A wystarczyło spojrzeć na mapę. Imperium tureckie w owym czasie obejmowało obszar ponad 2,5 miliona kilometrów kwadratowych, który zamieszkiwało około 30 milionów ludzi. Polska obejmowała obszar miliona kilometrów kwadratowych, zamieszkały przez 9 milionów ludzi. Z Turkami handlowaliśmy doskonale. Na brzegu Morza Czarnego mieliśmy dwa porty, przez które sprzedawaliśmy żywność do państw basenu Morza śródziemnego, a nawet do Anglii. Przecież Gdańsk był portem sezonowym, w okresie zimowym nie zawsze żegluga była możliwa. Zatoka zamarzała. Szczególnie w połowie XVII wieku lód był tak gruby, że na środku Bałtyku budowano karczmy dla podróżnych, udających się saniami do Szwecji. Jeszcze przed I wojną światową ponad 75% ludności Odessy mówiła po polsku. Kijów prawa miejskie otrzymał od króla polskiego w 1492 roku.
Musisz pamiętać, że handel od wieków rozwijał się głównie nad wodami. Dróg w rozumieniu dzisiejszym nie było. Ówczesne wozy także były zbyt mało ładowne, aby można było większe ciężary przewozić. Najlepiej przedstawia te sprawy życiorys Anny Stanisławowskiej primo voto Warszyc, secundo Oleśnickiej, która zarządzając obszarem prawie powiatu, sprzedawała do Anglii 10 000 ton zboża. W dodatku ta PANI jest uznawana za pierwszą polska poetkę epoki baroku [1685]. I pomyśleć, że o feminizmie nie było wówczas mowy, a jedna kobieta potrafiła zarządzać takim obszarem. Dzisiaj powiat to kilkuset urzędników przejadających podatki. Dowodem potwierdzającym ten fakt była susza w 2015 roku. Żaden samorząd gminny, czy powiatowy, nie potrafił zorganizować robot publicznych oczyszczania wyschniętych koryt rzek, czy kanałów, a potem się dziwią, że na wiosnę występują powodzie i zalewa ich domy.
Z Turcją doskonale prowadzony był handel, nie tylko spożywczy, ale i przemysłowy. Sprzedaliśmy Turcji 60 000 szabel na słynną bitwę pod Lepanto w 1571 roku. Jaki to był zysk! I nikt nie podaje, gdzie te szable w Polsce wyrabiano w takiej ilości. Sprzedawaliśmy mięso z Dzikich Pól. Tylko przez jedną komorę celna przechodziło rocznie 30 000 sztuk bydła. Proszę to przeliczyć. Spęd bydła mógł być tylko od maja do września. Musiała bowiem być trawa i woda. Czyli miesięcznie ponad 6000 sztuk. A kto dokonywał uboju, solenia i ładowania do beczek? Kto garbował skóry? Ile ludzi miało zatrudnienie. To był olbrzymi przemysł. A w polskiej historii całkowita cisza o tym. Jakiś tam hetman szabelką machał, a tak naprawdę żaden maturzysta nie umie powiedzieć, w jakim celu.
Turcja nas nie atakowała, ponieważ byliśmy od niej oddzieleni olbrzymim obszarem stepów. Nie było co rabować. Turcja cały czas miała na oku teren dzisiejszych Włoch i Austrię, która stała na przeszkodzie po drodze. Bogate miasta to Rzym, Wenecja, Genua, czy Wiedeń. Tam można było się wzbogacić i było co rabować. Szlachta to doskonale rozumiała i jeszcze w 1648 roku zmusiła króla Władysława IV do rozpuszczenia zaciężnych wojsk, kupionych za pieniądze Wenecji. Niestety, Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego nie miało wyjścia. Z jednej strony było atakowane przez Francję, a z drugiej, poprzez Węgry, atakowała Turcja. Stad konieczność zdobywania mięsa armatniego, czyli polskiego żołnierza. Oczywiście ubierano to w barwne hasełka, na przykład przedmurza chrześcijaństwa.
