Niestety pod względem poziomu zamożności jesteśmy nie żadną zieloną wyspą, a raczej czerwoną latarnią.
1. Co i rusz obecni rządzący starają się przekonać Polaków o tym jaką staliśmy się potęgą w ciągu ostatnich 4 lat. Nachalność tego przekonywania jest jeszcze większa niż za czasów Gierka, kiedy to wmawiano nam w dzień i w nocy, że Polska jest 10 – tą potęgą gospodarczą świata.Teraz wprawdzie premier Tusk o takiej klasyfikacji nie wspomina ale bardzo często używa argumentu, że jesteśmy w ostatnich latach wzorem dla wielu krajów unijnych. Ba ponoć szefowie rządów tych krajów w rozmowach bilateralnych pytają jaka jest tajemnica sukcesów Polski czyli mówiąc wprost „jak Premier Tusk to zrobił, że nasz kraj odnosi takie sukcesy?”.
Na ostatniej konwencji wyborczej Platformy, szef rządu przekonywał nawet członków swojej partii, że rozpoczynające się od 1 lipca polskie przewodnictwo w Unii Europejskiej będzie okazją do pokazania pogrążonej ciągle wkryzysie Europie „jak to robią debeściaki”.
2. To prawda, że Polska w 2009 roku była jednym z dwóch krajów UE (nomem omen drugim krajem była Grecja), który odnotował wzrost gospodarczy.
Wzrost ten wyniósł 1,7% PKB tyle tylko, że nie było w tym żadnego udziału rządu Tuska. Wzrost ten bowiem został spowodowany dwoma czynnikami. Pierwszy to popyt wewnętrzny, który w Polsce się nie obniżył, a wręcz przeciwnie wzrósł w stosunku doroku ubiegłego na skutek dokonanych przez rząd PiS obniżek stawek podatku dochodowego od osób fizycznych, składki rentowej i becikowego. Według różnych szacunków decyzje te pozwoliły na pozostawienie w kieszeniach podatników około 30-40 mld zł i te pieniądze były źródłem wzrostu popytu wewnętrznego mimo kryzysu.
Drugim czynnikiem była wyraźna dewaluacja złotego wobec dolara i euro (a to dokonało się automatycznie na skutek ucieczki kapitału spekulacyjnego z Polski) co znacząco poprawiło opłacalność eksportu i pogorszyło opłacalność importu. Te dwa procesy spowodowały, że tzw. eksport netto wpłynął pozytywnie na wzrost PKB.
Nie ma więc w tym wzroście żadnej tajemnicy ale obawiam się, że Premier Tusk do tej pory nie wie co spowodowało, że mógł pokazywać się ciągle na tle mapy Europy na której większość krajów była zaznaczona kolorem czerwonym, a obszar Polski kolorem zielonym.
3. Ciesząc się, że gospodarkanaszego kraju corocznie wzrasta (choć jest to wzrost wyraźnieniższy niż w latach 2006-2007) musimy sobie zdawać sprawę, że żadną potęgą niestety nie jesteśmy.
Właśnie Eurostat ogłosił dane statystyczne dotyczące wielkości PKB na głowę mieszkańca według parytetu siły nabywczej (czyli po wyeliminowaniu różnic cen pomiędzy poszczególnymi krajami) w poszczególnych krajach UE. Polska w tym rankingu z wynikiem 62% średniej unijnej, niestety zajmuje 5 miejsce od końca.
Niższy poziom zamożności niż Polska mają tylko Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria. W tych dwóch ostatnich krajach UE poziom PKB per capita wynosi tylko 40% średniej unijnej. Wyżej od Polski i to bardzo wyraźnie są Czechy -80% średniej unijnej, Słowacja -74% a także Węgry- 64% średniej unijnej.
Ten ostatni kraj mimo tego, że w ostatnich 3 latach nie odnotował nie tylko wzrostu gospodarczego, a wręcz spadek PKB i to w sumie kilkunastoprocentowy jest ciągle zamożniejszy niż Polska.
W tej sytuacji wręcz już nie wypada wspominać o krajach Europy Zachodniej, których poziom zamożności jest ponad dwukrotnie wyższy niż w Polsce. W Niemczech i we Francji wynosi 120% średniej unijnej, w Danii i Irlandii 125% a w Holandii-133%. Nawet pogrążone w kryzysie Hiszpania i Portugalia mają poziom PKB per capita w wysokości blisko 100 % unijnej średniej.
Nie przeceniając wagi tej statystyki wyraźnie widać, że Polskę od wielu krajów UE dzieli ogromny dystans (w tym także od krajów z dawnego bloku wschodniego) i niestety jesteśmy pod względem poziomu zamożnościnie żadną zieloną wyspą, a raczej czerwoną latarnią.