Zamach nie zamach
11/03/2011
388 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Pan prok. Andrzej Seremet stwierdził w radiu ZET, że w Smoleńsku (10.04.2010) zamachu nie było. Dodał, że jednak nie może zaświadczyć, że zamachu nie było. Czyli zamachu nie było, ale był. Wydaje mi się, że rząd p. Tuska i rząd p. Putina zajmą się jedną kwestią : mianowicie wykazania za pomocą własnych ekspertów, że zamachu nie było. Ponieważ nie wykazano, że prezydent Lech Kaczyński, czy gen. Andrzej Błasik, czy piloci są winni katastrofy, to jak – uważają oni – obali się tezę o zamachu – wszystko zagmatwa się tak, że ludzie zawołają: dajcie wreszcie spokój! Nadzieje to płonne. Wielokrotnie pisałem o tym, kto – moim zdaniem – odpowiada za katastrofę. Jest to tajemnicza (na razie!) Bardzo Ważna […]
Pan prok. Andrzej Seremet stwierdził w radiu ZET, że w Smoleńsku (10.04.2010) zamachu nie było. Dodał, że jednak nie może zaświadczyć, że zamachu nie było. Czyli zamachu nie było, ale był.
Wydaje mi się, że rząd p. Tuska i rząd p. Putina zajmą się jedną kwestią : mianowicie wykazania za pomocą własnych ekspertów, że zamachu nie było. Ponieważ nie wykazano, że prezydent Lech Kaczyński, czy gen. Andrzej Błasik, czy piloci są winni katastrofy, to jak – uważają oni –
obali
się tezę o zamachu – wszystko zagmatwa się tak, że ludzie zawołają: dajcie wreszcie spokój! Nadzieje to płonne. Wielokrotnie pisałem o tym, kto – moim zdaniem – odpowiada za katastrofę. Jest to tajemnicza (na razie!) Bardzo Ważna Osoba na Kremlu, która owemu trzeciemu
w wieży
na pytanie, czy nie zamknąć lądowiska z uwagi na warunki atmosferyczne, odpowiedziała: „a może im się uda”. Proszę pomyśleć: do Smoleńska przylatuje znienawidzony przez rządy w Warszawie i w Moskwie prezydent Polski, przeszkadzający też Berlinowi i Paryżowi
w realizacji
ich wspólnych celów. Co myśli strateg na Kremlu? Po pierwsze, wie o tym, że jak prezydent zejdzie ze sceny, Warszawa, Moskwa, Berlin i Paryż odetchną z ulgą. I oto pojawia się okazja zejścia ze sceny. Mgła. Mgła nad Siewiernym, 10 kwietnia 2010. Leci samolot, na jego pokładzie
Lech Kaczyński
znienawidzony prezydent RP. Na prymitywnym lądowisku brak urządzeń naprowadzających. Jakieś tam żarówki zamontowane w czymś w rodzaju wiaderek bez dna „oświetlają” pas startowy. Z baraku „wieży” widać jedynie okoliczne krzaki. Czy nie pojawiła się wymarzona
sytuacja
dla przeciwników odważnej polityki prezydenta Polski? Wystarczy tylko nie zabronić mu lądować. „A może mu się uda”. On wie, że się raczej nie uda. On wie, że samolot się rozbije. O tym, że na tym lądowisku, tu, w Smoleńsku, rządowy Tu154M jest bez szans. Bez żadnych szans.
Zwłaszcza, jak karmi się go fałszywymi informacjami.
Post scriptum: moja teoria to oczywiście tylko teoria. Jedna z wielu. Ale moim zdaniem jest to teoria najbardziej prawdopodobna. Nie zgodzę się jednak z tezą, mającą usprawiedliwić odmowę zakmnięcia lądowiska, że Moskwa obawiała się w przypadku skierowania polskiego samolotu rządowego z prezydentem RP na pokładzie na inne lotnisko politycznej awantury. Rosja codziennie bierze udział w takich awanturach i na nie gwiżdże. Rosyjski niedźwiedź ma bardzo grubą skórę. Z tego, co wiem, samochody, mające przewieźć polską delegację ze Smoleńska do Katynia, wylądowały w Twerze. A zatem gdyby TU154M wylądował cudem w Smoleńsku, polityczna awantura i tak miałaby miejsce.
Jestem pewien, że wcześniej, czy później, poznamy prawdę.
Oby wcześniej, niż później.