Następnymi królami byli także lennicy cesarscy. Jan III Sobieski był lennikiem Habsburgów z majątków na Śląsku. Sasi, z racji posiadanych ziem. A potem były rozbiory.
Bardzo ciekawe są kulisy wejścia Sasów na tron polski. Już od 1692 roku robili przymiarki, między innymi wymyślając dla swoich zwolenników blaszkę, zwaną Orderem Orła Białego. Każdy, kto miał 10 000 złotych, mógł sobie to kupić i być przyjacielem króla Sasa. Poniatowski w pół wieku później sprzedawał tę blaszkę za jedyne 100 złotych. Reaktywował ją w 1927 roku agent niemiecki i kilku innych wywiadów, zwany w Polsce Piłsudskim-Ginetem. Zaraz po ukoronowaniu Sasa zamarło nagłą śmiercią aż jedenastu wysokich urzędników polskich, takich jak wielki Hetman, kanclerz, itd. O tym także ani słowa w podręcznikach rzekomo polskiej historii. Ale nie jest to nic dziwnego. Przecież Polska od dziesiątek lat nie miała szkól wyższych. Polacy na studia jeździli do Wiednia, Berlina, Królewca, Rzymu itd. Po rozbiorach sytuacja była jeszcze klarowniejsza. Uczelnie obsadzane przez polskojęzycznych naukowców były opłacane przez Petersburg, Wiedeń i Królewiec. Oryginalne publikacje tych ośrodków to jedyne dostępne obecnie w bibliotekach. Mała grupa ludzi dzisiaj wie, że dostęp do tych publikacji jest ściśle reglamentowany i nie każdy może przyjść sobie do biblioteki i poczytać starodruki. Może to robić tylko za zgodą kierownika zakładu, katedry. Uważać księgi wydawane w XIX wieku za przedstawiające polską historię, to tak samo, jakbyśmy prace J. Urbana, dotyczące działań junty Jaruzelskiego alias Margules alias Wolski alias Słuckin, uznawali za prawdziwe.
Najzabawniejsze jest to, że po 1920 roku te same osoby pisały historię polski. To, co się działo po 1944 roku, jest dokładnie znane. Stanowiska kierowników dostawali z przydziału osobnicy po szkole podstawowej. „Nie matura, a chęć szczera, czyni z ciebie oficera.” Uczelnie to jedne z ostatnich środowisk, które nie przeprowadziły dekomunizacji [podobnie jak Kościół, zarówno Katolicki i Prawosławny, czy Protestancki]. Jak więc facet, który pisał o wyższości internacjonalistycznego komunizmu może pisać prawdziwa historię Polski? Nie znam takiego przypadku.
Ostatnie ćwierć wieku jeszcze bardziej zniszczyło polską oświatę i naukę. Nie wspominam o obcięciu wydatków na naukę z 2. 4 % PKB do 0.38% PKB. I robili to nie obcokrajowcy, ale aktorzy sceny politycznej z Wiejskiej, wybrani w „demokratycznych” wyborach.
Obecnie, dzięki internetowi, propaganda i dezinformacja może być jeszcze większa i lepiej zorganizowana. Trzeba także pamiętać, że podobnie jak przed laty, płynie ona z Niemiec. Jak podał Nasz Dziennik, cała prasa i wszelkie mass media są własnością koncernów niemieckich. Przypomnę, że już 3 lata wcześniej, w 2009 roku, generał wywiadu niemieckiego ujawnił, że w 1949 roku powstanie Niemieckiej Republiki Federalnej zostało zarejestrowane w Izbie Handlowej Frankfurtu jako spółka prawa handlowego. Wiadomo, że każda spółka ma swoją radę nadzorczą i tzw. kanclerz, czy prezydent, jest tylko dyrektorem wykonawczym uchwał spółki.
I przechodzimy do medycyny.
