędzy godziną 10.00 a 11.00. Dolecieliśmy do Moskwy, gdy już te pierwsze czynności zgodnie z procedurą (zostały wykonane), bo jeśli u nas dzieje się jakikolwiek wypadek, to procedura jest bardzo czytelna. Zabiera się taką osobę i poddaje się sekcji. Więc wtedy, kiedy my żeśmy już przylecieli, te czynności prawne (już trwały) i stąd moje zdanie na temat tego, co robili ci lekarze, których było naprawdę dużo. Mówię o rosyjskich lekarzach. Oni byli ściągani z całego terenu Rosji. To nie byli tylko lekarze, którzy pracowali w tym instytucie. Natomiast ta nasza jedenastka, kiedy przyjechała i kiedy stanęła z tymi lekarzami do tego stołu, żeby przygotować te ciała do pokazania. Poskładać niekiedy”. (dopowiedzenia w nawiasach to przyp. red.).
5 listopada 2010 r. – Monika Olejnik ponownie zaprasza Ewę Kopacz. Tym razem do Radia Zet. Ewa Kopacz nie tylko przyznaje, że polskich specjalistów nie było w czasie sekcji zwłok, ale chwali premiera Donalda Tuska za to, że w ogóle zechciał wysłać lekarzy, psychologów i księży… Według byłej minister zdrowia polska nie miała wpływu na przejęcie zadań sekcyjnych, a nawet na uproszenie Rosjan, aby zaczekali na przybycie polskich specjalistów. Okazuje się, że polski rząd i polska dyplomacja na nic nie miały wpływu…
Monika Olejnik: Pani minister i na koniec temat, do którego mieliśmy nie wrócić, ale znowu “Nasz Dziennik” atakuje “Doktor Kopacz w akcji”, pani Małgorzata Wassermann twierdzi, że się spóźnili lekarze, którzy mieli zrobić sekcje.
Ewa Kopacz: „Znaczy, ja bym powiedziała tylko jedno, naprawdę, nie ma takiego kraju na świecie, który by napisał scenariusz do podobnych tragedii. I nikt na tego rodzaju tragedię nie był przygotowany. Proszę pamiętać również, że ci lekarze pojechali tylko dlatego, tylko dlatego, że zorganizowaliśmy tę grupę, dlatego, że premier powiedział: ci ludzie, którzy tam jadą jako najbliżsi nie mogą się czuć osamotnieni, opuszczeni w tym najgorszym dla siebie momencie”.
Monika Olejnik: Tak, ale oni mówią tak: “trzeba się przyznać do błędu, że nie zażądano wstrzymania sekcji do czasu przybycia polskich lekarzy”.
Ewa Kopacz: „Zaraz, zaraz, ale my byliśmy na terytorium Związku Radzieckiego”.
Monika Olejnik: Rosji.
Ewa Kopacz: „Tak, Rosji, przepraszam, gdyby u nas zdarzył się wypadek, jakikolwiek, w którym uczestniczyłby ktokolwiek z obywateli innego kraju, to nikt nie czekałby na decyzje, co się dzieje w innym kraju, tylko postępowałby zgodnie z obowiązującą procedurą”.
19 stycznia 2011 r. – Ewa Kopacz podczas wystąpienia sejmowego zmienia zdanie w sprawie sekcji zwłok. Przyznaje, że badania genetyczne wykonywali jedynie Rosjanie. Polscy lekarze tylko uczestniczyli w pobieraniu próbek. Ewa Kopacz tłumaczy też swoje słowa o ziemi przekopanej na 1 metr. Twierdzi, że takie otrzymała informacje i je po prostu przekazała. Nie ukrywa nawet, że strona polska nie weryfikowała, nie sprawdzała i nie miała pojęcia o rosyjskich kłamstwach na temat zabezpieczania miejsca katastrofy.
