HYDE PARK
Like

Zdrada, czy zawsze jest zła?

05/05/2014
3735 Wyświetlenia
32 Komentarze
24 minut czytania
Zdrada, czy zawsze jest zła?

Zawsze brzydziłem się zdradą, uważając ją za niezwykłe świństwo wyrządzone bliskiej osobie. Zdrada cielesna to złamanie filarów związku… a co jeśli bliska osoba latami te filary podgryzała?

0


 

 

Gorzka pamięć

 

Pamiętam, a jest to pamięć szczególnie gorzka i nieprzyjemna, jak kobiety z którymi byłem, bezustannie oszukiwały mnie w małych sprawach. To były naprawdę małe sprawy, o dużych nie ma sensu wspominać. Przeglądanie telefonu, grzebanie w moich papierach, kiedy byliśmy na takim etapie związku, gdzie moja szuflada powinna być tabu…Widziałem te kłamstewka, grę którą prowadziły, kompletnie nie rozumiejąc o co chodzi – dlaczego kłamią w tak małych sprawach, dlaczego tak uparcie bronią kłamstwa? Widzę że skłamała – jak na dłoni. Mam dowód, ale to nic – zapiera się, oskarża mnie o paranoję, czepialstwo, że jestem zły, nawet chory i powinienem się leczyć… Oczywiście że jestem zły, wkur… jak diabli, bo co to za bycie razem, jeśli ciągle muszę być czujny, nie mogąc zaufać? Stan wojny większy niż na zewnątrz, w Warszawskich firemkach, gdzie pracuje się za nędzne ochłapy u zadowolonych liberałów.

 

Kłam za chwilkę przyjemności

 

Kobiety dając mi seks, tresowały mnie bym kłamał, zaparł się siebie. Jeśli powiedziałem co czuję, do czego byłem nakłaniany – a odpowiedź nie satysfakcjonowała partnerki, następowała kara; grymas, milczenie, wyrażanie twarzą szeregu odczuć negatywnych, poprzez brzydkie słowa, w końcu krzyki i wunderwaffe Pań na całym globie – płacz. Byłem przekonany że jestem nienormalny, chory, w jakiś sposób uszkodzony – czułem się winny, zawsze winny. Trwało to do czasu, gdy z racji pisania spotkałem się z dużą ilością mężczyzn. Wtedy pojąłem, że wszyscy mówią dokładnie to same. Olśniło mnie – to nie ja jestem „kaleką emocjonalnym”, a tylko miałem się taki poczuć. Po co? Po to by dążąc do stanu bycia „prawdziwym facetem” (parametry tego ideału określa oczywiście kobieta), zmienić się w kogoś, kto żyje by spełniać cele Pani. I jeśli poświęcę swe cele, ideały i unikalne zdolności na ołtarzu jej celów, będę prawdziwym mężczyzną, prawdziwą marionetką. Jeśli będę chciał żyć po swojemu, zgodnie z tym co czuję – będę żałosnym, pustym, płytkim egoistą. Jedyne co mnie uratowało, to moja impulsywność. Reagowałem agresywnie na każdą presję – wbrew sobie, nienawidząc siebie.

 

Później byłem agresywny złośliwie, nie czując zbyt dużego poczucia winy. Ono zawsze było, w końcu jestem większy, cięższy od słabej, kruchej kobietki która płacze… i jednocześnie sprawia że czuję się strasznie, jak zbrodniarz, kryminalista, bandzior i ćwok który sprawia że jego kobieta płacze… który nie chce sprzedać swojego mieszkania, i dać swoich pieniędzy Pani na świetny, niesamowity biznes… Gnój! Myślisz tylko o sobie! Na pewno skrzywdziła Cię jakaś kobieta, a teraz generalizujesz, nie wszystkie takie są, ja jestem inna! Spójrz jak płaczę, spójrz na moje łzy i posłuchaj jak skowyczę, jak płaczę! To Twoja wina że ja płaczę, to Twoja wina że mam takie reakcje emocjonalne!

