Niedawno we wpływowym brytyjskim tygodniku The Economist ukazał się artykuł szkalujący Jarosława Kaczyńskiego. Czy tezy do niego zostały napisane w Polsce? Wiele sugeruje że tak.
Często artykuły ukazujące się w tzw. zachodniej prasie są inspirowane w Polsce. A pisze się je na użytek wewnętrzny w naszym kraju. Artykuł w New York Times może służyć by powołała się na niego na przykład Gazeta Wyborcza czy TVN w stylu „popatrzcie jak nam psuje opinię za granicami ten PIS”.
Na wielu Polaków taka pedagogika wstydu działa i łapią się na nią bezrefleksyjnie.
Z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie. W tekście The Economist czytamy wiele wybitnie nierzetelnych stwierdzeń. Tekst jest bardzo stronniczy i zaangażowany politycznie. Gdybym go przeczytał nie wiedząc gdzie się ukazał pomyślałbym najpierw o Gazecie Wyborczej. Równie dobrze mógłby się bowiem tam okazać.
„Kaczyński od dawna jest znany jako zwolennik teorii spiskowych. Wierzy w to, że współczesna Polska narodziła się wskutek korupcyjnego porozumienia między komunistycznymi aparatczykami a kierownictwem Solidarności (…)
Jego partia rozpowszechnia dziwaczne teorie dot. katastrofy smoleńskiej. Podczas gdy wszystkie dowody wskazywały na błąd pilota prezydenckiego tupolewa, PiS mówiło, że Rosja wytworzyła sztuczną mgłę, samolot wybuchł, a ci, którzy przeżyli katastrofę, zostali wymordowani przez Rosjan. Wiara w smoleńską teorię konspiracyjną stała się papierkiem lakmusowym – testem na ideologiczny konformizm na prawej stronie polskiej sceny politycznej”
Mam przed sobą tzw. style book ( a więc spisane reguły pisania artykułów) magazynu The Economist.
Tygodnik jak na anglosaską prasę przystało zwraca uwagę na obiektywizm. Style book wymienia zasady jakich powinien się trzymać autor tekstu np.:
„Nie bądź napastliwy ani arogancki. Nie bądź zbyt dydaktyczny”
Skąd zatem ten napastliwy i nieobiektywny tekst, łamiący zasady wyznawane przez tygodnik?
Skąd to przyprawianie gęby Kaczyńskiemu?
Pewnym tropem jest wieloletnia znajomość Radosława Sikorskiego z Edwardem Lucasem, dziennikarzem The Economist. Niedawno tygodnik wydał raport o Polsce, który był sponsorowany przez polskie firmy.
Tu warto wrócić od tezy postawionej na początku tekstu – artykuły ukazujące się w tzw. zachodniej prasie są inspirowane w Polsce.
Przykłady?
Oto polska gazeta cytuje New York Times, jak to nas chwalą za oceanem. Problem że w NYT artykuł napisała ….polska dziennikarka. Tak to się nakręca propagandę w stylu „patrzcie jak nas chwalą zagranicą”.
„Portal gazeta.pl wrzucił artykuł pod tytułem „New York Times” o „Smoleńsku” Krauzego: Będzie polityczna maskarada?” Autorem tekstu w NYT są wspólnie Dan Bilefsky oraz Joanna Berendt, przeprowadzająca wywiady dla Gazety Wyborczej „ – pisze bloger żelaznalogika.
Jak to się robi? Czytajmy dalej co pisze 'żelaznalogika” :
W książce „Nie tylko Fakty” (wyd. Rosner i Wspólnicy, 2004) Tomasz Lis opisał mechanizm powstawania „ech z zagranicy”. Jako polski korespondent w USA otrzymywał on telefon z Warszawy z zamówieniem przedstawienia reakcji amerykańskiej prasy na np. polską aferę z pedofilem. Lis nie mógł uwierzyć własnym uszom, że ktoś w Polsce naprawdę myśli iż New York Times interesuje się takimi sprawami, gdzieś w odległym i mało istotnym, z ich punktu widzenia, kraju, cyt. „każdy korespondent wie, jak bardzo syzyfowe jest przekonanie kolegów (..), że guzik kogokolwiek w Ameryce obchodzi to co jest dla nich najważniejszą sprawą na świecie”. Następnie Lis zrezygnowany przyznaje, iż czasem nacisk na „echa” był tak duży, że musiał „wziąć się do roboty i podjąć najczęściej karkołomne zadanie zebrania z nędznych okruchów agencyjnych doniesień z nadwiślańskiego kraju czegoś, co mogło sprawiać wrażenie „ech polskich wydarzeń””. W tym momencie w książce pojawia się krótki opis „ech polskich wydarzeń” nadawanych przez PRL-owski Dziennik Telewizyjny, który łączył się ze swoimi korespondentami w Moskwie czy Ułan Bator, prosząc ich o relację. Według Lisa w Polsce w roku 2004 wyglądało to tak; „(..) w Waszyngtonie można znaleźć co najwyżej agencyjne strzępy. Autorami strzępów zwykle są dziennikarze agencji AP czy UPI, zwykle koledzy moich koleżanek czy kolegów, którzy poprosili mnie o echa. Ich depesze są pisane z tego samego Sejmu czy URM-u (…). Depesze agencji zachodnich nie są więc ani na jotę więcej warte niż to, co każdy może przeczytać w „Wyborczej” czy w „Rzeczpospolitej” ale (..) po drodze z Warszawy do Waszyngtonu i z powrotem zamieniają się w echa”.
http://www.zelaznalogika.net/jak-powstaja-echa-z-zagranicy-w-polskich-mediach-kompendium-wiedzy/
Wspomniany na wstępie artykuł napisał Jan Cienski. Chwali się tym tekstem na Twitterze:
My take on Poland's electoral imbroglio – Poland's regional elections: Overturning the card table http://t.co/bgcL4uUuEA via @TheEconomist
— Jan Cienski (@jancienski) November 26, 2014
Następnym razem nie dajmy się załapać na „echa z Polski” zagranicznych mediów. Zbyt często są one suflowane w Polsce na użytek walki politycznej. Tak się manipuluje nami.
Szkoda że sami sobie robimy złą prasę zagranicą.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback: Naprawa patologicznego systemu wyborczego w Polsce – manifest obywatelski | Wolne Wybory