Zagrał przyjemny dla ucha sygnał i na ekranie pojawił się spiker. – Witam państwa – oznajmił ciepłym głosem. – Czas na wieczorynkę. – Zieeeew… – ziewnął tata Łukaszka. – Będzie to bajka z serii "Lewica dzieciom" – uzupełnił spiker. Tata Łukaszka zaczął się śmiać, co zważywszy na fakt, że nie dokończył jeszcze ziewania, było niebezpieczne dla jego zdrowia. – To bardzo niebezpieczne – rzekł dziadek Łukasza. – Pocharczy i mu przejdzie – stwierdziła babcia Łukaszka patrząc na tatę tarzającego się po dywanie. – Nie mówię o nim, mówię o tej dobranocce! – zirytował się dziadek. – Zawsze gdy lewica interesowała się najmłodszymi prowadziło to do opłakanych rzeczy. – Łukaaaasz! Chodź na dobranockę! – zawołała słodko babcia patrząc wyzywająco dziadkowi w […]
Zagrał przyjemny dla ucha sygnał i na ekranie pojawił się spiker.
– Witam państwa – oznajmił ciepłym głosem. – Czas na wieczorynkę.
– Zieeeew… – ziewnął tata Łukaszka.
– Będzie to bajka z serii "Lewica dzieciom" – uzupełnił spiker.
Tata Łukaszka zaczął się śmiać, co zważywszy na fakt, że nie dokończył jeszcze ziewania, było niebezpieczne dla jego zdrowia.
– To bardzo niebezpieczne – rzekł dziadek Łukasza.
– Pocharczy i mu przejdzie – stwierdziła babcia Łukaszka patrząc na tatę tarzającego się po dywanie.
– Nie mówię o nim, mówię o tej dobranocce! – zirytował się dziadek. – Zawsze gdy lewica interesowała się najmłodszymi prowadziło to do opłakanych rzeczy.
– Łukaaaasz! Chodź na dobranockę! – zawołała słodko babcia patrząc wyzywająco dziadkowi w oczy.
– Mam gdzieś dobranockę – oznajmił Łukaszek materializując się w drzwiach. – Wolę pograć na kompie w Fifę.
– Powiedz mu coś – nadąsana babcia zwróciła się do mamy.
– Wyrósł już chyba z bajek… – rzekła obojętnie mama po czym jej wzrok padł na leżącą na ławie gazetę. Był to telewizyjny dodatek do "Wiodącego Tytułu Prasowego". Na okładce tytuł krzyczał: "Lewica dzieciom – nowe bajki – twoje dziecko koniecznie musi to zobaczyć!".
– …ale tą akurat powinien zobaczyć – dokończyła gładko mama Łukaszka, zerwała się energicznie z kanapy i zaciągnęła syna przed odbiornik.
– Nie chcę! – bronił się Łukaszek. – To dobre dla dzieciaków!
Ale babcia trzymała go za ramiona, a i mama docisnęła kolan. Musiał więc oglądać.
Bajka toczyła się w lesie. Grube drapieżniki posiadały wszystkie zasoby leśne, a inne zwierzątka cierpiały z biedy i głodu.
– Tak dalej być nie może – zdecydował lis. – Wyzyskiwane zwierzęta wszystkich lasów łączcie się!
I poprowadził wielkie stado biednych zwierząt do dzielnicy drapieżników.
– Podzielcie się! – nawoływał lis. – Tyle tego macie! Wszystkiego i tak nie zjecie, nie wykorzystacie! Po co wam tyle tego?! Podzielcie się!
– Tyle tego macie!!! Podzielcie się!!! – skandowały biedne zwierzęta.
Po wielu dniach targów grube drapieżniki ustąpiły. Oddały część swego majątku do podziału. Dzielącym został lis.
– O rany ile tego! – zachłysnął się kiedy zobaczył zgromadzone dobra. – Do roboty!
– Wszystko dla nas!!! – zawyły ze szczęścia biedne zwierzęta.
– Nie no, spokojnie, roztropnie, od razu nie można – studził nastroje lis i przystąpił do rozdzielania. I tak zaczął rozdzielać, że biedne zwierzęta nadal były biedne. Oczywiście, coś dostawały, ale nie za dużo. Dzięki temu lis nadal był potrzebny.
Lis dzielił nie tylko pomiędzy biedne zwierzęta. Dzielił też pomiędzy siebie i wkrótce majątkiem przewyższył grube drapieżniki. Rodzinie lisa nie zbywało na niczym. Mogli nic nie robić, a i tak opływali w luksusach. I tak było do chwili, gdy jedna z córek lisa przyszła do niego z grupą innych lisów.
– Nie mamy nic – oznajmiła gniewnie.
– Ależ Pusiu, przecież nie zbywa ci na niczym – rzekł lis.
– Mi tak, ale oni są biedni!!!
– A czemu się tak nim przejmujesz?
– Spełniam się dzięki temu.
– No dobrze, pogadam z grubymi drapieżnikami, może coś odpalą – powiedział nachmurzony lis.
– Nie oni, ty się podziel!
– Ja nic nie mam! Jestem biedny! – wrzasnął lis i trzasnął o ławę pucharem zdobionym kryształami Svarowskiego.
– Tyle masz!!! Podziel się!!! – ryknęły młode lisy i skoczyły lisowi do gardła. Siknęła krew na ekran. Bajka się skończyła. Hiobowscy siedzieli patrząc nerwowo na siebie.
– I co, zrozumiałeś coś? – spytał niepewnie tata Łukaszka.
– Nic! Idę pograć w Fifę…
– Idź, idź… – zachęcała go rodzina oddychając z ulgą. Łukaszek już miał wyjść, gdy cofnął się od drzwi i oznajmił:
– Przypomniało mi się… Tygodniówkę bym potrzebował… I trochę ekstra na wydatki…
– Ile?
Łukaszek wymienił dość poważną sumę w euro.
– Mowy nie ma! – spienił się tata Łukaszka.
– Ale ja potrzebuję!
– Tyle ci nie damy!
– Macie tyle, a nawet więcej! – zauważył Łukaszek. – Macie więcej ode mnie! Podzielcie się!
– O Jezu… – jęknął dziadek i osunął się w fotelu.
– I widzisz do czego doprowadziłeś?! – krzyknęła mama. – Dziadek będzie miał zawał.
– Udaje – rzekł z olimpijskim spokojem Łukaszek. – To co z tą kasą?
– Dostaniesz połowę – zdecydował tata. – Pod warunkiem, że zamiast oglądania bajek "Lewica dzieciom" będziesz grać w Fifę na komputerze.
Hiobowscy zaprotestowali.
– Raz obejrzał taką bajkę i zobaczcie czym się skończyło! – warczał zły tata. – Chcecie, żeby oglądał następne?
Łukaszek schował pieniądze do kieszeni i rzekł wychodząc:
– Jak powiem w klasie, że starzy nie dość, że nie zabraniają mi grać, to jeszcze mi za to płacą, to moi kumple chyba zwariują…
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!