12 listopada 2015 roku w Sądzie Rejonowym w Rudzie Śląskiej zostanie ogłoszony wyrok w sprawie budzącej emocje nie tylko na Górnym Śląsku.
Z szumnie zapowiadanego procesu mafii węglowej, winnej w dużej mierze obecnemu stanowi polskiego górnictwa zrobiono sprawę dotyczącą zaledwie trzech osób – dwóch prezesów Rudzkiej Spółki Węglowej oraz jednego pracownika Barbary Kmiecik, zwanej ongiś „śląską Alexis”.
Ba, w drugim roku pierwszych rządów Donalda Tuska Sąd Rejonowy w Rudzie Śląskiej umorzył nawet tą sprawę argumentując, że brak jest przepisów pozwalających sądzić za korupcję osoby wchodzące w skład zarządów spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Postanowienie to uchylił Sąd Najwyższy.
To w związku z powyższą sprawą 25 kwietnia 2007 roku podczas próby zatrzymania zginęła Barbara Blida.
I choć oficjalna wersja mówi o samobójstwie, nie brak głosów, że mogła to być śląska ofiara „seryjnego samobójcy”.
Umarli bowiem milczą, a wiedza B. Blidy o powiązaniach baronów węglowych i politycznych była ponoć ogromna.
Zarzuty prokuratorskie mówią o kwocie 570 tys. zł wręczonej przez pracownika Alexis obu ówczesnym prezesom.
Sama Alexis stanowczo zaprzecza, aby komukolwiek dawała łapówki.
Jedynie wręczała… prowizje!
Za życzliwość trzeba było się odwdzięczyć – powiedziała przed sądem.
Tak oto wygląda pod względem prawnym największa akcja wymierzona w układ rządzący nieprzerwanie od lat 1980—tych polskim górnictwem.
Zamiast mafii, rozumianej jako usadowienie osób pobierających „prowizje” na prawie każdym choć trochę decyzyjnym szczeblu mamy jedynie farsę, w której to dowiadujemy się, że nie było łapówek, były tylko „prowizje”.
Równie dobrze można by przecież powiedzieć, że nikt nikomu nie wręczał „łapówki”, ale dawał w kopercie pieniądze.
I problem dotyczył jedynie dwóch osób, co oznacza, że górnictwo jest jedną z najuczciwszych branż III RP.
W kategorii zarząd.
Nie wiemy, bo ta informacja jest ukryta przed społeczeństwem, ile spraw zostało umorzonych tylko dlatego, że podejrzani nie wchodzili w skład zarządu spółki i nawet Sąd Najwyższy nie mógł tak szeroko interpretować przepisów, by i ich objąć aktem oskarżenia.
Przeraża nowomowa, będąca swoistym znakiem rozpoznawczym III RP.
Oto urzędnik, taki na wpół państwowy, prócz pensji, będącej wielokrotnością rocznych zarobków Kowalskiego, pobiera od kontrahenta prowizję.
Za życzliwość.
To oznacza, że wielki biznes (Alexis do małych nie należała, choć do Kulczyka sporo jej brakowało) tworzą ludzie całkowicie amoralni.
Ta sama amoralność towarzyszy urzędnikom.
Tutaj właśnie tkwi źródło fortun, nagle wyrosłych na początku lat 1990-tych.
Czy w takim kontekście mogą dziwić nagrane rozmowy „u Sowy”?
To jest dokładnie ten sam schemat, ta sama moralność, a raczej jej brak.
Jedyna różnica to skala.
https://
.
1.11 2015