Polska chce projektu NATO na niszczenie 50 tys. ton broni chemicznej zatopionej w Bałtyku
Polska chce pilotażowego projektu w ramach NATO, który pozwoli na punktowe wydobywanie i niszczenie broni chemicznej zatopionej w Bałtyku
Piotr Czartoryski-Sziler– Nie mówię o broni konwencjonalnej, amunicji. Mówię o broni chemicznej. Według inwentaryzacji mamy jej w Bałtyku ponad 50 tysięcy ton. Jest to broń, która zawiera gaz musztardowy, porażający układ nerwowy, gazy łzawiące i parzące układ oddechowy – mówił wczoraj Andrzej Jagusiewicz, główny inspektor ochrony środowiska.
W chwili zakończenia II wojny światowej niemiecki arsenał broni chemicznej wynosił 300 tys. ton. Na konferencji w Poczdamie zadecydowano, by alianci zatopili go w oceanie na głębokości 1000 metrów. Ale do oceanu było za daleko, dlatego broń zatopiono w Bałtyku i Morzu Północnym. Sprawę utajniono. W połowie lat 90. XX wieku Stany Zjednoczone i Wielka Brytania przedłużyły klauzulę tajności na kolejne 20 lat. Sprawa wyszła na jaw, kiedy na dnie Bałtyku Niemcy i Rosjanie zaczęli budować Nord Stream. – Uważam, że bieżącą potrzebą jest nadanie pewnego globalnego procesu sprawom postępowania z tą bronią –stwierdził Jagusiewicz.
Strefa skażenia
W trakcie budowy gazociągu Nord Stream niejednokrotnie napotykano składy z bronią chemiczną, i to stosunkowo płytko, zaledwie na 50 metrach. Gdy było to możliwe, rury podwieszano, gdy jednak nie było takiej możliwości, bomby i miny wysadzano, łamiąc prawo morskie.
Finowie zdetonowali ponad 40 min z bronią chemiczną w Zatoce Fińskiej. Terranc Long, przewodniczący międzynarodowego dialogu w sprawie zatopionej broni, pochodzi z małej wioski w Nowej Szkocji w Kanadzie leżącej nad Atlantykiem. W Nowej Szkocji jest aż 300 miejsc, gdzie zatopiono broń chemiczną. –Podobne miejsca są na całym świecie, m.in. w Morzu Śródziemnym, Morzu Czarnym, w rejonie Wielkich Jezior. Niejednokrotnie występują na tym terenie problemy z oddziaływaniem tej broni na ludzi (choroby nowotworowe) i środowisko naturalne –wskazywał Long.
Jagusiewicz powołał się na stanowisko ekspertów z Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, których badania dowiodły, że szczelność materiałów wybuchowych, w których zamknięte są chemiczne gazy bojowe mija po 150-200 latach, a w przypadku rozszczelnienia się choć jednej bomby istnieje ryzyko detonacji wszystkich pozostałych. –Na pewno zniknie w tamtym rejonie życie morskie w Bałtyku, gdy skorodują i gaz się rozszczelni. Trzeba działać punktowo tam, gdzie ryzyko jest wykazane – mówił Jagusiewicz. – To potencjalne zagrożenie wielką katastrofą. Wybuch jednej bomby czy miny może spowodować detonację wszystkich skupionych w jednym miejscu ładunków, np. tylko w jednym miejscu w Nowej Szkocji zatopiono aż 80 ton broni chemicznej – zwrócił uwagę Long.
NATO wyłoży pieniądze?
Istnieją możliwości i technologie, które pozwalają niszczyć broń chemiczną w sposób niezagrażający zdrowiu ludzi i środowisku naturalnemu. To specjalne komory produkcji niemieckiej i japońskiej do detonacji. Koszty wydobycia z dna Bałtyku broni chemicznej są jednak duże i Polska sama sobie z tym nie poradzi. Wychodzimy z założenia, że ci, którzy zanieczyścili, niech teraz oczyszczają. Gdzie są tamci alianci? Większość w NATO. Stąd NATO powinno dać środki, by zacząć tę broń wydobywać i niszczyć – podniósł Jagusiewicz. Największe skupiska broni zatopiono wokół duńskiej wyspy Bornholm oraz w granicach RP – w Zatoce Gdańskiej i jej okolicach.
Paryska konwencja o zakazie broni chemicznej z 1993 r. nakazuje państwom niszczyć zapasy broni chemicznej, ale tylko te zgromadzone na lądzie. Nie ma w niej mowy o skupiskach broni chemicznej z czasów powojennych, które zalegają na dnie mórz i oceanów. Można tylko niszczyć tę broń chemiczną, która została zatopiona po 1985 roku. Polska od wielu lat zabiega o zainteresowanie tą sprawą innych państw, pomagają nam Litwa, Niemcy i Kanada. 9kwietnia br. w Hadze zaplanowano konferencję przeglądową na temat zatopionej broni chemicznej.
Nasz Dziennik, 12 stycznia 2013
Autor: mj, http://malopolskie.poland.org.pl/wiadomosci/50-tys-ton-bomb-w-baltyku,30670908.html
(doniesienie za art. Piotra Czartoryskiego-Szilera w "Naszym Dzienniku"