“200 kg szczątków ludzkich, które przyleciały do Polski 24 kwietnia, jak państwo wiecie, dopiero po kilkunastu dniach od katastrofy. Kiedy zbierano ciała, zbierano większe kawałki, ale wtedy, kiedy podczas pierwszych 4 dni pracy, naszej obecności w Moskwie, gdy systematycznie dowożono w workach, skrzyniach szczątki ludzkie, zadawaliśmy pytania, skąd są te kolejne szczątki, mówiono: przekopujemy ziemię, macie dokładnie to, co wykopaliśmy. Dlatego moja informacja tu na sali to była informacja, którą uzyskałam od tych, którzy byli w Smoleńsku. Ja, pan minister Arabski, nasi lekarze, my nie byliśmy w Smoleńsku, my byliśmy w Moskwie. Uzyskaliśmy informacje od tych, którzy dowozili do Moskwy, do zakładu medycyny sądowej to, co potem było poddawane badaniu genetycznemu, co było określane jako część ciała, do której potem przypisywano nazwisko. Te szczątki ciała, już po badaniu genetycznym, trafiały do rodzin, niekiedy już wtedy, kiedy odbyły się pogrzeby. Państwo przecież to wiecie.
Jeśli chodzi o badania genetyczne i o próbki, to badania genetyczne odbywają się dwoma metodami. Do jednej z nich wystarczy jedna próbka, do drugiej z tych metod potrzeba aż dwóch. Pozwolę sobie przeczytać nazwy tych metod, których używa się po to, żebyście państwo za chwilę nie posądzali mnie, że nie mówię prawdy, gdybym, nie daj Panie Boże, w tych emocjach się przejęzyczyła.
Otóż pierwsza metoda, do której potrzeba tylko jednej próbki, to metoda, która obejmuje analizę polimorficznych sekwencji mikrosatelitarnych DNA jądrowego techniką PCR. Do tego potrzeba jednej próbki. Materiałem biologicznym w tej analizie są: krew, wymazy z jamy ustnej, włosy z cebulkami, zęby lub fragmenty tkanek.
Druga metoda to metoda, w której analizuje się sekwencje DNA w dwóch regionach DNA mitochondrialnego. Pamiętajcie państwo, że tych badań nie robiła strona polska. Te badania wykonywane były w laboratoriach na miejscu przez rosyjskich ekspertów. Polscy specjaliści, którzy pojechali tam, uczestniczyli w pobieraniu materiału genetycznego od osób, które dotarły do Moskwy. Pierwszego dnia było to 106 osób, następnego dnia było to ponad 80 osób”.
22 marca 2011 r. – Ewa Kopacz po raz kolejny zaproszona zostaje przez Monikę Olejnik do TVN. Tam przyznaje, że polscy lekarze nie byli biegłymi lekarzami i nie mogli uczestniczyć w sekcji zwłok, będąc w innym kraju. Przygotowywali jedynie ciała zmarłych do okazania rodzinom. Kopacz tłumaczyła też, że nie wszystkie ciała ofiar udało się ubrać, bo “to nie były ciała kompletne, a niekiedy nie było co ubierać”. Tymczasem ekshumacja zwłok Anny Walentynowicz pokazała, że Rosjanie nie ubrali nawet ciał kompletnych.
Ewa Kopacz: „Z wielkim smutkiem wracam do wspomnień i chciałabym bardzo szybko wymazać z pamięci to, co tam zobaczyłam; co tam widziałam, ale moje słowa, które mówiły jedno – polscy lekarze razem z lekarzami rosyjskimi, ręka w rękę przy stole, razem pracowali. (…) Polscy lekarze nie byli biegłymi lekarzami. Sekcje może przygotować jedynie biegły lekarz sądowy, powołany przez instytucję, która go powołuje. W Polsce taką instytucją jest prokurator lub sąd. (…) Byliśmy na terytorium innego kraju. Natomiast nasi lekarze przygotowywali do okazania bliskim, którzy tam przyjechali, tych ciał, które wyglądały tak jak wyglądają ciała po katastrofie (…)”.
Monika Olejnik: Czy nie uważa Pani, że to był błąd, że przy sekcji nie uczestniczyli polscy lekarze?
Ewa Kopacz: „No dobrze, ale my przyjechaliśmy tam w niedzielę. Kiedy już było po”.
Monika Olejnik: Pojawiają się informacje, że ciała były wkładane do worków foliowych, na to kładziono ubrania i zamykano trumny.
Ewa Kopacz: (…) „Powiem brutalnie, niekiedy nie było czego ubrać i trudno byłoby ubrać, proszę mi wierzyć. I może wyobraźnia powinna zadziałać, jak może wyglądać ciało człowieka, który zginął w katastrofie samolotowej”.
