Słynny „zaklinacz psów” Cezar Milan, leczy niegrzeczne pieski w prosty sposób. Bierze hultaja do swojego, składającego się z kilkunastu psów stada, gdzie on jest szefem a rozrabiaka dostosowuje się do tej hierarchii. Wtedy psi grzesznik zaczyna naśladować inne psy i nawraca się na normalność (zachowuje się jak chce stado, czyli zgodnie z wolą lidera).
Grupa, czyli atak klonów
Taki właśnie jest wpływ zbiorowości na jednostki; wszystkie się je sprowadza emocjonalnie i mentalnie do wspólnego mianownika, czyli mamy stado miernot rezygnujących ze swojej indywidualności, oraz bogatego lidera którego naśladują. Kto jest outsiderem i nie chce być klonem jak inni, staje się dziwakiem którego grupa wypędza, nienawidząc i drwiąc. Tymi agresywnymi zachowaniami motłoch tłumi swój strach, depcząc jak kapustę rodzące się niepokojące myśli, że sprzedali coś bardzo cennego, w zamian za akceptację i pozorne bezpieczeństwo grupki baranów. W grupie nie ma miejsca na to, byś był szczęśliwy. Tak to już w życiu jest, że warunkiem utrzymania spoistości grupy jest negatywny stan emocjonalny jej uczestników; człowiekiem szczęśliwym nie można kierować, zastraszać, wywierać wpływu. Albo grupa, albo szansa (niewielka, trzeba tu wiele pracy) na Twoje wewnętrzne spełnienie, wybór należy do Ciebie.
Grupa fanów Apple nienawidzi fanów samsunga – grupa fanów konsol (między ps a xbox też trwa bezustanna walka), nienawidzi fanów pecetów (fani AMD kontra pentiumowcy). Grupy piłkarskie żrą i biją się nawzajem – grupy religijne nawzajem się nienawidzą, marząc o zagarnięciu parafian i ich bogactw „ku chwale Boga” – państwa pod maską dyplomatycznych uśmiechów tylko czekają, aż osłabiony sąsiad odsłoni pas cnoty, by można było go w imię demokracji poprzytulać czołgami; każdy skojarzył swoje szczęście i spełnienie, swoją tożsamość i poczucie „JA” z jakimś światowym produktem, ideą, logiem i marką. W tym upatruje szczęścia – gdyby nauczył się jak być szczęśliwym bez utożsamiania się z produktami, nie musiałby wierzyć że tylko grupowy fetysz jest najlepszy; grupa by go wygoniła, nazwała głupkiem (fani Apple, bluźniercą, opętanym przez szatana (religie, sekty) a niektóre (mafia, gangi, seryjny samobójca rządowy) by go zastrzeliły i zakopały w pięknym, szumiącym wierzbami gaju. Ktoś kto myśli samodzielnie, idzie przez życie napędzany wewnętrznym kompasem, nie znajdzie ukojenia w żadnej grupie – bo swoją niewiarą w zasady danej grupy, mógłby ją rozbić, a na to żaden szanujący się lider nie pozwoli; straciłby władzę i majątek.
Poza grupą, poza przykrymi zależnościami
Będąc w grupie zyskujesz fałszywe bezpieczeństwo, bo każda grupa ma z kimś na pieńku, kogoś nienawidzi, kimś gardzi i wreszcie kogoś się boi. To jakie to bezpieczeństwo, jak ciągle istnieje specjalnie preparowany konflikt, utrzymujący Cię w stanie gniewu? Apple potrzebuje walki z innymi firmami tak samo, jak żydzi potrzebują antysemityzmu, który spaja i wiąże ich społeczność. Grupa bez wroga uschnie, bo bez ciśnienia z zewnątrz, wewnętrzny gejzer ją rozsadzi. Będąc w grupie nie dość że jesteś ciągle wkurzony, gardzisz kimś czy się boisz (przeżywasz te emocje Ty sam, Twoje ciało reaguje na nie często silnym stresem, więc szkodzisz sobie), to jeszcze jesteś skazany na odpowiednie ubieranie się (niby jest wybór, ale mocno okrojony), zachowywanie, pewnych znajomych i odpowiedni sprzęt którego używasz. Wypędzenie z grupy znajomych jest bolesne, ale daje Ci wielkie możliwości, przede wszystkim emocjonalne. Będąc poza wszelkimi grupami, Ty sterujesz i kontrolujesz swoje emocje, a nie grupa. Tylko tak możesz osiągnąć spełnienie. Sprzęt Apple jest fajny (sam bym chciał mieć, ale żal mi tyle kasy) i broń Boże nie nawołuję by go nie używać, bo wtedy stworzyłbym grupę „antyapple”, za co pewnie ta firma by mi słono zapłaciła – ale o to byśmy nie wiązali swego zadowolenia z metalowo krzemowym szmelcem, marką czy ideą. Chodzi o wolność – mam ochotę na tablet apple, to kupuję – podoba mi się lenovo, to biorę ten szmelc, w końcu wszystko i tak jest z chin.
Tresura samicy
Kiedyś zapytał mnie znajomy, który ma niewielką firmę, co zrobić z oporną samicą w której się kochał. Sprawa jest dość prosta. Taką oporną kobietę trzeba wprowadzić w tę niewielką grupę, np. dać jej pracę (bardzo ryzykowna sprawa), a jak już swoją ma albo nie chcesz ryzykować, poprosić by kilka dni pomogła chociażby w audycie czy jakiejś reorganizacji. Gdy ta Pani wejdzie w grupę, zacznie się to co zwykle – z jednymi osobami się zaprzyjaźni, z innymi poprztyka. W grupie zawsze są mniejsze grupki, które wzajemnie się co najmniej nie lubią – by wygrać z tymi których nie lubimy, wspaniale jest znać kogoś mocnego, w tym wypadku bossa. Im dłuższy czas spędzi ta oporna Pani w firmie, tym większą będzie miała potrzebę władzy, uzyskania kontroli, dominowania nad tymi których nie lubi, a wspierania swych koleżanek. Poza tym we własnej grupce gdzie ma koleżanki, chciałaby mieć władzę, być podziwiana, szanowana – taką pozycję może dać tylko bliskość z bossem. A jak kobieta ma sprawić, że boss da jej władzę? Musi go od siebie uzależnić. Panie umieją to robić tylko jednym, odwiecznym sposobem – używają tego tajemnego miejsca, które skrywa się za horyzontem rozkoszy w cieniu pożądania, dokładnie między udami. To międzynarodowa, niezależna od państwa, religii i tradycji moneta, którą Panie kupują sobie tytuły, władzę, majątek i lepsze życie dla siebie i swego potomstwa.
Gdy uda Ci się zaaranżować taką sytuację, na czas bycia opornej Pani w grupie nie okazuj jej żadnych względów, nie podrywaj, nie śliń się – bądź bardzo miły, ale z dystansem. W 99% przypadków ona sama się postara o to, by Ci było dobrze w jej ciepłym, wilgotnym wnętrzu. To środek do osiągnięcia popularności, „szacunku” w grupie i władzy. Jedyny sposób.
Różowa moneta pachnąca rybą
Kobieta będzie chciała ustabilizować swą władzę, która jej się bardzo spodoba. Wrogowie umilkną, plotkując że dała du.. szefowi, „przyjaciele” będą dla niej mili, będą się podlizywać, zapraszać ją na dancingi i prywatki, będzie gwiazdą w swej grupie. Będzie to euforyczne doświadczenie dla kobiety, wszakże władza jest największym afrodyzjakiem, ale lęk że sielanka się skończy, zacznie coraz mocniej się wkłuwać we wrażliwy naskórek jej ego. A może boss pozna inną Panią, chętną na przyjemności w życiu? Pani która tak zrobiła, doskonale wie że to jedyna kobieca broń, by nie mając zdolności i wykształcenia osiągnąć sukces w życiu. Zacznie więc naciskać na bossa, by zalegalizować ich relację, czyli podpisać prawny dokument, który w razie rozstania zabierze mu pół firmy i mieszkania, a jak małżonka nie będzie pracować, wymusi na nim utrzymywanie jej.
Gdy boss podpisze taką prawną umowę (zwaną małżeństwem i żartobliwie połączeniem dwóch połówek tej samej duszy), Pani zacznie powoli stawać się coraz bardziej oporna – bo już nie trzeba starać się, po co? Cele osiągnięte. Seks powoli wygaśnie, bycie miłą, rozumiejącą, pocieszającą także, i to dość szybko. Dać władzę, ale nigdy na trwałe – to klucz do sukcesu. Trzeba też mieć charakter, bo Pani będzie chciała taką niekorzystną dla mężczyzny umowę wymusić migrenami, fochami i dąsami, a także płaczem (większość Pań umie płakać na życzenie) że ją unieszczęśliwia i nie kocha. Kto uwierzy w krokodyle łzy, jest skończony. Kto nie uwierzy, widząc w tej masce pragnienie władzy, wygra. Co wygra? Chętną, podnieconą seksualnie kobietę, która walczy o SWOJE szczęście, które skojarzyła z popularnością, lekkim, przyjemnym życiem, władzą i majątkiem.
Czy byłeś na moim nowym forum www.braciasamcy.pl, gdzie jestem dyktatorem demokratycznym?
————————————
Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl
Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.
Jeden komentarz