Wczoraj wszystkie media elektroniczne nie szczędziły czasu na relacje z obchodów rocznicy bolesnych i tragicznych wydarzeń w Jedwabnem. Dziś mija 68. rocznica mordu, dokonanego na Polakach na Wołyniu przez nacjonalistów ukraińskich.
A kilka dni temu obchodziliśmy 70. rocznicę wymordowania profesorów lwowskich w 1941 r. Warto porównać ile miejsca poświecą dziś media wydarzeniom wołyńskim.
“Krwawa niedziela” na Wołyniu–11 lipca 1943 r.–Ukraińska Powstańcza Armia wymordowała Polaków w 167 miejscowościach.Rzeź wołyńska – masowa zbrodnia (czystka etniczna, ludobójstwo) dokonana w okresie od lutego 1943 do lutego 1944 przez nacjonalistów ukraińskich wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II RP (w czasie wojny należącego do Komisariatu Rzeszy Ukraina), podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, dzięki rzetelnej i żmudnej pracy polskich i ukraińskich historyków doczekała się kilku opracowań.
Ofiarami mordów, których kulminacja nastąpiła w lecie 1943, byli Polacy, w mniejszej skali Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń. Nie jest znana dokładna liczba ofiar, historycy szacują, że zginęło do 50–60 tys. Polaków[1] i znacznie mniejsza liczba (2-3 tysiące) Ukraińców.
Wydarzenia z lipca 1943 r. były konsekwencją wcześniejszych decyzji kierownictwa wołyńskich struktur UPA, które pod wodzą płk. Dmitra Klaczkiwskiego „Kłym Sawur” Iwana Łytwynczuka „Dubowyj” oraz Wasyla Iwachiwa „Sonar” rozpoczęły na Wołyniu masową akcję mordowania polskiej ludności cywilnej wiosną 1943 r. 11 lipca 1943 r. nastąpiła kulminacja. Oddziały UPA podjęły zorganizowane uderzenia na kilkadziesiąt miejscowości położonych głównie w dwóch powiatach horochowskim i włodzimierskim. Do pierwszych mordów na tych obszarach doszło jeszcze w maju 1943 r. Jednak skala tego, co wydarzyło się 11 lipca i później była nie do porównania. UPA pieczołowicie przygotowała się do tej „operacji”. Przed jej rozpoczęciem wysłannicy tej formacji pojawiali się w ukraińskich wsiach na ogół sąsiadujących z polskimi celem poinformowania i zachęcenia mieszkańców do udziału w akcjach wyniszczających. Faktycznie w owych zbrodniczych wyczynach zarówno z własnej woli jak i pod przymusem uczestniczyła część ukraińskiej ludności cywilnej.
Obok POlaków ofiarami zbrodni UPA w znacznie mniejszej skali padali także Czesi, Rosjanie, Ormianie i Żydzi. Natomiast z polskich rąk w akcjach odwetowych ginęli Ukraińcy (także cywile). Ich liczba trudna jest do ustalenia, bowiem nikt nie przeprowadził do tej pory rzetelnych badań. Podawany jest szacunek 2000-3000. Być może jest on prawdziwy. W prowadzonym przez ośrodek „Karta” spisie ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego z czterech gmin powiatu włodzimierskiego przedstawione są 964 znane z nazwiska osoby. Więc te wspomniane szacunki mogą ulec pewnym korektom wzwyż.
Tymczasem zamiast potępienia mordów mamyniebezpieczną tendencję, jaką jest negowanie pewnych faktów historycznych ze strony ukraińskiej i jej znaczenie dla przyszłości dialogu polsko-ukraińskiego. Bez odrzucenia tej nierozsądnej i wiodącej na historyczne manowce drogi, nie można mieć nadziei na szybkie przełamanie stereotypów i wyrwanie się z zaklętego kręgu nienawiści, wzajemnych fobii i lęków, urazów pielęgnowanych latami. Droga do pojednania polsko-ukraińskiego wiedzie przez bramę, której na imię jest „prawda historyczna” a kluczem powinien być uczciwy i rzetelny rachunek sumienia, szczere wyznanie krzywd i przyznanie się do winy ze strony oprawców.
Tymczasem pojednania nie chcą po pierwsze sami sprawcy rzezi na Polakach kresowych, bo jak ma wyglądać pojednanie, kiedy sami sprawcy spod znaku OUN-UPA nie przyznają się do zbrodni. Nieporozumieniem jest też mówienie o pojednaniu obydwu narodów. Polacy i Ukraińcy, jako narody, nie walczyły ze sobą w czasie II wojny światowej. Mało kto mówi, że sporo Ukraińców walczyło, ale po innej stronie barykady niż OUN-UPA a niemało z nich ginęło za niepodporządkowanie się tej formacji, w tym i część za to, że udzielała pomocy Polakom, o czym oficjalne czynniki zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce milczą.
– Nie wyobrażam sobie, w jaki sposób może dojść do porozumienia z nacjonalistami ukraińskimi. Dla mnie są to zbrodniarze, albo potomkowie zbrodniarzy. Wielkim nadużyciem jest porównywanie UPA z Armią Krajową i zrozumiałe jest dla mnie, że rodzi to sprzeciw wielu środowisk dotkniętych zbrodniczą ręką OUN-UPA – uważa Zdzisław Daraż, redaktor naczelny „Echa Rzeszowa”. – Dlatego mówienie o pojednaniu polsko-ukraińskim jest pewnego rodzaju abstrakcją, gdyż Polacy z narodem ukraińskim nie mają tematu sporu historycznego, ponieważ zawsze żyliśmy w zgodzie, byliśmy dobrymi sąsiadami. Inaczej ma się rzecz z ukraińskimi nacjonalistami, z którymi w żadnym wypadku nie może dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Najpierw musi być wyznanie win ze strony nacjonalistów ukraińskich, a potem dopiero możemy mówić o pojednaniu. Bez tego wyraźnego kroku ze strony spadkobierców OUN-UPA, którzy odrodzili się na zachodniej Ukrainie i w Polsce, trudno prowadzić politykę pamięci historycznej z Ukrainą, która pod dyktando nacjonalistów ukraińskich przerodziła się w wojnę pamięci z Ukrainą, praktycznie jest ona aktualnie nie do rozstrzygnięcia.
Cieszy przynajmniej fakt, żeuroczystości rocznicowe organizowane przez Polskie Stronnictwo Ludowe i Kresowy Ruch Patriotyczny będą przebiegały pod hasłem „POLSKA – UKRAINA – PRZYJAŹŃ I PARTNERSTWO. OUN – UPA – HAŃBA I POTĘPIENIE”.
Rocznica ludobójstwa dokonanego na Polakach na Wołyniu przez nacjonalistów ukraińskich powinna być okazją do jasnego przekazu, że Polska oczekuje od Ukrainy większego i krytycznego dystansu wobec popularyzowanej tradycji OUN-UPA. Mimo iż UPA walczyła z niemieckimi i sowieckimi okupantami, nie była szlachetną armią zbawienia. Popełniała haniebne zbrodnie głównie na polskiej ludności cywilnej. W latach 1943-1944 na Wołyniu i Galicji ich aktywność w orgii mordów na cywilach była większa niż w działaniach antyniemieckich czy antysowieckich. Dobrze byłoby, aby tę prawdę o swoich idealizowanych „bohaterach” nasi ukraińscy sąsiedzi poznali. I tego od nich oczekujemy.
Ukraińscy naukowcy przystąpili do aktywnego badania tych do niedawna "białych plam" w narodowej nauce historycznej, ciągle jest to jednak początkowe, wczesne stadium rozwoju krajowej historiografii ukraińsko – polskiego konfliktu.
Pozostaje autorowi wierzyć, że Ukraina dojrzeje do tego, aby zerwać z tradycją OUN-owską. W tej kwestii nie bez znaczenia będzie pod czyim wpływem zostanie Ukraina: Unii Europejskiej czy Rosji. Jedni i drudzy nie powinny pozwalać na odradzanie się na Ukrainie nacjonalizmu. Ukraina nacjonalistyczna, przynajmniej ta zachodnia, będzie kością niezgody, która pogłębi rozdział w społeczeństwie. Na Europę nie ma co liczyć, bo Francja, Niemcy czy Włochy mają interesy z Rosją i nie będą chciały ich psuć. Rozłam mogą wykorzystać w swojej grze politycznej i gospodarczej. Rosja czeka tylko, aby Ukraina weszła w fazę głębokiego kryzysu gospodarczego i waśni narodowych. Rosjanie, a przynajmniej urzędujący rosyjski premier, wiedzą, że Ukrainy nie można puścić w samopas polityczny i ekonomiczny.
A Polacy? To bardzo trudne pytanie. Trzeba szczerze powiedzieć, że dotychczasowa polska wschodnia polityka ponosi same tylko porażki. Należy ją zrewidować. Tezy Jerzego Giedroycia dotyczące polskiej polityki wschodniej nie sprawdziły się. Ukraińcy i tak pokazali nam swoje „czarne podniebienie”, które próbowaliśmy im demokratycznie wybielić. Polska musi się szanować i być wymagająca, a nie umizgiwać się do wszystkich na zakłamanych i obłudnych salonach. Tam przecież nie ma prawdy i szczerości. Trzeba mieć szacunek do historii własnego narodu i jej bronić. Jest to zdanie historyków, publicystów i elit politycznych.
Polecam także:
http://adamkulczycki.nowyekran.pl/post/20167,polsko-ukrainskie-wspolzycie-na-pograniczu
[1] W czasie ludobójstwa na Kresach Wschodnich w latach 1939-1947 zamordowano w bestialski sposób około 150 tys. Polaków. W miejscach ich zbiorowych mogił do dzisiaj nie ma nawet krzyży. Na Ukrainie upamiętnia się za to sprawców ludobójstwa.
Doktor socjologii, dziennikarz, niezależny publicysta. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Zainteresowania: polityka wschodnia (Ukraina, Rosja, Białoruś), Francja, Polonia świata, poezja, problematyka społeczna, współczesna rodzina, problematyka regionalna