Znalazłem ostatnio w gnieździe szerszeni, tj. Onet.pl, artykuł poruszający temat tzw. "złodziei", używających sieci P2P do ściągania wareza, i przez to jakoby puszczających w skarpetkach rzesze artystów i twórców (tu: w Norwegii). Otóż – zgodnie z tu i ówdzie pojawiającymi się (wbrew jazgotowi wytwórni i organizacji typu RIAA) dowodami – kolejny raz potwierdzono oczywistą prawdę, że ludzie aktywnie poszukujący (multi)mediów najczęściej są też aktywnymi kupcami tychże. Dla mnie to zawsze było oczywiste, tymczasem dla skretyniałej bandy szefów wytwórni i co bardziej pukniętych artystów (tak, Lars, mówię też o tobie!) fakt, iż bardzo częstym efektem ściągnięcia pirackiego stuffu jest zakup oryginału, nie ma żadnego znaczenia. Coraz więcej badań udowadnia, że mit o skąpym bandycie, który – zamiast iść np. w ciemno za 10 dolców do kina […]
Znalazłem ostatnio w gnieździe szerszeni, tj. Onet.pl, artykuł poruszający temat tzw. "złodziei", używających sieci P2P do ściągania wareza, i przez to jakoby puszczających w skarpetkach rzesze artystów i twórców (tu: w Norwegii).
Otóż – zgodnie z tu i ówdzie pojawiającymi się (wbrew jazgotowi wytwórni i organizacji typu RIAA) dowodami – kolejny raz potwierdzono oczywistą prawdę, że ludzie aktywnie poszukujący (multi)mediów najczęściej są też aktywnymi kupcami tychże. Dla mnie to zawsze było oczywiste, tymczasem dla skretyniałej bandy szefów wytwórni i co bardziej pukniętych artystów (tak, Lars, mówię też o tobie!) fakt, iż bardzo częstym efektem ściągnięcia pirackiego stuffu jest zakup oryginału, nie ma żadnego znaczenia.
Coraz więcej badań udowadnia, że mit o skąpym bandycie, który – zamiast iść np. w ciemno za 10 dolców do kina (po zbajerowanym trailerze) – ściąga za darmo spiracony film w Divx jest bzdurą. Ludzie namiętnie ściągający piracki towar traktują zwykle P2P jak medium, pozwalające zapoznać się z treściami, które z niewiadomych przyczyn udostępniane są odbiorcy z pogwałceniem jakiejkolwiek symetrii.
Dla mnie to proste – jak długo nie będzie można zażądać zwrotu pieniędzy za bilet kinowy na seans, z którego – rozwścieczony dennością filmu – widz w połowie projekcji wychodzi, tak długo trudno będzie moim zdaniem dyskutować o prawach twórców. W dzisiejszych czasach odbiorów kultury traktuje się jak bydło do ogolenia i nagminnie robi "w ciula" np. zmanipulowanymi trailerami filmów.
Z muzyką jest trochę lepiej, bo w sklepach można płytę przynajmniej przesłuchać. Nawet w całości. Po drugie, można już dziś – choć nie w takich bantustanach (piję do iTunes Apple’a) jak Polska – w miarę bezproblemowo kupić większość muzyki jako mp3. Pozostaje kwestia zlodziejskiej ceny – chciałbym usłyszeć poważne uzasadnienie dla faktu, że płyta CD z okładką i całym dobrem inwentarza kosztuje dziś 10-12-15 dolarów, a ściągnięcie całej płyty to najczęściej wydatek 1$ za pojedynczy utwór! Czyli ściągnięcie np. "Death Magnetic" Metalliki kosztuje min. 10$! Bez okładki, pudełka, tylko mp3 (kompresja stratna!) zamiast np. plików FLAC.
Spocone grubasy o obco brzmiących nazwiskach, zasiadający w luksusowych biurach światowych wytwórni muzycznych i filmowych po prostu nie rozumieją niczego z rewolucji, jaka się dokonała w mediach w ciągu ostatnich 15 lat. Przyjdzie nam cierpliwie poczekać, aż biologia rozwiąże sprawę, bo do ich zakutych łbów nie dociera najwyraźniej prosty fakt, że gdyby album z muzyką w mp3 był do ściągnięcia w całości za 3$, a film w dobrej jakości i miesiąc po kinowej premierze za 5$ to skala piractwa internetowego uległaby dramatycznej zmianie na korzyść naszych drogich twórców i wytwórni. Nie wspominam już – wskakując na polskie podwórko – o powszechnej u nas i tragiczne w skutkach finansowych praktyce puszczania premier pół roku czy rok po premierze w USA…
Zdaniem "grubasów" znacznie lepiej jest sprzedać 1.000 kopii po 25$, niż 10.000 za 5$… ciekawa ekonomia, tym bardziej, że chyba łatwiej i taniej jest udostępnić mp3 czy mp4 niż wytłoczyć płytę, czyż nie?
Póki co np. rozszerzone wydanie "Władcy Pierścieni: Powrót Króla" w Rzeczpospolitej jakiś idiota z Warnera wycenił kilka lat temu na prawie 500 zł!!! Kartonowe pudełko, 4 płyty DVD z filmem i stertą dodatków z napisami.
PIĘĆSET ZŁOTYCH!
To samo wydanie w Wlk. Brytanii kosztowało równowartość 300 PLNów. Dziwić się, że w ruch poszły torrenty i eMule?
Ciekawe, które miejsce w rankingu "złodziei" zająłbym ja sam, z moją maluśką kolekcją płyt i filmów (lekko licząc 150-200 sztuk CD/DVD). Ale morda w kubeł – ja złodziej jestem, bo wczoraj ściągnąłem torrentem krwawe "300" z Butlerem w HD720p (H.264)…
Złodziej!!! Łapać złodzieja!
* * * * * * *
A "grubasy" siedzą nad kalkulatorami i wyliczają, co by było, gdyby tych dziesiątek milionów piratów nie było…