 

Oddaj dorobek swego życia, a będę miła… łzy wyschną, będziemy się kochali… do czasu aż dojdę do wniosku, że nie wiem co czuję… że to chyba nie ma jednak sensu… Pieniądze? Jakie pieniądze? Spójrz, ja płaczę egoisto! To przez Ciebie! Straciłam wszystko bo… bo mnie nie kochałeś! Nie dawałeś mi poczucia bezpieczeństwa!

 

Nie kocham w stresie

 

Budziło to we mnie nieprawdopodobne obrzydzenie, fizyczną odrazę. Jeśli kobieta okłamywała mnie w pierdółkach, nie było mowy o seksie – czułem urazę, nie chciałem się odzywać, nie chciałem takiej Pani obok siebie widzieć. Jeśli kobieta bezustannie prowadzi grę, której zasad i celów nie znam, jak mogę się odprężyć, poczuć bezpiecznie? A jeśli nie mam poczucia bliskości i bezpieczeństwa, staje się to wszystko zwykłą kopulacją – taką, jaką można mieć po kilkunastu minutach siedzenia na czacie. Za darmo, dobrej jakości seks – jeśli wiesz co i jak pisać, a ja wiem.

 

To pewien proces – łańcuchowy. Najpierw mój gniew, niedowierzanie – dlaczego mnie okłamałaś? Awantura, krzyki. Ona reaguje tak, by złamać mnie, wygrać tę walkę – używa arsenału reakcji z dzieciństwa, wszyscy używamy strategii z dzieciństwa które działały na rodziców. Nie odzywa się bądź awanturuje, obraża, zrywa znajomość, „koniec z nami” – ok, spier… I tak nie chcę Cię widzieć, chcę zapomnieć że Cię znałem, wymazać z pamięci wszystko to, kim dla mnie byłaś – chociaż nie umiem. Dopiero teraz umiem zarządzać swoimi reakcjami emocjonalnymi, ale zapomnieć się nie da – można odsączyć ze wspomnienia pamięć emocjonalną, co daje wielką ulgę.

 

Negocjacje z mechanizmem wypierania

 

Gdy manipulacje nie działały, bo i działać nie mogły – zaczynały się pertraktacje. Żadna z dziewczyn które znałem, nie umiała się przyznać do kłamstwa. To był festiwal łgarstw, przeinaczeń, mechanizmów wypierania i projekcji. To mnie zdumiewało, szokowało i głęboko raniło. Różnice między płciami, różne ścieżki myślenia, ok – ale kłamstwo to kłamstwo, a prawda to prawda, co tu jeszcze można dodać bądź odjąć? Dla mnie związek to przestrzeń, gdzie mogę znaleźć ukojenie. Jeśli tego nie mam, nie ma sensu przebywać w takiej relacji. Nie spełnia mnie coś, co nie daje mi czegoś głębszego, odchodzę więc w bitewnej mgle oskarżeń o to, że nie dorosłem do związku, nie dojrzałem… Jeśli dorośnięcie oznacza koszmar, bo inni żyją w podobnym piekle, to ja nie jestem tym zainteresowany. A że krytykują, obmawiają? Zawsze będą to robili, powód się znajdzie – albo wymyśli, wykreuje.

 

W pewnym momencie zacząłem rozumieć proces zdrady, wypływający z głębokiej hipokryzji świata związków. Mężczyzna ma emocje, seks, a po ślubie i urodzeniu dziecka, to wszystko znika. Mężczyzna dawniej ukochany, staje się dostarczycielem pieniędzy, którego się ruga jak uczniaka. Znika radość wspólnego bycia, seks… i z tego co mi wiadomo, te naturalne przecież, biologiczne jakby nie patrzeć procesy, są przez Panie zakłamywane. Nie spotkałem się ani razu, a miałem kontakt ze sporą liczbą żonatych facetów (jako coach, srołcz czy jak się nazywa kolesia, w którego można się wypróżnić swoimi frustracjami) z sytuacją, gdzie kobieta mówi wprost o tym co czuje. Swój brak pasji i pragnienia seksu, usprawiedliwia wszystkim – tylko nie tym, że po prostu straciła pociąg. Na litość Boską! Przecież to taka prosta rzecz; nie czuję pociągu. Żadna z Pań się do tego nie przyzna. Arena takiej rozmowy to płacz, wyrzuty, wrzaski, skomlenie i obwinianie partnera o zmęczenie, brak ładnego, nowego auta jak sąsiedzi i szereg innych rzekomych dowodów winy męża. Zmęczenie… moja ex gdy po całym dniu pracy do mnie jechała tramwajem, niemal mnie, zawodowego bezrobotnego, doprowadzała na skraj fizycznej wytrzymałości. Nie powiem w jaki sposób, ale łatwo się domyślić jaki – jedyny jaki umiała. Jeśli kobieta czegoś chce, zmęczenie nie przeszkadza. Naprawdę. Gdy nie chce, wszystko przeszkadza.

 

Seks? A po co?

 

Nie chcesz, bo nie musisz kochanie. Masz prawną umowę, dziecko, społeczną pozycję ciężko harującej przy zmywarce mężatki, więc masz wszystko to, co według Ciebie w życiu jest ważne. W tym momencie, gdy już nie pozostało nic do osiągnięcia – nie chce Ci się dbać o swojego mężczyznę. Tak po prostu. Chcesz tylko więcej i więcej pieniędzy, ubrań i biżuterii – więcej śmieci, które mają załatać tę coraz głębszą dziurę w Tobie, odwieczny brak czegoś, czego nie można w żaden sposób nazwać. Ten nienazwany, nieokreślony ból istnienia, próbujesz przybrać w znane Ci ciuszki pojęć i słów, schematów. I przegrywasz, jak niemal wszystkie kobiety ziemi, tej ziemi. Ból kroczy z Tobą i w Tobie jak wierny towarzysz, aż do śmierci. Niestety, zakłamywanie go, projektowanie na innych, udawanie że go nie ma czy manipulowanie nim poprzez płacz… nie działa. Otchłań wypełnić trzeba miłością made in Ja, a nie szmatami, związkami i pierdołami. Miłość do siebie jest rozwiązaniem – ale tego nie umiesz zrobić, nawet nie chcesz, ponieważ miłość do siebie oznacza urwanie się ze smyczy światowych mód i trendów. Na szczęśliwej kobiecie nikt nie zarobi, przemysł padnie. Wybierasz więc to co znane, i zamiast kochać – szukasz kogoś kto Cię pokocha. Zamiast jedną decyzją dać sobie miłość, szukasz jej przez lata, wieki, tysiąclecia…

 

Twoje łzy, to Twoja decyzja

 

Panie uwielbiają światową mądrość: „Łzy kobiety są porażką mężczyzny”. To oczywista, ordynarna manipulacja. Ja nie jestem odpowiedzialny za stan emocjonalny kobiety – ale ona by chciała, bym ja tak myślał. W ten sposób kilka łez na zawołanie (kobiety to umieją) sprawia, że działam w kierunku spełnienia jej pragnień. Ja bym zaproponował inną mądrość. „Migrena kobiety, największą porażką mężczyzny”. To jest prawda – jeśli kobieta ma „migrenę”, to znaczy że nie chce. A nie chce dlatego, ponieważ nie musi. Może jest ślub, prawnie dający jej Twoje dobra materialne, np. mieszkanie na które Twoi rodzice całe życie ciężko pracowali… albo jest tak pewna że jesteś słaby, niezdolny do podjęcia swojej decyzji, że wie iż można Cię po prostu zignorować, olać. Powtarzam to wszystkim tym, którzy chcą (i nie chcą) mnie słuchać. Jeśli kobiecie zależy, jej system hormonalny atakuje krwioobieg hormonami seksu bezustannie. Taka kobietka obudzona o czwartej w nocy, deklamuje Pana Tadeusza i daje Ci cudowny, namiętny seks. Jeśli ją zbudzisz w nocy i tylko chrapie, to znaczy że już jej nie zależy – z jakiegoś ważnego, zawsze dla Ciebie upokarzającego względu. Jeśli kobieta nie chce – to znaczy że nie warto. To takie proste rzeczy, że aż dziw bierze, jak wielu Panów próbuje sobie to wytłumaczyć. Jeśli oddasz wszystko co masz, znika wyzwanie i tajemnica. Po co się więc dalej starać? I tyle. Stawiaj granice, bądź tajemniczy, szanuj się – a kobieta zrobi wszystko, byś się zmienił (czyli stał totalnie uległy). I by to osiągnąć, natura obudzi w niej demony seksu z najgłębszych otchłani piekieł…

 

Spójrzmy na sytuację podłego, wiarołomnego małżonka. Nie może porozmawiać o tym co czuje, ponieważ jeśli Panie mówią, że lubią facetów mówiących o swych uczuciach, mają na myśli tylko to, co chcą usłyszeć. A lubią wyznania miłosne, które sprawiają że czują się kochane – czyli bezpieczne – wreszcie upolowały samca, który zapewni im bezpieczeństwo materialne, możliwość wychowania potomstwa (niekoniecznie legalnego małżonka, mówi się nawet o 20% dzieci które są owocem zdrady) i społeczną akceptację. Jeśli nie on, to sąd który w osobie podstarzalych, rozwiedzionych Pań, nie cacka się z obrzydliwymi samcami. Wszystko inne budzi gniew, płacz, krzyki i wyśmiewanie, drwinki… Facet mówi że chce seksu, że to pragnienie go rozsadza, że nie jest w stanie sobie z nim poradzić – kobieta krzyczy że jest zwierzęciem, że nie umie okiełznać swych prymitywnych, wstrętnych chuci – a niby jak? Tego Panie nie wiedzą. Ma zawiązać na supeł, wykastrować się, wsadzić w imadło i zacisnąć? Nawet tak, jeśli miałby dać spokój bogobojnej, praworządnej, społecznie szanowanej Matce Polce, która zamienia życie swego męża i dzieci w koszmar. I gdy zjawia się niebezpieczny, moralnie podejrzany amator cudzych łon, nagle przemienia się w chutliwą łanię, która skarży się swemu kochankowi o mężu który o nią nie dba, niszczy ją, zabrał jej czas, a przecież mogła mieć miliardera…

 

Zło w imię „miłości”

 

Znam takich małżonków, co tak strasznie niszczą życie swej kobiecie. Pracuję z nimi, więc wzór jest od lat niezmienny. Płaczą, zapijają się, bezmiar ich tragedii jest nieopisywalny. Mój dawny kolega opowiadał mi, jak poznał piękną, dzieciatą Panią. Wiele mówiła o roli rozmowy w związku, miłości na zawsze, wspólnym życiu pośmiertnym nawet w chwale Boga (była katoliczką)… a później namówiła go, by złożył w trakcie rozprawy rozwodowej „lewe” zeznania przeciwko jej małżonkowi. Gdy nie chciał się zgodzić, płakała że to jej koniec… miała migrenę… koniec z seksem i przytulaniem, tylko milczała, płakała i patrzyła się zbitym, zbolałym wzrokiem… gdy powiedział że sprawę przemyśli, a Pani cudownie minął ból głowy, pojawił się cudowny seks, przytulanie, imprezy.

 

Taak… poszedł do sądu, złożył fałszywe zeznania, uwalili faceta który stracił mieszkanie. Po niecałym miesiącu fanka rozmów w związku wywaliła go z mieszkania. On później śledził ją, skontaktował się z facetem któremu zniszczył życie, jej byłymi, kompletnie zwariował.

