Po pierwsze gospodarka…? Ostatnio często słyszę to stwierdzenie, które stało się jakby osią, wokół której toczą namiętne dyskusje i zażarte spory przeróżnej maści doktrynerzy i „uczeni w piśmie”, mieniący się znawcami zagadnień gospodarczych. W poprzednim systemie politycznym dominowała marksistowska wizja stosunków społeczno-gospodarczych, a w potransformacyjnej polskiej rzeczywistości przywrócono do łask kapitalizm, podobno w „najczystszej” jego postaci. Chociaż już na pierwszy rzut oka widać, ile pozostałości dawnego systemu nakazowo-rozdzielczego przeniesiono aportem do kształtujących się na nowo stosunków gospodarczych w Polsce. Przyłączenie naszego kraju do Unii Europejskiej wcale nie poprawiło sytuacji polskich przedsiębiorców, a wręcz ją pogorszyło, bowiem w Brukseli rządzą politycy o inklinacjach marksistowskich, prezentujący podobny stosunek do ekonomii jak „akuszer” polskich przemian Leszek Balcerowicz, który do dzisiaj uchodzi w wielu środowiskach za ekonomicznego guru.
Osobiście mam okazję od ponad dwudziestu lat praktykować na własnym „grzbiecie” kolejne przemiany w polskiej gospodarce. Działalność gospodarczą rozpocząłem w 1991 r., w czasach względnej wolności ekonomicznej, kiedy każdy przedsiębiorczy Polak, potrafiący wykorzystać swoje umiejętności i zapał, mógł się dorobić jakiegoś majątku. Chciałbym się więc podzielić kilkoma refleksjami na temat prowadzenia w naszym kraju działalności gospodarczej i spróbować odpowiedzieć na pytanie: dlaczego po 25 latach od upadku komunizmu polska przedsiębiorczość jest w stanie zapaści, a polski kapitał ma tak słabą pozycję na rynku?
Nie ulega wątpliwości, że podstawą naszej gospodarki są rodzime przedsiębiorstwa, ponieważ to one wytwarzają decydującą część dochodu narodowego, kreują większość nowych miejsc pracy i mają największy udział we wpłacanych do budżetu państwa podatkach. To polskie firmy starają się jak mogą, aby dorównać najnowszym trendom w gospodarce światowej, pozyskując nowe technologie i adaptując przystające do naszych warunków rozwiązania. Nasze przedsiębiorstwa mają też najlepsze rozeznanie krajowego rynku i najlepszy kontakt z konsumentem. To one wreszcie są jedyną szansą na polepszenie sytuacji ekonomicznej i na podniesienie poziomu cywilizacyjnego Polski. Dlaczego więc od dłuższego czasu rośnie liczba bankrutujących rodzimych firm, szczególnie tych małych i średnich?
Jedną z przyczyn masowego upadku małych firm może być, w wielu przypadkach, brak właściwych predyspozycji i umiejętności potrzebnych do prowadzenia przedsiębiorstwa, ale najczęściej jest to efektem braku odpowiedniego klimatu dla rozwoju przedsiębiorczości. Prawdą jest, że nie każdy nadaje się na przedsiębiorcę, większość ludzi w ogóle nie jest zainteresowana taką formą zarobkowania, zadowalając się pracą najemną. A przedsiębiorcę musi przecież charakteryzować kreatywność i operatywność, zapał i przede wszystkim duża odporność psychiczna, która potrzebna jest szczególnie w polskich warunkach. Nie budzi więc zdziwienia to, że likwidują swoje firmy ludzie, którzy trafili do biznesu niejako z przypadku, chcąc spróbować swoich sił w tej dziedzinie. Po jakimś czasie rozczarowują się i zmieniają zajęcie, albo też nie mając odpowiedniego rozeznania, źle inwestują i tracą dorobek swojego życia, powiększając rzeszę sfrustrowanych bezrobotnych. Zaskakujące jest natomiast to, że mamy coraz częściej do czynienia z bankructwem firm, które miały dobrą kondycję i przez wiele lat z powodzeniem utrzymywały się na rynku. Takich właśnie przedsiębiorstw należy szczególnie żałować, bowiem stanowią one kościec polskiej gospodarki, a ich właściciele niejednokrotnie byli prawdziwymi pionierami w krzewieniu rozwiązań wolnorynkowych.
