W roku 1989 myśleliśmy, w kategoriach sprzed 1939, lub nawet z XIX wieku, że wystarczy by Rosja zabrała stąd swe dywizje – a wtedy my, jak to Polak z Polakiem, wolni z wolnymi, równi z równymi itd. odzyskamy „swoje” państwo – innymi słowy, że będzie niepodległość „od 1-go”. Okazało się, że to nie wystarczy. Dywizje ruscy zabrali, ale ich wywiad „ustawił” system władzy w Polsce – dokładniej: zmodyfikował poprzedni – i ten zmodyfikowany system trwa już 25 lat.
A my? Przecież nie wiemy nawet, jak to zmienić.
Bo co?
Popędzić PO i SLD? To będzie jakaś następna agentura. W najlepszym razie – PIS, przepraszam – skrzyżowanie tragikomedii z kabaretem. Z natkanymi jak rodzynki w wielkanocną babę agentami-śpiochami. Zresztą… problem PIS jest poważniejszy i sprowadza się do osobistych ambicji. Jeśli „normalna” partia polityczna, to i normalne są w niej ambicje, a ambicjonerów można kupić. W okopach nie są wskazane kółka różańcowe, a w każdym razie – nie wyłącznie. Nie można – lub trudniej – kupić tylko kogoś, czyje motywacje są inne. Zasadnicze. Ideowe. Żołnierskie.
To może wrócić do Konstytucji 1935 roku? Taką konieczność głosi pan Andrzej Owsiński, zasłużony wielce żołnierz Polski Niepodległej, publikujący również w NaszychBlogach (tutaj: http://naszeblogi.pl/blog/58 ). Całym sercem popieram. Z całym szacunkiem sądzę, że to też nie rozwiąże naszego głównego problemu. Nasi okupanci dostosują się do nowej sytuacji i po pewnym okresie zamieszania i roszad personalnych znów, jak w roku 1989, narzucą nam swoich agentów wpływu; dadzą nam za króla – „króla z trupią głową”.
To może zmienić sposób wyłaniania władzy? Wprowadzić JOW (Jednomandatowe Okręgi Wyborcze)? Postuluje to wiele środowisk i nawet dziś czytam (tu: http://wpolityce.pl/polityka/203411-kukiz-pisze-do-prezydenta-nie-zyjemy-w-demokratycznym-panstwie-prawa-po-aferze-tasmowej-domaga-sie-zmiany-ordynacji-wyborczej ) o liście Pawła Kukiza, dla którego JOW byłyby „prawdziwym uzdrowieniem mechanizmów wyłaniania elit”, a zmiana ordynacji „będzie mogła w przyszłości być świętowana jako dzień odzyskania wolności.” I znów, jak w przypadku przywrócenia naszej prawdziwej Konstytucji: całym sercem popieram. Bilans zmian wynikających z JOW nie będzie tak jednoznacznie pozytywny jak tego chce Kukiz, ale owszem: mimo wszystko dodatni a zmiany bardzo poważne, daleko idące. Tyle że… W roku 1920 omal nie skapitulowaliśmy przed bolszewikami. Zapomnieliśmy też, że w XVIII wieku kolejne rozbiory Polski zatwierdzały polskie sejmy. Jedno i drugie „zawdzięczamy” reprezentacji narodowej wyłanianej przy ordynacji niezrównanie uczciwszej od obecnej. Dlatego, nawet tak poważne zmiany, jak JOW, niestety też nie rozwiążą nam problemu głównego.
Dziś odzyskanie niepodległości musi rozpocząć się od wynalezienia sposobu, by rząd realizował interesy polskie, a nie rosyjskie, niemieckie, amerykańskie itd. Jak to zrobić? – I to jest pytanie dla nas. Które nas przerasta niestety. Nasza główna bolączka. Przerasta koncepcyjnie, intelektualnie. Bez odpowiedzi nie ruszymy, albo dalej, jak potępieńcy, będziemy imać się rozwiązań albo drugorzędnych, albo nawet zupełnie pozornych.
Gdyby nie zamach majowy w 1926, w Polsce rządziłaby jakaś kombinacja Stronnictwa Narodowego i francuskiej agentury – masonów Frontu Morges, Stronnictwa Pracy i podobnych „wynalazków”. Wobec groźby wojny, w negocjacjach z Sowietami o ewentualny sojusz w roku 1939 tacy ludzie zgodziliby się na pierwszą sugestię anglo-francuską by „przepuścić” wojska sowieckie przez terytorium RP, czyli poddać się Rosji bez strzału – w zamian za poklepanie po pleckach i jurgielt po cichu pod stołem w stylu niewiele lepszym od PO. Ostatnie z górą 200 lat niepodległość mieliśmy przez lat 20, i to tylko dlatego, że ją odzyskaliśmy z bronią w ręku – a kilka lat potem ci, którym to zawdzięczamy, dokonali zbrojnego przewrotu i nie oddali rządów agentom i głupcom.
I to, proszę państwa, jest jedyna znana w historii/wypróbowana w praktyce odpowiedź na pytanie „jak to zrobić”: wyłącznie przez zbrojny przewrót ideowej mniejszości. Tyle że ta jedyna odpowiedź jakby nie pasuje do dzisiejszego świata.
A może właśnie do dzisiejszego świata pasuje bardziej?
Nie wolno działać lekkomyślnie ani ryzykować bez potrzeby. Ale i warto pamiętać, że by wyzwolić na przykład Gliwice potrzebny jest najwyżej pluton AK (ale mobilny!) Trzeba zająć lub izolować jeden-dwa budynki. Gorzej z utrzymaniem wyzwolonego terenu. Trzecia Rzesza Pospolita walczyć nie będzie, ich państwo nie ma żadnych perspektyw, żadnej przyszłości. Żadnego prawa do istnienia. Ich państwo może tylko dalej gnić. Wystarczy więc zawiesić kłódki na drzwiach kilku urzędów i rozplakatować rozkaz wznowienia „Burzy”. Ogłosić przejęcie władzy przez Rząd RP na miejscu reprezentowany przez Komendę Miasta AK. Władze samorządowe i służby miejskie są względnie autentyczne, wystarczy więc zarządzić wymóg tymczasowej kontrasygnaty ich decyzji przez Komendę Miasta. Określić i uprzedzić o odpowiedzialności za niewykonanie przez kogokolwiek – własnych żołnierzy, urzędników lub cywili – odpowiednio rozkazów lub poleceń dowódców AK do stopnia dowódcy drużyny. Jak najszybciej – najlepiej w ciągu godzin – przeprowadzić nabór ochotników, a w razie potrzeby – częściową mobilizację. Targowica miałaby przeciwdziałać temu wszystkiemu? Ale jak, posłać na nas czołgi, samoloty? Przecież wszystkie już sprzedali. Miasto nie będzie walczyć samotnie; stłumienie powstania w jednym miejscu Polski nic więc okupantom nie da. Po zorganizowaniu obrony i obsadzeniu barykad jesteśmy niepokonani.
Mówiłem że jeden pluton AK na Gliwice?
Dobra. Może dwa.
Mariusz Cysewski
Kontakt: tel. 511 060 559
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/