Gradacja rocznic sierpniowych jest taka że 1 sierpień – „dzień krwawy, powstał naród Warszawy”, wyprzedza wszystkie inne rocznice mimo że 15 sierpnia mamy rocznicę „cudu nad Wisłą” – ocalenia Polski, a nawet Europy od bolszewickiej nawały.
O znaczeniu tej rocznicy nie decydowali ani historycy, ani politycy, ale sam lud warszawski, który bój o wyzwolenie Warszawy potraktował jako zryw narodowy.
Mieliśmy w naszej historii podobne wydarzenie w Warszawie, zakończone przynajmniej chwilowym zwycięstwem – powstanie kościuszkowskie.
Jednakże skala obydwu walk o wyzwolenie Warszawy była różna, w powstaniu kościuszkowskim wystarczyło opanowanie arsenału przez lud i pomoc niewielkiego garnizonu polskiego, ażeby Moskali zmusić do opuszczenia miasta.
Zemścili się za to okrutnie dokonując rzezi Pragi przy ponownym wkraczaniu do Warszawy.
W sumie tragedia była wielka, ale przynajmniej miasto ocalało, choć sumarycznie liczba ofiar była relatywnie do ilości mieszkańców zbliżona.
Znaczenie historyczne obydwu powstań jest podobne: – powstanie kościuszkowskie było ostatnim zrywem narodu w obronie niepodległości i istnienia państwa polskiego, po nim nastąpiły rozbiory i zobowiązanie zaborców o zlikwidowaniu państwa polskiego na stałe.
Jednakże już po upływie nieco ponad dziesięciu laty zaistniała możliwość odzyskania swojego państwa przez powołanie na podstawie traktatu tylżyckiego Księstwa Warszawskiego.
Powstanie warszawskie było desperackim zrywem przeciwko okupacji niemieckiej i próbą ocalenia Polski przed okupacją bolszewicką, jego klęska spowodowała utratę niepodległości na dziesiątki lat, a kolejne objawy buntu przeciwko istniejącej władzy nawet nie zdążyły nabrać charakteru powstań narodowych, a już były krwawo zlikwidowane.
Światełko niepodległości pojawiło się dopiero z chwilą powstania Solidarności, do czasu ogłoszenia stanu wojennego, czyli de facto wydania przez reżim wojny polskiemu narodowi, było to bezkrwawe powstanie w którym naród domagał się niepodległości, nawet wbrew ugodowej postawie kierownictwa Solidarności.
W efekcie na skutek oczywistej zdrady został przeprowadzony proces zmian ustrojowych ogłoszony jako ustanowienie niezawisłego państwa polskiego.
Zachowana została ciągłość prawna wobec PRL, nota bene tworu bezprawnego, a władza utrzymana w ręku spiskowców.
Mimo podjęcia pewnych prób zmiany sytuacji stan ten utrzymuje się po dzień dzisiejszy i nie może sobie z nim poradzić obecny rząd usiłujący wyzwolić się z więzów narzuconego nam systemu.
Cały ten stan został poczęty 23 sierpnia 1939 roku spiskiem Mołotow – Ribbentrop, który zadecydował o wybuchu II wojny światowej.
Jednakże nie wszyscy wiedzą że nie mniej ważna jest również data 25 sierpnia podpisania w Londynie traktatu o wzajemnej pomocy Polski i Wk. Brytanii na wypadek agresji wobec któregoś z kontrahentów.
W Polsce ten traktat został przyjęty z entuzjazmem, gdyż był to akt bez precedensu w historii angielskiej dyplomacji, pamiętam że powszechnie przyjęto go jako zapowiedź uniknięcia wojny, gdyż było wiadomo że Hitler nie pójdzie na wojnę na dwa fronty.
Tymczasem podobnie jak pakt Ribbentrop – Mołotow traktat londyński zawierał tajną klauzulę znacznie osłabiającą pozycję Polski, było nią ograniczenie pojęcia agresora wyłącznie do Niemiec.
