Zapewne z uwagi na wyraźne różnice jakie dostrzec można między reprezentantami najpopularniejszych w Polsce partii, a środowiskami wolnościowymi zorganizowanymi w Nowej Prawicy, stowarzyszeniu KoLiber i innymi pomniejszymi organizacjami, przeciętnemu obserwatorowi wydaje się, że polski ruch wolnościowy propaguje idee „skrajne”. Tak z pewnością nie jest.
Minarchizm proponowany przez te środowiska jest stadium pośrednim między obecnym etatyzmem a stanem teoretycznie moralnie najwłaściwszym, w którym nie istnieje żadna organizacja opierająca swe działania o przymus – anarchokapitalizmem. Poza tym środowiska te (w przeciwieństwie do niektórych libertarian) na ogół postulują utrzymanie status quo w kwestii tzw. „własności intelektualnej”, nie zamierzają także prywatyzować wszelkich dróg, linii energetycznych czy sieci kanalizacyjnych, tworząc jedynie bardziej zdecentralizowane ośrodki decyzyjne, które zawiadywałyby ich utrzymaniem i budową (czy raczej jej planowaniem). Wreszcie, odnosząc się do kwestii obronności, najbardziej wpływowy przedstawiciel polskiego ruchu wolnościowego (JKM) proponuje wprowadzenie czegoś w rodzaju kilkudniowych, obligatoryjnych szkoleń z obsługi broni palnej dla męskiej części młodzieży. Skrajni libertarianie określiliby zapewne taki pomysł mianem „socjalistycznego”.
Podsumowując: polski ruch wolnościowy nie jest skrajny, a fakt że za taki uchodzi, pokazuje jedynie wyjątkowo wąskie spektrum wyznawanych przez polskich wyborców poglądów politycznych.
Tekst pierwotnie ukazał się na stronie Junta.pl
Od urodzenia skazany na sukces, a jeśli teza o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępu socjalizmu jest prawdziwa, to w przyszłości także na więzienie. Trochę czytam i czasem coś napiszę. Poza tym studiuję prawo.
Jeden komentarz