W tym kontekście nie dziwią też porażki kolejnych ekip rządowych w dążeniu do sztucznego wykreowania rzeszy przedsiębiorczych ludzi, którzy podjęliby się rozpoczęcia działalności gospodarczej. Lansowane od kilku lat tzw. inkubatory przedsiębiorczości hodują często ludzi, którzy poza ubieganiem się o kolejne granty i dotacje nie są w stanie wykrzesać z siebie odpowiedniej do potrzeb kreatywności. Dlatego tworzone przez nich firmy po przykręceniu kurka pomocy publicznej przeważnie znikają z rynku. Nie lepiej wygląda aktywizacja bezrobotnych poprzez zachęcanie ich do zakładania własnych firm, bowiem u podstaw tej koncepcji leży kardynalny błąd. Ludziom, którzy jakże często zawdzięczają status bezrobotnego brakowi zdolności przedsiębiorczych, daje się bezzwrotne dotacje, a potem większość z nich i tak likwiduje swoje firmy, nierzadko przeznaczając otrzymane pieniądze na cele konsumpcyjne. W ten sposób ogromne środki publiczne wyrzucane są w przysłowiowe błoto, nie przynosząc żadnych pozytywnych efektów w dziedzinie rozwoju przedsiębiorczości. Dlatego lepiej byłoby, gdyby z tych środków przedsiębiorcy utrzymujący się od wielu lat na rynku mogli otrzymać niskooprocentowny kredyt obrotowy lub pożyczkę na rozwój. Natomiast o merytorycznej wartości realizowanych przez nich przedsięwzięć zadecydowałyby ich umiejętności i determinacja, a w ostateczności rynek, który weliminuje słabych i nieudolnych. Tymczasem o wartości zgłaszanych projektów decydują urzędnicy, którzy najczęściej poza sprawdzeniem poprawności wypełnienia wniosków nie mają żadnego pojęcia o warunkach prowadzenia działalności gospodarczej.
Dużym problemem jest również nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych w Polsce. Droga, którą podążają kolejne rządy, charakteryzująca się całkowitym i bezwarunkowym otwarciem na ekspansję obcego kapitału, okazała się zabójczą dla polskiej przedsiębiorczości. Podmioty zagraniczne mogą liczyć na przeróżne ulgi i udogodnienia, choćby przynosiły szkodę naszym firmom i państwu, a rodzimy przedsiębiorca tonie w gąszczu biurokratycznych przepisów i traktowany jest przez urzędników jak potencjalny przestępca. Polska przedsiębiorczość upada pod ciosami nieuczciwej konkurencji ze strony zagranicznych koncernów. Dlatego, że nikt dotychczas nie zatroszczył się o to, aby zabezpieczyć nasz rynek wewnętrzny przed nieograniczoną penetracją obcego kapitału. Tak właśnie umożliwiono kapitałowi spekulacyjnemu przejęcie całkowitej kontroli nad polskim sektorem bankowym. Teraz hamuje on często rozwój naszych przedsiębiorstw nie udzielając im kredytów na konieczne inwestycje, za to rozwija ponad miarę kredyty konsumpcyjne i masowo skupuje państwowe papiery dłużne. Tymczasem polska przedsiębiorczość nie może się rozwijać bez zabezpieczenia odpowiedniego kapitału i taniego kredytu. W każdej większej miejscowości powstają, jak grzyby po deszczu, nowe hipermarkety i dyskonty rugujące z rynku rodzimych kupców, rośnie przy tym bezrobocie, ale kogo to obchodzi, gdy jednocześnie wydający decyzję urzędnik jeździ nowym samochodem będącym „prezentem” od właściciela marketu.
Dlatego koniecznym jest, aby władze państwowe skutecznie chroniły naszych przedsiębiorców przed nieuczciwą konkurencją obcego kapitału. Należy przede wszystkim opodatkować firmy zagraniczne i znieść przyznane im nieuzasadnione ulgi oraz wyegzekwować dotychczasowe należności wobec budżetu. Krajowi producenci powinni być wspierani przez państwo, a ich produkty chronione przed nieuczciwą konkurencją towarów zagranicznych, choćby przez obłożenie ich odpowiednim podatkiem importowym, który wyrówna szanse naszych przedsiębiorstw w walce o polski rynek. Państwo musi pomóc rodzimym firmom udzielając im kredytów na preferencyjnych warunkach, co powinno pobudzić aktywność gospodarczą i zapewnić nam szybszy rozwój ekonomiczny. To polskie przedsiębiorstwa powinny mieć preferencje, ulgi i wsparcie państwowe, a obcy kapitał może być dopuszczony do działalności na naszym rynku tylko na takich warunkach, które nie szkodzą polskim przedsiębiorcom. Jeśli bowiem przegrywamy wojnę ekonomiczną na własnym podwórku, gdzie koszty działalności i promocji naszych firm są niewspółmiernie mniejsze niż za granicą, to nie możemy poważnie myśleć o „podboju” rynków zagranicznych. Dlatego musimy wygrać wojnę o polski rynek, który powinien stanowić podstawę dla rozwoju naszej gospodarki.
