Opowiadanie o sukcesach nie prowadzi do sukcesu. To jest założenie podstawowe i od tego musimy zacząć.
Ogłosiłem wczoraj zgon cybernetyki społecznej. Oto bowiem Artur Zawisza wystąpił przez marszem niepodległości i powtarzając wszystkie najbardziej oklepane i wyświechtane banały, w dodatku nie korespondujące w żaden sposób z naszą obecną sytuacją, chciał zjednoczyć naród. I to było i jest nadal według mnie początkiem końca inżynierii dusz. Próby łączenia narodu wokół banałów, truizmów i bzdur. Na nic innego ich nie stać. Ktoś siada w zaciszu gabinetu i dłubiąc w nosie spisuje to co tam kiedyś gdzieś słyszał o Polsce i Polakach, a potem podaje tę kartkę jakiemuś facetowi z martwą ryjówką przyklejoną do górnej wargi. Ten zaś odczytuje to z trybuny. Tłum zaś, odpowiednio przygotowany przez moderatorów huczy i klaszcze. Nikt nic nie rozumie, ale są hasła i tworzy się ta rzekoma wspólnota. Potem wszyscy idą do domów.
Otwierają atlasy geograficzne i pokazują dzieciom, gdzie jest to Wilno i ten Lwów co to o nich Artur Zawisza opowiadał. Jeśli ktoś nie rozumie na czym polega manipulacja, spróbuję jeszcze raz wyjaśnić.
Otóż nie można uzyskać niczego prawdziwego posługując się oszukanymi hasłami. Nie ma dziś mowy o tym, by Lwów i Wilno znalazły się znów w granicach Polski, tak więc podnoszenie tej kwestii ma jedynie rozgrzać najbardziej prymitywne emocje i przekonać najtępsze karki, że oni też mogą myśleć i mówić o polityce. I mogą wołać – biało czerwone, to barwy niezwyciężone. Od tego bowiem wznosi się krzywa patriotyzmu. Barwy biało czerwone były zwyciężane wielokrotnie i my o tym dobrze wiemy. Czas wreszcie pomyśleć o tym, by jakoś tę tendencję odwrócić. By mieć jakiś prawdziwy sukces. Kłamstwo bowiem manipulatorów i cybernetyków polega na tym, że gadanie o sukcesie bierze się za sukces rzeczywisty. Artura zaś Zawiszę za Zawiszę Czarnego z Garbowa, bo też jest przecież brunetem. A skąd wiemy, że tamten był? No jak to – przecież Matejko go namalował.
Opowiadanie o sukcesach nie prowadzi do sukcesu. To jest założenie podstawowe i od tego musimy zacząć. Porównywanie polityków do bohaterów z przeszłości nie pomaga nam w niczym. Pamiętamy jak kiedyś próbowano robić z Wałęsy Piłsudskiego, bo także miał wąsy? Pamiętamy. Teraz mamy Zawiszę Czarnego, rycerza bez skazy. I wszyscy wiemy, że to takie trochę żarty, ale to zawsze przyjemnie sobie poopowiadać przy wódeczce o tych rycerzach i tak jakoś połączyć to ze współczesnością. Bo o co chodzi? O to, żeby wychować młodzież i wszczepić im jakieś ideały, prawda? By ich zarazić miłością do Polski i pokazać jak trzeba się dla ojczyzny poświęcać. Otóż nie Kochani. W ogóle nie trzeba robić takich rzeczy. Bo na to właśnie czekają różni Pasikowscy ze swoimi budżetami wziętymi nie wiadomo skąd. I kiedy tylko po naszej stronie zacznie się ten przerażająco płaski lans, oni natychmiast wyprodukują swoje filmy. Z jednej więc strony będziemy mieli ludzi nawołujących od marszu na Wilno i Lwów, a z drugiej stosowny do tego komentarz. Co z tego, że kłamliwy. Jeśli ktoś chce może opisane tu narzędzie nazwać pałką o dwóch okutych końcach. Ja może bym miałbym nieco inny stosunek do opowieści Artura Zawiszy, gdyby on poza gadaniem, zrobił coś jeszcze. Na przykład wyasygnował poważnych budżet na poważny film. Tylko, że on tego nie zrobi nigdy, ponieważ jego misja polega na tym, by jak najmniejszym kosztem dostać się znów do polityki. Dlatego właśnie używa narzędzi tanich, łatwo dostępnych i nietrwałych. Wszystko o czym mówi rozsypuje się w rękach i nie jest dla nas ani nadzieją, ani tym bardziej ochroną. Poza tym film Zawiszy byłby skrojony pod jego wyobrażenia i zrobiony przez jakiegoś zaprzyjaźnionego z nim reżysera, bo jak wiadomo trzeba wspierać swoich. „Swój do swego po swoje” – jak powiedział klasyk.