Sierpień 2011 r. – wrzesień 2012 r. – Kolejne ekshumacje uwypuklają kłamstwa Ewy Kopacz. Dotąd wykonano w Polsce pięć ekshumacji: Zbigniewa Wassermanna, Przemysława Gosiewskiego, Janusza Kurtyki, Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej-Przejałkowskiej.
Wassermann: Ciało Wassermanna zostało ekshumowane 29 sierpnia 2011 r. Na polecenie naczelnej prokuratury wojskowej. O przeprowadzenie ekshumacji zabiegała rodzina posła ze względu na rozbieżności pomiędzy dokumentami z badania zwłok przeprowadzonymi przez Rosjan a dokumentacja medyczną posła pochodzącą z polskich szpitali. W kraju powtórzono sekcję zwłok Wassermanna. Okazało się, że praktycznie nie zbadano organów wewnętrznych zmarłego. W dokumentacji Rosjan prawie nic nie zgadzało się z dokumentacją polską (zgodność na poziomie 10 proc., czyli na poziomie zgodności przypadkowej, co mogło świadczyć, że sekcja nie została w ogóle przeprowadzona).
Gosiewski: W kwietniu 2012 r. portal Onet.pl poinformował, że po ekshumacji Przemysława Gosiewskiego w trumnie znaleziono rzeczy pochodzące z prac sekcyjnych… Stało się wówczas jasne, że prawdopodobnie takie znaleziska mogą zawierać wszystkie pozostałe trumny…
Walentynowicz: We wrześniu 2012 r. okazało się, że grobie Anny Walentynowicz pochowano kogoś innego! Być może Teresę Walewską-Przejałkowską. Trwają testy DNA. Prokuratura przewiduje także, że kolejne ciała mogą być zamienione… Koszmar! W trumnie Walentynowicz znaleziono oczywiście także rzeczy, których tam być nie powinno, m.in. nit z poszycia samolotu Tu-154M…
Podczas otwarcia grobów śp. Walentynowicz i Walewskiej-Przejałkowskiej biegli zobaczyli nagie ciała wrzucone do plastikowych worków. Później, podczas sekcji, w jednych ze zwłok znaleziono gumową rękawicę. Podczas poprzednich ekshumacji dokonywano podobnych odkryć. Znaleziono wówczas również gumowe rękawice, gaziki i śmieci ze stołu sekcyjnego, a także kawałki drewna oraz grudy ziemi. Ponadto w wypadku wszystkich dotychczas ekshumowanych ciał powtarzał się ten sam schemat. Zwłoki nie zostały pochowane w ubraniach dostarczonych do Moskwy przez rodziny, ale wrzucone brudne i nagie do plastikowych worków lub owinięte w czarne folie. Odzież umieszczono na wierzchu. Jeśli porównamy to do wyidealizowanego obrazu wspaniałej pracy polskich i rosyjskich lekarzy, wielkiego pietyzmu podczas sekcji i identyfikacji, to otrzymujemy obraz Ewy Kopacz, która, przekazując te wszystkie kłamstwa, albo celowo wprowadzała Polaków w błąd, albo nie miała najmniejszego pojęcia, co się wokół niej działo. Tyle że ta utrata świadomości i umiejętności odczytywania rzeczywistości trwa od ponad dwóch lat, więc raczej słowo “kłamstwo” jest tu bardziej na miejscu. I to najbardziej obrzydliwe kłamstwo, za które być może Ewa Kopacz (na której ciążyło przecież dodatkowo podejrzenie o bycie “pierwszą frontmenką” z afery Beaty Sawickiej) zamiast podać się do dymisji awansowała ze stołka ministerialnego na stołek marszałkowski… Zresztą to jest już stałą praktykąa zarówno Bronisława Komorowskiego, jak i Donalda Tuska, że promują i awansują osoby, które nie wypełniły swoich obowiązków 10 kwietnia 2010 r. (np. szef BOR gen. Marian Janicki) lub nie dopilnowały rzetelnego zabezpieczenia, identyfikacji i sekcji zwłok (np. Ewa Kopacz).
Robert Wit Wyrostkiewicz
Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika “Nasza Polska” Nr 41 (884) z 9 października 2012 r.
Za: Nasza Polska ()