Odczuwam jakąś dziwną niewiarę w przywódców związkowych. Ciekawe z czego to się bierze? Nie mam za grosz zaufania do naturszczyków, do ludzi szukających łatwych porównań i analogii historycznych
Ponieważ uważam, że to co się dzieje ostatnimi dniami jest dopiero wstępem do rozruchów, które rozpoczną się dokładnie przez EURO, w zasadzie nie powinienem pisać tego tekstu. Napiszę go jednak, bo blogosfera od rana pęcznieje od wpisów, których autorzy ekscytują się zagrywką Palikota.
Tytuł wybrałem taki jak widać i zrobiłem to specjalnie, albowiem – choć Jarosław Kaczyński nie jest Zbawicielem – cierpi niewątpliwie i porównanie to uważam właściwe. By je jednak nieco złagodzić i uniknąć zarzutów o nadużycia semantyczne umieściłem pierwsze słowa tytułu w cudzysłowie.
To jest doskonale analogiczna sytuacja. A Palikot i jego ludzie spełniają dziś w Polsce rolę identyczną jak wtedy tamci pod Krzyżem. Tyle, że dziś tutaj chodzi o nas wszystkich. Ten głos – zadzwoń do brata – nie był wymierzony w Jarosława Kaczyńskiego, ale we wszystkich, którzy nie mogli i nie mogą pogodzić się z tym, że winą za Tragedię Smoleńską obarcza się jej ofiary. I można oczywiście patrzeć na to spokojnie, można się rozpłakać z powodu tej podłości, albo iść i pierwszemu napotkanemu członkowi ruchu palikota dać po prostu w mordę. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że to co się stało wczoraj jest dopiero początkiem. Oni dopiero nakręcają spiralę. Brak reakcji na słowa – zadzwoń do brata – reakcji właściwej, silnej i dającej PiS oraz nam wszystkim przewagę jednoznaczną będzie błędem.
Reakcją tą nie może być agresja, bo już widać, że agresja jest właśnie tym czego oni oczekują. I można to było wyczytać w twarzach siedzących wczoraj w sejmie posłów PO. Ich spojrzenia mówiły wszystko. – Mamy was – obojętnie co byście nie zrobili jesteście nasi. Oczywiście, od razu pojawiło się mnóstwo głosów wzywających do nowego przewrotu majowego, do „rozprawienia się z nimi” i do podobnych akcji. To jest – i trzeba być ślepym, by tego nie widzieć – element nowej polityki Putina wobec Polski. To jest dorzucanie węgla pod kocioł, w którym już wszystko bulgocze. Jeśli zaś ktoś chce się powoływać na zamach majowy i do takowego zachęcać dziś, bo mamy maj akurat, przypomnę naszą nieszczęsną konstytucję, którą uchwalono także w maju, po to by jej rok później nie móc obronić.
Chciałbym także przypomnieć, że po ostatnich przegranych przez PiS wyborach poseł Kuchciński o ile dobrze pamiętam mówił, że PiS nie chciał tych wyborów wygrać, by nie zwalniać PO z odpowiedzialności za błędy. Może więc dziś zachowajmy się również w sposób, który nie pozwoli PO zlikwidować państwa na naszych oczach, dla naszego dobra i w imię lepszej przyszłości. Może raz nie ulegajmy emocjom i durniom, którzy już się szykują do prowadzenia ludu na barykady. Ustawę emerytalną można zmienić w przyszłym parlamencie o ile się nie mylę. Niech więc Solidarność wypuści tych gamoni z okrąglaka i niech idą na piwo. Przeczekajmy to, bo teraz – na początku nowej prezydentury – Putin chce mieć sukces. I zrobi wszystko by go osiągnąć. Sukces zaś dla niego tu upokarzanie słabszych. Nie stawiajmy się w takiej roli.
Odczuwam jakąś dziwną niewiarę w przywódców związkowych. Ciekawe z czego to się bierze? Nie mam za grosz zaufania do naturszczyków, do ludzi szukających łatwych porównań i analogii historycznych, do kłamców, którzy zatrzymują się w połowie swojego kłamstwa i nawet nie potrafią go należycie wykorzystać. Nie wierzę im, bo polityka w naszej części Europy zawiera pewne elementy stałe. Kiedyś spróbuję je opisać. Jeśli ktoś uważa, że można je przeskoczyć wyprowadzając ludzi na ulicę i licząc na to, że coś się stanie, bo rewolucja jest wszak lokomotywą dziejów, należy kogoś takiego czym prędzej odsunąć od możliwości decydowania o czymkolwiek. Polityka polska to – tak dziś jak i w przeszłości – gabinet. I to gabinet szczelnie odizolowany od reszty budynku. Inaczej się tej polityki prowadzić nie da. Stąd uważam, że Jarosław Kaczyński jest dobrym politykiem, który znalazł się we właściwym miejscu i we właściwych czasach.
I jeszcze raz – jeśli demonstracja uliczna to z księdzem i krzyżem. Nie z kamieniami i transparentami. Tylko ta pierwsza bowiem jest skuteczna.
