Państwo to nie zabawa dla amatorów.
Jestem pod wrażeniem notki Ryszarda Opary, który miał odwagę nazwać sprawę po imieniu: "…Będą to Wybory z pewnością – „nieparlamentarne” – Raczej całkowicie Partyjne. To będzie zwyczajna walka o byt, miejsca i o podział (według tzw „klucza partyjnego”) dostępu do „poselskich koryt” – w chlewie zwanym przez Nich – Polska …" Do takiego traktowania spraw państwowych w Polsce trzeba dorosnąć, więc mniemam, że pan Opara kilka siwych włosów ma.
W komentarzu do notki @Sundance Łazarz na premiera! pozwoliłem sobie na stwierdzenie„..Każdy jest w stanie wyłożyć trochę grosza na kampanię w zamiast za….- no właśnie. Po prostu, zwykła, bezideowa swołocz. Uważam, bez cienia zawstydzenia, że na PiS będą głosowali ci, co już zainwestowali a oczekują na realizację zysków…”No i posypały się gromy. Naplułem na spiż, spostsponowałem publiczne nadzieje na ratunek. Tak. Lekarstwo ma pomagać, a nie smakować.
Kiedy powstał „chlew zwany przez Nich – Polską…”? – wtedy, gdy konstruowano system państwa czyli w konstytucji. Wtedy, gdy ją pisano byłem dość przytomny, i jedynie co mogłem zrobić to wyraziłem swoje stanowisko w jakimś referendum. Jedyne co naród wtedy obchodziło (bardzo sprytnie podmanipulowany) to Invocatio Dei. Miało być dobrze, bo zgodnie z „wartościami”.
Aby jednak postawić dyskusję na właściwym gruncie – pozwólcie – że zrezygnuję z potocznego znaczenia słowa „system” a sięgnę po definicję prof. Tomaszewskiego.
system – jest to zbiór elementów, powiązanych ze sobą relacjami w taki sposób, że stanowią one całość zdolną do funkcjonowania w określony sposób.
Zatem wyodrębniając organy państwa oraz konstruując między nimi relacje „konstruktor” ( u nas na wsi mówią, że to był poseł Ryszard Kalisz) miał za zadanie zrobienia czegoś coby „funkcjonowało w określony sposób”. Jak się ma już trochę tych lat i wyrosło się z młodzieńczych mrzonek, to się wie, jakie polecenie mógł dostał „konstruktor”. Miał zbudować podstawy działania systemu koteryjno-wasalnego w Polsce. Wywiązał się z powierzonego zadania znakomicie. I tak:
W Art. 10. p1. Konstytycji mówi się o trójpodziale władzy„..Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej…”
natomiast w Art. 103. p1 z powrotem łączy się władzę ustawodawczą z wykonawczą zezwalając posłom na pełnienie funkcji ministrów i sekretarzy stanów.„…Mandatu posła nie można łączyć z funkcją Prezesa Narodowego Banku Polskiego, Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka i ich zastępców, członka Rady Polityki Pieniężnej, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ambasadora oraz z zatrudnieniem w Kancelarii Sejmu, Kancelarii Senatu, Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej lub z zatrudnieniem w administracji rządowej. Zakaz ten nie dotyczy członków Rady Ministrów i sekretarzy stanu w administracji rządowej…”
Zasadnicze cele zostały osiągnięte. Po pierwsze – stworzyło to taki burdel kompetencyjny, że w tym kraju nikt nigdy za nic nie odpowie, po drugie – partie polityczne przestały być wyrazicielami interesów społecznych i pojawił się „rak lobbingu”, akt wyborczy zmienił się z okazji na wybór nowej wizji państwa pozostając żałosną przepychanką o wybór „głównego kadrowego kraju”.
Nie dziwię się posłowi Kaliszowi. Zapewne czytał Josipha Wisarionowicza i wie, że „kadi rieszajut wsio”. Kto jest kadrowym ten dzieży władzę. Jednak dziwię się partiom, które to niby nieba przychylić nam mają, że w tym burdelu im ciepło i wygodnie i nikt tego zmieniać nie chce.
Ponieważ jednak lekarstwo ma leczyć a nie smakować to przestawiam scenariusz zmiany ekipy:
przez pół roku przed wyborami żaden urzędnik nie podejmie żadnej decyzji. Totalna laba.
przez pierwsze dwa tygodnie po wyborach będziemy obserwowali kontredans koalicyjny. Załóżmy, że jakaś partia – powiedzmy – PiS znajdzie koalicjanta. Zakładać można….
później koalicjanty zaczną pisać kolejne protokoły rozbieżności i targować się o ilość stołków.
później jakiś prezes znajdzie jakiegoś medialnego specjalistę np. od obtańcowywania licealistek i zrobi z niego premiera. Sam usiądzie na tylnym siedzeniu.
rozpocznie się polowanie na ministrów. Przyjdą jacyś ludzie, którzy bizantyjskimi ozdobnikami przed nazwiskami zaczną uświetniać panowanie dynastii. Każdy z nich zostanie wyciągnięty jak jakiś królik z jakiegoś kapelusza i przez pierwsze pół toku będzie się uczył, nowej roli.
prezes (ten czy ów) wystosuje do narodu apel o 300 dni spokoju.
czyli przez pół roku państwo będzie praktycznie bez nadzoru. Wielu cwaniaczków już na to czeka. Koty grasują jak kota nie czują.
Tymczasem Cameron w niespełna miesiąc wprowadził prawie wszystko z czym szedł do wyborów!!! Jak to było możliwe???
Bez naiwnej demagogii i retorycznych sztuczek! Mamy sporo fachowców od inżynierii systemów (za moich czasów cybernetyką to się nazywało) i wiedzą jak budować systemy, które by „działały w określony sposób”. Nie wycofuję się że stwierdzenia, że dobry system potrafi nawet wytrzymać ignoranta za sterami.
Do wyborców PiS. Co wasi ulubieńcy mają w tej materii do zaoferowania?. Przecież im w tym chlewie dobrze!
Czy JOW nas uzdrowi? – nie! Zmieni się tylko lista gości ten burdel odwiedzających. Zapytajcie specjalistów co należy zrobić. Odpowiedzą wam, że jakość systemu zależy od „jakości sprzężeń zwrotnych oraz częstotliwości próbkowania”. No, przez chwilę zapomniałem, że nie każdy cybernetykę (teorie systemów) kończył, więc proszę o wybaczenie.
Nie inwestujcie w amatorszczyznę!