I w końcy warto wspomnieć o tym, co może najbardziej hamuje rozwój przedsiębiorczości, czyli o braku odpowiedniego podejścia do ludzi, którzy swoje życie poświęcili działalności gospodarczej, których rządzący często traktują z lekceważeniem, a nawet pogardą. Nasz rodzimy przedsiębiorca przygnieciony jest ciężarami, których nie jest w stanie udźwignąć, a rząd z jednej strony głosi puste slogany o chęci ulżenia jego doli, z drugiej zaś zwiększa i tak już ogromne obciążenia. Polskie firmy nie dość, że zostały rzucone na żer nieograniczonej zagranicznej konkurencji, to jeszcze prześladowane są przez państwową machinę fiskalno-biurokratyczną, która dążąc do załatania dziury budżetowej, zamiast opodatkować obcy kapitał, z wielką determinacją wyciska ostatnie grosze z rodzimych przedsiębiorców. Takie karanie Polaków za ich aktywność gospodarczą i brak wsparcia dla naszych przedsiębiorstw jest przejawem skrajnej nieodpowiedzialności rządu. Dlatego, jeśli na serio oczekujemy trwałego ożywienia gospodarczego w Polsce, musimy zmienić podejście rządzących do rodzimych przedsiębiorców.
Zredukowanie obciążeń fiskalnych jest jedną z dróg wiodących do tego, aby nasze przedsiębiorstwa były konkurencyjne, a znaczące zmniejszenie wysokości podatku dochodowego i składek na ubezpieczenia społeczne jest podstawowym tego warunkiem. Nikt przecież nie lubi być okradany z owoców swojej ciężkiej pracy. Podatki pośrednie – VAT i akcyza są nadmiernie wyśrubowane, a w przypadku akcyzy na węgiel i energię elektryczną są wręcz szkodliwe, ponieważ podnoszą koszty wytwarzania i powodują, że krajowe produkty są mało konkurencyjne, chociaż najczęściej nie ustępują jakością towarom zagranicznym. Dlatego podstawową stawkę podatku VAT i akcyzy należy zmniejszyć do takiego poziomu, że będzie to odczuwalne dla konsumentów, ale też bezpieczne dla budżetu państwa. Oczywiście konieczna będzie jednoczesna redukcja miliardowych kosztów ponoszonych na utrzymanie przerośniętej biurokracji i skrupulatna kontrola pozostałych wydatków publicznych. Poza tym można przekształcić składkę na fundusz pracy w dobrowolne ubezpieczenie od bezrobocia i należy znieść niesprawiedliwy obowiązek wielokrotnego opłacania składek na ubezpieczenie zdrowotne w sytuacji uzyskiwania przychodów z więcej niż jednego tytułu. Niebagatelną sprawą jest też zniesienie wszelkich nieuzasadnionych ograniczeń w działalności gospodarczej: koncesji, zezwoleń i kwot produkcyjnych, ponieważ jedynymi kryteriami powinny tu być – rachunek ekonomiczny i pożytek społeczny, a nie interes jakichkolwiek monopolistów.
Ze szczególną troską należy podejść do kwestii ułatwień dla osób rozpoczynających działalność gospodarczą i w tym przypadku nie chodzi tylko o uproszczenie procesu rejestracji firmy, na którym dotychczas skupiała swoją uwagę propaganda rządowa. Przede wszystkim należy stworzyć odpowiednie warunki do rozwoju nowych inicjatyw gospodarczych. Dlatego każdy, kto chciałby rozpocząć działalność gospodarczą, powinien być zwolniony z podatku dochodowego i składek na ubezpieczenie społeczne na okres trzech lat, co umożliwi początkującemu przedsiębiorcy wypracowanie pewnego kapitału i umocnienie się na rynku. Powinien mieć także możliwość otrzymania wsparcia w postaci fachowego doradztwa i taniego kredytu. Rozwojowi przedsiębiorczości posłużyć może również szersza deregulacja dostępu do zawodów,które dotychczas zarezerwowane były tylko dla uprzywilejowanej i wąskiej grupy wybrańców.
Ułatwienia dla przedsiębiorców muszą polegać także na usunięciu wszelkich zbędnych procedur biurokratycznych i wprowadzeniu przejrzystego Kodeksu podatkowego, który wreszcie uprości i ujednolici przepisy prawne oraz wyeliminuje wszelką dowolność i przypadkowość w ich interpretacji. Każdy podatnik musi wiedzieć jakie są jego obowiązki względem państwa, a także jakie są jego prawa, których nikt nie powinien podważać. Należy także wprowadzić w działalności urzędów państwowych zasadę osobistej odpowiedzialności urzędników za podejmowanie nieprawidłowych i szkodliwych decyzji oraz podnieść jakość pracy urzędów, poprzez dostosowanie godzin ich funkcjonowania do potrzeb interesantów, skrócenie do minimum czasu oczekiwania na załatwienie spraw i zmianę podejścia urzędnika do przedsiębiorcy. To urząd powołany jest do tego, aby służyć pomocą przedsiębiorcom, a nie odwrotnie. Urzędnicy są zatrudniani w naszym imieniu i opłacani z naszych podatków. Dlatego mamy prawo domagać się od nich nie tylko rzetelnej i uczciwej pracy, ale także poszanowania naszej godności, aby już nikt nie był w urzędzie traktowany jak natrętny intruz.
Istnieje prosta zależność pomiędzy poziomem zamożności narodu i wielkością wpływów do budżetu państwa, a skalą rozwoju przedsiębiorczości i aktywności gospodarczej obywateli. Malejąca dzisiaj liczba rodzimych przedsiębiorstw, które w wyniku ciężkich warunków prowadzenia działalności masowo bankrutują oraz wysokie bezrobocie są sygnałem alarmowym, że w naszej gospodarce dzieje się źle. Pomimo prezentowanego przez kolejne rządy optymizmu oraz rosnących na papierze wskaźników ekonomicznych, nie ma podstaw do podtrzymywania dobrego nastroju oraz uprawiania fałszywej propagandy sukcesu. Pamiętam zdziwienie wielu mądrali faktem, że pomimo notowanego wzrostu gospodarczego nie przekłada się to na zmniejszenie poziomu bezrobocia, wzrost stopy życiowej ludności i ograniczenie rozmiarów emigracji zarobkowej. Jednak nie może być inaczej skoro polską gospodarką kierują ludzie, którzy najczęściej w całym swoim dorosłym życiu nie prowadzili jakiejkolwiek działalności gospodarczej, nawet przysłowiowego „kiosku z cebulą”. Dlatego popełniane przez nich błędy wynikają w dużej mierze z niezrozumienia warunków w jakich musi funkcjonować polski przedsiębiorca i z braku wiedzy na temat procesów zachodzących w gospodarce. Nie można poznać stanu polskiej gospodarki patrząc nań jedynie zza przyciemnianych szyb rządowych limuzyn lub z wysokości profesorskich katedr. Postrzeganie jej przez pryzmat wiedzy czerpanej z książek, kolorowych magazynów ekonomicznych lub suto zakrapianych konferencji nie pomoże, trzeba bowiem zejść do poziomu, gdzie toczy się bezwzględna walka ekonomiczna, walka o byt i przetrwanie polskiego kapitału i rodzimych firm.
Nie mogę się także oprzeć wrażeniu, że rządzący dotychczas politycy robili wszystko, aby polska przedsiębiorczość tkwiła w uwiądzie, bowiem stanowiłaby konkurencję dla uwłaszczonej nomenklatury i groźbę dla układu politycznego. Ludzie zamożni i niezależni mogliby przecież zmienić status quo w Polsce. Dlatego chcąc doczekać się pozytywnych zmian w naszym kraju, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wzmacniać rodzimych przedsiębiorców i budować polski kapitał. Trzeba również rozbudzić patriotyzm gospodarczy i zachęcić Polaków do podejmowania wszelkich inicjatyw gospodarczych. Państwo powinno promować, chronić i wspierać wszystkich obywateli, którzy chcą podjąć własną, choćby najdrobniejszą działalność gospodarczą. Natomiast każdy polski przedsiębiorca powinien swoją działalność traktować jako element walki ekonomicznej o podniesienie nie tylko swojej zamożności, ale także poziomu cywilizacyjnego całego społeczeństwa. Tylko wtedy, gdy działalność państwa i rodzimych przedsiębiorców będzie przebiegać harmonijnie możliwy będzie pełny i nieskrępowany rozwój polskiej gospodarki, bo na obcych kapitalistów w tym względzie nie można liczyć.
Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności
Wojciech Podjacki
Polska partia polityczna o profilu patriotycznym.