 

Przywal jej!

 

Ostrzy faceci mają swoje rady – przyłóż jej. Odejdź. Postaw się. I kompletnie nie rozumieją, że jest to nierealne. Przyłożysz, to zostanie wezwana policja, a następny gach wybije Ci wszystkie zęby, by zamieszkać w Twoim mieszkaniu. Znam takie sytuacje. Odejść? Ale jak, skoro wszystko w Tobie aż krzyczy, wrzeszczy na samą myśl o tym? I gdzie odejść, skoro nie masz mieszkania (kobieta z dzieckiem nie może być wyeksmitowana), ani pieniędzy, bo pensję oddajesz swojej kobiecie? A jak odejdziesz są groźby że się zabije, zawsze obmawianie Cię przed rodziną… odejdź, jak to łatwo powiedzieć. Gorzej wykonać – i niby jak się masz postawić? Byłeś kiedyś w akcji z kobietą, która wie że może wszystko, a prawo stoi po jej stronie? Wrzaski, bicie, oskarżenie o gwałt i bicie dzieci, kto Ci uwierzy, widząc płaczącą, kruchą myszeczkę? Pójdziesz siedzieć kolego, a w więzieniu jak wiesz, bijących czy gwałcących dzieci, bardzo nie lubią. Będziesz musiał być chroniony, by Cię nie zarżnięto czy nie zgwałcono. Jedno słowo kobiety że gwałcisz – i cała machina prawna rusza. I nawet jeśli się wybronisz (rzadkość), sprawa zabierze Ci wiele lat życia, po których będziesz miał tak poszatkowane tętnice, jak mój turecki sweter.

 

Najpierw samoocena

 

Nie, tak nie można działać. Żadne stawianie się, czy (Boże kochany!) bicie. Ja działam tak – zalecam ćwiczenia na samoocenę. Przecież ten facet jest z kobietą, bo wierzy że ona daje mu coś cennego, coś czego mu brakuje. Może szacunek, może miłość, zainteresowanie… może boi się być sam, może boi się presji rodziny, że nie ma żony i dzieci? Niech poczuje miłość do siebie, niech ją w sobie kultywuje. Z czasem wzrośnie tak bardzo, że ten człowiek sam zauważy, że to co dostaje to ochłapy, za które płaci straszną cenę. To pierwszy krok do wyzdrowienia. Zauważyć problem, zlokalizować go i usunąć. Jeśli tego nie uczyni, następny związek będzie taki sam. Co później? Niekoniecznie wojna. Już dawno zauważyłem, że drapieżnik (w tym przypadku kobieta) sama odchodzi, odkleja się niejako od kogoś, kto ma szacunek do siebie. I nawet jeśli będzie wojna, to mężczyzna już nie będzie potrzebował psychiatry i leków, a przejdzie przez to suchą, nieskąpaną w pocie i krwi stopą.

 

Tak samo doradzam kobietom – by najpierw zauważyły dlaczego tkwią w toksycznej relacji, co na niej zyskują. Później jest praca nad samooceną, by samemu poczuć kontrast między miłością, a tym co dostajemy w związku. Jeśli człowiek mający problemy, nie uruchomi w sobie auto – miłości i auto – szacunku, żadna terapia i czyny nie mają sensu. Wpadną z deszczu pod rynnę. Z doświadczenia wiem, że praca z mężczyznami jest o wiele łatwiejsza. Kobiety z natury mają niesamowitą skłonność do oszukiwania siebie, do trwania w danej, niekorzystnej dla siebie sytuacji. Być może jest tak dlatego, że dla kobiety mężczyzna – drapieżnik, wampir emocjonalny emanuje siłą, którą Panie tak lubią, a dla faceta silna, bezwzględna kobieta budzi obrzydzenie i przerażenie.

 

————————-

 

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@poczta.onet.pl

0

samiec http://www.samczeruno.pl

Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.

126 publikacje
85 komentarze
 

32 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758