Bo, moim zdaniem, straciła wiele – z czego nie zdaje sobie sprawy, tak jak ślepiec od urodzenia – nie wie, jak piękny jest świat
Znana od lat polska pisarka i satyryk, autorka tekstów piosenek, scenarzystka, felietonistka i dziennikarka zdobyła się ostatnio na zastanawiającą szczerość (czyżby chciała zaszokować) i oświadczyła , że dwukrotnie pozbyła się swoich świeżo poczętych dzieci.
Bo ich nie chciała mieć.
Odebrała więc im prawo do życia.
I dobrze jej z tym – żadnych tam traum z tego powodu nie odczuwa, bo taka już jest.
Jej wyznanie wywołało, rzecz jasna, stosowną reakcję w stosownym środowisku – czołowa feministka , p.prof.Magdalena Środa natychmiast wpadła w zachwyt – z wiadomych względów.
Ja nie będę oceniać faktu pozbycia się własnego dziecka z moralnego punktu widzenia – nie chcę się wdawać w niekończące dyskusje, od kiedy człowiek staje się człowiekiem: czy od poczęcia, czy też dopiero po dwóch, pięciu, dziesięciu, czy trzydziestu tygodniach życia .
Chciałabym skupić się na tym, co pani Czubaszek straciła.
Bo, moim zdaniem, straciła wiele – z czego nie zdaje sobie sprawy, tak jak ślepiec od urodzenia – nie wie, jak piękny jest świat….
Dlaczego tak uważam?
Sama byłam kiedyś w podobnej sytuacji – pojawiła się w moim życiu "niepożądana ciąża" – miałam inne plany, nie lubiłam dzieci i nie chciałam ich mieć.
Do dziś nie wiem, co to potrzeba posiadania dziecka, jakie uczucia targają młodą kobietą, gdy patrzy na małe niemowlę o niezbornych ruchach, niekontrolowanej mimice twarzy, płaczącę bez powodu…..
Dopóki moje dzieci nie nawiązały ze mną świadomego kontaktu, dopóki nie zaczęły na mój widok się uśmiechać i wyciągać rączek, wodzić za mną wzrokiem i szukać u mnie schronienia i bezpiecznego azylu – były dla mnie koniecznym obowiązkiem.
Od przytulania, całowania i zachwycania się maleńkimi paluszkami i rączek, czy nóg był mój mąż.
Ja zaś boleśnie oczuwałam izolację od pracy, przyjaciół , utratę beztroskiego(w porównaniu z tym, co nastąpiło) życia.
Zmieniło się wszystko – aczkolwiek nie diametralnie – gdy dzieci zaczęły rosnąć, samodzielnie się poruszać, mówić, zadawać coraz mądrzejsze pytania i prezentować coraz inteligentniejsze zachowania.
Wtedy poznałam uczucia, których przedtem(jak ten wspomniany ślepiec) nie znałam.
Dzieci wyrosły, założyły swoje rodziny.
Nie chciałam zostać babcią
( Ja?… Babcia?… Nigdy!!!)
Zostałam – wbrew swojej woli – no bo tu już nie miałam kompletnie nic do powiedzenia.
I dzięki Bogu!
Jak ubogie byłoby moje życie, gdyby nie było moich "najpiękniejszych na świecie księżniczek" i królewicza( z którymi toczyłam ostatnio dyskusje o dinozaurach).
Pani Czubaszek tego nie zazna.
Tak sobie wybrała.
Nie obejmą jej nigdy małe rączki i nie usłyszy: "Babciu, tak za tobą tęskniłam – a ty za mną też?"
Nie będzie prowadziła "dialogów na cztery nogi", które rozklejają dziecięcą szczerością.
Pani Czubaszek nie pozna całej gamy prawdziwych uczuć: od rozpierającej dumy z potomka, poprzez szczęście z jego istnienia, do niepokoju o jego zdrowie.
Nie pozna prawdziwej miłości.
Jak ślepiec nie pozna barw świata.
Czyż nie współczujemy niewidomym?