Dokładnie pół tysiąca lat temu 8 września 1514 roku odbyła się bitwa pod Orszą między wojskami polsko litewskimi i moskiewskimi.
Dzisiaj w Polsce mało kto wie, co to jest Orsza, a przecież Sienkiewicz nam opowiedział o „chorążym orszańskim” czyli o panu Kmicicu, a przecież ani nazwisko ani funkcja nie były produktem czystej fantazji tylko nawiązywały do zdarzeń prawdziwych.
Sama bitwa stanowiąca jeden z pomników chwały polskiego oręża była świadectwem zwycięstwa jakości wojska nad ilością.
Dowodził armią polsko litewską wielki hetman litewski Konstanty Ostrogski, prawosławny Rusin, ale całość ówczesnej kampanii w wojnie z Moskwą prowadził sam król Zygmunt Stary i udział wojsk polskich, jak i polskiej szkoły prowadzenia wojny zadecydował o wspaniałym zwycięstwie i całkowitym pogromie przeważającej liczebnie armii moskiewskiej.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt taktycznego prowadzenia bitwy, zmuszenie przeciwnika do ruchów umożliwiających jego zniszczenie, jak wciągnięcie do wąwozu i wykorzystanie piechoty i artylerii. W rezultacie w ręce polskie wpadło całe dowództwo moskiewskie wraz ze wszystkimi zasobami.
Jak to jednak niejednokrotnie w naszej historii bywało skutki zwycięstwa militarnego nie zostały wykorzystane politycznie i Smoleńska wówczas nie udało się odzyskać.
W historii Polski ta bitwa jest traktowana dość zdawkowo, nie ma porównania z Kłuszynem, Kircholmem czy Chocimiem, ale jej znaczenie historyczne jest godne pamięci. Przede wszystkim warto pamiętać, że ówczesna agresja moskiewska była wynikiem spisku antypolskiego zawartego między Habsburgami, Hohenzolernami i Rurykowiczami / ciekawe, ale wszyscy pochodzenia germańskiego/, którego celem był de facto rozbiór Polski i Litwy, niemal na trzy wieki przed faktycznym, ostatecznym rozbiorem.
Rezultat tej bitwy bez zasług polskiej dyplomacji przyniósł w efekcie upadek tych planów.
Ale był to nie jedyny sukces polityczny, bodajże większe znaczenie miało stworzenie podstawy do sojuszu polsko rusińskiego w celu przeciwstawienia się moskiewskiej ekspansji w dążeniu podporządkowania sobie wszystkich ziem „ruskich”, czyli Słowian wschodnich.
Dla Białorusinów bitwa pod Orszą jest ważnym zdarzeniem historycznym, pamiątką narodową wraz z odziedziczonymi po niej barwami narodowymi. A przecież Konstanty Ostrogski, jako votum pobitewne ufundował w Wilnie cerkiew prawosławną.
Dla dawnych patriotów białoruskich to Wilno, a nie Mińsk /Litewski/ jest stolicą ich kraju, w ich przekonaniu miasto powstało na ziemi białoruskiej a nie litewskiej.
I tak dla Litwinów jest stolicą, bo zamek wileński był siedzibą / nie jedyną/ książąt litewskich, dla Polaków miastem polskim, bo przez nich zbudowane i zasiedlone, jako centrum kultury polskiej na północno wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej z uniwersytetem Stefana Batorego, a także otoczone wyłącznie polskimi wsiami.
Prawdę mówiąc z Wilna bliżej do regionów zamieszkałych przez Białorusinów niż przez Litwinów.
Wspólnota, która wówczas tak mocno zaakcentowała się nie została odtworzona z winy litewskiego, a także i polskiego źle zrozumiałego nacjonalizmu, natomiast Białorusini zostali oddani w ręce bolszewizmu, który doprowadził do upadku narodowych ambicji białoruskich do dzisiejszego dnia nieodrodzonych.
W roku 1918 i latach następnych, w okresie budowania polskiej państwowości istniały szanse na odtworzenie wspólnoty „obojga narodów” chyba nawet większe na obszarze Wk. Księstwa Litewskiego niż na Ukrainie, ale zamiast ogłosić w Wilnie odrodzenie Księstwa zgodnie z prawem stanowionym na Unii Lubelskiej zajęto się tworzeniem sztucznych tworów w postaci „Litwy Środkowej”, w Mińsku Białorusi, a także usiłować dogadać się z antypolską Tarybą w Kownie.
Postawa endecka –inkorporacji, sprzeczna zresztą z ideą Dmowskiego tworzenia Polski nie tylko na polskim etnicznie kraju, ale również na obszarze dominacji kultury polskiej, a także niekonsekwencja, a nawet pewna naiwność polityczna – socjalistycznie nastawionego Piłsudskiego, uniemożliwiły podjęcie realnego programu stworzenia wspólnoty trzech narodów w oparciu o dorobek historyczny Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Współczesna Polska zapatrzona w sprawy ukraińskie zapomina o jakże ważnym dla nas sąsiedztwie białoruskim, wiążą się z tym sąsiedztwem bardzo bolesne dla nas sprawy utraty na rzecz wówczas sowieckiej prowincji na Białorusi stalinowską decyzją dwóch całych województw – poleskiego i nowogródzkiego i części województwa wileńskiego i białostockiego.
Szczególnie bolesna jest utrata najbardziej patriotycznego polskiego miasta wsławionego zakończoną tragicznie bohaterską obroną przed bolszewikami w 1939 roku – Grodna.
Jest w tym jednak pewna nadzieja na przyszłość chociażby z powodu postawy polskiego społeczeństwa na Białorusi, znacznie bardziej prężnego i zorganizowanego aniżeli na Ukrainie, mimo promoskiewskiego reżimu Łukaszenki i ciągle odradzający się białoruski ruch narodowy.
Niestety ludzie reprezentujący „III Rzeczpospolitą” wykonują zadania polityczne w stosunku Białorusi, podobnie jak i w stosunku do innych naszych sąsiadów, dyktowane obcymi interesami, a nie polską racją umotywowaną historycznie.
3 komentarz