ONA I ON
Like

Czy istnieje przypadek?

20/05/2013
1065 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

  Renata Bukowska – prezes Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego „Na Bursztynowym Szlaku” , nazywana w Lanckoronie „ dyrektorką od aniołów”  –  długo szukała swojego miejsca w życiu.   – To nie ja odkryłam Lanckoronę, lecz..ona mnie – mówi. Wszystko działo się jakby przypadkiem… Trzynaście lat temu, wraz z mężem Dawidem, założyli w Wadowicach mały sklepik z ekologiczną żywnością. Renata chodziła na warsztaty tańca, wizualizacji i rysunku.   Pewnego dnia, pod wpływem nagłego impulsu wzięła kartkę papieru i narysowała górkę, na niej dom otoczony płotem i sadem, krętą dróżkę i tęczę. Rysunek schowała i zapomniała o nim. Niedługo potem odebrała telefon od załamanej kobiety, która powiedziała, że sprzedaje stary dom w Lanckoronie, kupiec się wycofał, a ona siedzi na walizkach i nie wie, co robić. […]

0


 

Renata Bukowska – prezes Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego „Na Bursztynowym Szlaku” , nazywana w Lanckoronie „ dyrektorką od aniołów”    długo szukała swojego miejsca w życiu.  

– To nie ja odkryłam Lanckoronę, lecz..ona mnie – mówi.

Wszystko działo się jakby przypadkiem…

Trzynaście lat temu, wraz z mężem Dawidem, założyli w Wadowicach mały sklepik z ekologiczną żywnością. Renata chodziła na warsztaty tańca, wizualizacji i rysunku.   Pewnego dnia, pod wpływem nagłego impulsu wzięła kartkę papieru i narysowała górkę, na niej dom otoczony płotem i sadem, krętą dróżkę i tęczę. Rysunek schowała i zapomniała o nim.

Niedługo potem odebrała telefon od załamanej kobiety, która powiedziała, że sprzedaje stary dom w Lanckoronie, kupiec się wycofał, a ona siedzi na walizkach i nie wie, co robić. Może, więc poprzez sklepik mogliby jej pomóc?

– Kamienno-drewniany dom na wzgórzu, otoczony płotem, z krętą dróżką. Oniemiałam z zachwytu. Zdecydowaliśmy się od razu. Tamtego lata wielokrotnie pojawiały się na niebie tęcze. Daniel nazwał to miejsce Tęczowym Wzgórzem.

W trakcie pakowania i przeprowadzki z jednej z książek wypadł rysunek. Zgadzało się wszystko. Bukowska była już wtedy w międzynarodowym stowarzyszeniu „Babiniec”, w którym ponad sto kobiet – nauczycielek, lokalnych artystek i urzędniczek, animatorek kultury – działa na rzecz rozwoju terenów wiejskich, zajmując się agro – i ekoturystyką, promocją dziedzictwa kulturowego, organizując warsztaty, kursy, szkolenia.  

Kiedy już zamieszkali w Lanckoronie, Renata postanowiła tchnąć życie w uśpione miasteczko, które dotąd było jedynie „sypialnią” dla polskich artystów.

– Pierwsze kroki skierowałam do Domu Kultury. „Chciałabym zająć się edukacją ekologiczną, mówię, na co ówczesny dyrektor wzruszył ramionami: „Wie pani co? Jak pani tak bardzo chce, to proszę, ale ciężko będzie. Byli tu ludzie z miasta, odkupili wille, próbowali rozwinąć turystykę, ale zaraz wszystko sprzedali. Pani wójt otworzyła kawiarnię. Stała pusta. Nic się nie udawało, więc ludzie stwierdzili, że się nie da i koniec. Nie ufają obcym i nie wierzą, że można coś zmienić.

Ale Bukowska była uparta.

– Postanowiłam przełamać fatum – opowiada – Rozlepiłam ogłoszenia, że zapraszam wszystkich, zwłaszcza kobiety, na spotkanie babińcowe w Domu Kultury. Międzynarodowy „Babiniec” pokazał, że kobiety mają mnóstwo energii i potencjału, więcej niż mężczyźni – wyjaśnia – Przyszło około 50 osób, w tym kilku panów. Kobiety były w różnym wieku, od dwudziestolatek po panie po sześćdziesiątce. Od razu zobaczyłam, że to całe fatum to bzdura, że oni je sobie wmówili.

– Słuchajcie, chcę tu coś zmienić, ale nie wiem jak, pomóżcie mi – powiedziała po prostu.

Te pierwsze spotkania były trudne. Ludzie nie wierzyli w żadne stowarzyszenia, fundacje…

– Jak mówiłam o pracy dla bezrobotnej młodzieży, to starsi komentowali: „ Fajnie. Będą w miastach chodniki układać.Zachowywałam się na początku jak słoń w składzie porcelany, byłam zbyt zafascynowana. Ale chyba dzięki temu udało mi się przełamać fatum, stworzyć atmosferę energii, której tu brakowało. Zarazić entuzjazmem. Kobiety, które przyszły na spotkanie przestały czuć, że są same, a ja, że jestem obca.

