Wiele wskazuje na „false flag operation”.
Wątpliwości do oficjalnej wersji
48 godzin przed wybuchem w Oslo, służby specjalne prowadziły ćwiczenia antyterrorystyczne z symulowaniem zamachu bombowego. Kilkaset metrów od miejsca w którym później zdetonowano prawdziwy ładunek.
Bombę odpalono w takim czasie aby ofiar było jak najmniej (piątek, po godzinach pracy, kiedy każdy spieszy do domu, w miejscu zdominowanym przez etatowych urzędników), ale wrażenia zagrożenia jak największe.
Dziwne wydaje się poszukiwanie przez norweską policję „odpowiedniej” łodzi przez ponad godzinę. Zwykle policja rekwiruje lub pożycza najbliższą łódź, w takim miejscu ich nie brak.
Chirurg opiekujący się ofiarami stwierdził, że Breivik używał kul „dum-dum” (przynajmniej w jednej z broni). Tego typu amunicja nie jest dostępna w „sklepach strzeleckich”, nie używa jej policja, nawet nie używa wojsko. Używają jej tylko służby specjalne.
W pierwszych godzinach, ofiary podawały informacje o przynajmniej jeszcze jednym „strzelcu”, mężczyźnie o długich ciemnych włosach, z pistoletem w dłoni i karabinem na plecach.
Na wyspie Utoya zginęło prawdopodobnie 98 osób. Jak podały wcześniej media, uciekło lub uratowało się około 50. Jednak liczba osób, która zwykle się znajdowała się na wyspie, szacowana jest przez różne źródła na 450-700. Gdzie pozostałe 300-550? Rozjechało się po domach na weekend? Ktoś ich uprzedził?
Narracja mediów, szybko połączyła Breivika z Partią Postępu i z ideologią anty-imigracyjną. Jednak ta partia, w wypowiedziach jej lidera Jensena, sprzeciwiała się tylko i wyłącznie imigracji z krajów islamskich. W lutym 2010, stała się głośna wypowiedź Jensena na temat zagrożenia „cichą islamizacją” całej Europy. Taka narracja jest bardzo wygodna dla pro imigracyjnej Partii Pracy.
Qui bono?
Głównym beneficjentem wydaje się być premier i Partia Pracy.
Ktokolwiek zorganizował te zamachy, nie chciał zbyt wielu ofiar, starał się je ograniczyć, chciał tylko wywołać szok i wrażenie zagrożenia.
Jeśli rozważać udział kogoś spoza Norwegii, przynajmniej trzy kraje mogły być zainteresowane wywarciem presji na norweskie elity:
Izrael – aby Norwegia zrezygnowała z wspierania autonomii Palestyny
Rosja – aby Norwegia zrezygnowała z konkurowania o arktyczne złoża ropy i oderwała się od NATO
USA – mała zemsta za wspieranie Wikileaks, ale przede wszystkim osłabienie pozycji Norwegii wewnątrz NATO, przedstawienie obecnego rządu jako naiwnego i nie potrafiącego zadbać o własne bezpieczeństwo, presja aby Norwegia poparła bombardowanie Libii i przestała stwarzać problemy dla USA wewnątrz NATO
Kto to zrobił?
Trudno powiedzieć, ale w tej chwili najbardziej prawdopodobne wydaje się być, że sama Norwegia (czyli typowy „inside job”)-lub USA.
Przez SIMAS, Amerykanie mają zdecydowanie największe możliwości prowadzenia operacji wewnątrz Norwegii. Mają też najwięcej do ugrania. Jednak jeśli to zrobili Amerykanie, dziwne byłoby gdyby nie skorzystali, aby po raz kolejny obciążyć Al-Kaidę. Tak się nie stało (choć się zapowaiadało). Zamachowca złapano i okazał się, że jest nim antyislamski blondynek. Więc albo wmieszały się w akcję Amerykanów służby norweskie, albo „trynd” się zmienia i islam przestaje być powoli wrogiem numer jeden Ameryki.
Przewodnik zagubionych. Wszystko co moze zainteresowac milosników knucia i spiskowania.