Zmienny brak zmian – czyli POPiS polskiego NSąDAP
23/08/2011
457 Wyświetlenia
0 Komentarze
21 minut czytania
„NSąDAP” – nowoczesna partia faszystów z kartami płatniczymi zamiast legitymacji, tworzona przez prawniczą mafię dla której Obywatele to dojne bydło użytkowane do doraźnych celów prywatnych (NSąDAP, czyli „Nam Są Dane Anormalne Przywileje”)
Drodzy Państwo, oto kraj w jakim żyjecie – 35 milionowa republika środkowoeuropejska, w której kasta rządząca nazywa samą siebie „rodziną prawniczą”, co w języku polskim oznacza po prostu mafię. Rodzina ta, pochodzi głównie z Krakowa i jego okolic, co oni tłumaczą Wawelem i (cyt.) „dwoma tysiącami lat historii” (A. Mleczko, krakus, powiedział tak w TVP). Niewątpliwie najstarszy polski uniwersytet, czyli „Jagielloński” także uchodzi za „szczyt wszelkich szczytów”, bo jak wiadomo liczba jego absolwentów – którzy zyskali światową sławę – wkrótce przekroczy liczbę „zero”. Jest to doprawdy wynik godny 750 lat tradycji „krakowskiego gadania” i corocznych dotacji z budżetu państwa. Takim sposobem „inwestując” w dno bez beczki, nigdy nie doczekamy odbudowy polskiej nauki, ani – szerzej rozumianej – inteligencji na poziomie choćby zbliżonym do pokolenia ze złotych lat okresu międzywojennego. No ale po co nam obecnie światłe umysły i błyskotliwe osobowości , skoro i tak „należymy do Unii Europejskiej”, do „NATO”, i jesteśmy „sojusznikiem USA” – jako państwo osiągnęliśmy coś, co jest zupełnie nieosiągalne dla większości krajów świata, nieprawdaż?
Powyższy wstępik, to solidny skrót dłuższego wywodu, ale leżących nie należy kopać (tak jak to robią np. polskie bandziory z Włodowa z powalonym wcześniej – przy pomocy sztachet i innych patyków – nieszczęsnym „recydywistą”). Przedmiotem tego krótkiego tekstu jest wynik badania które przeprowadziłem na urzędowymutworze osobnika, który – o zgrozo! – jest krakowskim sędzią na studiach doktoranckich „przy katedrze prawa karnego UJ”. Zanim przejdę do wyniku mojego badania – trzeba zawczasu objaśnić, że wszelkie „kodeksy” (wykroczeń, karny, postępowania karnego itp.), to nie jest jakaś „nauka” tylko wiedza, i nie jest to wiedza tajemna. Są to akty prawne wręcz „wszechdostępne”, także w Internecie, wraz – oczywiście – z „wykładniami” poszczególnych przepisów. Wystarczy wprowadzić stosowne zapytanie w „google”.
Oto wyniki dla dwóch zapytań wstępnych, kluczowych dla mojego badania – „treści i znaczenia” urzędowegoutworu, autorstwa osobnika z kręgu „doktorantów katedry prawa karnego przy UJ” (o którym będzie niżej) :
a) dla zapytania o treści mającej ustalić ponad wszelką wątpliwość czym jest (cyt.) „przestępstwo poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariusza publicznego”, otrzymałem następujący wynik:
§ 1. „Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 3. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonej w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.”
Jest to odpowiedzialność za urzędowe poświadczenie nieprawdy. Jest to przestępstwo indywidualne w tym sensie, że popełnić je może tylko albo funkcjonariusz albo osoba uprawniona do wystawienia dokumentu. Uprawniona, tzn. upoważniona – to jest to samo, choć w doktrynie są tu zdanie odrębne. Osobą uprawnioną będzie np. osoba upoważniona do pobierania krwi, badań na zawartość alkoholu, osoba upoważniona do wystawiania kart drogowych . Osobą uprawnioną będzie taka osoba, która czyni to w ramach pewnych, specyficznych, szczególnych uprawnień związanych z zakresem swoich zadań powiązanych z przedmiotem swojego działania służbowego. Np. lekarz, w zakresie swojego specyficznego działania wydaje zaświadczenie o stanie zdrowia pacjenta – to zakres jego działania służbowego. Jest to także upoważniony pracownik wydający zaświadczenie o wysokości zarobków, kasjer, magazynier.” (art. 271 ustawy kodeks karny, źródło:
http://prawoity.pl/wiadomosci/poswiadczenie-nieprawdy-przestepstwo-z-art-271-kodeksu-karnego ).
