Zabić Putina!

Niestety sytuacji na Krymie sama Europa i Ameryka sobie winne, gdy ktoś próbuje traktować bandytę jak przyjaciela, zaprasza go do domu, a na dodatek sam przejmuje zwyczaje bandyty nie mając jego determinacji, możliwości ani charakteru to daje mu oręż do ręki. Często lubimy wspominać wspaniałe zachowanie Lecha Kaczyńskiego w Tibilisi, który ściągając tam Prezydentów z wielu krajów Europy i angażując (wkręcając ambicjonalnie) kraje zachodnie uratował istnienie Gruzji i zmusił Putina do odwrotu. A jednak ten sam Prezydent Lech Kaczyński niespełna 6 miesięcy wcześniej, bo w lutym 2008 jako jeden z pierwszych podpisał akt uznania niepodległego Kosowa. Matecznika Serbów (coś takiego jak dla nas Gniezno), wyrwanego ich ojczyźnie w bandycki sposób przez USA oraz Zachód i przekazanego pod władzę albańskiej mafii narkotykowej pod pretekstem „prawa narodów do samostanowienia”. Pisałem wtedy, że jest to dramatyczny błąd, który może się kiedyś odbić czkawką w rodzaju utraty Śląska, albo wojenną ekspansją Rosji. Oczywiście nie przewidywałem, że pójdzie o Krym. I co teraz mamy? Putin powołuje się na ten sam kosowski kazus i trudno zachodowi z twarzą się temu przeciwstawić. Ale z drugiej strony, jeśli już raz straciliśmy cnotę i potrafimy się zachować jak bandyci, by uniknąć wojny światowej powinniśmy przestać zachowywać się jak praworządne dziewica i zacząć robić to co bandyta nie przewiduje, stosując bandyckie metody. Teraz cel uświęca środki – albo Zachód to zrozumie teraz, albo dopiero podczas daniny krwi.

Jak sądzę nikt nie ma wątpliwości, że gdyby nawet w 1938 czy 1939 r. udało się zabić Hitlera, to do wojny by nie doszło. Bowiem inkorporacja Austrii, inkorporacja Zasudecia a potem Czech i wreszcie agresja na Poskę były jego autorskim projektem, wynikiem jego determinacji, bandyckiego charakteru i podatności na manipulację ze strony Stalina. Pomimo państwa policyjnego jakim była III Rzesza zachód miał możliwości fizycznej likwidacji Hitlera, tyle że nikomu to wtedy nie przyszło do głowy. Dziś w buty Fuhrera III Rzeszy wchodzi Putin, jawnie demonstrując swoje imperialistyczne ambicje, pogardę dla słabości świata zachodniego, lekceważenie dla zawartych kontraktów międzynarodowych, bezczelną twarz cwaniaka ubierającego swoją agresję w demokratyczne slogany, potrafiącego wykorzystać wcześniejsze „wpadki” USA, Francji, Anglii czy Polski (Kosowo) oraz epatując świat arogancką propagandą (zachodnia Ukraina to sami faszyści) oraz niespotykanym łgarstwem (siły samoobrony w mundurach prosto ze sklepu).

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w takiej sytuacji nie może chodzić o sam Krym. Krym to tylko środek jego dalekosiężnych celów, bardzo niebezpiecznych dla Polski, Europy i Świata.

Bądźmy przy tym pewni, że Putin tak jak Hiitler wcześniej (a także Stalin) wszystko sobie przekalkulował, przewidując wszelkie zachowania Zachodu odpowiadające standardom, które stosowano od lat. Z pewnością więc nie przelęknie się żadnych sankcji, gdyż wie że w globalnej wiosce, w której trzyma ważną końcówkę gazowej i roponośnej rury nie mogą być one zbyt dotkliwe. Tak jak Francuzi nie chcieli umierać za Gdańsk, tak Niemcy nie zrezygnują z zarobków za Krym. Prędzej wytłumaczą sobie postępowanie Putina i przyjmą go do wiadomości, niż zacisną pasa. Mamy przykład bieżący, w czasie gdy trwa formalna wojna Rosyjsko-Ukraińska (co potwierdziły obydwa państwa ogłaszając tygodniowy rozejm) z agresji Rosji na Krym Niemcy sprzedają Rosjanom działające w Polsce RWE z polskimi koncesjami wydobywczymi.

Putin to widzi i wie, że niczego się nie musi obawać. Ba, jeśliby nawet pojawiły się dotkliwe sankcje, co pewnie też rozważa, na pewno ma plan ucieczki do przodu poprzez nową ekspansję np. na kopalnie Donbasu lub złoża arktyczne. Słowem, każda przewidywalna reakcja zachodu, dyplomatyczna czy gospodarcza, chociażby najostrzejsza, czym bardziej będzie wyrzucać Rosję na margines tym szybciej wywoła kolejną agresję i eskalację imperialistycznych zachowań. Putin chce być carem, odtwórcą Wielkiej Rosji, nowym Piotrem I albo nowym Stalinem.

Co prędzej czy później doprowadzi do wojny światowej, nie mówiąc już o tym, że pobłażliwe traktowanie bandyty, albo nieskuteczne jest niebezpiecznie demoralizujące dla innych bandytów znajdujących się w innych częściach świata a dysponujących także technologią jądrową, zapleczem energetycznym, bronią masowego rażenia (np. biologiczna, chemiczna) czy nieznośną biedą.

Moim zdaniem w tej sytuacji, aby ustrzec się globalnego lub europejskiego krwawego konfliktu, Zachód powinien zastosować wyjątkowe i nieprzewidziane przez Putina środki. Po prostu powinien go zabić. Zwyczajnie na świecie odstrzelić, otruć plutonem, udać terrorystę czeczeńskiego i przywalić mu z ręcznej rakiety, czy sięgnąć po jakiś inny, niekoniecznie znany powszechnie sposób. Tylko takie działanie zatrzyma Rosję w pół drogi. Zabicie Putina to demonstracja siły i mozliwości, to zabicie jastrzębia wśród jastrzębi, likwidacja guru a jednocześnie upokorzenie Rosji, ukazanie słabości Putina i całego jego aparatu, uwikłanie Rosję w wewnętrzną walkę o władzę pomiędzy następcami Władymira Władymirowicza, kara, a także pogrożenie pięścią wszystkim aspirującym innym dyktatorom: „Uważaj, możesz być następny”. Jeśli USA w zemście potrafiło oficjalnie i bez sądu zabić Bin Ladena, to czy ktoś będzie miał pretensję za uratowanie świata i wielu istnień zabijając jakiegoś pułkownika KGB, który na zbyt wiele sobie zaczął pozwalać?

Nie. Natomiast pretensje będziemy mieli, jeśli dożyjemy, gdy NATO, UE i inne mocarstwa pobłażając Putinowi doprowadzą niebawem do krwawej jatki. Jeśli jesteśmy już sprzedajną dziwką polityczną bez cnoty na miarę real politic to nauczmy się skutecznie i bez skrupułów mordować zbrodniarzy.

Tomasz Parol

Ps. Może też tak być, ze dzieje się jak dzieje bo Putin jest wygodny lub działa w porozumieniu. Np. z Merkel.