Od 25 lat żyjemy w kraju demokratycznym. Z założenia oznacza to, że nasze prawa i obowiązki jak również sposób funkcjonowania państwa regulowane są w myśl pewnych zasad. Są one powszechnie znane i akceptowane, co nie oznacza jednak, że nie ma problemów z ich właściwą realizacją.
Zrozumienie założeń na jakich opiera się idea „rządów ludu” nie jest wbrew pozorom sprawą łatwą. W polskich warunkach po kilkudziesięciu latach faktycznego zniewolenia, demokracja wciąż jeszcze raczkuje. Jak każdy naród, stawiający swe pierwsze kroki w ramach nowego ustroju, narażeni jesteśmy na typowe zagrożenia. Oligarchizacja władzy, tworzenie się klik i układów, nepotyzm czy przesadna biurokratyzacja życia nie są nam obce. Po pierwszym okresie zachłyśnięcia się kapitalizmem, w którym dawna partyjna nomenklatura uwłaszczyła się na majątku narodowym, przyszedł okres stabilizacji niosący ze sobą uzawodowienie polityków. Osadzona w parlamencie „elita” okupuje swoje stołki od wielu lat w niewiele zmieniającym się składzie. Aż dziw bierze, że te same osoby, które dwadzieścia lat temu obalały rząd Jana Olszewskiego ciągle znajdują się na świeczniku. Pomimo tylu afer ich bohaterowie nadal sprawują funkcje publiczne. Dawniej skrzętnie skrywana, a dziś często jawna arogancja rządzących w stosunku do społeczeństwa jest przerażająca. Nie trzeba być geniuszem, aby to dostrzec. Wzajemna nienawiść, ciągła walka o władzę i przedmiotowe traktowanie wyborcy stały się normą. Nie wróży to niczego dobrego i żal patrzeć jak nasz wspaniały kraj powoli równa do standardów republiki bananowej.
Narzekanie na władzę niewiele jednak zmienia. Społeczeństwo bierne, nieświadome swej siły i możliwości jakie daje demokracja zasługuje na marny los. Sytuacja nie wygląda zachęcająco. Oficjalna propaganda celowo pomija jedną z kwestii będących dla istnienia demokracji warunkiem koniecznym. Swoboda zrzeszania się traktowana jest w Polsce po macoszemu w przeciwieństwie do głosowania, które urosło u nas do niesłychanej rangi. Aby system partyjno-kolesiowski mógł istnieć niezachwianie, ludzie muszą chodzić na wybory. Cytując Piotra Kraśko z TVP: demokracja polega na tym, że idziesz do wyborów i wybierasz, albo PiS, albo PO, albo SLD, albo PSL. I tak według nich powinno to wyglądać. Inicjatywa obywatelska w naszym kraju coraz mniej znaczy, a będące solą demokracji referendum odbywa się tylko wtedy, gdy władzom to pasuje.
Bez aktywnego i świadomego społeczeństwa demokracja staje się tylko fasadą, za która kryją się rodzinno-koleżeńskie układy rządzących. W obecnej sytuacji ciężko jest liczyć na uczciwość naszych reprezentantów, a porządek zaprowadzić musimy niestety własnymi siłami. Idea społeczeństwa obywatelskiego to nie tylko puste słowa. Wolność i poszanowanie naszych praw musimy wywalczyć sobie sami. Nic nie jest dane raz na zawsze, a ustroje i systemy społeczne pojawiają się i znikają. Tak samo demokracja ma sens tylko wtedy, gdy jest prawdziwa i wiąże się z nią rzeczywiste obywatelskie zaangażowanie.
Bez aktywności na poziomie lokalnym nie ma co liczyć na zmiany globalne. W przeciwieństwie do państw o ugruntowanych ustrojach demokratycznych brakuje nam chęci działania. Zrozumiałym jest, że ciężko wykrzesać z siebie inicjatywę, gdy trzeba wiązać koniec z końcem, a płynący z mediów głównego nurtu przekaz brzmi jednoznacznie „to nie ma sensu”. Obserwując upadek kolejnych wspartych setkami tysięcy podpisów inicjatyw, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nasze małe zaangażowanie nic tu nie da. To błąd, a jest on wynikiem zakorzenionej w umysłach wielu osób postkolonialnej mentalności. Życie w odczłowieczającym i tłumiącym inicjatywę okresie PRL-u wywarło ogromny wpływ na świadomość społeczną. 25 lat wolności to za mało, ale na szczęście zmiany na lepsze są już zauważalne. Ludzie powoli budzą się z marazmu i zaczynają brać swój los we własne ręce. Objawy buntu i krytycznego spojrzenia na politykę widać coraz częściej. Coraz częściej rodzą się oddolne inicjatywy mające na celu walkę o swoje prawa. W wielu miejscowościach, zdominowanych przez polityczno-administracyjne układy pojawiają się ośrodki realnego sprzeciwu. Jest to zjawisko ze wszech miar pozytywne, jednak w skali kraju wciąż zbyt mało dostrzegalne.
