Problem pogarszającej się nieustannie sytuacji gospodarczej w UE utrzymuje się w centrum uwagi zarówno elit rządzących, jak i zwykłych obywateli. Szczególnie dotkliwa jest dla tych ostatnich sprawa bezrobocia wśród młodzieży, która w strefie euro wynosi już ponad 23%[i], a w niektórych krajach PIIGS przekracza nawet 64%[ii]. Jak stawić czoła temu problemowi radzić będą unijni przywódcy na najbliższym szczycie w Berlinie[iii], wykazując tym dobitnie swój schizofreniczny stosunek do zagadnień gospodarczych. Jest bowiem sprawą oczywistą, że wdrażane przez nich z żelazną konsekwencją „programy oszczędnościowe” stanowią główną przyczynę powyższego problemu. Lansowany przez nich model gospodarczy w amerykańskiej terminologii ekonomicznej określany jest mianem „toll booth economy”[iv], co w wolnym tłumaczeniu oznacza „gospodarkę opłat i podatków”. Ta koncepcja gospodarcza nie jest niczym nowym w […]
Problem pogarszającej się nieustannie sytuacji gospodarczej w UE utrzymuje się w centrum uwagi zarówno elit rządzących, jak i zwykłych obywateli. Szczególnie dotkliwa jest dla tych ostatnich sprawa bezrobocia wśród młodzieży, która w strefie euro wynosi już ponad 23%[i], a w niektórych krajach PIIGS przekracza nawet 64%[ii]. Jak stawić czoła temu problemowi radzić będą unijni przywódcy na najbliższym szczycie w Berlinie[iii], wykazując tym dobitnie swój schizofreniczny stosunek do zagadnień gospodarczych. Jest bowiem sprawą oczywistą, że wdrażane przez nich z żelazną konsekwencją „programy oszczędnościowe” stanowią główną przyczynę powyższego problemu.
Lansowany przez nich model gospodarczy w amerykańskiej terminologii ekonomicznej określany jest mianem „toll booth economy”[iv], co w wolnym tłumaczeniu oznacza „gospodarkę opłat i podatków”. Ta koncepcja gospodarcza nie jest niczym nowym w dziejach ludzkości. Stosowana była ona wielokrotnie w feudalnej Europie i polegała na nakręcaniu przez suwerena spirali danin, podatków i myt nakładanych na poddanych. Już w owym okresie zaobserwowano prawidłowość polegającą na stopniowym załamywaniu się aktywności gospodarczej pod brzemieniem rosnących obowiązków fiskalnych nakładanych na poddanych, co w rezultacie powodowało zmieszenie wpływów do skarbca feudała. W odpowiedzi na ten niekorzystny trend podwyższał on ciężary fiskalne i w ten sposób nakręcała się owa spirala, której efektem była skrajna nędza poddanych, ruina realnej gospodarki, a w efekcie rewolty, rozboje i nierzadko śmierć głodowa wśród pospólstwa.
Jedyną materialną pozostałość tego okresu w dziejach Europy zaobserwować można na średniowiecznych rynkach naszych miast, gdzie zamożność rodów kupieckich mierzona była szerokością frontonów ich domów (ilością okien wychodzących na rynek), te bowiem obłożone były stosownymi opłatami. Dla przykładu, na wrocławskim rynku można dziś nawet znaleźć kamienicę o szerokości jednego okna, stanowiącą swoiste kuriozum architektoniczne.
Dziś inwencja władców w zakresie wyciskania z poddanych ostatniego grosza jest o całe niebo większa i jeszcze bardziej kuriozalna, by nie użyć terminu „kryminalna”. Niekwestionowanym liderem w tej dziedzinie jest III RP, która od dłuższego już czasu wdraża ten model gospodarczy w życie. Obok wszelakich podatków, akcyz, opłat, myt na nielicznych autostradach, w Ojczyźnie naszej króluje 23% VAT, którym to władcy starają się obłożyć każdą czynność obywatela, za wyjątkiem oddychania.
Do tej pory społeczeństwo ratowało się z takowej opresji masową emigracją, szarą strefą gospodarczą, oraz rosnącym zadłużeniem zarówno osobistym jak i publicznym. Programy oszczędnościowe, które na unijną modłę dodatkowo narzucają obecnie władze, wydają się być ostatnią kroplą przelewającą czarę. Coraz szersze kręgi społeczeństwa nie są po prostu w stanie zapewnić sobie możliwości biologicznego przetrwania na „zielonej wyspie”. Stąd też wynika niczym niezmitygowany strumień emigracji do objętej rosnącą nędzą Europy Zachodniej.
Miliony bezrobotnych, jak również urzędniczych pasożytów można by przykładowo zatrudnić przy naprawie krajowej infrastruktury, która na naszych oczach rozsypuje się w proch. Do przysłowiowego kopania rowów nie potrzeba wielkich kwalifikacji, surowce też można znaleźć lokalnie. Łopaty i kilofy można by wyprodukować w kraju w zastępstwie chińskiego importu. Wydaje się, że technologia kowalska jest ciągle jeszcze w zasięgu możliwości technologicznych polskiego przemysłu. Jedyne czego w tej układance brakuje, to złotówek, które bez nadmiernych ograniczeń mógłby emitować NBP i użytkować na wspomniane cele, dając wielu źródło utrzymania, dzięki któremu mogliby oni wyżywić się polskimi produktami rolnymi, by zbytnio nie zwiększać deficytu handlowego państwa. Można by zrobić to i wiele innych rzeczy, ale władcy konsekwentnie zakręcają kurek z pieniędzmi, prąc do ostatecznej biologicznej zagłady społeczeństwa.
[i] http://www.ibtimes.com/unemployment-europe-continues-rise-youth-joblessness-now-23-1329489
[ii] http://www.keeptalkinggreece.com/2013/05/09/greeces-youth-unemployment-skyrockets-at-64-general-rate-at-27-in-feb-2013/
[iii] http://www.aljazeera.com/video/europe/2013/07/20137391116534578.html
[iv] http://www.unz.org/Pub/CounterpunchWeb-2009may-00198
Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata
2 komentarz