O wymiarze sprawiedliwości w Polsce wg Gazety Wyborczej i fundacji Court Watch.
Motto:
A, ja myśle, ze panowie
duza by juz mogli mieć,
ino oni nie chcom chcieć!
1.
Piątkowa GW (3 października 2014 r.) na 8 stronie donosi:
Badania od czterech lat robi fundacja Court Watch. Wolontariusze obserwatorzy wielokrotnie przychodzą do tego samego sądu (najwięcej obserwacji w jednym sądzie to 441), obserwują rozprawy, rozmawiają z klientami, sędziami, sprawdzają dostępność sekretariatów, toalet, warunki oczekiwania na rozprawę itd.
Samych rozpraw i posiedzeń obserwowano 5537, w 147 sądach: 104 w rejonowych, 31 w okręgowych i 6 w apelacyjnych, a także w Sądzie Najwyższym, wojewódzkich i Naczelnym Sądzie Administracyjnym.
Wniosek ogólny jest podobny jak w zeszłym roku: mimo że zaufanie do sądów w Polsce jest niskie – 42 proc. – to wolontariusze, którzy badali działanie sądu w praktyce, bezstronność sędziowską oceniają nieźle. W 98 proc. przypadków sędzia równo traktował obie strony, tylko w 3 proc. zachował się niekulturalnie (jednak to o 1 proc. więcej niż w monitoringu zeszłorocznym), 85 proc. ustnie wygłoszonych uzasadnień wyroków było zrozumiałych. Gorzej jest z organizacją pracy: aż 52 proc. rozpraw nie odbyło się punktualnie, a za zwłokę przeproszono i wyjaśniono jej przyczyny oczekującym tylko w 22 proc. przypadków.
http://wyborcza.pl/1,75478,16744000,Raport_Court_Watch_o_polskich_sadach__Sprawiedliwe_.html#ixzz3FFtUP1Rk
2.
Tymczasem:
W 2013 r. do sądów wpłynie 16 mln spraw, czyli aż o 2 mln więcej niż rok wcześniej – szacuje „Rz”. To przyrost czterokrotnie szybszy niż w poprzednich latach. (…)
Dla obywatela tak gwałtowny wzrost liczby spraw oznacza wciąż wydłużający się proces. Średni czas trwania w Polsce procesu gospodarczego to prawie dwa lata, a w niektórych sądach, np. warszawskich, ponad trzy.
(Agata Łukasiewicz, Lawina spraw w sądach, Rzeczpospolita 2.10.2013)
3.
Liczby nie kłamią, proszę Państwa.
Kategoryczne stwierdzenie, że 98% polskich sędziów równo traktuje obie strony sporu, a wyroki są zrozumiałe w 85%, zostało sformułowane w oparciu o… 0,035% spraw zawisłych przed polskimi sądami w 2013 roku.
To tak, jakby ze wszystkich mieszkańców Warszawy zupełnie przypadkowo wybrać 600 osób i na ich podstawie wysnuć wnioski o całej reszcie.
4.
30 września 2014 roku w sali konferencyjnej im. J. Turowicza w siedzibie Fundacji im. Stefana Batorego, ul. Sapieżyńska 10a w Warszawie odbyła się KONFERENCJA PODSUMOWUJĄCĄ IV CYKL OBYWATELSKIEGO MONITORINGU SĄDÓW 2013/2014 pt. „Czy połowa osób musi wyjść z sądu niezadowolona? Sprawiedliwość proceduralna a realia polskiego sądownictwa”.
W konferencji udział wzięli:
Dr Małgorzata Niesiobędzka – adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert w zakresie sprawiedliwości proceduralnej;
SSO Maciej Strączyński – prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich IUSTITIA;
SSO Ewa Waszkiewicz – prezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych;
SSO Waldemar Żurek – rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Sędziów THEMIS.
I ani jednego przedstawiciela tzw. strony społecznej.
– Masz, Cyganie, świadki?
– Mam żonę i dziatki!
5.
Na „burzliwą” dyskusję po wystąpieniu w/w osób organizatorzy przewidzieli aż… godzinę.
Od 14.30 do 15.30!
Kto nie wierzy, niech sprawdzi tu:
https://courtwatch.pl/konferencja-2014/
6.
„Raport” fundacji Court Watch niczego nie dowodzi. Ilość bowiem spraw obserwowanych przez wolontariuszy nie pozwala na sformułowanie ani jednego wniosku o charakterze ogólnym.