Nagle okazało się, ze mają mnóstwo pomysłów, potrafią różne rzeczy, niektóre pokończyły szkoły, alesiedzą w domach, bo nie wiedzą jak ani gdzie to pokazać. Jedna haftowała, druga szyła, trzecia robiła piękne rzeczy z masy solnej, inna piekła chleb, aledla siebie..

Na kolejne spotkania przyniosły domowe wypieki, ręcznie robione serwetki, hafty, obrazy.. I tak narodził się pierwszy lanckoroński jarmark.  Przyszli wszyscy!

– Było gwarno, swobodnie. A ostatnie lody przełamał tradycyjny lanckoroński strój, odtworzony przez panią Stanisławę Rzepę. Pani Władzia jest naszą najstarszą „babińcową” uczestniczką.  Przez lata uczyła szycia w Kalwarii i wiedziała, ze gdzieś tutaj musi być zachowany ten strój. Pojechała do Muzeum Etnograficznego, przekupiła kustosza sernikiem by szybciej dostać niezbędne dane, odrysowała szkice, skopiowała, kupiła materiały i uszyła. Jak pani wójt pokazała się w nim na jarmarku, zachwyceni ludzie zaczęli pytać, co to jest, skąd się wzięło, czy to nasze?  Pierwszymi osadnikami byli tu rycerze Lanckrone, pochodzący prawdopodobnie z Bawarii, którzy zbudowali tu osadę i przywieźli ze sobą właśnie ten strój.  Ale nie każdy o tym wiedział. I tak ów odnowiony ubiór scalił ludzi, przywróciła dawne wartości i rodowód.  Bo ich problemem był brak poczucia tożsamości z Lanckoroną. 

Dziś jarmarki są już tradycją. Wreszcie lokalny nieoficjalny Babiniec przekształcił się w Stowarzyszenie Kulturalno – Ekologiczne „Na Bursztynowym Szlaku”, którego prezesem została Bukowska.Powstała firma  społeczna „Horyzonty ITD”, stowarzyszenie  „Gościniec 4 ,żywiołów”, ‘Galeria Aniołów”, kawiarnia muzealna Cafe Pensjonat, sklep z rodzimymi produktami, m.in. słynnym lanckorońskim chlebem, wyrobami z lnu i aniołami z masy solnej.

Ale Lanckorona słynie przede wszystkim z grudniowego Święta Aniołów.  Wymyśliła go, osiem lat temu, oczywiście Renata.

– Wpadłam na pomysł zrobienia pierwszych warsztatów w Domu Kultury  pod hasłem: „ Podarujbliskiemu  Aniołka”.  Przyszły dzieci z rodzicami, zaczęli malować i robić anioły. Atmosfera była przedświąteczna. Pomyślałam: skoro wszyscy tak świetnie się bawili, trzeba to powtarzać. I tak powstał pomysł pierwszego festiwalu anielskiego pod nazwą „Anioł w Miasteczku”.

Starsi przebrali się za anioły lub wyszli z glinianymi, drewnianymi figurkami, dzieci roznosiły karteczki z życzeniami w koszyczkach.

– By przyjąć życzenia, trzeba otworzyć drzwi , uśmiechnąć się do dziecka, zaprosić na kawałek ciasta. Te anioły otworzyły ludziom serca – cieszy się Renata Bukowska, którą mieszkańcy nazywają „dyrektorką od aniołów” – Teraz wystawiają anioły w oknach i ksiądz bierze udział z nami w przemarszu. Stało się to ważne dla mieszkańców. Zwłaszcza, że festiwal przyciąga turystów z całej Polski a nawet z zagranicy.

Tradycją trwającego dwa dni zimowego jarmarku jest przyznawanie – przez Stowarzyszenie „Na Bursztynowym Szlaku” – honorowego tytułu „Anioł Lanckorony”. Pierwszym został Kazimierz Wiśniak, malarz, artysta, twórca „Kuriera Lanckorońskiego”.  Rok temu na Lanckoroński rynek „sfrunęło” ponad 200 aniołów a honorowy tytuł przypadł Andrzejowi Zielińskiemu , który stworzył muzykę do wiersza mieszkańca Jacka Wojsa.

Sfrunął skądś od Wadowic

Przysiadł na ryneczku – Anioł w miasteczku, anioł w miasteczku.

Musnął skrzydłem staruszka,

Dał całusa dziecku; – Anioł w miasteczku, anioł w miasteczku.

Sprawdził czy miłość

Mieszka tu w każdym domeczku – Anioł w miasteczku, anioł w miasteczku.

Napomniał lanckoronian;

Żyjcie po sąsiedzku! – Anioł w miasteczku, anioł w miasteczku.

Nawiedził strzelistą wieżę,

Ołtarz, Matkę, Dziecko ;- Anioł w miasteczku, anioł w miasteczku.

Braci zwołał i teraz;

W każdym ogródeczku: – Anioł w miasteczku, anioł w miasteczku

Bo prawdziwym aniołem Lanckorony jest nie kto inny, jak Renata Bukowska.

0

katarzynatnowak

28 publikacje
5 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758