Ostatnio w mediach toczyła się dyskusja dotycząca 2 tys. imigrantów, którymi w ramach tzw. solidarności europejskiej, musi „zaopiekować się” nasz kraj. Problem imigracji zarobkowej osób spoza terytorium UE z roku na rok narasta. Sytuacja uległa radykalnemu pogorszeniu na skutek „arabskiej wiosny”, pozbawiającej władzy i często również życia, dyktatorów państw północnej Afryki. W wyniku obalenia, przy współudziale USA oraz krajów Europy Zachodniej, reżimów trzymających w ryzach tamten region, zapanował chaos zagrażający naszemu kontynentowi. Spuszczeni ze smyczy islamiści zaczęli torować sobie drogę do władzy, co w efekcie doprowadziło do destabilizacji krajów, jeszcze do niedawna funkcjonujących w miarę poprawnie.
Ogromny aplauz środowisk wspierających arabską rewolucję, szybko może zmienić się w płacz nad upadkiem chrześcijańskiej Europy. Nieporadna polityka państw UE grozi doprowadzeniem do zalania ich przez muzułmanów, którzy wraz ze wzrostem swojej liczebności będą mieli coraz więcej do powiedzenia. Już teraz kraje takie jak Francja czy Wielka Brytania mają z tym problem i nic nie wskazuje na to, aby został on rychło rozwiązany. Zapowiada się wręcz na katastrofę. W obszarze granicznym wspomnianych państw koczują tysiące imigrantów, przeważnie czarnoskórych, próbujących dostać się na wymarzone Wyspy Brytyjskie. Jak widać Francja nie zapewnia im należytej pomocy socjalnej, będącej głównym powodem ich migracji.
Bezczelnością jawią się w tym kontekście negatywne wypowiedzi polityków brytyjskich na temat imigrantów z Polski. Nie pozwalając sobie na krytykę przybyszów z Afryki, z obawy przed posądzeniem o rasizm, obrali sobie za cel Europejczyków, przyjeżdżających tam do pracy. Poprawność polityczna sięgnęła szczytów absurdu. Afrykańskie obiboki, liczące na suty socjal i możliwość bezstresowego korzystania z wypracowanego przez mieszkańców Europy dobrobytu, nie spotykają się z praktycznie żadną krytyką. Tymczasem oczerniani są ludzie w większości uczciwie pracujący.
Niestety polskie władze już dawno schowały „głowę w piasek”, wykonując bez zawahania wszelkie zalecenia unijnych biurokratów. Solidaryzują się z każdą głupotą płynącą z Zachodu, jak gdyby nie potrafili samodzielnie myśleć i kierować się w swoim postępowaniu interesem własnych obywateli. Tysiące imigrantów spoza naszego kręgu kulturowego, to wielkie zagrożenie dla integralności państwa. Nie dziś, nie przy tej ich liczbie, lecz na przestrzeni kilkunastu lat bardzo realne. Abstrahując już od niesprawiedliwości, jaką jest dotowanie przez Państwo Polskie przybyszów, w postaci zapewnienia im pracy oraz mieszkania, w sytuacji, gdy tak wielu naszych rodaków klepie przysłowiową biedę. Przy obecnej polityce władz perspektywa „kolorowej” przyszłości wydaje się być dla nas niestety nie tak odległa.
Felieton ukazał się w biuletynie informacyjnym „Patriota”.
Mam 34 lata. Mieszkam w Lęborku na pomorzu. Z wykształcenia jestem administratywistą. Ukończyłem Uniwersytet Gdański. Jestem żonaty i mam synka o imieniu Olaf. Moja małżonka ma na imię Aleksandra. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat. Moja rodzina jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało :) Lubię pisać. Piszę co mi do głowy przyjdzie, począwszy od publicystyki a na poezji skończywszy. Pisanie to aktywność, która sprawia mi frajdę. Przekuwam swoje myśli w tekst, by podzielić się z Wami tym co czuję i jak widzę świat. Teksty są różne. Pomimo tego, że sprawiam wrażenie dość jednoznacznie określonego politycznie, nie radziłbym mnie szufladkować. Można się wtedy srogo pomylić.