Artykuły redakcyjne
Like

Cykl „Sprawny sąd bliżej obywatela”. Kto w 3RP wydaje wyroki?

11/07/2015
990 Wyświetlenia
2 Komentarze
12 minut czytania
Cykl „Sprawny sąd bliżej obywatela”. Kto w 3RP wydaje wyroki?

W Polsce prawie 100% (dokładnie: 98,25%) oskarżonych – PIS, a w każdym razie jego frakcja stalinowska, chce pozbyć się resztek złudzeń i dobić do pełnych 100% – zostaje skazanych. Innymi słowy, jesteś oskarżony to i jesteś skazany – a wszystko inne, czyli rozprawa, procedury, prokurator czy obrońca to tylko rekwizyty w teatrzyku dla naiwnych i mało spostrzegawczych. Ale rekwizytem są i rzekomi „sędziowie” Trzeciej Rzeszy Pospolitej. Maskirowki by to ukryć, jak niedawna ustawka z Kiszczakiem[1], działają tylko na naiwnych i do czasu.

0



albo Trzecia Rzesza Pospolita über alles

 

Proszę się zastanowić, co może oznaczać prawie 100% skazań. Skądinąd wiemy, że gdzie trzech Polaków, tam cztery opinie. Gdzie dziesięciu, tam pięć zwalczających się partii politycznych. To nie tylko teoria; wystarczy się rozejrzeć. Naturalne jest zróżnicowanie interesów, rozbieżne preferencje polityczne, światopoglądowe itd. Bynajmniej nie jest to specjalność polska, a cecha ludzka w ogóle. Gdy w ramach pierestrojki Gorbaczow ogłosił „wolne wybory” do lokalnych sowietów okazało się nagle, że kandydują sami antykomuniści – co było tak modne, że antykomunistami mienili się nawet kandydaci formalnie będący członkami KPZR. Nawet na placu musztry znajdą się jakieś niedopięte guziki i będzie ich więcej niż 1,75%. Nawet w słynącej z dyscypliny armii pruskiej 1914-1918 szacowano, że rozkazów wykonanych było z 40%; to i tak dużo przez obiektywne przeszkody, zmienność sytuacji i działania wroga w czasie wojny. W innych armiach wykonywalność rozkazów była jeszcze niższa. Wyroki sądowe byłyby różne i odzwierciedlały zróżnicowanie wśród „sędziów”. Wynik 98,25% byłby niemożliwy.

Skąd więc, mimo naturalnej u homo sapiens różnorodności, taka jednomyślność u kukieł „sędziów”? Skąd ta ich stuprocentowa zbieżność z rozkazami „władzy wykonawczej”?

Skonfrontowany ze straszną statystyką (98,25%) tłumaczył mi pewien prokurator, że prokuratura nie lubi spraw przegrywać, więc do sądu kieruje tylko wygrywalne. Tłumaczenie to mam za idiotyczne, bo policja i organy ścigania Polski Niepodległej (do 1939) z wynikiem 70% – to niby co… Lubiły przegrywać? Kierowały do sądu sprawy przegrywalne? Zresztą o ile pamiętam, wśród lewników państw komunistycznych panuje doktryna właśnie odwrotna – kierują do sądów sprawy właśnie wszystkie i co się wygra, to się wygra a co przegra to przegra; nazywa się to bodajże nawet „doktryną praworządności”. Że komunistyczna prokuratura „procesów” nigdy nie przegrywa jakoś nie wywołuje niczyjego bólu głowy. Symbolem państwa komunistycznego jest sowiecki walec, co przyjdzie i wyrówna; ot, „Sprawny sąd bliżej obywatela” – jak na ostatniej konferencji w Wannsee[2].