Należy pamiętać, że o wolność i sprawiedliwość trzeba walczyć, a stawianie się w roli mało ogarniętej maszynki do głosowania jest tragiczna pomyłką i niezrozumieniem zasad rządzących światem. Nikt nie zadba o Ciebie lepiej niż ty sam i nikt nie załatwi za Ciebie twoich spraw jeśli nie będzie Ci na tym zależało. Decentralizacja i mnogość ruchów społecznych dają szansę na wprowadzenie pewnych zmian oddolnie. Pomocnicza funkcja administracji jest dziś tylko marzeniem. Biurokratyczny moloch zdławi w zarodku każdą niekorzystną z punktu widzenia układu aktywność, o ile nie będzie ona wsparta przez szerokie masy społeczne. Na poziomie lokalnym dużo łatwiej jest cokolwiek wywalczyć. W kontekście zbliżających się wyborów samorządowych warto pamiętać o tym, że robiąc porządek na swoim podwórku odnosi się pośredni wpływ na cały kraj. Należy również mieć świadomość tego, że władza kontrowersyjna nie powinna rządzić zbyt długo. Jedynie ludziom cieszącym się poparciem zdecydowanej większości można pozwolić na ten luksus. Raz na jakiś czas niezbędne jest przewietrzenie rad miast, powiatów, sejmików, aby nie zaczęły trącić lenistwem i konformizmem. Świerza krew i nowe pomysły muszą w pewnym momencie zatryumfować nad stagnacją i zachowawczą postawą rozsiadłych na stanowiskach „tłustych kotów”.
Zachowanie status quo stało się pragnieniem zbyt wielu samorządowców. Brakuje im przy tym woli i talentu do pracy nad wprowadzaniem pożytecznych zmian. Po co robić cokolwiek, gdy wszystko jakoś się toczy, a ludzie nabierają się na pozorną uprzejmość i fałszywe uśmiechy. Podejmując się działania zbyt łatwo coś popsuć, szczególnie w przypadku, gdy nie posiada się do tego zdolności ani pomysłowości.
Miejmy nadzieję, że tegoroczne wybory samorządowe przyniosą ze sobą jakieś zmiany na lepsze. Pokazanie czerwonej kartki ludziom z Platformy Obywatelskiej jawi się koniecznością. Po aferze taśmowej trudno naprawdę wyobrazić sobie, że ludzie spod tego szyldu będą nadal sprawować władzę. Ukrywający się pod płaszczykiem rozmaitych lokalnych komitetów działacze PO, po 7 latach rządów swoich kolegów, nie mają moralnej legitymacji do pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych. To samo zresztą tyczy się przedstawicieli innych partii, dla których wytyczne partyjne zawsze będą ważniejsze niż interes społeczności lokalnej. Głosowanie na miejscowe komitety, niepowiązane z władzą czy parlamentarną opozycją, jest jedynym sensownym rozwiązaniem. Wszystkim chcącym wziąć udział w listopadowym głosowaniu radzę zastanowić się, czy chcą mieć u siebie w ratuszu miniaturę gmachu na Wiejskiej. Czy nie lepiej byłoby, gdyby najbliższą nam władzę sprawowali ludzie nieuzależnieni od centralnych ośrodków decyzyjnych? Czy ludzie powiązani z rządzącym w Polsce od tak wielu lat układem zasługują na kolejną szansę? Na to by wzmacniać ich struktury, osadzając ich na samorządowych stanowiskach? Moim zdaniem należy pozwolić im odejść i dać szansę tym, którzy od lat bezinteresownie działają dla dobra swojej społeczności i kraju. Musimy zdać sobie sprawę, że mamy wybór, i tak długo jak długo nie wrzucimy do urny swojej karty do głosowania możemy wszystko zmienić. Należy tylko zastanowić się i myśleć samodzielnie. Nie ulegać medialnej propagandzie, lecz zwrócić uwagę na to, kto jest kim, jakie ma poglądy i co robi w kierunku ich realizacji. Demokracja polega na świadomym udziale w życiu publicznym politycznie zorientowanego społeczeństwa. Nie traktujmy tych spraw „na odwal” tak, aby hasło „nic o nas, bez nas” nabrało realnych kształtów.
Mam 34 lata. Mieszkam w Lęborku na pomorzu. Z wykształcenia jestem administratywistą. Ukończyłem Uniwersytet Gdański. Jestem żonaty i mam synka o imieniu Olaf. Moja małżonka ma na imię Aleksandra. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat. Moja rodzina jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało :) Lubię pisać. Piszę co mi do głowy przyjdzie, począwszy od publicystyki a na poezji skończywszy. Pisanie to aktywność, która sprawia mi frajdę. Przekuwam swoje myśli w tekst, by podzielić się z Wami tym co czuję i jak widzę świat. Teksty są różne. Pomimo tego, że sprawiam wrażenie dość jednoznacznie określonego politycznie, nie radziłbym mnie szufladkować. Można się wtedy srogo pomylić.
4 komentarz