Tragedia Smoleńska wydaje się być daleka od wyjaśnienia. Skrótowo opiszę, jaka sytuacja na obecną chwilę panuje w kwestii oficjalnych śledztw, mających prowadzić do ustalenia jej przyczyn; wydaje mi się jednak, że każdy, kto logicznie myśli i potrafi wyciągać wnioski, już dawno się zorientował, że tak naprawdę żadne poważne śledztwo nie jest ani nie było prowadzone.
Czym dysponujemy?
Piszę „my”, mając na myśli osoby, które próbują dotrzeć do prawdy o Tragedii Smoleńskiej w sposób niezależny od instytucji i władz rosyjskich i polskich:
1. Raportem MAK – który jest ZAMKNIĘTY i SPRAWA JEST ZAKOŃCZONA.
Polskie uwagi do niego w większości nie zostały uwzględnione.
2. Śledztwem prowadzonym przez rosyjską prokuraturę – praktycznie nic o nim nie wiemy.
3. Śledztwem prowadzonym przez komisję Millera – dzięki niej zostały ujawnione nagrania z wieży kontroli lotów w Smoleńsku, ale jaką mamy gwarancję, że to są wszystkie nagrania lub też, że nie zostały sfałszowane? Co jeszcze robi komisja Millera, aby wyjaśnić przyczyny katastrofy? Eksperyment z TU154 102 jest przesuwany o kolejne tygodnie i miesiące. Jak ma w ogóle zamiar zamknąć swoje śledztwo ta komisja, skoro do tej pory nie ma do dyspozycji większości dowodów z miejsca zdarzenia? Na podstawie kopii dokumentów otrzymanych od MAK-u? A co z dokumentacją NIE OTRZYMANĄ? Każdy z nas zna uwagi polskie do raportu MAK, ta lista robi wrażenie.
4. Śledztwem prowadzonym przez polską prokuraturę…
Cisną mi się na usta od razu mocne słowa, szczególnie po przeczytaniu informacji, że prokuratorzy spędzili dziesiątki godzin nad nagraniami kamer przemysłowych z Okęcia, aby znaleźć potwierdzenie kłótni gen. Błasika z kpt. Protasiukiem, czy też sprawę traktowania wraku przez prokuraturę, który najwyraźniej nie jest dla niej dowodem w sprawie. A tak ogólnie, to zastanawiam się, czy mam ostatnio zaniki pamięci, bo wydaje mi się, że prokuratura miała się częściej spotykać z dziennikarzam i rodzinami ofiar, aby przedstawiać postępy w śledztwie i tłumaczyć wątpliwości, nieprawdaż?
5. Śledztwem, choć trudno tak to nazywać ze względu na posiadane instrumenty działania, prowadzonym przez Zespół Parlamentarny Pana Macierewicza. Dzięki niemu i w zasadzie tylko dzięki niemu coś się dzieje: mamy zeznania Wiśniewskiego oraz pracowników Kancelarii Prezydenta; szkoda tylko, że z zeznań Pana Wiśniewskiego do tej pory na stronie Zespołu (do dzisiaj) nie ma zamieszczonych stenogramów.
Podsumowując:
A. Mamy raport MAK, który winę zrzucił na polskich pilotów koncentrując się na naciskach
jest w nich sporo danych technicznych, ale NIE ODPOWIADAJĄ ONE NA PYTANIE DLACZEGO SAMOLOT ZNALAZŁ SIĘ W MIEJSCU, W KTÓRYM NIE POWINIEN SIĘ ZNALEŹĆ I PRZEDE WSZYSTKIM DLACZEGO SAMOLOT SPADŁ.
B. Polskie uwagi do raportu MAK – można z nich wyciągnąć kilka ciekawych wniosków.
C. Stenogramy z czarnych skrzynek – kilka wersji, bez wersji ostatecznej ze strony polskiej.
D. Nagrania z wieży kontroli lotów w Smoleńsku.
E. Kilka filmów, co do których nikt z nas nie jest pewien, czy nie zostały zmontowane lub zmanipulowane.
F. Sporo zdjęć (również wiele podejrzeń manipulacji), ale bez zdjęć satelitarnych z dnia 10.04.2011
G. Zeznania Wiśniewskiego oraz niektórych innych osób, m.in. pracowników Kancelarii Prezydenta.
Na tej podstawie próbujemy analizować i wyciągać wnioski – i nie jest to łatwe, bo co i rusz mamy kolejne „wrzutki”, próbujące sprowadzić to niezależne śledztwo na manowce oraz nieustającą aktywność „przeszkadzaczy”, których jedynym celem jest rozbijanie dyskusji i ANTAGONIZOWANIE OSÓB PRÓBUJĄCYCH DOJŚĆ DO PRAWDY.
