Ja, biskup kościoła męskości utraconej (krzyczę do powalanej ekskrementami klatki, skąd dobiega groźny ryk i ostry, niepokojący zapach) wypędzam z Ciebie Szatana, twórcę wszelkiej słabości, uległości i ciapowatości! Ryśku, Lucyferze, bycie nieczysty precz z ciała i umysłu brata samca mego! (tu w religijnym szale uderzam z całej siły szpilką Manolo Blahnika w klatkę, która zaczyna się cała trząść). Z klatki dobiega straszny, zwierzęcy ryk, a na biskupa tryska strumień cuchnącego, żółto brązowego płynu. Po chwili z klatki rozlega się demoniczny rechot, perwersyjny i basowy; obciągniesz mi w piekle!
Święta księga
Biskup zaczął emanować pełnym miłości, żółtym, kojącym światłem. Głowę spowiła mu aureola, oczy spoglądały ku górze, a stopy w modlitewnym oddaniu oderwały się od ziemi. Po chwili opadł na ziemię, a spod uświęconej szaty wyjął żarzącą się miłosnym różem świętą księgę „Co z tymi kobietami?” Kotońskiego. Demon wyć począł nieludzko i ze strachu, a gdy biskup z księgą świętą podchodzić ku niemu zaczął, szlochając wyskoczył z ciała opętanego. W klatce leżał pochlipujący, obfajdany brat samiec; ciało jego słabym było, lecz duch mocny był, potężny.
Nowe imię na nowe życie
Biskup promieniał triumfem; nadaję Ci nowe imię bracie samcu! od tej pory zwać Cię w domu będą Tyran! podszedł do syna i brata swego, pieszczotliwie, z miłością spoliczkował go na znak przebudzenia, zwilżył jego spierzchnięte usta zimną wódką, chuchnął nieprzetrawionym do końca ginem i wędzoną kiełbasą. Tyran spojrzał z miłością na swego duchowego ojca, biskupa Marka, a serce jego zalała fala wdzięczności i bezwzględnego posłuszeństwa. Po chwili myśl jego uciekła do żony i teściowej, które dziś rano goniły go z wałkiem po osiedlu; oczy się zmrużyły, usta zacisnęły, pięści poczerwieniały i zatrzeszczały. W źrenicach błysnęło szaleństwo nienawiści i obrzydzenia, a pełen okrucieństwa plan zaświtał w głowie uwolnionego od opętania akolity. Teściowa spędzi wakacje w budzie dla psa, a żona? w łóżku, nie tylko węzłem małżeńskim związana; Tyran lubieżnie zachichotał, wtulając się w ciepły, cuchnący, turecki sweter Biskupa.
Cały kościół zaczął bić serdecznie brawa, a wyznawcy szczęśliwi wpadali sobie w objęcia, niektórzy ocierali łzy szczęścia. Oto kolejna bitwa wygrana, oto kolejny brat samiec, syn marnotrawny który wrócił ze ścieżki uległości na jedynie słuszną, władczą, męską, dominacyjną. Z głośników polecieli Boysi, pojawiła się nie wiedzieć skąd wódeczka, popitka, beczka ze śledziami, a z bocznych drzwi wyłoniły się skąpo ubrane prostytutki.
Trzystu Męskich
Na tle wielkiego witrażu stał Biskup. Zachodziło słońce, więc jego otyła (i z lekka łysiejąca) postać oblana była szkarłatem czerwieni. Patrzący w przebłyskach widzieli rogi i diabelski, płonący tętniczą czerwienią uśmiech. Spoglądał z góry na swych kwiczących z zachwytu, lekko już pijanych i dokazujących synów. W jego uśmiechu błyskała miłość i żądza kolejnych zwycięstw, wizja duchowego blitzkriegu, pogromu męskiej słabości. Wygramy… szepnął czule męskimi, namiętnymi ustami. Wygramy! wrzasnęło trzystu szczęśliwych, podpitych wojowników męskości, zawsze wykorzystujących sytuację do podlizania się swemu duchowemu pasterzowi.
—————
Zapewne niektórzy z Państwa zastanawiali się, jak pracuję z problemami u swych znajomych czytelników. W każdy możliwy sposób, zależny od osobowości faceta. Z mądrzejszymi nie pracuję, zdarza się to częściej niż bym tego chciał… Ostrych braci podchodzę celnymi komplementami, spokojniejszych wiedzą i rzeczową argumentacją. Z ludźmi nieuczciwymi nie wchodzę w żadne bliższe relacje, ponieważ na takim gruncie nie można zbudować szczęścia – co najwyżej chwilowe podniecenie, brane przez głupców za coś wartościowego. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że pracuję także z kobietami; i jestem w tym naprawdę dobry. Mądry doradca ma dwie cechy; wielkie rogi, blizny nasercowe (oznaka doświadczenia i mądrości) i umiejętność rozróżniania Pani chcącej coś zmienić (wielka rzadkość) od Pani która chce tylko pier… farmazony, by się moim kosztem we mnie emocjonalnie wypróżnić. Świat pełen jest żebraków, którzy chcą tylko brać bo ciągle odczuwają brak.
