No i się dogadali po jedenastu godzinach. Skąpani w pocie i unurzani w trudzie negocjacji wyszli i obwieścili sukces. Obie strony rządowa i górnicza. Bardzo nas to ciekawi, bo przy tak sprzecznych interesach obu stron wynik musi być rezultatem nadzwyczajnych umiejętności i kompetencji. Objawiły się one tym, że górnicy, którzy z reguły idą na maksimum zostali przy nim, a strona rządowa pod presją nadchodzących wyborów i „wrażliwego społecznie” wizerunku pani premier dała im, co chcieli bez szemrania. 100 milinów dotacji nie wiadomo skąd, (czyli wiadomo od społeczeństwa), jak szybko pojawiło się w komentarzach mediów, tak szybko przepadło pogrzebane pod zwałami euforii i pozytywnych emocji zwycięzców tej rozgrywki.
Co więcej na własne uszy usłyszeliśmy, (czy też oczy uwidzieliśmy), jak jaśnie oświecony pan Wojewoda Śląski oświadczył, że całe przedsięwzięcie jest osadzone w realiach ekonomii. To przywołana już przez nas wcześniej ekonomia polityczna, która zdominowała nasze zachowania w sferze gospodarki. W jej ramach możliwe są zjawiska, które umysłom nieprzygotowanym mogą wydać się nurzaniem w oparze absurdu. Tym gorzej dla nich i tej uwielbianej przezeń niby sprawiedliwej ekonomicznej racjonalności. Sprawiedliwość, bowiem nie może być efektem jakichś mrocznych i nieznanych mechanizmów rynkowych. Musi być jasno, i przez określone osoby posiadające monopol nań, zadekretowana. To taka nie nowa przecież formuła „sprawiedliwego wśród gospodarek świata” za co ów sprawiedliwy nagradzany jest stanowiskami, wysokimi pensjami, odprawami, i możliwością wydawania rozkazów pospólstwu.
Dlatego proponujemy wpisujące się w tę gospodarczą konwencję rozwiązanie problemów górnictwa, jak na rysunku. Ma kilka zalet. Likwiduje nieestetyczne i niesprzedawalne zwały węgla. Daje zatrudnienie tysiącom na czas wystarczająco długi, by „rozwiązać” społeczne problemy i zlikwidować napięcia. Zapewniając możliwość ponownego wydobycia oszczędza resztę istniejących złóż, co jest przecież rozwiązaniem proekologicznym i na koniec jest areną, na której mogą zrobić kariery, w aureoli wrażliwych społecznie reprezentantów narodu, chłopcy z polityczno-węglowej ferajny. Z jednym zastrzeżeniem ich nadprodukcja wrażliwości koniecznie musi być dopełniona naszą społeczną niewrażliwością na to co obserwujemy.
A ponieważ nie zauważamy, żeby ktokolwiek miał zamiar poważniej się sprzeciwić przyjętym rozwiązaniom, to znaczy, że zostaliśmy już całkowicie otumanieni i zniewoleni. Najmniej zniechęceni do podjęcia jakiejkolwiek aktywności mającej na celu próbę zmiany tego opartego na kłamstwie, poddaństwie i samoistnej reprodukcji systemu.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję
2 komentarz