Natomiast stan toalet, dostępność sądów dla niepełnosprawnych, aczkolwiek istotne, pozostają bez wpływu na postrzeganie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce.
7.
Tymczasem zaufanie do sądów oscyluje wokół 40%. W tym kontekście „raport” fundacji Court Watch wydaje się być jedynie zabiegiem pijarowskim.
Natomiast wyniki obserwacji to tylko przejaw znanej skądinąd zasady Heisenberga.
Obserwator wpływa na obiekt obserwowany, zaburzając jego funkcjonowanie.
Czasem i mnie się zdarza uczestniczyć w rozprawie w charakterze obserwatora.
I faktycznie zachowanie składu orzekającego jest wtedy w miarę poprawne.
Sama świadomość, że nazwisko sędziego, który nawet niezbyt rażąco naruszył procedurę, będzie znane publicznie, działa dyscyplinująco.
W takim ujęciu akcja monitoringu sądów, prowadzona przez fundację Court Watch ma sens. Bo, jeśli wierzyć wolontariuszom, w 5426 sprawach sędzia równo traktował obie strony.
Ale wyciąganie z tego jakichkolwiek dalej idących wniosków jest nieuzasadnione.
Ba, ewidentnie szkodzi państwu, skrywając stan faktyczny na następne lata.
8.
Z ponad dwudziestoletniego doświadczenia wiem jednak, że rzadko kiedy sędzia na sali zachowuje się stronniczo w stosunku do którejś ze stron. Czasem bywa nawet uprzedzająco grzeczny.
Wobec przegranego.
Bo problem naszych sądów polega mniej na naruszaniu procedury, bardziej natomiast na poziomie merytorycznym orzeczeń.
Wiele zła w tej materii zrobiły pierwsze lata III RP, gdy z wielu dostojnych ust słychać było: wyroków sądowych się nie komentuje.
To, że dzisiaj wyrok sądowy potrafi zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonego prawnika jest właśnie wynikiem przyzwolenia na bylejakość orzeczniczą lat 1990-tych (teraz bywa jeszcze gorzej) i ograniczanie możliwości wzruszenia prawomocnego wyroku choćby był w oczywisty sposób idiotyczny.
Rzymskie dura lex, sed lex w RP zostało zamienione w zasadę nienaruszalności wyroków sądowych bez względu na ich poziom merytoryczny w imię…
No właśnie, w imię czego?
Sprawiedliwości na pewno nie, skoro niewzruszalne w praktyce okazują się również wyroki z gruntu niesprawiedliwe.
Pewności obrotu gospodarczego?
Przecież zaprzeczeniem jej jest przewlekłość postępowań, pozwalających dłużnikowi na spokojne wyzbycie się majątku i to czasem kilka lat przed wizytą komornika.
9.
Czy ma rację europoseł Janusz Wojciechowski, gdy twierdzi, że polscy sędziowie cierpią na „syndrom boga”?
Bóg przecież nie dyskutuje ze swoim stworzeniem, tylko generuje rzeczywistość taką, na jaką ma ochotę.
W opozycji do boga trwa jedynie szatan.
Tylko szatan, zwany dla niepoznaki pieniaczem, może więc negować boską wolę sędziego zawartą w wyroku!
Faktycznie, tylko przy takim założeniu można zrozumieć opór przed weryfikacją nawet największej bzdury!
10.
W słynnym filmie Milosza Formana Lot nad kukułczym gniazdem McMurphy (Jack Nicholson) usiłuje w pewnym momencie wyrwać postument z osadzonymi w nim kranami, wyważyć za jego pomocą okno i wyjść na wolność. Nie daje jednak rady, co budzi powszechną wesołość innych pacjentów.
– Ale przynajmniej próbowałem! – mówi.
Trzeba czasu, aby jego pomysł zrealizował inny pacjent, wódz Bromden.
11.
Na razie ciągle jeszcze próbujemy.
Pierwszy efekt, jaki już został osiągnięty, to brak uśmiechów pozostałych „pacjentów”, gdy próba okazuje się nieudana.
Ale duch wodza Bromdena czuwa nad nami i lada moment ktoś wywali okno.
To tylko kwestia czasu, i raczej niezbyt odległego.
Bo przecież my, Naród, możemy wszystko.
Byleby się chciało chcieć….
5.10 2014