Także mam uczucia…
Praca z Paniami… unikam tego, ponieważ kobieta która uzewnętrznia swe najskrytsze emocje czuje bliskość, którą mógłbym wykorzystać i mówiąc szczerze, wielokrotnie to zrobiłem; poczucie że facet prześwietla oczyma jest wspaniałe na początku, a później gdy kobiecie uruchamia się program „rozmnażanie i związek” bardzo przeszkadza, tłamsi i ogranicza możliwości jakiejkolwiek manipulacji. Bo co może wobec mnie zrobić kobieta, której wszystkie sztuczki i słabe punkty doskonale znam? jest bezbronna jak dziecko… ukąsi? ja z uśmiechem odgryzę nogę z biodrem. Wystarczy wiedzieć gdzie jest słaby punkt, a ja go doskonale znam, sama Pani mi o nim mówiła. To dyskomfort, od którego jedyną ucieczką jest wykopanie mnie ze swojego łóżka. A ja przecież nie jestem człowiekiem z żelaza… także czuję odrzucenie i ból z nim związany.
Każdy taki upadek amortyzuję solidnymi rogami; oznaką życiowej mądrości. Jeśli kilkanaście razy nie byłeś brutalnie wykorzystany przez kobietę, jeśli chociaż raz nie planowałeś „na poważnie” zabójstwa ukochanej… nie możesz być dobrym doradcą kopulacyjnym (jak lubię się po kilku drinkach tytułować). Zdarzają się także zakamuflowani geje, którzy także jak każdy normalny człowiek, odczuwają wdzięczność i ulgę gdy spadnie im z serca kamień. Akceptuję to, jednak w tym przypadku służę jedynie ulgą duchową; narodziłem się jako analny dziewic, i takim pragnę zostać złożony w objęciach zawsze kochającej Matki – ziemi. Chociaż czy dla braci robaków w ziemi ma znaczenie, czy zjedzą dziewica – albo rozpustnika, który bezgłośnie i jakoś tak delikatnie pierdzi? no cóż, jestem dziewicem – i to naprawdę słychać. Wątpiącym w moją orientację chętnie zademonstruję swą „niewinność”, tylko proszę nic nie jeść dwie godziny przed.
„R” jak rozstanie
Opiszmy więc jak to działa. Z grupy wszystkich coachingów wybrałem ten, który okazał się wielkim sukcesem; wiele było jednak takich, które zakończyły się totalną klęską; no cóż, takich było znacznie więcej. Nazwijmy więc naszego przyjaciela Ryśkiem (za jego zgodą oczywiście). Dostrzegł on u swojej dziewczyny objawy, które wielokrotnie opisywałem. Rozmawiając (tylko skype), doszliśmy do wniosku że ona wyraźnie szykuje się do desantu na inną gałąż; ale że nie jest jeszcze pewna czy nie złamie się ona pod jej słusznym ciężarem… na wszelki wypadek trzymała starą w garści. Niemniej garść ta powoli słabła, rozluźniała uścisk, co stara gałąź przyjmowała z mieszanymi uczuciami. Ciężko trenowaliśmy, co opierało się na głębokim zaufaniu i zrozumieniu tego co robimy. Ja mówiłem brzydką rzecz, Rysiek się cieszył i śmiał. Mówię mu – Twoja kobieta bzyka się teraz z Twoim najlepszym kumplem; oczywiście, Rysiek czuje ból, emocje… ale ma wyrażać sobą (poprzez ruchy ciała, głęboki oddech i głos) radość. Ma udawać radość i ekstazę. Później mówię… Twoja kobieta właśnie mi obciąga; Rysiek śmieje się, cieszy i tańczy. Mimo że wie że to tylko trening, czuje wściekłość a ja sporą niezręczność. Ale taki jest właśnie cel treningu – im więcej potu na macie, tym mniej krwi na ulicy. Stosujemy też kilka innych trików, rozmowy motywujące, przygotowanie teoretyczne do godziny „R” jak rozstanie.
Trening przyjęcia ciosu
Po co to wszystko? by wytworzyć silny nawyk, uwarunkowanie jak u psa Pawłowa; przygotować boksera do przyjęcia silnego ciosu, nie dać się znokautować. Cios padnie na pewno, trzeba więc nauczyć się go odpowiednio przyjąć, a nawet skontratakować. Opisywałem to setki razy u siebie, nie ma potrzeby kolejny raz tego opisywać. Nie minęło wiele czasu, gdy dziewczyna w trakcie „poważnej” rozmowy zarzuciła Ryśkowi że przez niego się dusi, że czuje się ograniczana i że nie ma to wszystko sensu. Boże, standardowy do bólu standard… i co zrobił Rysiek? zareagował automatycznie. Radością. Zgodnie z treningiem ukrywał ją, ale ekstaza biła z każdego jego gestu, zapachu, mimiki… później się rozstali, i oczywiście (zgodnie z planem) przyszła silna depresja, płacz, rozpacz i totalne rozbicie emocjonalne, czego już jego dziewczyna nie wiedziała. Nie wnikając w szczegóły – dziewczyna była wściekła, szalała. Już dzień po rozstaniu pisała esemesy w stylu „wszystko zniszczyłeś” albo „zniszczyłeś nas”; nie odpisywał na nie. Później były esemesy „co porabiasz???” a w końcu nachalne telefony. Oczywista oczywistość; doszło do wizyty osobistej, nieudanej.
Femme fatale z Końskich
Zawsze wam to opisuję. Kobieta zostawiając Ryśka (słabego faceta) jeśli robi to dla „przyszłości”, czyli dla dziecka które musi mieć silnego ojca, czuje się rozgrzeszona. Twój płacz i szlochy nie mają na nią wpływu, ponieważ ona Cię rzuca w imię wyższego celu jakim jest potomstwo – i upewnia ją to w przekonaniu, że jesteś słaby. Słabość faceta to od tysięcy lat śmierć dla dziecka, musisz te mechanizmy zrozumieć. Chlipanie i szloch w trakcie zrywania ze sobą, to najgorsza możliwa reakcja. Ja ją rozumiem – szok i przerażenie potrafi być za silne… mi kiedyś nogi trzęsły się jak galareta, nie byłem w stanie sam stać. Nie mogłem też mówić, ponieważ wzruszenie i stres tak ścisnęły mi gardło. Gdy ukazujesz siłę a nawet radość, pojawia się kilka mechanizmów; ona widzi że jesteś silny a nie słaby, jej ambicja cierpi, bo to nie ona Cię rzuca a Ty ją, i wreszcie ciekawość, pierwszy stopień do piekła… ma kogoś czy miał mnie dość? a może mnie zdradzał a ja mam rogaski na główce? to tak fascynuje, że kobieta w myślach obrzuca Cię stekiem wyzwisk, by za chwilę przypominać sobie jak karmiliście w parku kaczki… i płakać ze wzruszenia.
Po chwili znów obrzuca Cię obelgami i tak cały czas na okrągło. I nawet jeśli się do Ciebie nie odezwie (rzadkość), to do końca życia będzie ją to gniotło, kłuło i bolało. Gdy płaczesz – ona szybko o Tobie zapomni, gardząc Tobą i chełpiąc się koleżankom jak zniszczyła kolejnego facecika. Kobiety kochają być femme fatale… w świecie gdzie liczy się prokreacja i utrzymanie dziecka, nie ma miejsca na litość, empatię i Twoje uczucia. Gdy chodzi o dobro dziecka, nawet najcudowniejsza kobieta zmienia się w zimną, bezlitosną ku… i życzę Ci byś tego doświadczył, bo na słowo mi nie uwierzysz; i słusznie.
Klęska czyli sukces
Chciałbym powiedzieć Państwu, że wszystko skończyło się happy endem. Niestety nie… Rysiek nie wytrzymał i po pijanemu zadzwonił do niej w nocy, płacząc że się potnie bez niej. Mam dalej pisać? chyba nie muszę. Emocje były silniejsze niż zaprogramowana akcja, natura przełamała treningowe uwarunkowanie. Cała akcja wzięła w łeb, ALE: oboje się nauczyliśmy ważnej rzeczy, ja tego że trzeba dopracować to wszystko długodystansowo, a Rysiek poznał zasady rządzące kobiecą psychiką. Jego porażka to wielkie zwycięstwo, ponieważ zdobył olbrzymią ilość wiedzy. Większą niż gdyby się pod koniec nie załamał. To właśnie z takich porażek buduje się mądrego, szczęśliwego człowieka. Taki frontowy żołnierz, komandos miłości, pełen blizn i tętniącej pod mięśniami siły samiec alfa, jest w stanie poradzić sobie z niemal każdą kobietą. I gdy pozna smak kobiecej rozkoszy, może z niej zrezygnować by wspinać się wyżej, ciągle wyżej i wyżej ku gwiazdom i Boskiemu spełnieniu. Reszta siurków przeżyje swe smutne, stadne życie na zdobywaniu tego, co trzeba będzie z żalem zostawić.
————
Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK.
Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.