Oburzanie się na Kowalskiego, który jest pierwszy raz w życiu w sądzie i nie wie jak się zachować jest absurdalne. Bo niby skąd ma to wiedzieć wielu, czy być może nawet większość Kowalskich. To są konsekwencje zaniedbań i zaniechań instytucji państwowych i korporacji prawniczych. Ministerstwo Sprawiedliwości, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich czy Krajowa Rada Sądownictwa, a także MEN nie wywiązują się z obowiązku edukowania, propagowania i upowszechniania elementarnej wiedzy i kultury prawnej w społeczeństwie. Także wszystkie korporacje prawnicze wpisały sobie w swoje statuty działania edukacyjne w zakresie wiedzy i kultury prawnej społeczeństwa. Ale na wpisach się skończyło.
Do tego trzeba wziąć pod uwagę ogólny upadek kultury osobistej i dobrego zachowania, które widać i słychać wszędzie. Od parlamentarzystów, członków rządu i przedstawicieli mediów począwszy.
Tak więc brak tego rodzaju szacunku w społeczeństwie jest kwestią techniczną – dobry przykład elit przede wszystkim prawniczych i edukacja społeczeństwa może je stosunkowo szybko, przynajmniej częściowo skorygować.
Katastrofą narodową jest brak, a raczej przyczyny braku tego drugiego rodzaju szacunku – do działań i poczynań instytucji sądu i samych sędziów. Ten szacunek, zaufanie czy respekt zależy przede wszystkim od postawy moralnej i etycznej, oraz działań samych sędziów, a także władzy wykonawczej, ustawodawczej i wszechobecnych autorytetów prawniczych.
Autor artykułu twierdzi: “…Dopatrują się oni ( spoleczeństwo? przypis mój) bowiem w szacunku do sądu jakiejś nagrody za właściwe zachowanie sędziego, czy wydawanie wyroków zgodnych z oczekiwaniem społecznym. Raz po raz napotykałem bowiem na stwierdzenie, iż to co się dzieje w sądach – czyli „skandaliczne” (znaczy inne, niż komentator by chciał) wyroki sprawia, że sędziowie na szacunek nie zasługują. No i oczywiście dopóki sądy się nie zlustrują i nie zostaną poddane „kontroli społecznej” (chyba pod postacią jakiegoś nowego wcielenia IRChy) to nie może być mowy o szacunku dla sądów. Inaczej mówiąc sędziowie mają sobie na szacunek zasłużyć, a jeśli wsłuchać się w vox populi to najlepiej poprzez szybkie i surowe ukaranie każdego, o kim w gazetach napiszą, że coś złego komuś zrobił…” i n a końcu stawia tezę, iż „…Powaga sądu, powaga władzy sądowniczej jest wartością samą w sobie. Podważając ją podważa się sam fundament państwa prawa, które nie może istnieć bez skutecznego wymiaru sprawiedliwości…”.
A w jednym z komentarzy inny sędzia pisze:
“…Czytam, czytam i czytam i jak ktoś wyżej napisał nie rozumiem. Nie rozumiem o czym pisze większość dyskutantów. Jakie zachowanie sędziego ? Jaki szacunek dla sędziego ? jakie zachowanie protokolanta ? Szacunek dla Sądu jest jednym z przejawów szacunku dla naszej państwowości i tyle. To naprawdę wystarczy. Jeżeli nie szanuje sądu to nie szanuje prawa i państwa w imieniu którego orzeka. Czy jak hymn jest brzydko śpiewany to można siedzieć ? Czy jak flaga jest wypłowiała i postrzępiona to można na nią napluć lub spalić ? Kwestia szacunku do sądu, premiera czy prezydenta to nie jest kwestia szacunku do osoby. I nie jest to w związku z tym kwestia braku kultury osobistej. To kwestia braku poszanowania dla własnej państwowości i jej atrubutów w postaci władz państwowych. A to już jest o wiele większy problem niż brak kultury. Gdy strony na sali zachowują sie niewłaściwie zwykłem mawiać : „Nie musicie państwo szanować mnie jako osoby. Macie jednak bezwzględny obowiązek szanowania tego Sądu i Państwa które reprezentuje. I tego będę od Państwa wymagał z całą stanowczością”. Co oczywiście nie zwalnia z obowiązku szanowania Sądu przez samego sędziego. Tyle, że jedno nie ma z drugim nic wspólnego i niczego nie usprawiedliwia…”
Moim zdaniem, obydwaj sędziowie nie rozumieją swojej roli ustrojowej w demokratycznym państwie prawa. Więcej, te wypowiedzi budzą strach. Uderza w nich brak refleksji, arogancja, pycha, pogarda dla nas obywateli, manipulacja i sofizmaty , a także oderwanie od realiów. Przy tym sobie sędziowie nie mają sobie nic do zarzucenia.