Ta ostatnia uwaga dotyczy zresztą nie tylko Zawiszy, ale dokładnie wszystkich „naszych” propagandystów. Ludziom tym bowiem zdaje się, że wystarczy opowiedzieć o husarii, rotmistrzu Pileckim i młodzież ze łzami w oczach zacznie przeprowadzać staruszki przez ulicę, frekwencja wyborcza skoczy do 70 procent, a oni sami, autorzy tych nędznych narracji znajdą się w Sejmie i zaczną odbudowę Polski, ale taką prawdziwą, przed którą nie będziemy mieli już żadnej obrony.
Nasze patriotyczne opowieści za każdym razem dochodzą do punktu w którym wypadają z szyn jak stara lokomotywa i nie wiadomo co z nimi dalej zrobić. Uważam, że trzeba przede wszystkim zrewidować wiedzę na temat tegoż właśnie sposobu prowadzenia narracji patriotycznych. Na czym to polega? Z grubsza na tym, że mówi się tylko o tym co było w tej historii wspaniałego, pomijając wszystkie cienie. Wydarzenia i postaci pozbawia się kontekstu, żeby czasem ktoś nie zaczął o nich myśleć inaczej niż to zaplanowano. Pomija się pewne nazwiska i eksponuje inne, ukazuje się historię tak jakby to była usłana różami, choć nie wolna od przeszkód droga do Królestwa Bożego na Ziemi. Na koniec zaś dochodzimy do rozbiorów i musimy wyjaśnić dzieciom dlaczego było tak źle skoro było tak dobrze. I w tym momencie wykład się kończy. Ci bardziej rozgarnięciu bajarze przeskakują w tym miejscu z narracji baśniowej, która rozciąga się w naszych dziejach mniej więcej przez początkiem panowania Piotra I w Rosji i zaczynają opowiadać o historii gospodarczej. Tak jakby jej wcześniej nie było, jakby zaczęła się w XVIII wieku i przez swój dynamiczny rozwój oraz zacofanie mieszkańców Polski doprowadziła do jej upadku. To są sprawy, które Artura Zawiszy w ogóle nie interesują i jak przypuszczam on sam i ludzie z jego otoczenia uważają takie gadanie za skrajnie szkodliwe, bo ducha w narodzie się tym gasi. No to ja powiem teraz coś lepszego, od czego moim zdaniem powinniśmy zacząć edukację dorosłych. Bo o to tutaj chodzi, nie o mącenie w głowach dzieciom, ale o edukację dorosłych. Tych wszystkich starych baranów, którzy wierzą w doktryny polityczne wymyślone XIX wieku jak w Matkę Boską Częstochowską.