Skąd więc te 98,25%? Uprzedzam, że jeśli ktoś powie że to wszystko „robio” Rzydy czy mazony, bo oni „knujo i knujo” i już tak „majo” – to spiorę po pysku. Gdyby rzeczywiście knuli jacyś Żydzi albo masoni czy kosmici, to wskaźnik skazań może by wzrósł – ale do powiedzmy 80-85%. Tymczasem raz że jednych i drugich było więcej i mieli więcej do powiedzenia w II Rzpltej, a tam wskaźnik wynosił 70%; a dwa, że tak czy siak – tych i tych dotyczy zjawisko zróżnicowania. Nie zdołaliby się skutecznie porozumieć, co dopiero niejawnie. Wyniku 98% nie osiągnie nawet armia, gdzie dyscyplina i posłuszeństwo w wykonywaniu rozkazów to czynnik jawny i egzekwowany co do zasady.

Nie dajmy się zwieść na plewy prostackie jak wyżej, ani nawet proste. Kukły sędziów czasem oczywiście przynoszą na salę i odczytują wyroki z długimi uzasadnieniami, których nie mogli spisać w czasie rzekomej „narady”. Swego czasu na takie właśnie pośmiewisko wystawił się Trybunał Antykonstytucyjny w sprawie lustracji. Ale to nie znaczy, przynajmniej nie automatycznie, że to nie oni przygotowali to uzasadnienie, bo argumenty i szkic mogły powstać wcześniej, a jeśli wystąpienia „stron” nic nie wniosą – to ogłaszają wcześniejszy szkic i tyle. Prawdziwości tej wymówki, przynajmniej teoretycznie, wykluczyć nie można – choć oczywiście po upadku tego państwa, w Norymberdze II, warto świnie te przesłuchać na okoliczność. Problem jest inny, poważniejszy – statystyczny.

Nawet ci, co trzeźwo zauważą, że argumenty i prawo to sobie w Polsce można o kant stołu, że wyrok zapadł przed rozprawą a na pewno nie na sali sądowej nie pomyślą, co wynika z faktu, że dzieje się tak praktycznie zawsze.

Statystyka, panie…

Kto właściwie wydaje wyroki? Oczywiście nie sędziowie. Oni tylko je ogłaszają i na pewno nie są to ich wyroki.

Kto więc?

Z moich obserwacji wynika, że wyroki w rzeczywistości mogą pisać przewodniczący wydziałów. Przynajmniej 26 maja, gdy Miernika i mnie skazał „Sąd Okręgowy w Katowicach”[3], po korytarzu do sędziów (z instrukcjami?) jak kot z pęcherzem kursował Jan Kurpas, „przewodniczący” tamecznego Wydziału VI. Kursów odbył kilka, bo składałem wnioski o odsunięcie od sprawy jego podkomendnych. Kurpas właściwie się nie krępował i skądinąd wie, że uważam go za zbrodniarza. To właśnie jego „sędziowie”-podkomendni w 2013 r. zabili Staszka Modrzejowskiego. Ale teoria kluczowej roli przewodniczących wydziałów w ferowaniu wyroków nie musi być prawdziwa, przynajmniej nie do końca. W 2014 r. na salę „sądu” Katowice Wschód wpadła komanda ZOMO i chciała poddać mnie kontroli osobistej twierdząc, że mam z sobą ukryty sprzęt nagrywający. Zażądałem wtedy od „sędzi” Iwony Wróbel, by zomowcom kazała wyjść. Ta jednak siedziała za stołem blada i jakby się trzęsła ze strachu; tak czy siak, co nawet mnie zaskoczyło, zomowcy nie zwracali na nią uwagi zupełnie i odniosłem wtedy wrażenie, że to ich szef kieruje rozprawą.

Jeden z wybitnych polskich adwokatów opowiadał kiedyś anegdotę z czasów, gdy bronił więźniów politycznych w stanie wojennym. Pewnego razu MO nie wpuściła na salę publiczności, całkiem jak na opisaną wyżej fikcję mojej rozprawy z fikcyjną Iwoną Wróbel w roku 2014. Wówczas obrońca złożył szyderczy wniosek, by sąd zwrócił się do KW PZPR o wyjaśnienie, czy na sali może być publiczność. Sędzia szyderstwa nie pojął i wniosek zaprotokołował. Po pewnym czasie spotyka mecenasa na korytarzu i z rozczarowaniem mówi: „A wie pan panie mecenasie, pytałem w KW. Ale odpowiedź nie była jednoznaczna”.