b) moim drugim zapytaniem wpisanym w „google”, celem ustalenia ponad wszelką wątpliwość czym jest samo w sobie „poświadczenie nieprawdy”, było zapytanie następujące (cyt.) „wykładnia art. 271 kk. o przestępstwie poświadczenia nieprawdy”. Oto treść otrzymanego wyniku:
„…Przestępstwo z art. 271 § 1 polega na poświadczeniu nieprawdy co do okoliczności mającej znaczenie prawne w autentycznym dokumencie wystawionym przez osobę składającą takie poświadczenie (fałsz intelektualny). Poświadczenie nieprawdy może polegać na potwierdzeniu okoliczności, które nie miały miejsca, lub też ich przeinaczeniu albo zatajeniu.Potwierdzenie to może mieć charakter odrębnego dokumentu, może też być częścią innego dokumentu.
Poświadczenia nieprawdy nie można utożsamiać ze sfałszowaniem dokumentu. Sporządzenie zapisu informacji stwierdzających określone okoliczności musi się bowiem mieścić w zakresie uprawnienia osoby wystawiającej dokument. Poświadczający wystawia dokument we własnym imieniu. Poświadczenie nieprawdy nie jest więc atakiem na autentyczność dokumentu. Realizacja znamion z art. 271 § 1 następuje wyłącznie wówczas, gdy poświadczenie nieprawdy ma charakter czynności podjętej w zakresie przysługujących danej osobie (w tym funkcjonariuszowi) uprawnień (na podstawie Komentarzu do art. 271 kodeksu karnego [w:] A. Barczak-Oplustil, G. Bogdan, Z. Ćwiąkalski, M. Dąbrowska-Kardas, P. Kardas, J. Majewski, J. Raglewski, M. Rodzynkiewicz, M. Szewczyk, W. Wróbel, A. Zoll, Kodeks karny. Część szczególna. Tom II. Komentarz do art. 117-277 k.k., Zakamycze, 2006).
[jak widać, większość autorów tej „wykładni” to krakowscy prawnicy, jest zatem wielce możliwe, że któryś z nich jest nawet
promotoremdoktoratu dlaosobnika o nazwisku Szymon Majcher, i być może to
właśnie dlatego przestępcza działalność – „z urzędu sędziego” – w wykonaniu doktoranta Szymona Majchera, sąd rejonowy Kraków-Śródmieście, jest całkowicie bezkarna, przyp. DRB.]
"Zgodnie z art. 101 § 1 kodeksu karnego karalność przestępstwa ustaje, jeżeli od czasu jego popełnienia upłynęło lat: – 15 – gdy czyn stanowi występek zagrożony karą pozbawienia wolności przekraczającą 5 lat, – 10 – gdy czyn stanowi występek zagrożony karą pozbawienia wolności przekraczającą 3 lata, – 5 – gdy chodzi o pozostałe występki. Przy typie podstawowy przestępstwa karalność ustanie po 10 latach. Jeśli przestępstwo nastąpiło w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, to kara pozbawienia wolności przekracza 5 lat, więc karalność takiego czynu ustanie po 15 latach. Jeśli czyn można uważać za przypadek mniejszej wagi (grzywna lub ograniczenie wolności, ale już nie pozbawienia wolności), to karalność ustaje po 5 latach.
Jeśli chodzi o podobne przestępstwa, to do tej kategorii należą wszystkie przestępstwa z rozdziału XXXIV kodeksu karnego „Przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów”, są to bowiem przestępstwa należące do tego samego rodzaju, co poświadczenie nieprawdy. Zgodnie z art. 115 § 3 kodeksu karnego „Przestępstwami podobnymi są przestępstwa należące do tego samego rodzaju;…” (źródło:
http://karneprawo.pl/drukuj/porada/229894.html ).
Teraz zatem, kiedy już wiemy „ponad wszelką wątpliwość” – na czym dokładnie polega przestępstwo świadomego i celowego (a przecież piszę tutaj o działaniu człowieka który uważa się za osobę przytomną) poświadczenia
nieprawdy przez funkcjonariusza publicznego w dokumencie, czemu towarzyszy poważny
skutek prawny, chciałbym Państwu zaprezentować wynik przeprowadzonego przeze mnie badania na
urzędowymutworze osobnika o nazwisku „Szymon Majcher”, negatywnym bohaterze – ale jednak „bohaterze” – filmu o badanym dokumencie jego autorstwa (patrz:
), a przecież to dopiero
pierwszyfilm na jego – i nie tylko jego – temat….
Sam Szymon Majcher znany jest mi od dawna – najpierw pełnił urząd orzekającego asesorzyny w sądzie rejonowym dla Krakowa Śródmieście (i wtedy – w roku 2007 – po raz pierwszy popełnił serię ohydnych przestępstw przeciwko prawidłowemu tokowi m.in. postępowania karnego prowadzonego przeciwko wpływowym w środowisku krakowskiej „mafii prawniczej” – a bliskim jego sercu i karierze – bandziorom „sprawującym władzę w Krakowie i na UJ”, patrz: sygn. akt XIV Kp 933/07/s). Następnie Szymon Majcher, przez swojego „patrona” (niezorientowanym wyjaśniam, że każdy asesorzyna ma indywidualnego opiekuna w osobie mianowanego już sędziego, np. Andrzeja Seremeta, – nota bene- obecnie będącego w swoim żywiole, bo to człowiek który kocha bolszewickie rozwiązania, czyli np. status „sędziego-prokuratora”) został doceniony – zapewne za skuteczną pomoc dla bandziorów ściganych postępowaniem XIV Kp 933/07/s – czyli został zarekomendowany do mianowania na urząd sędziego RP. Tym sposobem, Szymon Majcher stał się człowiekiem Lecha Kaczyńskiego, bo to właśnie tamten Prezydent odpowiada na bezmyślne mianowanie przestępcy Szymona Majchera – „sędzią Rzeczypospolitej Polskiej”. A jest takich „przypadków’ znacznie więcej (być może „tylko” w Krakowie, ale jednak).
Badanie przeprowadziłem na losowej próbie setek osób, w oparciu o dokument świadomie wystawiony (podpisany) przez Szymona Majchera. O dokument, który omawiam w wyżej przywoływanym filmie, i wynik mojego badania jest statystycznie bezwzględny: 100% (stoprocent)ankietowanych respondentów poparło moje stanowisko, które głosi, że z niżej cytowanego „pouczenia”, autorstwa sędziołka Szymona Majchera, wynika to – co jest w nim napisane. I nic więcej. Przedmiot mojego badania, czyli „pouczenie” do łączone do „wezwania do sądu na pierwszą rozprawę – wprowadzone do dokumentu ręcznie przez ww. przestępcę (świadczy o tym błąd ortograficzny) – cytuję niżej w całości (pisownia oryginalna):
„POUCZENIA. 1. W przypadku nieusprawiedliwionego niestawiennictwa oskarżonego sąd jest uprawniony do wydania polecenia zatrzymania i doprowadzenia oskarżonego pod przymusem przez organ Policji (art. 75 § 2 kpk). 2. Oskarżony, któremu doręczono wezwanie na rozprawę, winien zawiadomić sąd o każdej zmianie swego adresu. Zaniedbanie tego obowiązku może spowodować uznanie przez sąd wezwania, wysłanego pod ostanim adresem za doręczone. 3. Usprawiedliwienie niestawiennictwa z powodu choroby może nastąpić przez złożenie zaświadczenia lekarza sądowego (art. 117 § 2a kpk).”
