Boże, przebacz mi za to co napiszę. Rodzino cenionego przeze mnie i wielu, bezkompromisowego Zbigniewa Wassermana, błagam o wybaczenie za poruszanie takiego tematu. Chcę jednak byćsługą prawdy. Chocby najstraszliwszej…
Dociekliwi obserwatorzy pseudośledztwa smoleńskiego zauważyli jak szczegółowo wypytywano panią Małgorzatę Wasserman podczas procedury identyfikacji ciała jej Taty.
Szczegółowość i niestosowność zbyt wielu z tych pytań, oraz ich zbędność w stosunku do zmarłego po odrzuceniu złośliwosci rosyjskiego prokuratora i innych bzdetów, pozostawia jedną możliwośc.Przerażającą.
Pamietamy- krewni nie mieli kłopotów z identyfikacją ciała Pana Zbigniewa.
Czy mógł we w miarę dobrym stanie przeżyć upadek TU-154?
Jeśli on, to ilu jeszcze mogło przeżyc?
Jeśli tak, czy mógł wpaśc w łapy speców od wymuszania zeznań siłą?
Czy wydusili z niego co się dało, podrzucili na miejsce by go "znaleziono", czy może zatłuczono go gdzieś metodycznie a potem ciało "znalazło się " wsród innych.?
Czy zadano mu osobiste pytania w celu porównania z wersją córki?(w celu ostatecznej identyfikacji autora zeznań)
Admini, nie osądzajcie mnie jako oszołoma.Chcecie, usuńcie posta, nie bedę miał żalu.
Ktoś musiał zadać te pytania.
Dla Pana Zbigniewa. I dla prawdy o którą walczył.
(opublikowane w S24)