Nie – nie jest to recenzja sequelu znanego filmu Davida Lyncha.
Nie jest, bo taki film jeszcze nie powstał, choć ten znany reżyser, który, o czym być może Państwo nie wiedzą, w 2007 r. otrzymał z rąk Śp. Marii Kaczyńskiej nagrodę Przyjaciel Polski – Amicus Poloniae, powinien chyba poważnie się zastanowić, czy nie zajrzeć do Polski i nie nakręcić kolejnego filmu z pograniczu jawy i snu.
Autostrada A2 do Warszawy, jak wiadomo, została udrożniona tuż przed rozpoczęciem EURO2012 przez ministra infrastruktury Sławomira Nowaka za pomocą regulacji prawnych, przepchniętych przez sejmową większość PO-PSL, ale jej budowa, która nadal tak naprawdę trwa, jeszcze długo będzie pamiętana przez firmy, które w tym epokowym dziele "skoku cywilizacyjnego", jak to określił premier Tusk, niestety, brały udział.
Piszę niestety, bowiem historia budowy tego fragmentu autostrady pomiedzy Strykowem a Warszawą jest nie tyle historią z pogranicza jawy i snu, co bardziej horroru. Koleje firmy, pracujące dla konsorcjum DSS, które z wolnej ręki otrzymało w "spadku" po chińczykach z COVEC-u tzw. odcinek C, co samo w sobie jest niesłychanie "interesującym" przypadkiem, osuwają się na skraj bankructwa. Tym razem są to firmy transportowe z Radomia, które w sumie nie otrzymały ok. miliona złotych za wykonane przez siebie usługi.
Co prawda rząd, znów w trybie awaryjnym, przepchnął jakiś czas temu ustawę mającą pomóc tego typu firmom wyjść z finansowej zapaści, spowodowanej ich uczestnictwem w budowie autostrad, ale wygląda na to, że poszkodowani przedsiębiorcy nie bardzo wierzą w jej skuteczność:
"(…) Niby jest rządowa ustawa, na mocy której mamy szansę odzyskać pieniądze. Czytałem ją, to bubel prawny, kolejne mydlenie nam oczu – denerwuje się Maciej Łuczak. Nie ukrywa, że raczej nie widzi nadziei na odzyskanie pieniędzy. – Jak nam posłowie i media nie pomogą, to nic z tego nie będzie – dodaje." (1)
"Skok cywilizacyjny" Donalda Tuska okazał się więc dla tych przedsiębiorców skokiem w przepaść, pomimo zapewne ciężkiej pracy podwładnego premiera, ministra Sławomira Nowaka, "który tam spędzał właściwie kilkanaście ostatnich nocy" w czasie finiszu przygotowań do EURO2012. (2)
Niektórzy powiedzą – no dobrze, przedsiębiorcy sami są sobie winni, bo przecież powinni być bardziej czujni i ostrożni – ale nawet jeśli uda się im w ten czy inny sposób uniknąć dzisiaj plajty, to ich przyszłość w branży usług budowlanych związanych z drogami nie wygląda zbyt wesoło.
Dlaczego?
Otóż wydatki na budowę nowych tras spadną w 2013 roku o połowę, bowiem drogowcy wydali już większość z unijnych pieniędzy, przeznaczonych na ten cel w latach 2007-2013:
" – Branża ma przed sobą co najmniej dwa bardzo trudne lata – prognozuje Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – Przetargów praktycznie nie ma. " (3)
Tak więc w 2013 r. prawdopodobnie nie powstanie nawet jeden kilometr nowej autostrady – "skok cywilizacyjny" Donalda Tuska będzie musiał zawisnąć na jakiś czas w powietrzu i czekać na nowy budżet unijny na lata 2014-2020, zanim wyląduje na twardym gruncie polskiej rzeczywistości. Nie wiem jednak, czy ten grunt nie będzie zbyt twardy i "skok cywlizacyjny" nie spadnie, jak to się mówi, na pysk, bowiem bankructwa firm budujących autostrady przybierają już skalę masową:
"Przynajmniej raz w tygodniu w sądzie pojawia się wniosek o upadłość firmy budującej autostradę – czytamy w "Pulsie Biznesu". "Dziś ci, którzy nie zdobyli żadnego dużego kontraktu autostradowego, cieszą się, że nie udało im się wygrać" – mówi gazecie szef Polskiego Kongresu Drogowego Zbigniew Kotlarek. " (4)
No cóż, kierowców, którzy się cieszą, że mogą jechać "przejezdną" autostradą A2 problemy branży związanej z budową autostrad być może niewiele obchodzą – ale… nie powinni się tak bardzo cieszyć, bo czasem nie mogą na tę autostradę… trafić:
"- Tyle słyszeliśmy w telewizji o nowej autostradzie, więc wybierając się do Warszawy, chcieliśmy z niej skorzystać. Nie mogliśmy jednak za nic na nią trafić. Mieliśmy nadzieję, że gdy wjedziemy do Łodzi, pokierują nas znaki. Rozglądaliśmy się z żoną na lewo, prawo i nawet w górę. I dalej nic. Zupełnie jakby jej nie było – opowiada Stanisław Rosiak z Sieradza, który zadzwonił do redakcji. – Łodzianie pewnie znają trasę, ale osoby z innych miast już niekoniecznie. Dlaczego nie ma żadnych drogowskazów?" (5)
Teraz już Państwo wiecie, skąd tytuł mojego tekstu?
Źródła:
(4) http://gielda.onet.pl/autostrada-do-bankructwa,18727,5113007,prasa-detal
(5) http://wyborcza.pl/1,75478,12131800,Autostrada_do_Warszawy_jest__lecz_nie_wiadomo_gdzie.html