Otóż właściciele mass mediów żyją nie ze sprzedaży prawdziwych informacji, ale ze sprzedaży reklam handlowych. Dlatego wszelkie informacje zakłócające sprzedaż jakiegoś produktu muszą być wymazane, a najlepiej gdyby się nigdy nie ujawniły. Dotyczy to w całej pełni produktów medycznych. Przecież na zdrowiu nikt oszczędzać nie będzie. Stad te cudowne rzekomo preparaty, czy metody leczenia, ginące bez śladu po kilkunastu latach. Stąd te systematyczne nawoływania rządowych ekspertów, namaszczanych przez przemysł, do konieczności refundacji nowych, znacznie droższych leków, o skuteczności co najmniej wątpliwej. Przypomnę. Leczenie raka ropą zainicjował p. Rockefeller koło 1837 roku w Ameryce. Butelka tego preparatu na raka kosztowała 35 dolarów w okresie, kiedy konia można było kupić za 10 dolarów. Proporcje nie zmieniły się do dnia dzisiejszego, a nawet zdecydowanie wzrosły. Koń kosztuje obecnie od 5 do 10 tysięcy złotych, a koszt roczny leczenia raka według NFZ kosztuje koło 200 000 złotych. Oczywiście, płaconych przez podatnika. Skuteczność leczenia jest taka sama. Jak ustalili amerykanie, chorzy na raka leczeni za pomocą chemii, czy radioterapii, przeżywają średnio 3,5 roku, a nie leczeni tymi metodami przeżywają 12,5 roku. W dodatku pracując normalnie cały czas.
Po wykazaniu, że takie leczenie ropą nie ma żadnego znaczenia, preparat samoistnie zniknął z rynku. Ale mieliśmy remake nafty w stanie wojennym. Nawet parafie zaangażowane były nie tylko w słynnego Harrisa, ale także w handel butelkami rzekomo cudownej nafty na raka. Co do Harrisa, to sprawa jest bardzo ciekawa, jak taki szarlatan, zaprzeczający nauce kościoła, mógł w ogóle pojawić się w kościele i to z aprobatą lokalnych biskupów? Oczywiście nafta, czy ropa, w latach 1980. kariery nie zrobiła, ale obecnie po raz kolejny słyszę o cudownym leku na raka, czyli nafcie.
Innymi słowy, starsi i mądrzejsi od pijaru doszli do wniosku, że po co wydawać pieniądze na badania nowych leków, skoro można stare preparaty za pomocą masowej reklamy z powrotem po 20 latach wprowadzać na rynek. I nie jest to jedyny taki preparat. W latach 70. ubiegłego wieku zdyskwalifikowano jako lek rutinoscorbin, powodujący masę powikłań zakrzepowych oraz uszkodzenia płodu. O ile dobrze pamiętam, był to rok 1975, kiedy zaczęto go wycofywać. I nagle jak królik z kapelusza rutinoscorbin jest reklamowany w każdej stacji telewizyjnej jako cudowny lek. Ale żadnych prac naukowych, potwierdzających to, nie ma od samego początku, czyli prawie 50 lat. Jeszcze w 1992 roku pierwsze biuletyny Izb Lekarskich drukowały wyniki negatywne takich badań lekarzy praktyków, o bezsensie wydawania pieniędzy na rutinoscorbin, który żadnych właściwości leczniczych nie posiada. Podobnie, jak wapno na uczulenie.
Tak więc widzisz, Kochany Wnuczku, jak można odpowiednio przygotowane stado ogłupiać. A co dopiero w dużym zakresie. Otóż w latach 1970.-1980. w USA przeprowadzono duże badania nad rasowym podejściem do leczenia. Chciano po prostu sprawdzić, czy ludzie rasy białej, czarnej, czy Latynosi, różnie reagują na sprzedawane masowo pod hasłem Zdrowia Publicznego lekarstwa, czy procedury. Okazało się, że najzdrowsi są właśnie Latynosi. Sprawę zamrożono i schowano do szuflady. Była bardzo niewygodna dla specjalistów Zdrowia Publicznego.
I BOMBA. Okazało się, że nadal najzdrowsi są Latynosi. Dane poniższe są jak najbardziej oficjalne, ponieważ 5 maja 2015 opublikowało je Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, czyli jak najbardziej państwowa instytucja. I co się okazało i co jest powtórką badań z przed 30 laty? Generalna śmiertelność całkowita i niższe ryzyko dziewięciu wiodących przyczyn śmierci, takich jak rak, choroby serca jest aż o 24% niższe w grupie LATYNOSÓW. Okazało się także, że Latynosi są bardziej otyli od białych. A jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy, bardzo niepokojącego ekspertów Zdrowia Publicznego? Okazało się, że Latynosi po prostu nie ufają białym i nie chodzą do lekarzy. Aż 40% osób pochodzenia latynoskiego nie miało ubezpieczenia. Innymi słowy, prawie co drugi Latynos chodził do lekarza tylko wtedy, kiedy już naprawdę musiał.
Nie jest to nic nowego. Podobnie było przed kilku laty w Izraelu. W czasie długiego strajku personelu medycznego umieralność spadła o prawie 30 procent!!! Niestety, zyski koncernów farmaceutycznych także, i to okazało się powodem rozwoju „specjalizacji” pod nazwą Zdrowie Publiczne.
Także wyniki eksperymentu medycznego nad szczepionkami gruźlicy, przeprowadzone w Kalkucie pod auspicjami WHO wykazały, że na gruźlicę zachorowało znacznie mniej ludzi w grupie nieszczepionych, aniżeli w grupie szczepionych. Niestety, pomimo, że wyniki publikowało WHO, to w Polsce nadal są nieakceptowane. Nadal szczepi sie bezmyślnie dzieci na gruźlicę. Nawet tak przekonywujące dowody jak ten, że USA nie szczepiąc dzieci na gruźlicę, praktycznie ją wyeliminowało, a Anglia szczepiąca ma nadal kłopoty z gruźlicą i dopiero po 40 latach od czasów zakończenia II Wojny Światowej zaniechała szczepień.
O fikcji szczepień najlepiej świadczy obecna fala tzw. emigrantów. W okresie kilku lat do Europy przybyło ponad 2 miliony ludzi niezaszczepionych z najbardziej zaniedbanych krajów pod względem sanitarnym, a żadnej epidemii nie było i w żadnym punkcie, czy obozie przetrzymywania tych ludzi, masowych szczepień się nie wykonuje. Innymi słowy, jest to bezpośredni dowód, że szczepienia są fałszywa flagą, mającą na celu ukrycie wyłudzania pieniędzy podatnika.
Proszę zauważyć, że prywatni wytwórcy szczepionek:
1. Nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje produkty. W razie powikłań mają żelazne listy i nie mogą być karani.
2. Nie namawia się ludzi do szczepień, tylko wymusza posłuszeństwo karami i ustawami.
3. Załatwia się przymus szczepień w grupie kilku urzędników, którzy przed nikim nie odpowiadają.
Inny eksperyment, także przeprowadzony w Indiach pod patronem WHO, a polegający na stosowaniu zwykłego mydła i specjalnego z dodatkami bakteriobójczymi wykazał, że zwykłe mydło jest najbardziej skuteczne w zapobieganiu zakażeniom. Tzw. twardym dowodem była hospitalizacja małych dzieci z powodu biegunek. Te wszelkie dodatki do mydła nie tylko nie poprawiły stanu zdrowia lokalnej ludności, ale resztki chemii pojawiły się w wodach pitnych, a dodawany do mydeł często triclosan jest związkiem rakotwórczym.
I w tym aspekcie należy widzieć nagły skok na kasę w wykonaniu poprzedniego sejmu, tuż przed likwidacją, a polegający na uchwaleniu Ustawy o Zdrowi Publicznym. Inaczej po prostu nie da się sprzedać preparatów, czy procedur medycznych, jak poprzez rozmowy z urzędnikami. Żaden normalny człowiek przecież nie kupi barachła.