Rację ma autor artykułu twierdząc, iż fundamentem państwa prawa jest sądownictwo. Tyle tylko, że paradoksalnie, ci, którzy wymierzają sprawiedliwość w naszym kraju, zbyt często sami przy okazji wymierzania sprawiedliwości naruszają prawo. Być może to jest skuteczny wymiar, ale ze sprawiedliwością zbyt często niewiele ma wspólnego. Stąd ta powaga władzy sądowniczej jest mocno nadwątlona. Nie zgadzam się, że powaga sądu jest jakąś abstrakcyjną wartością, niezależną od opinii o tym sądzie i od oceny jego działań.
Autor artykułu ironizuje, iż nie ma skandalicznie niesprawiedliwych wyroków, to tylko my społeczeństwo podskakujemy jak wyrok nie po naszej myśli. Zamiast z szacunkiem, grzecznie i z pokorą przyjmować każdy wyrok i cicho siedzieć, my żądamy bezczelnie lustracji sędziów i kontroli społecznej!
Drugi sędzia w komentarzu, porównuje szacunek i estymę dla symboli narodowych z szacunkiem dla osób piastujących stanowiska we władzach. No nie wiem…co ma piernik do wiatraka? Te symbole narodowe przetrwały wieki i nie zawodzą społeczeństwa, bo niby jak? Flaga, nawet brudna kuku nie zrobi, a np. sędzia może.
Ten sędzia w komentarzu, absurdalnie wymaga szacunku dla stanowiska (sędziego, prezydenta czy premiera) abstrahując od konkretnych działań osoby piastującej ten urząd, charakteru tej osoby, czy wartości jakie reprezentuje. Na zdrowy chłopski rozum, ten urząd nie może istnieć, bez osoby sprawującej tenże urząd. Jeżeli te „atrybuty w postaci władz państwowych“ to np. niemoralni krętacze, złodzieje, kłamcy, mordercy etc. działający li tylko we własnym interesie, a naród olewający, jak wyobraża sobie sędzia to poszanowanie „tych atrybutów“?
Nonsensem jest też więc wymaganie od Kowalskiego, aby szanował sąd – jako jakąś abstrakcję, nie mająca żadnego związku z osobami reprezentującymi i uosobiającymi ten sąd! Jeżeli sędzia reprezentujący ten sąd jest np. ewidentnie stronniczy, zachowuje się po chamsku, jest „niesprawiedliwy“ np. niedopuszczając dowodów stron, niedopuszczając strony do głosu, podaje do protokołu ewidentnie „skrócone“ i „zniekształcone“ wypowiedzi stron, że nie wspomnę o rażących wcale nie odosobnionych przypadkach łamania przez sędziów przepisów prawa itd, itd, absurden jest żądanie od Kowalskiego, aby szanował ten „atrybut w postaci władzy sądowniczej“?! Za co ma go szanować?
Sędzia uzasadnia żądanie bezwzględnego “szacunku dla sądu”, tym że ten sąd reprezentuje “państwowość“! Ale przecież ta „państwowość“ też nie jest jakimś bytem istniejącym sobie a muzom. Ta „państwowość“ spełniać winna rolę służebną dla nas społeczeństwa i działać w naszym interesie. W zamian my społeczeństwo dajemy tej „państwowości“ warunkowy kredyt szacunku, zaufania i respektu. Gwarancją, że „państwowość“ nie zmarnuje tego kredytu i nie zawiedzie nas są zapisy w Konstytucji i przepisy prawa. Jest to więc swoista umowa.
W relatywnie normalnym kraju, jeżeli jedna ze stron łamie umowę, druga powinna mieć adekwatne narzędzia dochodzenia swoich praw.
Część „państwowości“ – sędziowie, wyposażoni są przez Konstytucję w dożywotnią władzę, są nieusuwalni, chroni ich imunitet i zasada niezawisłości. My – społeczeństwo pozbawieni jesteśmy jakichkolwiek narzędzi egzekwowania wywiązywania się władzy sądowniczej z obowiązków w stosunku do nas. Do tego, nie mamy też żadnego, nawet pośredniego wpływu na wybór tej władzy. Innymi słowy wychodzimy na tej umowie z władzą sędziowską jak Zabłocki na mydle.
