„Państwo, to aparat ucisku i przemocy…” – ta leninowska definicja obowiązuje w całej pełni, szczególnie w III RP. Słuchając wielokrotnie rzecznika formacji, która ma ów hegemonizm państwa zapewnić – nie będę o niej pisał inaczej niż Milicja. Otóż MO w III RP – pkt 1 – ma zawsze rację (przypadku, gdy jej nie ma – patrz pkt…).
Sprawa Wiplera dzięki nagłośnieniu jest teraz dosyć gorącym kartoflem dla władzy; prokuratura sformułowała zarzuty wobec posła w stylu „odpychał rękę funkcjonariusza, szarpał za rękaw, czy wręcz zastawiał się przed pałowaniem…” – dosyć to naciągane. z tego co zostało pokazane na nagraniach widać, iż dzielna milicjantka z pałki zrobiła użytek przynajmniej kilkanaście razy, dodatkowo leżący poseł został potraktowany gazem. Dzisiaj czytam, że jakiś komendant tej formacji nazwiskiem Mroczek twierdzi, iż gazu użył nie milicjant, tylko przypadkowy przechodzeń, który „pomagał” im w obezwładnieniu Wiplera. To pierwsza taka informacja; jeżeli nie została sfabrykowana, gdyż sprawa zaczyna brzydko pachnieć, to dlaczego jest mowa o niej dopiero teraz. Pojawia się pytanie, czy milicja ujęła owego gorliwca (a w gruncie rzeczy autora bandyckiego napadu), czy ma jego dane personalne i czy prokuratura postawiła wobec niego odpowiednie zarzuty? Domyślam się, iż „w zamieszaniu związanym z aresztowaniem posła – nie dokonano identyfikacji obywatela pomagającego funkcjonariuszom…”
Najkrótszy eufemistyczny komentarz – ta milicja zaczyna gonić w piętkę…
Inna bulwersująca sprawa – telewizyjny program „Interwencje” przedstawił reportaż – dwie Polki w wieku postemerytalnym otrzymały terminy na operację endoprotezy kolana – jedna 13 lat, druga bodaj 17. Zaindagowana przez dziennikarkę rzeczniczka NFZ wskazała jakąś mityczną „infolinię”, gdzie można się dowiedzieć o szpitalach mających krótsze terminy. Cierpiąca pani zadzwoniła – głos z owej infolinii powiedział, iż dysponuje jedynie danymi statystycznymi o średnim okresie oczekiwania i nic jej nie wskaże. Zapytana ponownie pani rzecznik NFZ odpowiedziała, że dysponuje wyłącznie danymi z owej infolinii – miała minę zaskoczonej i w tej sytuacji nic nie może zrobić, gdyż prywatna (zapewne) firma (za milionowy zapewne kontrakt nic więcej jej nie powie). Jednocześnie w reportażu pokazano szpital z magazynem pełnym implantów kolanowych i z odpowiednim zapleczem operacyjnym nie mogący jednak dokonywać operacji tylko i wyłącznie z powodu BRAKU KONTRAKTÓW Z NFZ.
W tej sytuacji wyrzucenie ministra zdrowia i szefa NFZ na zbity pysk ze stanowisk – wydaje się zbyt łagodną karą. Także wspomniana rzeczniczka NFZ powinna „siąść na telefon” – obdzwonić szpitale i po powiedzmy trzech godzinach udzielić cierpiącym paniom wszechstronnej informacji; ponieważ ani jej to w głowie – też powinna „lecieć” z pracy z NFZ.
Całkiem niezależnie od tego byliśmy wszyscy świadkami niebywałej gali – przekazanie funkcji przewodniczącego PO pani Ewie Kopacz i uroczyste pożegnanie dotychczasowego prezesa, któremu ofiarowano (na kolanach nieledwie) fotel – stanowisko honorowego przewodniczącego partii. Uroczystość przerodziła się w niebywałą adorację i fetowanie D. Tuska – były łzawe oświadczenia przyjaźni ze strony nowej przewodniczącej, było przekazanie talizmanu dającego zwycięstwo wyborcze (kibicowski szalik). Nade wszystko było kuriozalne wyznanie DT, który dla urzędniczej posadki (ale dobrze płatnej) – poświecił stanowisko premiera dużego europejskiego państwa. Otóż – nawet nie przymuszony żadnymi torturami – były premier wyznał iż marzył o odejściu od polityki niepokonanym przez nikogo i oto to „chłopięce” marzenie się spełniło – pełen tryumf. Oczywiście, nie tylko uważni obserwatorzy sceny politycznej wiedzą od dawna, iż b. premier robił wszystko, by to marzenie zrealizować. Właściwie całe jego postępowanie było podporządkowane realizacji tego marzenia, a nie było to marzenie bezinteresowne – mając władzę – można było odpowiednio wylansować się na europejskich salonach, można było przerwać na 3 lata budowę gazoportu, by przypodobać sie Władymirowi i Angeli. można było podpisać pakiet energetyczno-klimatyczny, by uzyskać (jakże pożądane na początku kadencji) klepniecie w plecy przez prez. Sarkozy’ego. Można było to wszystko uczynić kosztem Polski, ale przecież wg jego słów – marzeniem było utrzymanie władzy – nie jakieś tam sprawy dotyczące Polski. Jakim to kosztem było? Można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć…albo nie… – lepiej powiem o rekordowym zadłużeniu kraju, o zapaści demograficznej, o 2,5 milionach młodych Polaków na saxach, o wspomnianej zapaści w służbie zdrowia, o beznadziejnym wymiarze sprawiedliwości, o nadzwyczaj zaniedbanej armii itd, itd..
Rzecz jasna zgromadzonym na tym uroczystym konwektyklu, to wszystko nie przeszkadzało i nie przeszkadza – ważne jest, że ustępujący przewodniczący PO zapewnił im wieloletnie synekury…