Przypomnę także:
1. Rocznie w USA z powodu raka umiera 238 000 ludzi. Z powodu działalności medycznej umiera w tym samym okresie aż 784 000 ludzi. W rozbiciu na przyczyny, w okresie 10 lat, dane te przedstawiają się następująco:
2. Z powodu działań niepożądanych po stosowanych lekach dopuszczonych do obrotu przez urzędników umiera aż 1 060 000 ludzi.
3. Z powodu błędów medycznych umiera 980 000 ludzi.
4. Z powodu odleżyn umiera 1 150 000 pacjentów. Przypomnę, że do końca lat 1970. odleżyny praktycznie były czymś nieznanym na oddziałach szpitalnych w Polsce.
5. Z powodu zakażeń szpitalnych umiera 880 000 ludzi.
6. Z powodu niedożywienia umiera 1 090 000 ludzi. W Polsce ta sytuacja nasila się z powodu kateringów. Dawniej salowa roznosząca posiłki nakarmiła osobę unieruchomioną. Obecnie firma rozwożąca nie karmi, tylko po godzinie zabiera pudełko. I nikomu to nie przeszkadza, że chory nic nie jadł. Ale powstały nowe fuchy dla swoich.
7. Z powodu błędów opieki ambulatoryjnej umiera 1 990 000 ludzi.
8. Z powodu błędnych i błędnie stosowanych procedur umiera 371 000 ludzi.
9. Z powodu procedur związanych z zabiegami chirurgicznymi umiera 320 000 ludzi.
10. Ponad 89 milionów osób niepotrzebnie przebywało w szpitalach.
11. Z powodu urazów jatrogennych cierpiało 17 milionów ludzi.
12. Aż 75 milionom Amerykanów zaaplikowano zbędne procedury.
13. Aż 164 miliony Amerykanów było niepotrzebnie leczonych.
Niestety, są to dane amerykańskie. W Polsce takich prac się nie publikuje. Ale spokojnie możemy oszacować, biorąc pod uwagę liczebność populacji, że takich spraw mamy 8 – 10 razy mniej. Ile to więc tysięcy ludzi choruje dzięki firmom farmaceutycznym i niesumiennym urzędnikom? Tak więc KOCHANY WNUCZKU, MUSIMY SIĘ OPIERAĆ JAKO 52 STAN USA NA DANYCH MACIERZY.
Przypominam: „Cochrane Database” stwierdza jednoznacznie, że szczepienie przeciwko grypie u osób starszych ma taką samą wartość, jak mycie rąk.
Najwięksi popychacze szczepień w Polsce:
Dr hab. n. med. Teresa Jackowska – honoraria od firmy GSK i MSD za wykłady wygłaszane na konferencjach naukowych i szkoleniowych oraz finansowanie udziału w międzynarodowych kongresach i konferencjach naukowych.
Dr n. med. Jacek Mrukowicz – honoraria od firmy GSK i MSD, producentów szczepionek przeciwko HPV, za wykłady wygłaszane na konferencjach naukowych i szkoleniowych, finansowanie udziału w międzynarodowych kongresach i konferencjach naukowych od firmy GSK. Jestem redaktorem naczelnym czasopisma „Medycyna Praktyczna. Pediatria” i suplementów „Szczepienia” wydawanych przez wydawnictwo Medycyna Praktyczna, w których pojawiają się m.in. reklamy szczepionek i produktów wytwarzanych przez firmy GSK i MSD. Jestem etatowym pracownikiem „Medycyny Praktycznej. Szkolenia”, która organizuje konferencje i warsztaty szkoleniowe dla lekarzy i pielęgniarek, w tym m.in. sponsorowane przez firmę GSK.
Dr hab. n. med. Leszek Szenborn, prof. nadzw. AM – honoraria za wykłady i konsultacje, finansowanie w uczestnictwach w konferencjach/kongresach naukowych MSD i GSK, prowadzenie badań klinicznych dla GSK.
Prof. dr hab. n. med. Jacek Wysocki – uczestniczył w badaniach klinicznych, wykładach sponsorowanych oraz korzystał z pomocy finansowej przy wyjazdach na kongresy naukowe od kilku firm produkujących szczepionki.
Autorstwo: dr Jerzy Jaśkowski