Sędzia literalnie decyduje o życiu innych ludzi. Od niego zależy czy oskarżony pójdzie siedzieć czy nie, czy w życiu dzieci będą obecni obydwoje rodzice, dziadkowie i rodzina z obydwu stron, czy renta lub emerytura zostanie wyliczona sprawiedliwie i da się z niej wyżyć, to on decyduje o zastosowaniu aresztu, o wysłaniu na badania psychiatryczne, czy też utracie domu. biznesu i dorobku całego życia, a i często dorobku paru pokoleń. Praktycznie nie ma znaczenia czy te decyzje są produktem widzimisię, czy też rzetelności, bezstronności i niezawisłości sędziego, czy zostały podjęte zgodnie z przepisami prawa czy rażąco naruszając prawo. Sędzia nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakość merytoryczną orzeczenia, zgodność z prawem i przestrzeganie procedury.
I według sędziów nie możemy od nich niczego wymagać! Blasfemią jest żądanie jakiejkolwiek kontroli dożywotnio nietykalnych sędziów, żądanie dyscyplinowania nieudaczników i przestępców, czy żądanie lustracji i oczyszczenie ich szeregów z tych, którzy ręce mają uwalane? Przerażający jest fakt, iż tak autor tego artykułu, jak i zdaje się większość członków tej władzy, ma poczucie absolutnej racji. Nie ma tam miejsca na żadną refleksję, samokrytykę czy jakiekolwiek ale…
Sędziowie i sądy nie służą społeczeństwu, są jego panami. Literalnie.
Te olbrzymie prerogatywy w zakresie ludzkich losów, KRS i Prezydent rozdają beztrosko – dożywotnio jak przysłowiowe bułki – nieukształtowanym życiowo młokosom, także ludziom małym duchem, którzy nie mają nawet elementarnych predyspozycji, stanu świadomości i doświadczenia życiowego do pełnienia tej szczególnej i jakże odpowiedzialnej roli, że nie wspomnę o limitach w wiedzy profesjonalnej.
Stąd takie poglądy jak przytoczone wyżej z blogu “Sub iudice” są niestety reprezentatywne dla dużej części władzy sądowniczej, a być może znacznej jej większości. To przykład korupcji mentalnej i moralnej sędziów.
Sędziowie jeżeli w ogóle rozmawiają czy dyskutują na temat tragicznego stanu Trzeciej Władzy, skandalicznego orzecznictwa, rażącego łamania prawa prze tę władzę, korupcji etc. kreują nie mający nic wspólnego z realiami matrix, alternatywną rzeczywistość, Lalaland. W tym Lalaland sędziowie to kryształowe ofiary władzy wykonawczej (głównie Ministerstwa Sprawiedliwości) i społeczeństwa. MS ma zagrażać permanentnie niezawisłości sędziowskiej, a społeczeństwo to en masse pieniacze i roszczeniowcy, niezadowoleni z orzeczeń nie po swojej myśli.
Niezwykle trafną definicję tej przypadłości przedstawia w pracy „Pamięć, historia, zapomnienie” Paul Ricour “…Manipulacja czyni pamięć wybiórczą i stwarza tym samym pewną formę zapomnienia, zapatrzenia we własne cierpienie a niepomną na cierpienie innych, nieustannie gotową do wskazywania winnych a niezdolną do najmniejszej samokrytyki. Odepchnięcie przeszłości niewygodnej w imię poprawy obrazu własnego czy wspólnoty, może przerodzić się w obsesję…”
W tym sędziowskim Lalalandzie nie przestrzeganie prawa, a samo jego istnienie gwarantuje obywatelom istnienie państwa prawa. Tak jak teoretyczne atrybuty jakie winien posiadać premier, prezydent czy sędzia, mają gwarantować, że w rzeczywistości je posiadają.
To mi przypomina, iż podobno najbardziej „humanitarną“ konstytucją, była konstytucja stalinowska zwana Konstytucją Zwycięskiego Socjalizmu z 1936r. Czy miała ona jakikolwiek znaczenie dla losu tych ca 50 milionów obywateli CCCP, w tym ponad 250 tys Polaków wymordowanych przez współautora tej konstytucji tylko w latach 1937-1938?
Tylko w 2009r, ambassador USA w Warszawie 8 depesz wysłanych do Waszyngtonu poświęca korupcji w Polsce, w polskim sądownictwie i zapaści polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Mamy tyle praw, gwarancji i tyle wolnosci, ile sobie wywalczy i tyle zamordyzmu i bandytyzmu na ile pozwolimy ® Walcze wiec.
34 komentarz