Polska miała pełne podstawy ażeby taką klauzulę pominąć, a to ze względu na możliwość posłużenia się przez Niemców agresorami „zastępczymi” – Słowacją, Litwą, Węgrami, a nawet mając na względzie treść tajnego aneksu do moskiewskiej umowy – mogli posłużyć się sowiecką agresją.
Niestety dla Polski Anglicy którzy natychmiast otrzymali z niemieckiej ambasady w Moskwie wiadomość o tym aneksie, który de facto był najistotniejszą treścią całego paktu, wpadli w panikę.
Powodem tej paniki było przeświadczenie że Polska jeżeli w jakiś sposób uzyska informację na temat aneksu, może pójść na ugodę z Niemcami do czego asumptem były formalnie niezbyt groźne niemieckie roszczenia. Wówczas zostałaby otwarta droga do poprzednich zamierzeń Hitlera – pierwszego uderzenia na zachód.
Postanowiono więc w Londynie usztywnić stanowisko Polski i spowodować jej całkowite uzależnienie od zachodnich aliantów, a w konsekwencji przyjąć pierwsze uderzenie na siebie.
Po traktatowym związaniu Polski należało stworzyć okoliczności sprzyjające niemieckiej agresji w stosunku do Polski.
Mając doświadczenie z roku 1938 kiedy Hitler zbeształ swoich współpracowników za dopuszczenie do możliwości wojny na dwa fronty z Czechosłowacją i Francją, trzeba było przekonać go że nic takiego mu nie grozi w przypadku wojny z Polską.
Natychmiast po zawarciu traktatu z Polską Anglicy zaczęli poszukiwać możliwości rozwiązania pokojowego, a więc powtórki z Monachium, a Mussolini nawet wyrywał się z pośrednictwem.
Gwoździem do trumny przesądzającej los Polski było żądanie odwołania polskiej mobilizacji, Niemcy bowiem formalnie mobilizacji nie ogłosili przeprowadzając ją systemem „kartkowym”, powołując pod broń w ten sposób niemal dwa miliony żołnierzy.
Polska wprawdzie mogła zrobić to samo, gdyż w sierpniu 1939 roku mieliśmy już pod bronią ponad pół miliona ludzi powołanych „ na ćwiczenia”, mobilizacją powszechną mogło być objęte najwyżej drugie tyle.
Celem ogłoszenia mobilizacji było jednak wykazanie naszej gotowości do obrony, jej wstrzymanie utrudniło uzupełnienie stanów bojowych wielu jednostek.
Po stronie niemieckiej podpisanie układu moskiewskiego 23 sierpnia dało Hitlerowi wolną rękę na ogłoszenie ataku na Polskę na dzień 26 sierpnia.
Dni 24 i 25 sierpnia zostały wykorzystane do marszu na pozycje wyjściowe ataku i ten ruch został dostrzeżony ze strony polskiej.
Po podpisaniu traktatu w Londynie Hitler nagle stanął w obliczu groźby wojny na dwa fronty, o stopniu jego przerażenia tą wizją świadczy fakt bez precedensu, a mianowicie wstrzymania w ostatniej chwili wojska znajdującego się już w marszu na Polskę. Groziło to niewyobrażalnymi konsekwencjami w postaci chaosu wywołanego nie tylko nagłym odwołaniem, ale też możliwością nie dotarcia tego rozkazu do wielu jednostek, które bez wsparcia innych podjęłyby natarcie.
Tylko zawdzięczając znakomitej organizacji dowodzenia i łączności uniknięto katastrofy, chociaż w jednym przypadku taki atak został podjęty przez jednostkę do której odwołanie ataku nie dotarło.
Niezależnie od pomyślnego dla Niemców zakończenia tego incydentu Hitler mógł się obawiać negatywnych skutków w postaci osłabienia morale swoich żołnierzy i utraty zaufania do wodza, ujawnienia wobec Polaków niemieckich pozycji wyjściowych, a także konieczności nowego przegrupowania itd.
To wszystko świadczy o natężeniu strachu przed wojną na dwa fronty.
Niestety ten element nie został wykorzystany przez aliantów i co gorsze przez Polskę również.
Beck musiał mieć pełną świadomość co do gry angielskiej mając wieloletnie doświadczenie wiarołomności francuskiej, począwszy od Locarno aż po Czechosłowację.
Podstawowym obowiązkiem ze strony polskiej było sprawdzenie wiarygodności angielskiej, a przede wszystkim usunięcia tajnej klauzuli i uznania że traktat obowiązuje obie strony niezależnie od agresora.
To sprawdzenie mogło, a właściwie powinno było przyjąć traktatowe zobowiązanie ze strony polskiej, brytyjskiej i francuskiej z ewentualnym uczestnictwem Belgii, a także uzyskaniem akceptacji i przychylności Stanów Zjednoczonych do natychmiastowej interwencji u Hitlera ambasadorów przynajmniej trzech krajów oświadczających że atak na którykolwiek z reprezentowanych krajów wywołuje natychmiastowe przystąpienie do wojny pozostałych.
Hitler mógł wyjść z twarzą z tej opresji oferując możliwości negocjacji z Polską, a także wybierając inną drogę agresji / np. przez Węgry na Rumunię/.
Anglicy jednak bali się tej sytuacji traktując że Polska może się tak zachować jak Anglia i wystawić zachód na niemieckie uderzenie jeszcze w 1939 roku.
Łajdak i tchórz zawsze myślą że inni są tacy sami, tymczasem Polska odniosła się z pełnym zaufaniem do angielskich i francuskich zobowiązań i sama się poświęciła jako obiekt pierwszego niemieckiego uderzenia.
Był to błąd powodujący poniesienie przez Polskę największych ofiar w naszej historii,
Takiemu rozumowaniu można postawić zarzut że w 1939 roku nie było dla Polski dobrego wyjścia i w każdym przypadku groziła nam agresja z zachodu i wschodu ze wszystkimi okropnościami o jakich się nam nie śniło, jednakże utrzymanie Hitlera w przekonaniu że będzie miał wojnę na dwa fronty dawało szansę na jej uniknięcie , lub przynajmniej odłożenie w czasie.
Ludzie ówczesnego pokolenia nawet spodziewający się klęski w starciu z Niemcami byli przekonani że jej skutki będą podobne do niemieckiej okupacji w czasie I wojny światowej. O ile jeszcze w stosunku do bolszewizmu orientowano się do czego jest zdolny, o tyle w stosunku do Niemców brakowało takiej świadomości.
Gdyby dokładnie wczytali się Mein Kampf i obserwowali zachowanie Hitlera z pewnością mieliby bardziej realny pogląd na skutki ewentualnej, nawet przejściowej, klęski w wojnie z Niemcami.
Mogło by to wpłynąć na kształt polskiej polityki w czasie w którym istniała jeszcze możliwość manewru, czyli mniej więcej w połowie lat trzydziestych.
Pisałem o tym wielokrotnie wskazując jakie szanse Polska posiadała.
Na dzień dzisiejszy z ówczesnych wydarzeń płynie ważna przestroga w postaci konieczności zastosowania w stosunkach międzynarodowych –pojęcia zaczerpniętego z przepisów o ruchu drogowym – ograniczonego zaufania, a nawet bardzo ograniczonego zaufania.
I dlatego należy żądać od sojuszników dowodów ich realnego zaangażowania, a nie tylko słów czy pism. Nie można przy tym poprzestać na aktach symbolicznych.
Przykładowo można się posłużyć porównaniem amerykańskiego zaangażowania w obronę Niemiec i Polski, która na miejsce Niemiec znalazła się w pierwszej linii zagrożenia.
Przy okazji można tylko przypomnieć jak to Niemcy odwdzięczyły się Stanom Zjednoczonym za ochronę przed bolszewizmem i doprowadzenie do zjednoczenia organizując antyamerykański i antyeuropejski spisek z Rosją.
Nie twierdzę że jest to literalny powrót na drogę paktu Ribbentrop – Mołotow, ale przecież wszystkie historyczne porozumienia niemiecko rosyjskie miały antyeuropejski a szczególnie antypolski wydźwięk i o tym nie wolno zapominać.