Bez kategorii
Like

Zatrute ziarna prof. Hartmana.

26/10/2011
500 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Prof. Hartman utrzymuje, iz chodzi mu tylko o “swieckie panstwo”, zeby usunac z przestrzeni publicznej znak, ktory od dwoch mileniow jest “zgorszeniem dla Zydow i glupstwem dla pogan”

0


 

Wprawdzie nie udało się prof. Janowi Hartmanowi wejść do Sejmu razem z towarzyszem sekretarzem Leszkiem Millerem, to jednak już od dawna współtworzy on naszą społeczną przestrzeń. Może to mieć dla nas dużo większe znaczenie niż jego obecność na głosowaniach w parlamencie.
Swoją akademicką aktywnością, w tym także za pomocą swojego podręcznika do etyki "Wiedza o etyce" (współautorstwa prof. Jana Woleńskiego), Pan Profesor wypromowuje co roku całą rzeszę owych słynnych "młodych, wykształconych, z wielkich miast", mających również zaskakujące te same poglądy w większości spraw. Hartman "zasłynął" w Polsce nade wszystko akcją odbierania doktoratu ojcu Tadeuszowi Rydzykowi. Wygląda zatem na to, że nie tylko nie wolno już przyznawać katolikom geotermii i miejsca na multipleksie, ale nadszedł także czas reglamentowania według tego samego klucza doktoratów, habilitacji i profesur.
Ale może inną wizję świata – świata szacunku wobec osoby, każdej osoby – forsuje Pan Profesor w swojej działalności naukowej? Cóż zatem czytamy na ten temat w jego podręczniku do etyki? Lekturę trzeba zacząć od początku, czyli od rozdziału dotyczącego pierwszego i najdelikatniejszego miejsca naszej biografii, którym jest nasz bytowy początek. Owym "drzewem życia" jest ludzka płciowość, mocą której wkraczamy w istnienie. Najpierw tutaj należny jest człowiekowi szacunek, czyli nieinstrumentalne traktowanie. Niestety, tego wymagania Hartman nie stawia dziedzinie ludzkiej płciowości. Opisuje on ją natomiast jako sferę męczącego i zazwyczaj niemożliwego do zaspokojenia pragnienia seksualnego: "tylko niewiele osób może mieć tyle stosunków płciowych i z tak wieloma partnerami, jak sobie tego życzą". Człowiek to zatem dla Hartmana "boleśnie sfrustrowany" w swoich pragnieniach erotoman, chociaż pielęgnujący także inne pragnienia i dbający o pogodzenie ich wszystkich. Na tym założeniu oparta jest etyka seksualna Hartmana. Logika małżeństwa i relacji erotycznej to nie jest dla niego logika miłości, czyli najpierw logika nieinstrumentalnego traktowania drugiej osoby, czyli życzliwości, troski o drugą osobę. Małżeństwo miałoby być sferą egoizmu, poszukiwania własnych interesów, bo instytucją "dającą możliwie największej liczbie osób szansę na częściową realizację potrzeb seksualnych, a tym samym prowadzącą do w miarę równomiernego rozłożenia deficytu seksualnego i utrzymania go na znośnym poziomie". Patrząc z tej perspektywy, autor uważa homoseksualizm za bezproblemowy, zagadnienie jakoby już nieobecne w etyce, a realnym moralnym wyzwaniem miałaby być "homofobia": postępowanie tych, którzy "obrażają i dyskryminują osoby homoseksualne", jakoby zachowanie "moralnie odrażające", zajmujące "miejsce zaraz za rasizmem". Zamiast jednak naukowo określić sensowne kryteria owej "dyskryminacji", podręcznik szkolny preparuje kolejnego wroga ludzkości wedle pewnie kryterium "za czy przeciw" homoseksualizmowi. Po epoce walki z wrogami klasowymi i rasowymi Hartman zapowiada zatem czas ścigania "homofobów". Pewnie także odpowiednie służby zajmą się środowiskami naukowymi, odbiorą doktoraty, habilitacje i profesury. Już przecież to przerabialiśmy w PRL, a pozostało nam sporo utytułowanych fachowców od takich czystek. Są w dalszym ciągu aktywni, piszą recenzje, przyznają granty. W swojej analizie archiwalnych dokumentów prof. Piotr Jaroszyński ("Człowiek w kulturze", nr 21 2011) podaje, że na 29 wniosków habilitacyjnych z KUL aż 20 Wydział Spraw Wewnętrznych PRL zaopiniował negatywnie, określając tych naukowców jako "katolickich doktrynerów", "klerykałów", "wojujących katolików", "fanatyków". Za pomocą takich "recenzji" zablokowano habilitację m.in. słynnego dzisiaj prof. Mieczysława Gogacza, "nietolerancyjnego", a na wykładach "tendencyjnie i złośliwie podważającego słuszność ideologii marksistowskiej". Czyżby czas się zatrzymał?
 
Marek Czachorowski
Radio Maryja – Katolicki Glos w Twoim Domu
 
 
Komentarz wlasny:
 
Prof. Jan Hartman pochodzi – jak podaje na swojej stronie internetowej – z patriotycznej rodziny Kramsztykow. Profesor Eine bardzo cieplo wypowiada sie o jego s.p.ojcu, profesorze matematyki ( ubolewajac jednoczesnie, ze robaczywe jablko upadlo daleko od jabloni ). Tym niemniej, kiedy obserwuje narastajaca obsesje “antykrzyzowa” Jana Hartmana czy proby organizowania manifestacji pod haslem “precz z krzyzem”, a w tym samym czasie Seweryn Blumsztajn nawoluje do wygwizdania polskiej flagii i polskiego patriotyzmu, to doprawdy trudno mi opedzic sie od analogii z 1905 roku, kiedy bojowki Bundu organizowaly manifestacje pod haslami “precz z krzyzem, precz z biala gesia”.
Prof. Hartman utrzymuje, iz chodzi mu tylko o “swieckie panstwo”, zeby usunac z przestrzeni publicznej znak, ktory od dwoch mileniow jest “zgorszeniem dla Zydow i glupstwem dla pogan”. Podobnie redaktor Michnik – chodzi mu tylko o wykorzenienie trzech fundamentalizmow: religijnego, moralnego i narodowego ( czyli Boga, Honoru i Ojczyzny ) – i juz bedzie dobrze, i juz pojdzie latwo, po rowni pochylej ku swieckiemu panstwu ludzi sowieckich
 

 

0

MacGregor

moherowy J23 na angielskiej prowincji

463 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758