Mamy już jednak coś, co jest najcenniejsze:
H. OLBRZYMIĄ PRACĘ WYKONANĄ PRZEZ WIELE OSÓB PRÓBUJĄCYCH DOJŚĆ DO PRAWDY O TRAGEDII SMOLEŃSKIEJ – zarówno tworzących spójne hipotezy jak i je komentujących.
W tej chwili można przyjąć, że znajdujemy się na następującym etapie:
Hipoteza 1M – zamach został przeprowadzony w miejscu, które jest uznawane za oficjalne miejsce katastrofy.
Jak?
Odpowiedzi jest w tej chwili co najmniej kilka i za każdą z nich stoją konkretne argumenty:
– błędne naprowadzanie przez wieżę
– błędne dane dotyczące faktycznej pozycji samolotu na podejściu do lotniska
– użycie fałszywych NDB
– spowodowanie jakiegoś rodzaju uszkodzenia samolotu – wybuch, awaria niektórych urządzeń, meaconing
Hipoteza 2M– miejsce oficjalnie uznawane za miejsce katastrofy zostało zainscenizowane, a faktycznie zamach miał miejsce gdzie indziej: być może w bezpośredniej bliskości Siewiernego, a być może w zupełnie innym miejscu.
Jak i gdzie?
Tu również jest kilka wniosków, choć odpowiedź na pytanie jak i gdzie, a szczególnie gdzie, jest praktycznie w tej chwili niemożliwa. Są jednak mocne przesłanki potwierdzające tę hipotezę:
– manipulacje czasem katastrofy
– sprzeczne zeznania świadków (np. Wiśniewski vs oficjalnie podane godziny prowadzenia akcji ratunkowej)
– praktycznie brak materiałów z wylotu delegacji z Okęcia
– brak ochrony BOR na lotnisku w Smoleńsku
– manipulacje stenogramami
– zerwana linia energetyczna – niemożliwe, jeśli trzymać się raprotu MAK
– brak rzetelnej dokumentacji fotograficznej z oficjalnego miejsca katastrofy
– brak określenia w raporcie MAK rzeczywistych przyczyn katastrofy:
PAMIĘTAJMY, ŻE MAK W SWOIM RAPORCIE POMINĄŁ SPRAWĘ KOMENDY ODEJŚCIA Z WYSOKOŚCI DECYZJI WYDANĄ PRZEZ KPT. PROTASIUKA!
Z pewnością nie wyczerpałem tutaj w pełni możliwości, które są rozpatrywane; starałem się podać najważniejsze, nie wykluczam hipotezy 2T lub jakiejś jej możliwości powiązania z 1M lub 2M, ale to tymi dwoma ostatnimi hipotezami postanowiłem się zająć w mojej notce.
Jest też jedna kwestia, bardzo istotna, która dotyczy obydwu hipotez, w zasadzie nadrzędna:
SPRAWA ROZDZIELENIA WIZYT W KATYNIU.
Czy muszę tutaj coś dodawać? Chyba większość z nas ma nadzieję, że sprawa ta zakończy się wyrokami sądowymi.
Przechodzę jednak do meritum mojej notki:
Ostatnio, przynajmniej na salonie24, dało się wyczuć wyraźny antagonizm pomiędzy zwolennikami hipotezy 1M a 2M; nie będę przytaczał argumentacji, zainteresowani wiedzą, o co chodzi.
Do czego zmierzam? Jest kilka spraw, których wyjasnienie mogłoby pomóc nam wszystkim, aby którąś z tych hipotez zamachu z dużym prawdopodobieństwem wykluczyć i w ten sposób zacząć przybliżać się do prawdy o tragedii Smoleńskiej, przy założeniu, że czarne skrzynki, wrak i inne dowody pozostają w dyspozycji Rosjan i nie wiadomo kiedy i czy kiedykolwiek zobaczymy je w Polsce; a nawet jak zobaczymy, to czy zamachowcy nie umozliwią ich rzetelnego zbadania.
Mam na myśli dwie podstawowe sprawy:
1. OKĘCIE– świadkowie, nagrania audio, wideo, częściowa dokumentacja samolotu (awarie, remonty, również remont na kilka dni przed tragedią przeprowadzony przez ekpię z Samary w Warszawie !), praca służb newralgicznego dnia odpowiedzialnych za kontrolę i bezpieczęństwo, dokumentacja pracy tych służb (rejestratory, zapisy), praca służb we wcześniejszym okresie (chociażby dlaczego nie było inspekcji na lotnisku w Smoleńsku przed wizytami) – ustalenie, czy delegacja faktycznie wyleciała samolotem TU154, ustalenie godziny wylotu obydwu samolotów, ustalenie, jak ten lot był monitorowany i przez kogo
2. Zamontowany w TU154 101 FMS UNS-1D z systemem TAWS oraz zapisane przez te urządzenie dane – wg opinii wielu z nas, zwolenników i jednej, i drugiej hipotezy, przy dostępie do tych danych możliwe by było określenie, czy miejsce tragedii pokrywa się z miejscem oficjalnie uznawanym za takowe przez MAK; urządzenie to było badane i dekodowane w USA, byli przy tym przedstawiciele strony polskiej (przynajmniej tak wynika z raportu MAK i danych ze strony MAK, choć i do tego trzeba podchodzić ostrożnie); nie wiadomo jednak, czy polscy śledczy mają te dane, z pewnością ma je jednak producent urządzenia, czyli firma Universal Avionics.
To wykluczenie, oczywiście z pewnym dużym prawdopodobieństwem, nie będzie oznaczać, że ktoś z nas wykonał niepotrzebną pracę lub był w błędzie:
PRZECIEŻ WSZYSCY DOBRZE ZDAJEMY SOBIE SPRAWĘ ZE SKALI ZAFAŁSZOWAŃ W RAPORCIE MAK, GIGANTYCZNEJ ILOŚCI FAŁSZYWYCH INFORMACJI DOTYCZĄCYCH KATASTROFY ORAZ PRAKTYCZNYM BRAKU DZIAŁAŃ ZE STRONY POLSKICH WŁADZ I INSTYTUCJI W TEJ SPRAWIE.
Szanujmy siebie nawzajem. Przecież wiemy, kim jesteśmy. Możemy sobie prześledzić wzajemnie nasze wpisy, choć oczywiście „przeszkadzacze” też budują sobie odpowiednią „legendę”. Możemy jednak popatrzeć na nasze wnioski: z czego wynikały, jakie były ich przesłanki, jak do nich doszliśmy i dlaczego uważamy tak, a nie inaczej. Dyskutujmy między sobą merytorycznie, pomimo nieustannej pracy „przeszkadzaczy”. Nie obrażajmy się na siebie. Nie traktujmy siebie, jak nieuków – wiedza nie jest nikomu dana raz na zawsze, wszyscy do niej jakoś dochodziliśmy. Natomiast wszyscy wiemy, że z dużym prawdopodobieństwem był to ZAMACH – inaczej byśmy się tym nie zajmowali.
A ZAMACHOWCY CHCĄ NAS PODZIELIĆ. SKŁÓCIĆ. PORÓŻNIĆ. DLACZEGO?
ODPOWIEDŹ JEST OCZYWISTA.
Tak więc – nie dajmy się podzielić.
Wiem: nie jest to łatwe, wielu z nas jest już zmęczonych tą sytuacją, tymi ciągłymi fałszywymi lub częściowo prawdziwymi wrzutkami, co zresztą jest jednym z celów zamachowców – zniechęcić nas do zajmowania się Tragedią Smoleńską.
Nie oczekuję „cudów”, nie jestem naiwny, wiem również, w jakim kraju mieszkam; cuda to obiecywał pewien pan, który, mam nadzieję, pewnego dnia przestanie przeszkadzać w wyjasnieniu tej sprawy, a może nawet poniesie za doprowdzenie do tej tragedii odpowiedzialność.
Mój wpis to coś w rodzaju ostrzeżenia, a jednocześnie prośby do nas wszystkich, wynikającej z przekonania, że potrafimy ze sobą współpracować, pomimo dzielących nas różnic i odmiennego być może spojrzenia na sposób i miejsce przeprowadzenia zamachu.