Z powyższego wynika powyższe – i nic więcej.Wszyscy ankietowani (wśród nich – profesorowie zwyczajni wyższych uczelni, doktorantki i doktoranci, oraz osoby ze zwyczajnym wykształceniem) zgodnie twierdzą, że w powyższym „pouczeniu” zawarte są przede wszystkim najpoważniejsze konsekwencje ewentualnego niestawiennictwa w dniu pierwszej rozprawy. Że z powyższego pouczenia wynika, iż w razie nagłej choroby albo choćby wypadku komunikacyjnego (bo przecież wzywany byłem z Warszawy do Krakowa), powinienem złożyć stosowne usprawiedliwienie. No oczywiście, że niekoniecznie od razu, czyli w terminie wezwania (04 marca godzina 13:00, sala B-030), bo przecież nieszczęście mogłoby się zdarzyć nawet na schodach do krakowskiego sądu, ale jak najszybciej. No i wszyscy moi respondenci jak jeden mążtwierdzą, że gdyby groziło mi przeprowadzenie tej pierwszej rozprawy pod moją nieobecność wraz z ogłoszeniem wyroku (na dodatek skazującego na bezwzględne więzienie), to taka opcja koniecznie powinna być wymieniona w pouczeniu (już pomijając taki „drobny” fakt, że wówczas traci jakikolwiek sens wymienione w punkcie trzecim „pouczenia” żądanie sędziołka-bandziora – Szymona Majchera nt. usprawiedliwienia nieobecności. Bo przecież nie odraczając terminu choćby o trzy dni – nie dał mi żadnej szansy na jakiekolwiek usprawiedliwienie, a zrobił tak, ponieważ miał całkowicie w dupie wszystko to, co mam do powiedzenia – w końcu nawet uniemożliwił mi, celowo i świadomie,zapoznanie się z aktami sprawy XIV K 744/09/s, chociaż sąd już pół roku wcześniej pisemniezobowiązał się do tego, że – cyt. – „akta zostaną mi przesłane”).
Tak oto w oczach wszystkich moich respondentów, dobranych losowo, przypadkowo, bez żadnych ograniczeń ani preferencji – sędziołek-bandzior Szymon Majcher, jestbandziorem, jestprzestępcą, ponieważ oszukał podsądnego, co do planowanych przez siebie konsekwencji ewentualnego niestawiennictwa na pierwszej rozprawie. A wiedział przy tym, że jeszcze ciąży na nim obowiązek umożliwienia mi wreszcie zapoznania się z aktami sprawy, z czego wynika zaś moje prawo do trzech dni na przygotowanie i wniesienie „odpowiedzi na akt oskarżenia”, co oznaczało nieuchronną koniecznośćodroczenia rozprawy chociażby o te trzy dni przysługujące Obywatelowi na przygotowanie się do treści zawartych w aktach (zarzut groźby karalnej wywiedziono z faktu posłużenia się przeze mnie w liście prywatnym – długopisem koloru czerwonego… …no, ale to już inny wątek bandytyzmu w wykonaniu krakokurewskich prawniczyn i osób, takich jak zdeprawowany psycholożyna sądowy Ryszard Janczur, który wbrew przepisom i zdrowemu rozsądkowi – występuje w charakterze biegłego we własnej sprawie).
Tutaj, aby nie tracić z oczu istoty rzeczy [bezczelnego i świadomego oszustwa w pouczeniu, poprzez zatajenie planowanych na dzień wezwania znacznie surowszych, wręcz skrajnie anormalnych – w tych okolicznościach – konsekwencji prawnych dla bezbronnego Obywatela, rażąco odmiennych od zapowiadanych w „pouczeniu”], darujmy sobie dalszą relację z pozostałych, choć z pewnością równie fascynujących, wątków owego bandyckiego oskarżenia i procesu, oraz późniejszego „rżnięcia głupa” przez osoby odpowiedzialne za sprawne i skuteczne naprawienie tego koszmarnego kurestwa, jakiego dopuścił się sędziołek-bandzior Szymon Majcher (m.in. w postępowaniu XIV K 744/09/s sąd rejonowy Kraków-Śródmieście).
Nie wiadomo, ile już zebrało ofiar żniwo krakokurestwa uprawianego przez bandziora w todze, którym jest ponad wszelką wątpliwość w oczach setek moich respondentów –m.in. Szymon Majcher. Na pewno są to dziesiątki, jeśli już nie setki osób. Tylko w samym Krakowie. Oto poziom moralny (i umysłowy) „doktoranta katedry prawa karnego przy UJ”.
Oto kraj, w którym według szefa PiSu „nie ma żadnych zmian”, a według szefa PO – „zmian jest bez liku”. Prawdopodobnie obydwaj mają rację. Bolszewizm trwa w najlepsze (brak zmian), a sprawy wyglądają coraz gorzej (czyli jednak coś się zmienia).
Dariusz R. Bojda