Złośliwie sprawdzę jeszcze statystyki PRL, bo nie zdziwi mnie gdy się okaże, że atrapy sądów do 1989 miały więcej swobody niż atrapy współczesne. Ale wtedy przynajmniej wszystko było jasne: wyroki wydaje KW PZPR, a w niektórych sprawach KC, Biuro Polityczne itd. albo ambasada.

A kto dziś?

Kto dziś pełni rolę KW PZPR?

Niestety – nie wiemy.

I taki to ci, panie, mamy „postęp”.

Takie to ci, panie, „25 lat wolności”.

Szyderczo powiem, że nasza wiedza „o Polsce i świecie współczesnym” jest odwrotnie proporcjonalna do pogłowia „dziennikarzy śledczych”. Za najbardziej szokujące mam nie tylko to, że nie wiemy kto wydaje wyroki, i nie tylko to, że nikt się już nad tym jakby nie zastanawia, ale i to, że nie wyjaśni tego – nawet anonimowo i z zachowaniem najściślejszej konspiracji – ani jeden z 10 tysięcy „sędziów” których narzucono Polsce. Nie znalazł się wśród nich ani jeden Hodysz[4]. Trybu decyzyjnego z atrap sądów nie opisze żadna gazeta Fuckt.

A może ktoś z państwa ma jakiegoś szczerego znajomego-sędziego? I ma nawyki z konspiracji, i może zaoferować relantowi gwarancje anonimowości stuprocentowe? Niemożliwe przecież, by ci antyludzie – wszyscy co do jednego – mieszkali w jakimś getcie, jakiejś Zielonej Dzielnicy jak w Bagdadzie.

Ten i inne dysonansy poznawcze można oczywiście usunąć przyjmując za posłem Kownackim, że skazywać trzeba 100% – wszystkich. Tak radykalne podejście, by nie rzec – excusez le mot – rozwiązanie ostateczne – rzeczywiście wszystko upraszcza.

Tylko że wtedy trzeba by przyjąć, że prokurator, albo rząd, ma zawsze rację.

Że państwo nigdy się nie myli.

Że państwo jest ponad wszystkim.

Albo jadąc klasykami: że państwo jest über alles.

Mariusz Cysewski

Pomysł na tytuł cyklu artykułów („Sprawny sąd bliżej obywatela”) pożyczam od autora referatu na konferencji lewników PIS w Wannsee (w Katowicach) 5 lipca 2015 r. Uważam, że komuś kto wobec rozmiarów tragedii Polski formułuje dodatkowo takie groźby należy zapewnić słuszny rozgłos i miejsce w annałach jurysprudencji w Polsce.

O programie PIS dla wymiaru niesprawiedliwości zobacz też:
http://naszeblogi.pl/55476-jak-pis-naprawe-wymiaru-niesprawiedliwosci-chcial-pozorowac
http://naszeblogi.pl/55856-dlaczego-pis-bez-procesow-procesowych-konferencja-w-wannsee
http://naszeblogi.pl/55904-poklosie-konferencji-w-wannsee-czemu-30-gdy-mozna-miec-100

Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://www.facebook.com/groups/517163485099279
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com
http://www.facebook.com/cysewski1


[2] W czasie programowej konwencji PIS w Katowicach 5 lipca 2015 r. jeden z prelegentów wygłosił referat-groźbę p.t. „Sprawny sąd bliżej obywatela”. Zob. http://niezalezna.pl/68657-jak-dzialaja-sady-czy-prokuratura-jest-skuteczna-na-konwencji-pis-o-wymiarze-sprawiedliwosci http://naszeblogi.pl/55856-dlaczego-pis-bez-procesow-procesowych-konferencja-w-wannsee
[4] Adam Hodysz, oficer SB w Gdańsku, współpracował z podziemną Solidarnością.
0

Wolny Czyn https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

644 publikacje
103 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758