Mamy tego Zawiszę Czarnego, bohatera spod Grunwaldu, który był jeszcze do tego dyplomatą. Posłował do Konstancji i bronił tam Husa. Ponoć na polecenie Jagiełły. Przedstawiane jest to zwykle w taki sposób, jakby Zawisza był jakimś amerykańskim działaczem na rzecz równouprawnienia kobiet i kolorowych, który wybrał się z misją od prezydenta na tereny gdzie KU Klux Klan jest szczególnie złośliwy. Przypomnieć musimy sobie jednak, że Zawisza był także człowiekiem Zygmunta Luksemburczyka, który tegoż Husa kazał pozbawić życia. Hus zaś zanim znalazł się w Konstancji cieszył się szczerym poparciem króla Czech Wacława oraz jego żony Zofii. Poparcie to stracił, kiedy zaczął krytykować sposoby jakimi król Wacław zdobywa gotówkę. Wacław był bratem Zygmunta i oni na pewno mieli jakieś interesy, których Jan Hus nie rozumiał do końca. Sobór w Konstancji zaś zwołany został przez Jana XXIII, który wkrótce został ogłoszony antypapieżem. Wszystkie te okoliczności dalece są odległe od sposobu w jaki je nam się streszcza, dla naszego oczywiście dobra. Rzecz bowiem nie polega na tym, by ostrzegać nas i mówić prawdę, ale na tym by kłamać i wpuszczać nas w kanał. To jest mam nadzieję dla wszystkich jasne i czytelne. I mamy jeszcze śmierć tego Zawiszy pod zamkiem Gołębiec. Okoliczności są jak zwykle niejasne i chyba dosyć kłopotliwe. Dlaczego facet, który serio i z sukcesami zajmował się polityką zagraniczną nagle postanawia zrezygnować z możliwości ratunku? W imię rycerskich ideałów? Oczywiście, a Artur Zawisza, chce naprawdę odzyskać Lwów i Wilno i dlatego o tym mówił w niedzielę. Ja sobie pozwolę w to zwątpić. Wyjścia są dwa – albo nie było żadnej łodzi i nie było ratunku, a Zygmunt, stary oszust i polityczny hochsztapler, narobił tam, pod tym zamkiem, takiego bydła, że musiał polikwidować niewygodnych świadków klęski, albo Zawisza został tam specjalnie, bo miał do pogadania z panem sułtanem. Jeśli przyjmiemy tę drugą wersję od razu musimy założyć, że stać za tym musiały siły trzecie. Trudno bowiem przypuścić, by Zygmunt w tak niecodzienny sposób posyłał parlamentariuszy do sułtana. Rzecz jest w każdym razie do przemyślenia od nowa. I to doprawdy wystarczy, by nie traktować serio Artura Zawiszy i jego wystąpień.
Całe to gadanie o Zawiszy, ma jeszcze jeden aspekt. Chodzi o wykreowanie lidera na prawicy. Uważam, że nie ma teraz gorszej rzeczy niż kreowanie liderów, bo tym zawsze, podkreślam zawsze zajmują się siły obce. Nie lidera nam więc potrzeba i nie wzorów, ale poczucia wspólnoty prawdziwej. W niedzielę w Warszawie odbyła się szczególna manifestacja, której nie pokazały żadne telewizje, ja sam dowiedziałem się o niej od jednego z uczestników. Oto pod Sejmem zgromadzili się ludzie i odmawiali różaniec idąc na kolanach. Było tych ludzi sporo, ponoć około 2 tysięcy. Czy wyobrażacie sobie, że któryś z polityków pojawił się tam i razem z tymi ludźmi odmawiał różaniec poruszając się na kolanach? Nie. Bo tam nie było na to miejsca. I nie było miejsca na żaden kant. Tam wszystko szło naprawdę, w czasie rzeczywistym, a korzyści były obliczane w miejscach, których Artur Zawisza nie jest sobie nawet w stanie wyobrazić. I wyobraźcie sobie, że żaden lider nie był tym ludziom do niczego potrzebny.
Przypominam także, że sprzedajemy ostatnie egzemplarze „Dzieci peerelu”. Książka jest jeszcze dostępna w hurtowniach na Kolejowej w Warszawie, w księgarni Wojskowej w Łodzi oraz w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie i jeszcze w księgarni http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ . Już za chwilę jej nie będzie. Na razie nie planujemy wznowienia.
Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:
Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy