Bez kategorii
Like

10.04.2011 przed Pałacem, popołudnie – relacja

11/04/2011
448 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Dziś przed Pałacem znów, jak dokładnie rok temu zebrał się tłum. Ale tego tłumu przepytywać ze względu na tożsamość nie było trzeba.

0


Zaparkowałam przy ul. Ordynackiej. Nomen, jednak omen okazał się całkiem szczęśliwy, bo mało, że parkomat w dzień swiąteczny opłaty nie chciał, to może przez wzglad na konotacje miejsca do parkowania tam były dostępne, podczas, kiedy pozostałe uliczki obklejały pojazdy zbrojne w horągiewki w barwach narodowych. Pole do dygresji jaqk najdalszych rozposciera się, ale tym razem sobie daruję, bo to ma być reportaż i nieco dyscypliny przyda się, by spełnił swoją rolę użytkową.

Zaparkowawszy zatem ruszyłam Nowym Światem i już przed Placem Kopernika myślałam, że zaraz Pałac Prezydencki, tak dużo było ludzi z poprzyklejanymi do klap kurtek nalepkami w barwach biało – czerwonych. Ludzie mieli flagi z kirem, które, jak można przypuszczać, wcześniej były rozdawane nieopodal punktu straży pożarnej, przy stanowisku pod niebieskimi daszkami i z szumnym szyldem: "Telewizja narodowa". Przypuszczenie stąd, ze kilka ich tam jeszcze zostało; dzierżonych przez jedego czy dwóch panów, z napisem "Smoleńsk 10.04.2010". Zamiast doowej telewizji, na poczatek podeszłam do namiotów naprzeciwko – po drugiej stronie, stojących nieco tylko wcześniej od zabudowań zakąskarsko – przekąskowych. Tam zbierano podpisy pod petycją o budowę Pomnika Światła. Pomnik ów miałby powstać … w chodniku przed Pałacem. Wpisałam dane, podałam pesel, podpis. Dwoje dwudziestolatków zastanawiało się, czy postąpić podobnie, jednak mimo zachęt jednej z moderujących zbiórkę osób – miłej dziewczyny skądś znanej mi z widzenia – nie zdecydowali się złożyć podpisów. Nie zaprzeczyli również słysząc suestię, że boją się to uczynić, bo kto to wie, w czyje ręce trafią listy? Ponieważ rzecz jasna żyjemy w wolnym kraju. Też się trochę bałam, ale jakies tam doświadczenie jednak robi swoje: komu zechce się przeglądać długie listy i jakiez to negatywne reakcje moze wzbudzić pomnik światła…

Póżniej przeczytałamo inicjatywie konkurencyjnego pomnika, zbiórki podpisów jednak nie było.

Mnie Pomnik światła przekonuje.

Następnie skierowałam się do Telewizji Narodowej, a tam ujrzałam dawno nie widzianego kolegę, który wśród przeróznych działań zajmuje się również wytwarzaniem i zbiórką nieprofesjonalnych filmów dokumentalnych dotyczących tematyki narodowej i umieszczaniem ich na YouTube. Przypuszczalnie najwięcej wywiadów z byłymi żołnierzami AK umieszczonych w necie powstało z jego udziałem, a również dziś gościł Świtonia i Skorupkę – siostrzeńca "tego" ks. Skorupki. Od kolegi kolegi pochodzi jeden z nielicznych cytatów, jakie zapamiętałam ze spotkania na krakowskim Przedmieściu: "teraz wszyscy musimy być dziennikarzami; to nasz obowiązek, bo teraz nie ma telewizji, która wypełniłaby go za nas". Narodowcy zwykli nazywać rzeczy prosto, czasem maniera daje niezły efekt. Po wspólnym z zespołem narodowców spożyciu kanapek z "Zakąsek" rodem i zapiciu wytwarzaną na miejscu herbatą – narodowcy przynieśli ze sobą czajnik i częstowali gorącym napitkiem każdego, kto chciał – po dialogach z przedstawicielami innych inicjatyw (i zamianie kilku esemesów z Rosemannem, co relacjonuję, aby nie pominąć niczego:) poszłam słuchać przemawiających naprzeciwko Pałacu. Podeszłam akurat w chwili, w której na podwyższeniu pojawił się ksiądz Małkowski. Ku mojemu smutkowi nagrania jego słów dokonałam nieprawidłowo, to znaczy kamerkę ustawiłam w taki spoosób, że widok jest obrócony o 90 stopni i nic nie można z tym zrobić. Gdyby ktoś miał inne zdanie, proszę o kontakt, tym czasem spróbuję odtworzyć tak, jak jest albo bez obrazu, sam tekst tylko. Ks. Małkowski mówił … cieszę się, że zdązyłam, aby go wysłuchać. Tekst przemówienia ks. Małkowskiego zamieszczę osobno tak, czy owak – spisany z nagrania.

Następnie, po fragmentach Albinioniego – zresztą mnie najbardziej kojarzącego się z tą  żałobą – i wyliczaniu imion i nazwisk osób, które zginęły głos zabrał Pospieszalski obecny na miejscu wraz ze Stankiewicz. Powiedział kilka słów, również o wspólnocie, o przeżywaniu wspólnym tak, jak rok temu.

Bo zebrał się ogromny tłum, który napierał, kiedy czekałam przed samą "sceną" przepchnięta tam, bo tworzono przejście; służby porządkowe dbały, aby zdołał się nim przecisnąć Jarosław Kaczyński oczekiwany o 16.00. Większosc zdjęć powyzej pochodzi właśnie z tamtego oczekiwania: stopniowo coraz dalej, aby nie zasłaniać, bo każdy chciał, aby Kaczyński przeszedł właśnie obok niego, aby go zauważył… Stanęłam najpierw z tyłu, czekając. Słuchając wspomnień o tych, którzy zgineli. Potem wiedziona jakimś impulsem wyruszyłam przygotowanym tunelem nagrywając mijany tłum. Aby zobaczyć samej i pokazać, jeśli uda się nagranie, wystarczy pamięci – a wiedziałam już nauczona przykładem z ks. Małkowskim, jak trzymać aparat – te spokojne różnorodne, barwne tłumy … demokratów. Ludzi wolnych, którzy przyszli opłakiwać i dopominać się prawa do żałoby.

Idąc tak wreszcie opuściłam tunel i zbliżałam się już do Kościoła św. Anny, kiedy na Krakowskim Przedmieściu pojawił się pochód zmierzający w stronę Pałacu. Po minięciu Kościoła tłumy zwolniły wstrzymywane głosami z tyłu, ale potem postępowały dalej. Starałam się sfilmować również je stając na betonowym słupku po stronie Pałacu – pilnowałam stabilności ujęcia pracowicie póki nie skończyła się pamięć. Po może dwumetrowej wyrwie w ciągu idących postepował rząd niosący szeroką, biało – czerwoną flagę. Nieco głebiej szedł Jarosław, ale niebawem przemknął pod flagą uniósłszy ją aby wstapić do wąskiego tunelu utworzonego przez drugi (pierwszy?) z tłumów. Po czym przemawiał. Jego przemówienie transmitowała telewizja Polskat, dlatego nie będę o nim pisała. Wspomnę tylko, że hasła wykrzykiwane były być może również w sposób celowy, ale zdarzały się spontaniczne: takie, które szły falą, takie, które spotykały się pośrodku rodząc się niezależnie na krańcach … głos niósł się, a ludzie pdchwytywali szczególnie chętnie skandując "Lech Kaczyński:, choć zdarzyło się tłumom przerwać mowę okrzykami "Jarosław! Jarosław!".

Wiem oczywiście, ze pijarowcy zajmują się sterowaniem aplauzem, aletego wspomniałam, ze moze częsc z nich była celowa. Na pewno nie wszystkie, bo "Tusk pod sąd" nie zdecydowaliby się krzyczeć profesjonaliści. Choć to było chyba najbardziej radykalne z wykrzykiwanych haseł, których było wiele, wśród nich choćby "USA help us".

Jarosław mówił, mówił dobrze i jego słowa brzmiały tak, że nie było wątpliwości co do prawdziwości przekonania, z jakim je wygłaszał. Ludzie zobaczyli się kolejny raz i nie było miejsca na wątpliwości, konflikt czy podejrzliwość. Wszyscy w tłumie byli zgodni – ogromnym tłumie.

Mówił, aż skończył. Kiedy zakończył przemówienie, skierował się na Plac Królewski – na koncert Gintrowskiego, Pietrzaka, The Press. Ale zanim sikierował się na Plac … w końcowej fazie jego przemówienia pojawiły się baloniki! Biało – czerwone baloniki ob – ciachowe, element kacji "Las smoleński". I wtedy zaczęłam rozglądać się za blogerami z s24:) Podczas rozglądania się nie mogłam nie zauważyć zachwytu zgromadzonych balonikami – przekonałam się w praktyce, że Carcajou prawdziwie jest wielki!

Tłok był taki, że nie miałam szans dotrzeć do osób, które baloniki wniosły, za to potem, przecisnąwszy się na powrót w kierunku Nowego Światu spostrzegłam grupkę upozowaną malowniczo z pękiem bakoników; zachodziło ich rozdawanie: takich, które zaczepiły się nisko. A potem już poszło: kolejni blogerzy, częściowo znani, po części poznani świeżo. Wśród nich Carcajou, Nicpoń, hr. Ponimirski, circ z Ekranu, nbd2010, KaZet, Renka, którzy podobno mieli pójść pod Kopernika tylko na chwilkę… Koteuszowi miałam dać "Mgłę", nie wiedziałam, czy mam w samochodzie – miałam! Ale skonstatowałam fakt sporo później – zbyt późno, kiedy już byłam po zakupach w Bliklem (pisanki marcepanowe i pączki, o których zawsze zapominam – zapomniałam równiez ostatnio czyli miesiąc temu, kiedy codziennie przez tydzień przechadzałam się Świętokrzyską, a mieszkałam na Jasnej). Byli tez tacy – a było ich wielu – którzy zamierzali zacząć pisać, bo choć chętnie uczestniczą w akcjach Las smoleński, nie pisują dotąd na żadnym z portali. … ah, spotkałam też ekipę z "niepoprawnych"! Wprawdzie człowiek, z którym rozmawiałam, mojego nicka  nie skojarzył, ale czego miałabym oczekiwać pisując rzadko, a na niepoprawnych rzadko skandalicznie!

Po licznych pożegnaniach, w tym krótkim wystapieniu przed studentami filmówki (co dla mnie oznacza termin "Las smoleński"), po krótkiej już kolejnej wizycie w "Zakąskach" i zrzuceniu filmów przez kolegę z "telewizji narodowej" – moze będą niedługo dostepne, a wtedy wrzucę je w komentarzu do tego tu tekstu – usłyszawszy jeszcze, że przybyła, aby czuwać razem matka Przemysława Gosiewskiego udałam się … jeszcze do zakładu Blikle, a następnie, już autem, do domu.

Wprawdzie nie do końca, jednak byłam tam, uczestniczyłam w obchodach rocznicy Tragedii Smoleńskiej. Taką wybrałam alternatywę – oczywiście są dwie w jednej, w zestawie mogłam mieć jeszcze przepłakanie popołudnia. Opcjonalnie.

Podróży nie żałuję, choć odbyłam ją w obie strony jednego dnia męcząc się nieco. Jedno, co chciałabym zmienić, gdybym miała taką możliwość, to termin wyjazdu: wolałabym być tam na miejscu rano, o 8.41…

0

weronka

.

5 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758