Wracajmy do Palikota. On i jego ludzie staną teraz na głowie, żeby wywołać wściekłość i irytację i nie cofną się przed niczym. Realizują bowiem politykę Putina i tak powinni być przez nas postrzegani. Ponieważ walka polityczna to nie tylko ulica, ale także polemika i to gwałtowna, oczekuję, że wszyscy „nasi” dziennikarze zachowają się odpowiednio wobec jest sytuacji. Oczekuję, że wszystkie ważne nazwiska powiedzą wyraźnie co oznacza ten głos – zadzwoń do brata – i kim – a musimy to przypominać codziennie – jest Janusz Palikot. Ponieważ gołym okiem widać jak wielka jest dysproporcja pomiędzy siłami PO, Palikota i PSL i SLD a PiS tylko skończony kretyn będzie teraz pisał o tym że standardy dziennikarskie wymagają, by zachować obiektywizm. Żadnego obiektywizmu nie ma. To jest środek paraliżujący, który się aplikuje zdrowym ludziom, by nie zabierali głosu w sprawach najistotniejszych.
Teraz jest czas dla „naszych” dziennikarzy, a nie na ulicę. Teraz oni powinni pisać i wskazywać czym jest ten cały ruch palikota.
Debata emerytalna i jej finał nie jest próbą zasłonięcia Tuska i odwrócenia uwagi od tej nieszczęsnej ustawy. Jest pierwszą próbą nowych narzędzi politycznych Putina. Tak już teraz będzie zawsze. Dopóki się temu w sensowny sposób nie przeciwstawimy. Sensowny sposób zaś to taki, w którym biorą udział dziennikarze i media „nasze”, w starym, dobrym reporterskim stylu. Sposób zaś bezsensowny to taki, w którym ludzie biją się z policją na ulicy sądzą, że zmienią władzę tymi bójkami, albo że rząd się skompromituje i odejdzie. Kryteria kompromitacji – już o tym tutaj rozmawialiśmy – są bardzo rozciągliwe w dzisiejszych czasach, a za chwilę rozciągną się tak, że sięgną horyzontu. Nie ma takiej kompromitacji, której ten rząd nie przyjąłby na pierś i z kamienną twarzą nie powiedział, że to wina Kaczyńskiego.
Kluczem do sprawy jest palikot i jego ruch. Żeby się im przeciwstawić nie wystarczą eventy. Tu jest potrzebna uporczywa akcja informacyjna, uporczywa akcja demaskująca oraz – co najważniejsze polityczna demonstracja siły i stanowczości w wykonaniu polityków PiS. Nawet jeśli miałoby to wyglądać na przepychankę słowną z palikotem. To ważne. Ludziom bowiem imponuje przede wszystkim siła i w sile pokładają zaufanie i nadzieję. Palikot to doskonale wie i zdaje sobie sprawę, tak samo jak jego szef Putin, że im bardziej brutalne zagrywki się stosuje tym więcej zwolenników przysparzają one politykowi. Świat jest bowiem pełen miłośników „zrobienia porządku”, „uspokojenia tłumów”, „zaprowadzenia ładu” i temu podobnych, usprawiedliwiających masowe zbrodnie eufemizmów. Oni są wszędzie, także wśród nas i ludzie pokroju palikota istnieją po to, by dać im szansę. Obecność w ruchu palikota takich ludzi jak Grodzki i Biedroń służy temu by wyrywać zapalniki z ewentualnych dziennikarskich bomb, którymi ktoś chciałby obrzucić ruch palikota. – Czym wy tu chłopcy chcecie ludziom głowę zawracać ? – mówi nam palikot – mamy faceta przebranego za babkę i szczerego pedała. I co? Że ktoś tam czegoś nie dopłacił? A kogo to obchodzi? To jest ta metoda i ona jest rzeczywiście skuteczna, bo na Grodzkim i Biedroniu kończy się inwencja „naszych” demaskatorów. Tym jednak, którzy lubią historię najnowszą, bynajmniej nie ukrywaną, przypominam, że w ruchu palikota jest jeszcze pani Nowicka. I jej aktywność oraz aktywność jej rodziny nie kończy się bynajmniej na popieraniu aborcji. Myślę, że musimy nieco zmienić optykę, żeby zwyciężyć, nie widzę jednak nikogo w „naszych” mediach kto mógłby to zrobić skutecznie. Podejrzewam więc, że nadal będziemy strzelali ślepakami do palikotów, w dodatku zakupionymi w sklepie z używaną odzieżą prowadzonym przez Grodzkiego.
Zrekapitulujmy więc – teraz więc musimy przemawiać przez swoich reprezentantów, którzy powinni – nie ma innego wyjścia zachowywać się stosownie do tej coraz bardziej dramatycznej sytuacji. Nie powinniśmy liczyć na rewolucję i kryterium uliczne, bo to jest pułapka. To jest stary podstęp, w który się wpędza całe narody już od bardzo dawna. Przynętą zaś zawsze są historyczne analogię i odwoływanie się do łatwych sukcesów.
Myślę, że po raz kolejny przyszedł do nas czas wyrazistych wyborów politycznych, czas kiedy nie ma miejsca na „obiektywizm dziennikarski”. Ten wczorajszy głos mnie o tym przekonał ostatecznie – zadzwoń do brata – to był kamień rzucony w nas, w każdego z nas.
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl, gdzie można znaleźć książki moje i toyaha, a także płyty z polską muzyką ludową.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy