Jaruzelski na katafalku a nad nim Kwaśniewski, Wałęsa, Komorowski, Miller… Jedna wielka rodzina opłakująca seniora rodu, jak mafia opłakująca starego capo…
I te wszystkie nawijki o skomplikowanym życiorysie towarzysza generała…
Jakim skomplikowanym, do ciężkiej cholery? Jeżeli ktoś miał życiorys prosty jak drut to właśnie towarzysz generał Wojciech Jaruzelski! Przez całe swoje życie walczył z polskimi patriotami, walczył w imieniu Kremla niewoląc Rzeczpospolitą. Wiernie służył sowieckiemu okupantowi i nigdy, nawet tuż przed śmiercią, nie przyznał, że było to złe, nie pochylił głowy, nie posypał jej popiołem.
Od czasu wstąpienia do polskiego regimentu w sowieckiej armii (zwanego dla niepoznaki Pierwszą Armią Wojska Polskiego) piął się po szczeblach kariery właśnie dzięki wierności rozkazom płynącym z Moskwy. Walczył z niepodległościowym podziemiem, dowodził inwazją na Czechosłowację, wydawał rozkazy strzelania do robotników aż wreszcie namaszczony przez Breżniewa objął stołek genseka PZPR.
A kiedy lud zaczął się buntować poleciał z płaczem do marszałka Kulikowa, dowódcy wojsk Układu Warszawskiego, z prośbą o interwencję Krasnej Armii – chciał czeskiego, a może nawet węgierskiego scenariusza. Kulikow odmówił, poradził sobie zatem sam – wyprowadził armię i wypowiedział wojnę Narodowi.
Osiem lat później, w Magdalence, dogadał się przy wódce z koncesjonowaną częścią opozycji i stworzył Trzecią Rzeplitą, kraj będący przedłużeniem PeeReLu, który nie był w stanie osądzić zbrodniarzy, okupantów spod znaku sierpa i młota, którym towarzysz generał służył i których był szefem z kremlowskiego nadania.
Ciekawostką jest, że ta obstrukcja sprawiedliwości skończyła się nagle wraz z jego śmiercią – okazało się, że zasługuje na pogrzeb z wojskowymi honorami w asyście kompanii reprezentacyjnej. Jak bohater. A najgłośniej jego bohaterstwo przypominają ci, którzy pluli na Lecha Kaczyńskiego, jedynego Prezydenta Rzeczypospolitej nie umoczonego w układy z okupantem.
Jeżeli faktem jest, że towarzysz generał na łożu śmierci pojednał się z Bogiem, że przyjął sakramenty to katolickiego pogrzebu i mszy za jego duszę nikt odmówić mu nie ma prawa. Ale, na Miłość Boską, nie z honorami, nie z wojskową asystą, nie jako bohatera, którym nigdy nie był…
I nie pieprzmy o skomplikowanym życiorysie bo ten był prosty jak niemiecka autobana…
– – – – – – – – – – –
Przy okazji polecam:
Grzegorz Braun, Robert Kaczmarek „Towarzysz generał idzie na wojnę”
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.