Wiem, że wielu się narażę, jak zwykle, ale co mi tam. Amicus Plato, sed magis amica veritas. Mieliśmy otóż, chamy, złoty róg w postaci… gospodarki centralnie sterowanej. Bezwiednie i mimo woli przypomniał o tym niedawno mistrz Gadomski. Przytaczając anegdotę o wizycie jakiegoś radzieckiego (uwaga: słowo „sowiecki” jest rusycyzmem, używanym tylko przez Polaków zrusyfikowanych) polityka w Nowym Jorku. Ów, widząc tam półki pełne towarów, zapytał zdziwiony: jakie ministerstwo u was za to odpowiada?! Anegdotę odczytywać można dwojako. Jako wyraz bezbrzeżnego zachwytu obfitością, ale i jako wyraz bezbrzeżnej dezaprobaty dla nadmiaru. Czymże jest bowiem w kapitalizmie zalew półek towarami, jak nie dowodem na totalny bałagan i brak sterowania? Bo sedno dowcipu słusznie tkwi w tezie, że nadmiar pojawia się tam, gdzie ŻADNE ministerstwo […]
Wiem, że wielu się narażę, jak zwykle, ale co mi tam. Amicus Plato, sed magis amica veritas. Mieliśmy otóż, chamy, złoty róg w postaci… gospodarki centralnie sterowanej. Bezwiednie i mimo woli przypomniał o tym niedawno mistrz Gadomski. Przytaczając anegdotę o wizycie jakiegoś radzieckiego (uwaga: słowo „sowiecki” jest rusycyzmem, używanym tylko przez Polaków zrusyfikowanych) polityka w Nowym Jorku. Ów, widząc tam półki pełne towarów, zapytał zdziwiony: jakie ministerstwo u was za to odpowiada?!
Anegdotę odczytywać można dwojako. Jako wyraz bezbrzeżnego zachwytu obfitością, ale i jako wyraz bezbrzeżnej dezaprobaty dla nadmiaru. Czymże jest bowiem w kapitalizmie zalew półek towarami, jak nie dowodem na totalny bałagan i brak sterowania? Bo sedno dowcipu słusznie tkwi w tezie, że nadmiar pojawia się tam, gdzie ŻADNE ministerstwo niczym nie steruje. Tylko czy nadmiar to jest to, czego – dziś i w ogóle – ludzkości potrzeba najbardziej? Szczególnie w sytuacji, gdy korzystających z nadmiaru jest rosnący niedomiar, dokładnie z tego samego powodu, czyli braku sterowania dochodami?
Ci, którzy żyją w świecie nadmiaru nieco dłużej od nas, od jakiegoś czasu zastanawiają się, jak długo jeszcze środowisko to wytrzyma. My, wygłodniali i ciągle złaknieni, środowisko mamy w głębokim poważaniu i to się nie zmieni, dopóki środowisko nie da nam odczuć, że też jest istotne. A na czym właściwie polega atrakcja – nie pełnych, ale przepełnionych półek? Na tym oto, że mamy wybór między setką marek, ale już nie między setką jakości i wartości użytkowych. A więc wybór mamy czysto psychologiczny. Najlepszym przykładem jest tu piwo, którego setki gatunków różnią się głównie, jeśli nie jedynie, kształtem butelki i nalepką. Bo w środku, jak zawsze, po prostu jest piwo, albo słodkie, albo gorzkie, albo jasne, albo ciemne. Żeby więc jakoś sobie poradzić ze sprzedażą tego samego w różnych opakowaniach wymyślono, całkiem niedawno, marketing, ten zaś nie informuje już o cechach produktu ale naciska guziki w naszej podświadomości.
Proces ogłupiania postępuje. Sam bowiem pamiętam jeszcze czasy, gdy samochody reklamowano INFORMUJĄC o ich właściwościach technicznych, a punktem honoru każdego automobilisty było wiedzieć, co ma pod maską, jak to jest zbudowane, jak działa i czym różni się od tego, co mają pod maskami inni. Dziś samochód kupuje się, na skutek zwabienia sugestią, że skacze on z dachu na dach, unikając oblania farbą (?!). Nieistotne stało się to, co auto ma pod maską, bo samochód ma dziś świadczyć tylko o tym, że w kieszeniach mamy kapustę, zaś ukryć słomę w butach. Co mamy w głowie, naprawdę nikogo nie interesuje. I poniekąd słusznie, o czym dalej.
Inna prawda, jaka dotarła do nas zupełnie niespodziewanie, mam nadzieję, że także do Balcerowicza, to ta, że – jak informuje Żakowski – zweryfikowano obliczenia Carmen Reinhart i Kennetha Rogoffa, twierdzących, że dług publiczny obniża tempo rozwoju, tak w skrócie. A więc jest zły, bo gospodarka gwałtownie hamuje, gdy przekracza on 90 proc. PKB. Nic bardziej błędnego, odpowiadają inni naukowcy. Po ponownym przeliczeniu danych, na których oparli się twórcy teorii o szkodliwości długu wyszło, że po pierwsze Reinhart i Rogoff popełnili błędy w zakresie arytmetyki, a poza tym gospodarki zadłużone też rosną, przy czym zadłużenie nie musi być przyczyną spowolnienia wzrostu, ale na przykład jego skutkiem. Na co sam wpadłem, tracąc pracę, ale nie zdążyłem swego odkrycia opublikować w The coś tam.
Czy w związku z tym Polacy – prymusi niekoniecznie tam, gdzie trzeba – rzucą się teraz poprawiać swoją konstytucję? Bardzo wątpię. Zanim nowa wiedza przebije się do świadomości naszych polityków (o Balcerowiczu nawet nie myślę), świat odkryje nowe już, całkowicie odmienne od dotychczasowych, prawa ekonomii, w ekonomii bowiem, jako w nie-nauce, praw jest tyle ilu prawodawców. Ważne jest zawsze to tylko, by bogaci (sponsorzy uniwersytetów) się bogacili, a biedni (najwyżej ich studenci, liczący na wzbogacenie) biednieli.
W ręce chamów, jak wiadomo, mogą wpadać tylko złote rogi, nigdy zaś prawdziwe pieniądze.
Jeden komentarz