Afera taśmowa nabiera rumieńców. Wprost publikuje kolejne nagrania kompromitujące osoby na najwyższych szczeblach władzy w Polsce. Sprawa ma wiele wątków, ale dla nas obywateli tym najważniejszym powinna być nie kultura wypowiedzi rozmówców, a nowelizacja ustawy o Narodowym Banku Polskim.
Na jednym z nagrań słyszymy prezesa NBP Marka Belkę oraz ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza. Rozmawiają oni o możliwości wsparcia budżetu państwa przez bank centralny w zamian za dymisję ministra finansów Jacka Rostowskiego i nowelizację ustawy o NBP. Ten polityczny deal stał się faktem 17 czerwca tego roku, kiedy to rząd przyjął projekt zmian tejże ustawy. O co w tym wszystkim chodzi?
Artykuł 220 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej mówi, że „ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa”. Zabrania tego również podpisany przez Polskę Traktat Lizboński. Po nowelizacji ustawy o NBP sytuacja ta ulegnie diametralnej zmianie.
Obecna formuła
Zgodnie z art. 227 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej wyłączne prawo do emisji pieniądza w Polsce ma Narodowy Bank Polski. Innymi słowy państwo polskie nie ma prawa emitować złotego. Może to zrobić jedynie NBP, który to, zgodnie z art. 2 ust. 2 ustawy o Narodowym Banku Polskim, nie jest przedsiębiorstwem państwowym. Jeśli nie jest państwowy, to czy jest „narodowy”?
Warto przy tym zaznaczyć, że NBP też nie może drukować pieniędzy według własnego widzimisię. Może wyemitować tylko tyle złotówek, ile ma rezerw walutowych przemnożonych przez ich kurs. W dużym uproszczeniu chcąc wyemitować 3 PLN, musi kupić 1 USD (banki centralne utrzymują swoje rezerwy głównie w dolarach). Z kolei rząd polski, jeśli chce pożyczyć pieniądze, musi przeprowadzić aukcję swoich obligacji i liczyć na to, że ktoś je kupi. W obecnej formule nie może tego zrobić NBP. Jest to niezmiernie istotne ograniczenie, gdyż uniemożliwia rządowi zadłużanie się bez opamiętania. W każdej chwili bowiem rynki finansowe mogą stwierdzić, że państwo polskie jest już zbyt zadłużone i może nie być w stanie spłacać swoich zobowiązań. Wtedy na polskie obligacje może nie znaleźć się kupiec (a już na pewno nie w takiej cenie) i następuje koniec zabawy; trzeba równoważyć budżet, ciąć wydatki, podwyższać podatki itd. Z nagrań opublikowanych przez Wprost wynika, że jest to perspektywa nieodległa. Pada tam stwierdzenie, że finanse państwa mogą załamać się w latach 2015-2019, co tłumaczy panikę w kręgach rządowych. W sumie Ameryki nie odkryli, wystarczy spojrzeć na zegar długu w centrum Warszawy. Dobijamy do biliona złotych, a gospodarkę mamy, najdelikatniej mówiąc, niezbyt prężną.
Nowa formuła
Nowa formuła sprytnie obchodzi ograniczenia nałożone przez Konstytucję RP i Traktat Lizboński. Obligacje skarbu państwa będzie kupować Bank Gospodarstwa Krajowego, a następnie sprzedawać je na rynku wtórnym Narodowemu Bankowi Polskiemu. Na podobnych zasadach działają choćby Bank Rezerw Federalnych czy Bank Anglii. Jakie konsekwencje rodzi taka sytuacja? Olbrzymie. Nowa formuła otwiera rządowi niemal nieograniczoną możliwość zadłużania swoich obywateli. Jeśli nie znajdzie się chętny na polskie obligacje, zawsze będzie mógł je kupić NBP, a cenę będzie można dogadać w jakiejś knajpce, przy wódeczce. Jednocześnie zdecydowanie wzrosną wpływy banku centralnego, który to z dużym prawdopodobieństwem będzie głównym (albo jedynym) nabywcą polskich obligacji w „trudnych latach 2015-2019”. Taki Belka (i ktokolwiek po nim) zyska wtedy możliwość szantażowania rządu i dobijania znacznie większej liczby takich targów, jak na nagraniu.
W skrócie
Niektóre media próbują bagatelizować rozmowę pomiędzy Sienkiewiczem a Belką, tego ostatniego kreując na męża stanu zatroskanego o finanse państwa. Nic bardziej mylnego. Dla tych, którzy nie kumają tych wszystkich ograniczeń, zapisów i konstrukcji systemu monetarnego, poniżej wersja skrócona.
W latach 2015-2019 będziemy mieć w Polsce drugą Grecję. Rząd to wie, ale chce tego uniknąć albo przynajmniej przeciągnąć to w czasie. Żeby móc dalej serwować kilogramy kiełbasy wyborczej, utrzymywać przerośnięty aparat państwa, wypłacać emerytury i ogólnie utrzymać się przy władzy, musi mieć możliwość dalszego zadłużania się, najlepiej bez limitów. Nowelizacja ustawy o NBP sprawi, że zadłużanie obywateli będzie już tylko kwestią dogadania się pomiędzy szefem banku centralnego a szefem rządu. Nie chodzi o los kraju, a o utrzymanie bieżącego stanu rzeczy możliwie jak najdłużej. Różnica jest taka, że w nowej formule koniec tej zabawy nastąpi później, ale będzie znacznie bardziej bolesny.
Źródło zdjęcia: wikimedia commons.
Polub bloga na Facebooku:
http://www.facebook.com/thespinningtopblog.
Zobacz też: Finansowy apartheid.
4 komentarz